Trudni księża

Jak Kościół radzi sobie z kłopotliwymi duchownymi? Jest kilka sposobów, które jednak nie zawsze okazują się skuteczne.

28.02.2016

Czyta się kilka minut

Ks. Jacek Międlar na wiecu pod pomnikiem Józefa Kurasia „Ognia”, Zakopane, 21 lutego 2016 r. / Fot. Marek Podmokły / AGENCJA GAZETA
Ks. Jacek Międlar na wiecu pod pomnikiem Józefa Kurasia „Ognia”, Zakopane, 21 lutego 2016 r. / Fot. Marek Podmokły / AGENCJA GAZETA

Tylko trzy dni przebywał w parafii na Olczy pod Zakopanem ks. Jacek Międlar, nieformalny duszpasterz środowisk nacjonalistycznych. Wbrew zakazowi proboszcza tuż po przyjeździe młody zakonnik pojawił się na wiecu zorganizowanym przez Obóz Narodowo-Radykalny przy pomniku mjr. Józefa Kurasia „Ognia”. Na Olczę ks. Międlara przeniesiono z parafii św. Anny we Wrocławiu. Zgromadzenie Księży Misjonarzy św. Wincentego à Paulo odmówiło podania powodu. „W tym przypadku nie możemy publicznie przedstawić powodów zmiany ks. Jacka, gdyż dotyczą one wewnętrznych spraw Zgromadzenia” – tłumaczył ks. Adam Borowski, sekretarz prowincji misjonarzy.

Młody zakonnik ma trafić do ośrodka rekolekcyjnego Vincentinum w Krzeszowicach pod Krakowem. Ma tam odbyć zamknięte rekolekcje. Wygląda na to, że przełożeni nie mają pomysłu na ks. Międlara i chcą go przynajmniej na chwilę ukryć przed mediami. Pytanie: co potem?

Przypadek ks. Międlara, który od wiosny zeszłego roku wielokrotnie przemawiał na wiecach narodowców, jest spektakularny. Tymczasem „trudni księża” to – można powiedzieć – chleb powszedni przełożonych kościelnych. Zwykle na zewnątrz nie widać, z jakimi problemami borykają się biskupi czy prowincjałowie. Przyjrzyjmy się zatem sprawie „od środka”.
 

Przenosiny

– Przypadki są różne. Ksiądz może mieć problemy osobowościowe. Jest trudny we współpracy, np. kłótliwy. Po jakimś czasie ani proboszcz, ani parafianie nie mogą z nim wytrzymać – mówi kanclerz jednej z diecezji, który prosi o anonimowość. – Problemy charakterologiczne to najczęstszy powód napięć z przełożonymi. Czasami chodzi o uwikłanie w relację z kobietą. Bywa też nadmierne zaangażowanie polityczne – jak w przypadku ks. Międlara. Ale nie tylko, niektórzy księża uważają się za biznesmenów z powołania – choć prawo kanoniczne zabrania duchownym prowadzenia interesów. Kłopoty zaczynają się, gdy narobią długów. Zdarzają się też księżom problemy alkoholowe.

Ks. Adam Boniecki, który w latach 1993-99 był generałem zakonu marianów, zauważa, że czasami jeden człowiek potrafi zakłócić życie całej prowincji: – Zdarza się, że przełożeni tak są skoncentrowani na jednym zakonniku, który sprawia kłopoty, iż zaniedbują inne ważne sprawy.

Skąd takie zafiksowanie? Gdy ktoś przyjmuje święcenia, przełożony – biskup czy prowincjał – bierze za niego odpowiedzialność i musi mu zapewnić jakąś pracę oraz utrzymanie. W Kościele pilnie unika się sytuacji, w której księża byliby „bezpańscy”.

– W firmie świeckiej kłopotliwego pracownika po prostu się zwalnia. Biskup nie może księdza „zwolnić” poza przypadkiem ewidentnie ciężkich przestępstw, za które prawo kanoniczne przewiduje przeniesienie do stanu świeckiego. Ale zawsze jest to związane z wyrokiem sądu, a nie samodzielną decyzją biskupa – zauważa ksiądz kanclerz.

