Nasz duch obrony. Rozmowa z Sofi Oksanen

Sofi Oksanen, pisarka: Nawet ci, którzy na Zachodzie jeszcze niedawno sprzyjali Rosji i Putinowi, dziś mówią coś przeciwnego. Najwyraźniej uznali, że chcą się znaleźć po słusznej stronie historii.

07.03.2022

Czyta się kilka minut

 / TONI HÄRKÖNEN / MATERIAŁY PRASOWE
/ TONI HÄRKÖNEN / MATERIAŁY PRASOWE

PATRYCJA BUKALSKA: Umawiałyśmy się na tę rozmowę tuż przed rosyjską inwazją na Ukrainę. Chciałam zapytać o nastroje w Finlandii i Estonii, krajach mających za sobą doświadczenie zależności od Związku Sowieckiego. Dziś w Europie trwa pełnowymiarowa już wojna, rozpętana przez Rosję. Pani od lat ostrzegała przed Putinem.

SOFI OKSANEN: Nie jestem zaskoczona tym, co się stało. Od lat było widać, że taki rozwój wypadków jest możliwy. Pierwszą moją powieść „Krowy Stalina” opublikowałam w 2003 r. Kilka lat wcześniej Putin doszedł do władzy i wiatry już się zmieniały. Jednak w zachodnich państwach oraz w Finlandii tego nie zauważano. Trwano w iluzji, że Rosja stanie się demokratycznym krajem, takim jak państwa zachodnie. Natomiast w Estonii, a także w pozostałych dwóch krajach bałtyckich – Litwie i Łotwie – nie miano złudzeń. Ton rosyjskiej polityki i retoryki się zmieniał i Estończycy zauważyli, że zmienia się też narracja na temat przeszłości, a Rosjanie zaczęli na nowo zwracać się ku sowieckiemu dziedzictwu. Zaczęły się wojny o pamięć, a w 2008 r. Putin obwieścił, że Ukraina to nie jest prawdziwe państwo. Tak samo traktował państwa bałtyckie, a od tamtego czasu sytuacja tylko się pogarszała. I oto gdzie jesteśmy teraz.

Właśnie dlatego, że państwa bałtyckie nie podzielały złudzeń Zachodu, integracja euroatlantycka była ich priorytetem. Dziś są członkami NATO i UE. Czy mają poczucie zagrożenia? Czy uważają, że Putin sam się nie zatrzyma?

Z całą pewnością. Podobnie czują się ludzie w Finlandii. Jednocześnie skala poparcia dla Ukrainy jest niezwykła. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Koło sklepu w moim sąsiedztwie wisi na ścianie plakat: „Rosyjski okręcie wojenny, pierd… się” [odpowiedź, jakiej ukraińscy żołnierze z Wyspy Węży udzielili na wezwanie do poddania się – red.]. Ktoś kupił nasiona słoneczników i wrzucił je na dziedziniec rosyjskiej ambasady na znak szacunku dla Ukrainki, która nasionami słoneczników obrzuciła rosyjskich żołnierzy wkraczających do jej miejscowości w Ukrainie. Właściciele psów wpadli na pomysł, by na ten dziedziniec wrzucać psie kupy. Rosyjski konsulat w Turku też podobno jest celem takich spacerów psiarzy. Ten rodzaj protestów jest w Finlandii czymś niezwykłym.

Zmieniło się również nastawienie do Rosji europejskich polityków, którym jeszcze niedawno zdarzało się sugerować, że Ukraina powinna prowadzić ugodową politykę wobec Moskwy, podobnie jak Finlandia w latach 1945-1991.

Wielu polityków zrozumiało, że to nie jest rozwiązanie. Nawet ci, którzy sprzyjali Rosji i niedawno mówili, jakim wspaniałym przywódcą jest Putin, teraz mówią coś przeciwnego. Najwyraźniej uznali, że chcą się znaleźć po słusznej stronie historii.

Niedługo ukazuje się w Polsce Pani najnowsza książka „Psi park”, której akcja rozgrywa się w Ukrainie czasów transformacji i po rosyjskiej inwazji na Donbas. Główna bohaterka, walcząc o byt, wikła się w niejasne interesy wokół klinik tzw. medycyny reprodukcyjnej. Dlaczego wybrała Pani taki temat?

