Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z Wawelu na Błonia poszli też kibice – obiecywali jak zwykle nieistniejącym komunistom zawiśnięcie na drzewach oraz wyrażali marzenie o Polsce „białej, bez Araba i pedała”. Ktoś mógłby usprawiedliwiać oficjeli, że uroczystość miała charakter otwarty, a ich obecność na czele marszu nie oznacza zgody na wszystko, co wykrzykuje się w jego ogonie. Byłoby to jednak krzywdzące dla nich, zakładałoby bowiem, że są aż tak naiwni i niezorientowani, by nie wiedzieć, że od kilku lat uproszczony kult wyklętych został zagarnięty przez nowego chowu agitatorów stadionowo-nacjonalistycznych, żołnierze ci bowiem (wcześniej zwani adekwatnie, ale mniej efektownie niezłomnymi) stanowią znacznie lepszy wzorzec osobowy dla uczestników antydemokratycznych bojówek niż np. powstańcy warszawscy.
1 marca to państwowe święto wyklętych, można by zatem uznać, że – jak to ze świętami bywa – nie jest to najlepszy moment na roztrząsanie zawiłości ocen i cieniowanie biografii. Byłoby to może sensowne, gdyby przez pozostałe 364 dni instytucje reprezentowane pod Wawelem (zwłaszcza Instytut prezesa Szarka) dawały dowody, że prowadzą intensywną akcję formacyjną, która odbierze narodowcom możliwość tworzenia sobie zbyt łatwych idoli.
Generał Okulicki w rozkazie rozwiązującym AK pisał: „Walki z Sowietami nie chcemy prowadzić, ale nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie Państwie Polskim. (…) Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. (…) W tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą”. Mądry namysł nad tym, że kształt późniejszej Polski to właśnie suma tych jakże różnych modeli „dowodzenia samym sobą”, byłby dobrym przygotowaniem do oddania godnej czci żołnierzom wyklętym w dniu ich święta. ©℗