Zwykle duchowny sprawiający kłopot przenoszony jest na inną parafię. Ksiądz kanclerz mówi, że po historii pracy duszpasterskiej można zorientować się, czy mamy do czynienia z kapłanem sprawiającym kłopoty: – Kiedyś do naszej kurii przyszło pismo od księdza z innej diecezji z prośbą o przyjęcie go do naszej diecezji. Wyjaśniał, że zawsze marzył, by tu pracować duszpastersko. Zaglądnąłem do informatora z tamtej diecezji i okazało się, że ów ksiądz w ciągu dwudziestu lat kapłaństwa był w kilkunastu parafiach. Nie potrzebowałem zasięgać opinii o nim, by zorientować się, z kim mam do czynienia.

Ks. Adam Boniecki: – Pamiętam zakonnika, który chciał się przenieść do kamedułów. Kameduli jednak zastrzegli: „Niech ksiądz generał pamięta, że gdy od nas ostatecznie wystąpi, wy będziecie mieli obowiązek przyjąć go z powrotem”.
 

Szukaj sam

Ileż jednak można przenosić księdza z miejsca na miejsce? Przełożony bije się z myślami: „Mam »uszczęśliwiać« kolejnych parafian?”.

– Czasami przełożony mówi księdzu: „Szukaj sobie sam. Może cię ktoś przyjmie”. To jest wygodne wyjście dla biskupa, bo jak znowu pojawią się problemy, do księdza będzie mógł powiedzieć: „Sam sobie to miejsce wybrałeś, co ci znowu nie pasuje?”, a do proboszcza: „Wiedziałeś, jaki jest, zgodziłeś się go przyjąć” – opowiada ksiądz kanclerz, ale zaraz dodaje, że często się zdarza, iż takie rozwiązanie jednak przynosi efekty. – Czasami ci ludzie, którzy w różnych miejscach nie potrafili się odnaleźć, jeśli są gdzieś zaakceptowani, uspokajają się. Znam przypadek księdza alkoholika, który odnalazł się w działalności charytatywnej. To mu pozwoliło wyzwolić się z nałogu. Ludzie go kochają. Trzeba szukać dla takiej osoby takiego zajęcia, które pozwoli się realizować.

Zdarzają się jednak spektakularne porażki.

Opowiada ks. Boniecki: – Pamiętam alkoholika. Uroczy facet, lubiany przez otoczenie. W jednym domu dorobił sobie wszystkie klucze, okradł co do grosza przełożonego, bo musiał za coś pić. Kłamał też jak z nut. I był przenoszony z jednego miejsca do drugiego. Żeby pomóc takiej osobie, np. kierując ją do specjalistycznego ośrodka, jest jeden warunek: alkoholik musi uznać, że jest alkoholikiem. Bez tego żadna terapia nie pomoże. Ten wszystkiemu zaprzeczał, ale był na tyle inteligentny, by się „w trupa” nie upijać. W końcu wysłali go na Białoruś do pewnego księdza bohatera. Powiedział: „Niech przyjeżdża, wyprowadzę go na ludzi”. Tymczasem to był potworny błąd – na Białorusi wszyscy częstują alkoholem. Nie odratowali go – umarł.

Dyrektorium o pasterskiej posłudze biskupów w przypadkach, gdy księża gorszą swoim zachowaniem, doradza zmienić miejsce ich pracy na takie, „gdzie nie występują okoliczności sprzyjające podobnym zachowaniom”. Dopytuję o takie miejsca. Niewiele ich jest: biblioteka, kuria, sąd kościelny, posada kapelana u sióstr czy w szpitalu. Ten ostatni pomysł irytuje księdza kanclerza: – Nie można człowieka z problemami posłać do chorych, gdzie potrzeba serca i miłosierdzia. Biskup ma czasami związane ręce. Papież Franciszek niedawno mówił, że jak ksiądz nie nadaje się do konfesjonału, niech prosi biskupa, żeby wyznaczył mu funkcję administracyjną. Poczułem się, jakbyśmy byli tutaj w kurii samymi nieudacznikami. To nie jest wyjście z sytuacji.

Jest jeszcze jedno rozwiązanie – na granicy prawa, ale zdesperowani biskupi czasami po nie sięgają.

– Zdarza się, że takiemu człowiekowi biskup nie daje w ogóle zajęcia. Mówi: „Nie chcesz współpracować, radź sobie sam”. Licząc, że pozostawiony bez środków utrzymania, przejrzy na oczy – mówi kanclerz.

