Tamara Duda, ukraińska pisarka: Siła jest w naszej naturze

TAMARA DUDA, pisarka: Rosjanie są szczególnie agresywni wobec ukraińskich kobiet. Korzystają z każdej możliwości, żeby je upokorzyć, zgwałcić, ­zabić. Jak gdyby prowadzili specjalną operację ich zniszczenia.

20.02.2023

Czyta się kilka minut

 /
/

ALEKSANDRA WOJTASZEK: Rok temu rozpoczęła się pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę. Dla Pani wojna trwa jednak dużo dłużej.

TAMARA DUDA: Dla niektórych Ukraińców początek wojny wyznacza tłumienie protestów na Majdanie, dla innych aneksja Krymu przez Rosję albo wybuch konfliktu w Donbasie. Mnie się przez pewien czas wydawało, że to, co się dzieje w Donbasie, jest rodzajem ataku terrorystycznego, z którym nasza armia szybko sobie poradzi. Potem przyjaciel poprosił mnie, abym odwiedziła w kijowskim szpitalu jednego z rannych żołnierzy. Nie byłam przygotowana na to, co tam zobaczę: dziesiątki, setki rannych. Zrozumiałam wtedy, że to prawdziwa wojna, która może potrwać bardzo długo. W lecie pojechałam pomagać do szpitala, zaczęłam też zbierać fundusze, w Ukrainie i za granicą, tak jak robi to teraz bardzo wielu ludzi.


MATERIAŁ PARTNERA


Akcja Pani książki „Córeczka”, wydanej także w Polsce, dzieje się w Donbasie. Wykorzystała Pani własne doświadczenia?

Dużo rozmawiałam z mieszkańcami Donbasu. Próbowałam zrozumieć, kim są, czy rzeczywiście popierają Rosję. Stało się dla mnie jasne, że rosyjska propaganda próbuje ukształtować rzeczywistość na nowo: stworzyć mit separatyzmu i regionów, które pragną połączyć się z Rosją. Kreowano tę wojnę na lokalny konflikt pomiędzy Ukraińcami.

Po urodzeniu syna musiałam zaprzestać działalności w terenie, ale dużo czytałam – trafiłam na książki pisane przez rosyjskich pisarzy opowiadające o wojnie w Donbasie, wykorzystujące rozmaite narzędzia propagandowe.

To była literatura piękna czy non-fiction?

Fikcja, i to w dodatku popularna, zazwyczaj proza gatunkowa – kryminały, fantasy, romanse. W Rosji publikuje się mnóstwo książek o wojnie w Ukrainie, które są osadzone na przykład w gatunku historii alternatywnej. Popularny zabieg fabularny to przeniesienie żołnierza Armii Czerwonej do współczesnego Donbasu, gdzie walczy oczywiście po stronie Rosji. Te publikacje finansuje państwo. Tymczasem u nas nikt nie zajmował się tego typu „produkcją kulturalną”, odpuściliśmy soft power.

Było dla mnie jasne, że jeśli nie pokażemy własnych opowieści, przegramy tę wojnę. Rzeczywistość ma znaczenie tak długo, jak ludzie wyraźnie ją pamiętają. Mamy tendencję do zapominania, zastępowania faktycznych wspomnień fikcyjnymi czy odrzucania tego, co bolesne. Za 15 lat nasze dzieci będą wierzyć, że rzeczy wydarzyły się tak, jak zostało to zapisane w książkach.

Chciałam też oddać sprawiedliwość ludziom mieszkającym na wschodzie Ukrainy, którzy tyle wycierpieli na skutek inwazji, tymczasem przez długi czas przypinano im łatkę separatystów. Ich życie w ciągu kilku tygodni wywróciło się do góry nogami. W dodatku nikt formalnie nie wypowiedział nikomu wojny, brakowało informacji – musieli sami zdecydować, co robić.

Pamiętam tę scenę z Pani książki – jest początek inwazji, bohaterowie zbierają się, aby ustalić, co robić, i pada pytanie: kto jest po czyjej stronie. Dzisiaj nie ma już tej konfuzji, która towarzyszyła tamtym wydarzeniom.

