Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
List otwarty, który europoseł PiS Marek Migalski skierował do Jarosława Kaczyńskiego, nie mógłby zostać napisany przez kogoś po takim szkoleniu. Same zarzuty i problemy podnoszone w tym liście są oczywiście wałkowane w mediach od kilku dobrych lat - sam nie jestem w stanie zliczyć swoich tekstów, które im poświęciłem na łamach "TP". Co do roli Jarosława Kaczyńskiego w PiS padało już tu stwierdzenie, że "bez niego nie sposób przeżyć, z nim nie sposób wygrać". Jednak znaczenie słów jest różne w różnych ustach. Co innego ktoś z zewnątrz, co innego ktoś z własnych szeregów. Adresat tego listu najwyraźniej uznał, że w warunkach wojny publiczne powątpiewanie w strategię dowództwa może doprowadzić do zupełnego upadku morale całej formacji. Za to jest tylko jedna kara - pod (polityczną) ścianę.
Problem nie dotyczy jednej tylko partii, nawet jeśli w niej jest najbardziej widoczny. Już za chwilę sąd koleżeński PO będzie rozpatrywał dwa wnioski - jeden o wykluczenie Janusza Palikota, który dokonał wyczynu niebagatelnego - w rankingach braku zaufania pokonał samego lidera PiS. Drugi, przeciwko europosłowi Filipowi Kaczmarkowi, który ten pierwszy wniosek złożył: za to, że publicznie skrytykował innego polityka własnej partii, a to "działa ewidentnie na szkodę PO". Wyroki będą tu równie interesujące jak sam fakt, że komuś przyszło do głowy, by ten drugi wniosek złożyć.
"Żywię głęboką wiarę, że prezes wie, co robi" - skomentował europoseł Jacek Kurski rozwiązanie zarządu partii w swoim okręgu. Zarządu, w którym sam zasiadał. Tak reagują karni żołnierze. Obywatele nie powinni dać sobie wmówić, że polityka jest wojną, prowadzoną innymi środkami.