Gdzie jest granica, po przekroczeniu której nie wystarczają już przenosiny księdza i trzeba sięgnąć po kary kościelne? Opowiada nasz były generał: – Złamanie dyscypliny kościelnej, a w zakonie – ślubu posłuszeństwa. Miałem przypadek zakonnika homoseksualisty, który nie ukrywał swojej orientacji. Gdzie był przenoszony, jechał za nim jego przyjaciel. Lubiany przez ludzi, miły człowiek. Ale jednak prowokował coraz większy skandal i zgorszenie. To było w czasach, gdy homoseksualizm nie był powodem do usunięcia z zakonu. W Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego ostrzegali mnie, że przegrałbym proces. Głośna była wówczas sprawa wybitnego rzymskiego kanonisty, który specjalnie się podjął obrony księdza żyjącego w konkubinacie, by pokazać, jak nieskuteczne obowiązywały wówczas przepisy. W Kongregacji jednak pracują fachowcy o olbrzymim doświadczeniu, oni mają rozpracowany prawie każdy możliwy przypadek. Poradzili mi zatem, by spróbować wysłać kłopotliwego zakonnika tam, gdzie jego przyjaciel nie będzie mógł pojechać. Jeśli odmówi, złamie posłuszeństwo, a za to można usunąć z zakonu.
 

Ilu jest takich księży

Gdy pytam, czy duży odsetek księży sprawia kłopot, kanclerz odpowiada „zobaczmy” i wychodzi do sąsiedniego pokoju. Po chwili wraca niosąc kilka tomów diecezjalnych schematyzmów, czyli informatorów co roku wydawanych w każdej diecezji (co nie znaczy: dostępnych w normalnych księgarniach).

Przeglądamy kolejne rubryki: „Proboszczowie”, „Wikarzy”, „Księża pracujący poza diecezją”, „Księża na studiach”, „Księża emeryci i renciści”.

– Prawie w każdym gdzieś pod koniec jest jeszcze rozdział: „Inni księża” albo „Księża urlopowani” – mówi kanclerz.

Przy jednym informacja „Bez zajęć duszpasterskich”, „Nie pełni obowiązków kapłańskich od...”, przy jeszcze innym: „Urlop”.

– Za informacją o urlopie mogą się jednak kryć kłopoty zdrowotne – komentuje kanclerz. – Niech pan zobaczy: diecezja łowicka, w rubryce „Suspendowani i inni duchowni” aż 22 nazwiska, a to mała diecezja. Gniezno: czterech w rubryce „Księża urlopowani”. Nie wiadomo, z jakiego powodu.

Zamknięte usta

Ks. Boniecki doradza ostrożność w komentowaniu decyzji kościelnych przełożonych. Często nie mogą oni ujawnić wszystkich powodów swoich decyzji i jest to dla nich trudne wyzwanie: – W jednym klasztorze przepadały pieniądze. Za nic nie mogłem dojść, o co chodzi. W końcu powiedziałem osobie w to zamieszanej: „Obiecuję ci, że nie zrobię z tego użytku, tylko mi wyjaśnij sytuację”. Okazało się, że opiekuje się matką. Pieniądze poszły na wybudowanie dla niej domu. Ponieważ przyrzekłem, musiałem sprawę umorzyć.

W innym klasztorze kuchnią zajmowały się siostry. Zakonnik zaczął romansować z jedną z nich. Robił to dyskretnie, inni zakonnicy o tym nie wiedzieli, nie przekraczał też jakichś poważnych granic. Ale matka przełożona podniosła alarm.

– Musiałem przenieść tego człowieka do innego klasztoru, a że był lubiany, uznano mnie za prześladowcę. Kardynał Sapieha żartobliwie mawiał: „Dobrze byłoby być biskupem, gdyby nie było księży”.
 

Co z księdzem narodowcem

– A jeśli byłby ksiądz przełożonym ks. Międlara? – pytam kanclerza.

– Zapytałbym go, co chce robić, bo na kontakt z narodowcami bym nie pozwolił.

Ks. Adam Boniecki: – Gdybym uznał, że nadaje się na studia, wysłałbym go do takiego ośrodka, w którym rozszerzyliby mu horyzonty. Zainwestowałbym w niego. Jest żarliwy, chce pracować, trzeba mu tylko pomóc głowę poukładać. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2016