Już kilka lat temu, kiedy pisałam poprzednią powieść, zauważyłam, że Ukraina ma niezwykle liberalne przepisy dotyczące leczenia bezpłodności [chodzi o zabiegi in vitro, ale też o tzw. surogatki: kobiety, które za wynagrodzeniem noszą ciążę dla obcych ludzi – red.]. Trochę mnie to zaskoczyło, bo Ukraina jest europejskim krajem z silnymi Kościołami, a one zwykle mają coś do powiedzenia w sprawach płodności. W Ukrainie, w klinice leczenia bezpłodności, można wybrać płeć dziecka, nie ma też limitu wieku rodziców. W krajach skandynawskich są takie limity.

Ponadto od pewnego czasu szukałam ciekawej historii o powrocie do domu, ale z punktu widzenia krajów bałtyckich. Gdy zakończyła się II wojna światowa, kraje zachodnie miały inne doświadczenie niż kraje nadal okupowane przez Związek Sowiecki. Dla tych drugich tamta wojna zakończyła się w gruncie rzeczy dopiero wtedy, gdy ich teren opuściły ostatnie oddziały sowieckie i mogły one odzyskać niepodległość. Każdy kraj ma własną opowieść o „powrocie do domu”, powrocie z wojny. W mojej książce opisuję jednak bardziej współczesny powrót do domu: ludzi, którzy wrócili do swojego kraju w latach 90. XX stulecia…

Po rozpadzie Związku Sowieckiego wracają oni do Ukrainy z Estonii, w której osiedlili się całe lata wcześniej.

Były też inne powody, dla których ta powieść opowiada o Ukrainie. Było dla mnie nieco frustrujące, że fińscy wydawcy nie poświęcali dużo uwagi Ukrainie. Nawet po 2014 r., gdy spodziewałam się, że w fińskich księgarniach pojawi się dużo książek ukraińskich autorów. Tak się nie stało. Pomyślałam, że skoro tak, to może sama napiszę o Ukrainie i wtedy coś drgnie, pojawi się zainteresowanie tym tematem.

„Psi park” ukazał się także ­­­po ­ukraińsku.

Jeszcze zanim książka się ukazała, dałam do przeczytania rękopis mojemu ukraińskiemu przyjacielowi, który zna fiński. W końcu pisałam o kraju, w którym nie mieszkałam, i byłam ciekawa jego opinii. Prowadziliśmy potem wiele dyskusji o fińskich przysłowiach, które nie mają ukraińskich odpowiedników i na odwrót.

Wyzwanie dla tłumacza!

Nasze rozmowy bardzo mi pomogły. Pisanie jest składaniem wielu różnych punktów, tak aby razem utworzyły obraz.

Chcę zapytać Panią jako pisarkę o wagę słowa w kontekście wojny w Ukrainie. Zwracała Pani uwagę, że nie należy mówić np. o „kryzysie” czy „konflikcie”, tylko o „wojnie”. Jak bardzo to istotne?

To ma fundamentalne znaczenie, a kluczowa jest tu rola dziennikarzy. Politycy unikają pewnych słów, zamiast nich wybierają inne i jeśli media w ślad za nimi również ich używają, nie otrzymujemy – my, odbiorcy – prawdziwego obrazu sytuacji. Przez długi czas rosyjska dezinformacja odnosiła na Zachodzie sukcesy. To język zadecydował, jak została zdefiniowana przez Zachód wojna rozpoczęta w 2014 r. Rosyjskie działania w sferze informacyjnej sprawiły, że zachodnie media miały problem ze zrozumieniem i przekazaniem tego, co działo się w Ukrainie. Dezorientacja była oczywiście celem rosyjskich kłamstw. Gdy się cytuje Putina, w zasadzie trzeba do tego dołączać tłumaczenie: co on mówi i co tu jest prawdą, a co kłamstwem. Skala i różnorodność rosyjskich operacji w sferze informacyjnej była olbrzymia.

Jednak teraz sytuacja się zmieniła. Jak powiedział kilka dni temu fiński prezydent: „Maski opadły”. To dobre podsumowanie. Fikcja, którą Rosja wcześniej z powodzeniem promowała, już nie działa.

Powszechne jest przekonanie, że jesteśmy świadkami przełomowego momentu w historii Ukrainy i narodu ukraińskiego. Że teraz może stać się on, zgodnie ze swoim życzeniem, członkiem wspólnoty europejskiej.

Zdecydowanie tak! Myślę też – choć to oczywiście spekulacje – że może dlatego zachodnie kraje tak się ociągały z militarnym wsparciem dla Ukrainy, gdyż uwierzyły w część kremlowskich kłamstw i nie spodziewały się, że Ukraińcy będą walczyć. Teraz widzimy, jak walczą nawet zwykli ludzie, jak potrafią się organizować, jak broni się cały naród. Może nawet było tak, że sam Kreml uwierzył w swoje własne kłamstwa? Bo widać, że Putin chyba nie rozumie tego, co się dzieje dziś w Ukrainie.