W 2022 r. świat zmienił swoje myślenie o Rosji, Ukrainie i wojnie. Jednak my jesteśmy wciąż tacy sami. Mówiliśmy od lat, że Rosja jest zagrożeniem nie tylko dla Ukrainy, ale i całej Europy. Nie boimy się Rosjan, ale też nie mamy żadnych złudzeń na temat tzw. rosyjskiej duszy. Gdyby Europa nie wspierała Putina przez ostatnie 20 lat, być może dziś nie musielibyśmy ze smutkiem mówić o morzu przelanej krwi.

Nie da się już zapobiec traumie, którą wojna wywołała w społeczeństwie?

Po II wojnie światowej mieliśmy co najmniej dwa pokolenia, które próbowały sobie poradzić z traumą. Rosjanie muszą unieść ciężar winy i odpowiedzialności, a my przeżyć żałobę po tych, którzy zginęli. Każda rodzina w Ukrainie kogoś straciła i to z nami na zawsze zostanie. Mój syn ma sześć lat, w kwietniu zginął jego ojciec chrzestny – fantastyczny człowiek, który miał być dla niego wzorem, kiedy będzie dorastał. Nikt już nie wypełni tej wyrwy.

Jak z Pani perspektywy zmienili się Ukraińcy w ciągu tego roku?

W Ukrainie czuć potrzebę samoświadomości. Ludzie chcą posługiwać się językiem ukraińskim, znać swoją historię i literaturę. Usuwamy też znaki rosyjskiej okupacji. Przeprowadziliśmy narodowe „czyszczenie” ulic, bo wiele z nich nosiło imiona sowieckich i rosyjskich bohaterów.


UKRAIŃSKA WOJNA O ISTNIENIE – ROK PIERWSZY. CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Pozbywamy się tego dziedzictwa, również rosyjskiej literatury. W tym momencie nawet ona wydaje się zagrożeniem dla Ukrainy. Mamy potrzebę, aby zarezerwować swoje półki dla ukraińskich i europejskich twórców. Zresztą za czasów sowieckich ukraińscy intelektualiści byli na różne sposoby izolowani z życia społecznego. Mój ojciec urodził się w małej wsi. Miał jednak wybitnego nauczyciela matematyki, który niegdyś współpracował z wieloma ważnymi uniwersytetami, ale został skazany na banicję i odesłany na głęboką prowincję.

Jest Pani dziennikarką. Dlaczego zdecydowała się Pani opowiadać o wojnie poprzez fikcję?

Uważam, że ma ona większą siłę oddziaływania. Potrzebujemy narracji, w których możemy się zanurzyć w pełni, zapomnieć o całym świecie, przegapić swój przystanek. Takich, z którymi obcujemy z prawdziwą przyjemnością.

Historia mojej bohaterki to również opowieść o dojrzewaniu i budowaniu siebie. Donieck nie jest jej rodzinnym miastem, jest tu obca, dlatego początkowo ludzie za nią nie przepadają. Stopniowo jednak zaczynają dostrzegać jej siłę, inteligencję, poczucie humoru. Myślę, że właśnie tak musimy się uczyć przystosowania się do nowej rzeczywistości. Nie chodzi tylko o wojnę, ale też o wykorzystywanie rozmaitych szans, jakie daje nam życie, pokonywanie przeciwności. Dla kobiet jest to o wiele trudniejsze.

Co robić, aby nie musiały się zmagać z przeszkodami?

Trzeba stworzyć nowe relacje społeczne. Jeśli nie dla siebie, to dla naszych córek. Ja mam dwie i chciałabym, żeby żyły w świecie, w którym nie będą oceniane przez pryzmat wyglądu, nikt nie będzie im narzucał określonych ról, będą miały szeroki wybór różnych możliwości. W Ukrainie przez ostatnią dekadę prowadziliśmy burzliwą dyskusję na temat sytuacji kobiet. Wskazywano na wiele problemów: przemoc domową, brak równouprawnienia w rodzinach i pracy. Przez długi czas uważało się za coś oczywistego, że kobieta wykonuje niemal wszystkie obowiązki domowe. Ale młode pokolenie się zbuntowało, dziewczyny już nie chcą być dodatkiem do mężczyzny, stać w jego cieniu. Ten model się wyczerpał.

Wojna jest jednak sytuacją, w której płeć odgrywa ogromną rolę.

