Giertych: idealny człowiek na czas politycznej gangsterki

Donald Tusk potrzebuje Giertycha jako własnego politycznego bulteriera. Jego obecność na listach może zaszkodzić PiS, ale nie ma wiele wspólnego z nową jakością w polityce.

30.08.2023

Czyta się kilka minut

Roman Giertych w sądzie okręgowym w Zamościu. 18 grudnia 2019 r. / fot. Łukasz Kaczanowski / Polska Press / East News
Roman Giertych w sądzie okręgowym w Zamościu. 18 grudnia 2019 r. / fot. Łukasz Kaczanowski / Polska Press / East News

Gdy Roman Giertych ogłaszał, że wbrew zapowiedziom nie wystartuje w wyborach do Senatu, bo nie uzyskał akceptacji ze strony ugrupowań tworzących pakt senacki, mało kto wierzył, że to koniec sprawy jego udziału w wyborach. Było niemal pewne, że Donald Tusk nie zostawi na lodzie ambitnego adwokata, choćby dlatego, że zaszkodziłoby to politycznemu wizerunkowi lidera PO. Nie może on przecież zrezygnować z wystawiania kogoś tylko dlatego, że nie zgadzają się na to inne ugrupowania. I to niezależnie od tego, że jego współpracownicy tłumaczyli w mediach, iż wkurzył się na Giertycha, że ten wyszedł przed szereg ogłaszając swój start do Senatu. 

Niewykluczone jednak, że od początku sprawa rzekomego senackiego startu Giertycha była rodzajem ustawki. Żeby w ten sposób zniwelować ewentualne opory we własnych szeregach – bo skoro nie można go wystawić do Senatu, to nie ma innej rady jak wciągnąć go na listy sejmowe.

Tak naprawdę Giertych jest Tuskowi potrzebny jako jego własny polityczny bulterier. Taki platformerski Jacek Kurski, Przemysław Czarnek albo Janusz Kowalski. Człowiek, który zrobi lub powie coś, czego nie wypada mówić lub robić Tuskowi.

Były lider LPR idealnie się do tego nadaje. Jest bowiem protoplastą politycznych metod, które dziś są codziennością, a które kiedyś, gdy Giertych zaczynał ich używać, były jeszcze dla niektórych szokujące. Od początku istnienia w wielkiej polityce, czyli od roku 2001, Giertych znany był z braku zahamowań w przenoszeniu na grunt polityczny adwokackich zagrywek, znanych może na salach sądowych, ale w polityce traktowanych jako chwyty poniżej pasa. Kiedyś.

Pogromca Gombrowicza

W Sejmie z lat 2001-05, pierwszym, w którym Giertych zasiadał, dał się poznać jako spec od politycznych intryg, wykorzystujących niejasności lub kruczki prawne. Charakterystyczna dla Giertycha była np. próba przeciągnięcia obrad Sejmu do momentu, gdy upłynie konstytucyjny czas na to, by rząd Marka Belki, który po raz drugi walczył o akceptację izby, miał szansę uzyskać wotum zaufania. Albo próby szukania prawnych pretekstów (gdy był wiceprzewodniczącym komisji śledczej ds. Orlenu), by doprowadzić do usunięcia z urzędu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. W poszukiwaniu „kwitów” na niego spotykał się nawet potajemnie na Jasnej Górze z Janem Kulczykiem, choć biznesmen oficjalnie przez cały czas pracy komisji śledczej był na jej celowniku i Giertych publicznie wypowiadał się o nim jako o głównym źródle kłopotów polskiego sektora paliwowego.

W 2006 roku Giertych wszedł wraz z całym LPR do rządu koalicyjnego PiS-Samoobrona-LPR, wcześniej przez kilka miesięcy sprytnie negocjując własną pozycję i podbijając stawkę. W końcu prezes PiS Jarosław Kaczyński zgodził się, by Giertych, podobnie jak Lepper, został wicepremierem. Kaczyński nie bardzo miał inne wyjście, bo wcześniej nie udało mu się doprowadzić do skrócenia kadencji Sejmu przy wykorzystaniu faktu, że izba nie uchwaliła w konstytucyjnym czasie budżetu. To Giertych jako pierwszy wpadł na trop tych knowań, prowadzonych z udziałem marszałka Sejmu Marka Jurka oraz prezydenta Lecha Kaczyńskiego, i skrzyknął całą opozycję, z którą przecież nieustannie wojował, by temu przeciwdziałać. 

Jako wicepremier i szef MEN Giertych dał się poznać jako pogromca Witolda Gombrowicza na listach lektur, co oburzało nawet ministrów z PiS, oraz twórca mundurków szkolnych. Ale wbrew temu, co dziś sugerują jego zwolennicy, aż do wybuchu afery gruntowej latem 2007 roku nie miał żadnych zastrzeżeń do współpracy koalicyjnej z Kaczyńskim. Dopiero afera gruntowa, w ramach której podporządkowane PiS służby zastosowały prowokację wobec wicepremiera Andrzeja Leppera, „otrzeźwiła go” – jak potem wspominał. Wtedy nie skorzystał z oferty Jarosława Kaczyńskiego, by po wybuchu afery odciąć się od Leppera i przejąć aktywa parlamentarne Samoobrony. Prezes PiS, a zarazem premier Jarosław Kaczyński miał Giertychowi to wprost proponować, bo, jak wyznawał po latach Giertych w jednym z wywiadów, uwierzył w kreowany przez lidera LPR wizerunek cynika, który dla władzy pójdzie na dalekie ustępstwa.