Jak Finowie wspierają Ukrainę?

To, co mogą zrobić kraje zachodnie, to wsparcie militarne, dostawy wojskowe, tak aby Ukraińcy mogli się bronić. Decyzja Unii Europejskiej w tej sprawie jest niezwykle ważna, choć Unia mogła ją podjąć wcześniej. To jednocześnie przełomowy moment dla Europy, której udało się teraz zjednoczyć.

A co może zrobić zwykły człowiek, np. w Finlandii?

Powinniśmy wspierać ukraińską gospodarkę, kupując ukraińskie produkty, i bojkotować gospodarkę rosyjską. Finowie już to robią. Powtórzę: czegoś takiego się nie spodziewałam, coś takiego wcześniej się tu nie zdarzało. Nawet państwowe sklepy monopolowe – a tylko w takich można w Finlandii kupić alkohol – przestały sprzedawać rosyjskie produkty. Przedsiębiorcy, którzy zatrudniają Ukraińców, pomagają im sprowadzić z Ukrainy rodziny, wysyłają po nie busy. Tymczasem jeszcze jakiś czas temu w Finlandii starano się unikać mówienia czy robienia czegoś, co dotyczyło działań Moskwy. Politycy powtarzali, jaki to dla nas ważny rynek. Jestem zaskoczona, że Finlandia potrafi tak pięknie się zachować.

Finowie byli ostrożni nie bez powodu – w latach 1945-1991 ich kraj miał w gruncie rzeczy ograniczoną suwerenność, nazywano to „finlandyzacją”. To, co się teraz dzieje, pokazuje, jak bardzo sytuacja się zmieniła.

Z powodu niedawnej przeszłości Finlandia mogłaby rzeczywiście obawiać się podjęcia teraz działań. Jednak z drugiej strony doświadczenie wojny bardzo tu rezonuje. Jest to coś, co ludzie tu rozumieją. Myślę też, że w każdym Finie jest obawa, że jeśli Putin nie zostanie powstrzymany, to po Ukrainie rosyjskie wojska pojawią się na naszych granicach.

Czy fińskie doświadczenia z Sowietami mogą okazać się w jakiś sposób użyteczne dla Ukraińców w ich walce?

Uważam, że – niezależnie od aspektów militarnych – najsilniejszą fińską linią obrony jest dziedzictwo i narracja wojny zimowej [w listopadzie 1939 r. Związek Sowiecki zaatakował Finlandię, która, choć osamotniona, po ponad trzech miesiącach dramatycznych walk obroniła się; w marcu 1940 r. zawarto rozejm – red.]. Jako Finka mogę powiedzieć, że tamta historia, której centralnym motywem jest hart ducha żołnierzy i cywilów wykazany podczas wojny zimowej, jest naszą najlepszą bronią dla całych pokoleń. To coś, z czym żaden agresor nie da sobie rady.

Jeśli jakiś naród ma taką definiującą narrację tożsamościową, to jest to coś niezniszczalnego. Coś, co będzie stanowić centrum jego obrony. Ukraina już ją ma – jest nią zwłaszcza dziedzictwo Majdanu i Rewolucji Godności. A kolejny jej etap powstaje teraz, na naszych oczach.©℗

Rozmowę przeprowadzono 28 lutego.

SOFI OKSANEN jest znakomitą pisarką z rodziny fińsko-estońskiej (jej ojciec to Fin, matka Estonka), której książki tłumaczono na kilkadziesiąt języków. Już w 2014 r., gdy Rosja zajęła Krym i rozpętała wojnę w Donbasie, pisała, że „Rosja jasno dała do zrozumienia, iż ma zamiar przywrócić imperium jego dawną chwałę”. Dziś mówi, jak można i trzeba wspierać Ukrainę, i jak zmienił się stosunek Finlandii do Rosji.

Oksanen jest pisarką fińskojęzyczną. Od lat krytykuje sowiecki i rosyjski imperializm; w 2008 r. antologia tekstów o sowieckiej okupacji Estonii, której była współautorką (pt. „Poza wszystkim był strach. Jak Estonia straciła swoją historię i jak może ją odzyskać”), zapoczątkowała debatę o pamięci w Finlandii i Estonii. Wkrótce w wydawnictwie Znak Literanova ukaże się jej najnowsza książka „Psi park” (tłum. Katarzyna Aniszewska). Na zdjęciu Sofi Oksanen w Kijowie, sierpień 2019 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2022