Około miliona mężczyzn jest obecnie na froncie, zostali wyrwani ze swoich domów i rodzin. Kobiety są odpowiedzialne za bezpieczeństwo swoich dzieci, muszą samodzielnie podejmować trudne decyzje. Problemy związane z płcią czy równouprawnieniem stały się chwilowo nieistotne. Wszyscy powinniśmy zawiesić na kołku nasze potrzeby, być silne i efektywne, nigdy nie płakać.

Ale ludzie to nie roboty. W pewnym sensie zamroziliśmy swoje emocje – obawiam się, że ten nawyk doprowadzi do wybuchu epidemii depresji albo otępienia, jak w pokoleniu kobiet, które przeżyło II wojnę światową. Nigdy nie słyszałam, aby moja babcia się śmiała. Szybko się uczymy, że emocje na polu walki oznaczają słabość, są niebezpieczne.

Dlaczego to ważne, aby pisać o wojnie z kobiecej perspektywy?

Zależało mi, aby moja książka oferowała innym kobietom coś w rodzaju pocieszenia, dawała wsparcie, pozwalała na identyfikację z bohaterką. Wydaje mi się, że „Córeczka” spełniła tę funkcję. W 2022 r. wiele kobiet pisało mi, że traktują ją trochę jak podręcznik, który pomaga im się oswoić z tym, co się dzieje. Uczą się, jak reagować, nawet w bardzo konkretnych sprawach: zatankować auto czy wyjąć pieniądze, zanim bankomaty przestaną działać.

W języku ukraińskim jest słowo żinoctwo, które oznacza ogół kobiet – wszystkie jesteśmy ze sobą powiązane. Możemy się nie zgadzać, ale musimy sobie pomagać, wspierać się. Ta książka jest właśnie o tym – to historie kobiet wspierających i ocalających inne kobiety. Takich, które nie czekają, aż zrobi to mężczyzna. To nie oznacza, że nasi mężczyźni są słabi, ale siła jest też w naszej naturze.

Pisze Pani, że mężczyźni wywołują wojny, ale to kobiety podczas nich cierpią.

Rosjanie są szczególnie agresywni wobec ukraińskich kobiet. Korzystają z każdej możliwości, żeby je upokorzyć, zgwałcić, zabić, jak gdyby prowadzili specjalną operację ich zniszczenia. Wydaje mi się, że jest to związane także z silnym patriarchatem panującym w Rosji – kobieta nie posiada integralności, jest tylko narzędziem w walce. Dlatego kobiety tym bardziej muszą być silne i przygotowane na to, co może nastąpić. Nie mogą sobie pozwolić na słabość.

Jak widzi Pani rolę Ukrainy w Europie? Co instytucje międzynarodowe mogą teraz zaproponować Ukrainie?

Ukraina może przyczynić się do wzrostu bezpieczeństwa, stabilności i dobrobytu w Europie. Mamy duży potencjał, jesteśmy chętni do pracy, nauki i próbowania nowych rzeczy. Można powiedzieć, że każdy Ukrainiec ma w sobie ducha przedsiębiorczości. Jednak Ukraina bardzo ucierpiała z powodu sowieckiej i rosyjskiej okupacji. Potrzebujemy szerokiego wsparcia instytucjonalnego na drodze do Unii.

Obawiam się biurokracji niektórych europejskich podmiotów i instytucji. Czasami mam wrażenie, że liczy się sama droga, a nie ostateczny cel. Istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli czas oczekiwania będzie zbyt długi, nie będzie kogo przyjąć. Wiem, że członkostwo w Unii Europejskiej to ambitny cel. Ale jeszcze bardziej ambitnym celem jest nasze przetrwanie. Ukraina działa obecnie na granicy swoich zasobów i możliwości. Bronimy nie tylko siebie, ale i Europy. Życzyłabym sobie, aby Europa pokazała porównywalny poziom przywiązania do Ukrainy, jak Ukraina do Europy. ©

TAMARA DUDA (ur. 1976) jest pisarką, dziennikarką i tłumaczką, podczas wojny w Donbasie pracowała jako wolontariuszka. Powieść „Córeczka” wydała w 2019 r.; jej polski przekład ukazał się w ubiegłym roku nakładem wydawnictwa Kolegium Europy Wschodniej (w tłumaczeniu Marcina Gaczkowskiego).


Nagroda im. Sacharowa za rok 2022: Odważny naród Ukrainy. DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ >>>


 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Siła jest w naszej naturze