Giertych jednak sam siebie za cynika nie uważa i, jak zapewniał nie raz, wolał wystąpić z koalicji rządowej. Przedterminowe wybory, jakie jesienią 2007 r. wyniosły PO do władzy, jednocześnie zatopiły LPR, któremu wyborcy wystawili rachunek za bycie przystawką PiS-u. Na partię Giertycha zagłosowało wtedy ledwie 1,3 proc. wyborców (przy 8 proc. w 2005 roku).

Prawda o upadku rządu Kaczyńskiego w 2007 roku jest jednak nieco bardziej złożona. Giertych nie skorzystał z oferty Kaczyńskiego, ponieważ liczył na powstanie gabinetu „wielkiej koalicji” przeciwko PiS. Miał to być rząd głównie PO, PSL i LPR. Premierem takiego rządu miał być Janusz Kaczmarek, niespodziewanie odwołany (po tajnym spotkaniu z Ryszardem Krauze w hotelu „Mariott”) szef MSWiA w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W sierpniu 2007 roku można to było wyczytać między wierszami z wywiadu, jakiego udzielił Giertych chwilę po swoim odwołaniu z rządu Kaczyńskiego tygodnikowi „Newsweek”. Plany na powstanie takiego rządu zniweczyło jednak porozumienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem w sprawie zgody dwóch największych ugrupowań – PiS i PO – na przedterminowe wybory. Tusk zdecydował się na to wbrew własnemu zapleczu. I oczywiście wbrew Giertychowi, który właśnie wtedy określił całą PO mianem „ciamciaramci”. Dla partii Tuska ważna była jednak wtedy kompromitacja kandydata na premiera Janusza Kaczmarka. Gdy przedstawiono publicznie informacje wiążące go z przeciekiem danych ze śledztwa dotyczącego afery gruntowej, temat „wielkiej koalicji” definitywnie poległ.

Sojusz z Tuskiem

Giertych od tamtego czasu uznał Jarosława Kaczyńskiego za wroga numer jeden i, trzeba przyznać, konsekwentnie go zwalcza. Zaczął już podczas pamiętnej debaty nad wnioskiem o samorozwiązanie Sejmu we wrześniu 2007 roku. Wtedy bardzo umiejętnie wypunktował PiS-owskiego bulteriera Jacka Kurskiego, który w tej samej debacie zabierał głos w imieniu klubu PiS.

Pierwszym znakiem porozumienia Giertycha z PO było stworzenie na przełomie 2008 i 2009 roku koalicji, która obaliła rządy PiS w Polskim Radiu i TVP. Giertych był wtedy architektem porozumienia nominatów LPR i Samoobrony w radach nadzorczych mediów publicznych – z przedstawicielem skarbu państwa, czyli w tym przypadku Platformy. Doprowadziło to do zawieszenia PiS-owskich prezesów Polskiego Radia – Krzysztofa Czabańskiego, oraz Telewizji Polskiej – Andrzeja Urbańskiego. Na czele TVP stanął zresztą na jakiś czas druh Giertycha jeszcze z Młodzieży Wszechpolskiej, Piotr Farfał. Zmiotła go dopiero nowa równie egzotyczna medialna koalicja, PiS i SLD (które przejęło ludzi dawnej Samoobrony w radach nadzorczych), w wyniku której radio przypadło lewicy, a telewizja PiS.

Giertych jednak od tamtego czasu konsekwentnie grał we wspólnej orkiestrze z Tuskiem. Był pełnomocnikiem jego syna Michała podczas przesłuchania przed komisją śledczą ds. Amber Gold, a także adwokatem samego Tuska – wówczas już przewodniczącego Rady Europejskiej – gdy był on przesłuchiwany przez prokuraturę. 

Generalnie, mimo powrotu do zawodu adwokata, nie dawał o sobie zapomnieć obserwatorom życia politycznego. Głośne było zwłaszcza nagłe zasłabnięcie doświadczonego przecież adwokata podczas próby zatrzymania go przez CBA w sprawie związanej z działaniami na szkodę spółki notowanej na GPW.

To on również był propagatorem teorii o zamiarze udziału Polski, wraz z Węgrami, w podziale Ukrainy, gdyby kraj ten szybko przegrał wojnę z Rosją. Jego zdaniem echem tego pomysłu miała być rzekomo propozycja Jarosława Kaczyńskiego, przedstawiona podczas pierwszej po wybuchu wojny wizyty u prezydenta Zełenskiego w Kijowie, by do zachodniej Ukrainy wprowadzić siły pokojowe NATO.

Giertych, choć przed laty głosił poglądy bardzo niepoprawne z punktu widzenia kanonu liberalnej demokracji, od początku swojej politycznej aktywności potrafił sprawnie poruszać się w arkanach czołowych mediów. Jeszcze jako lider LPR bywał regularnym gościem śniadania Radia Zet, prowadzonego przez Monikę Olejnik. Potem bywał też częstym gościem w programach prowadzonych przez nią w TVN24. Znany jest również z bliskich relacji, łączących go z dwoma znaczącymi postaciami obozu tzw. opozycji demokratycznej – byłym szefem MSZ i politykiem PO Radosławem Sikorskim oraz wicemarszałkiem Senatu z rekomendacji PSL, Michałem Kamińskim. Znaczący jest też fakt, że wywiadu z apelem o to, by w wyborach 2023 roku jednak „dać szansę” Giertychowi, udzielił niedawno na łamach swojej „Gazety Wyborczej” sam Adam Michnik.

Czy wzięcie Giertycha na pokład opłaci się Tuskowi? Mieści się w podobnej politycznej logice, co umieszczenie na listach lidera AgroUnii Michała Kołodziejczaka. Może dzięki obecności Giertycha uda się zaskoczyć PiS jakimiś zręcznymi politycznymi zagrywkami. Ale na pewno nie ma to wiele wspólnego z wprowadzaniem do polityki nowej jakości i nowych zasad, odmiennych od tych, jakim hołduje PiS.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej