Strażnik domu Abrahama

Od piętnastu lat Dhaif Muhsin pilnuje ruin sumeryjskiego miasta Ur w południowym Iraku.

26.10.2014

Czyta się kilka minut

Amerykański śmigłowiec w Ur; w tle sumeryjski ziggurat, październik 2009 r. / Fot. Ernest Sivi / AP / EAST NEWS
Amerykański śmigłowiec w Ur; w tle sumeryjski ziggurat, październik 2009 r. / Fot. Ernest Sivi / AP / EAST NEWS

Zaspani policjanci otwierają nam bramę. Po wschodniej stronie horyzontu wstaje słońce, pomarańczowe światło zalewa ziggurat z Ur. Starożytna wieża świątynna, zbudowana z wypalanych cegieł, góruje majestatycznie nad równiną, która ciągnie się wzdłuż brzegów Eufratu niedaleko miasta An-Nasirijja. Świątynię zbudowano dla boga księżyca imieniem Nanna. To typowa budowla starożytnej Mezopotamii.

Dhaif Muhsin już czeka. Od 1999 r. pilnuje świątyni i rozciągającego się wokół sumeryjskiego miasta. W jego rodzinie to tradycja, która zaczęła się w 1922 r. Brytyjski archeolog Leonard Woolley szukał wtedy strażników, którzy pilnowaliby jego wykopalisk; dziadek Dhaifa dostał pracę. Nie były to pierwsze brytyjskie poszukiwania: jakieś 70 lat wcześniej Brytyjczycy pod wodzą wicekonsula z Basry szukali skarbów w Ur, ale szybko zrezygnowali. Zamiast tego grasowali tu złodzieje, miejscowi wykorzystywali cegły jako budulec. Ale także druga próba, podjęta w 1922 r., na początku brytyjskiej okupacji Mezopotamii – odebranej Imperium Osmańskiemu w wyniku I wojny światowej – pozostała krótkim intermezzo.

Spotkanie z Agathą Christie

Woolley kopał 12 lat. Znalazł groby królewskie, świątynię i wiele budynków mieszkalnych. Do najsłynniejszych znalezisk należy tzw. lira królowej, odkryta w grobowcu królowej Puabi. To, co wówczas oglądał, musiało rozbudzić u dziadka Dhaifa pasję do archeologii. A może stało się to za sprawą spotkania z pisarką Agathą Christie, która w latach 30. właśnie w Ur poznała przyszłego męża i towarzyszyła mu podczas wykopalisk. W każdym razie dziadek starał się jak najwięcej zapamiętać, a wiedzę przekazał synowi, który został nie tylko strażnikiem, ale też przewodnikiem po wykopaliskach.

Wnuk miał inne plany. Chciał być inżynierem, ale zabrakło pieniędzy. Został więc strażnikiem. – Pokochałem tę pracę od początku. Ludzie zadawali mi pytania i tak zacząłem uczyć się angielskiego – wspomina 55-letni dziś Dhaif Muhsin. Znając angielski, mógł zostać przewodnikiem po Ur. – Historię wykopalisk znałem od dziadka i ojca – mówi. – Ale potem zacząłem też czytać książki o dziejach Ur. Połykałem je.

Trudno wyobrazić sobie lepszego przewodnika. Gdy chodzimy po wykopaliskach, ze znajomością rzeczy objaśnia warstwy archeologiczne i epoki. I prowadzi nas również, jakżeby inaczej, do domu praojca Abrahama, postaci ważnej zarówno dla judaizmu, jak też dla chrześcijaństwa i islamu. A więc to miałby być dom, w którym urodził się Abraham? Na twarzy Dhaifiego pojawia się chytry uśmiech. – Amerykańscy żołnierze przychodzili, żeby się tu modlić – mówi. Czasem przyprowadzali ze sobą duchownego. A czy to rzeczywiście dom Abrahama, tego na pewno nie wiadomo. – Równie dobrze mógłby to być jakiś inny dom.

Niektórym nie podobały się wycieczki Amerykanów. Ibrahim (jak muzułmanie zwą Abrahama), jako prorok, przeszedł przez boską próbę, gdyż był gotów poświęcić syna Ismaila (w chrześcijaństwie i judaizmie: Izaaka). Gdy wzniósł nóż, głosi także Koran, Bóg interweniował i ocalił Ismaila/Izaaka, a pod nóż poszedł baranek. – Ibrahim jest ważny nie tylko dla muzułmanów, lecz dla wszystkich religii, których wyznawcy wierzą w jedynego Boga – mówi Dhaif.

Samotność przewodnika

Ur, mówi Dhaif, to część dziedzictwa cywilizacyjnego całej ludzkości, dlatego było w porządku, że także Amerykanie przybywali, aby się tu modlić. Zresztą dla żołnierzy USA Dhaif ma tylko dobre słowo. Wprawdzie w Babilonie, w środkowym Iraku, ich ciężki sprzęt wyrządził poważne szkody; w innych miejscach rabusie plądrowali wykopaliska. Ale w Ur, podkreśla Dhaif, nie zdarzyło się nic podobnego. Aż do wycofania wojsk pod koniec 2011 r. Amerykanie mieli pod Ur ogromną bazę. – Wspaniale chronili nasze wykopaliska. Nie zabrali nawet kamyka – mówi strażnik. A poza tym żołnierze regularnie przynosili mu książki.

Ur jest jednym z niewielu stanowisk archeologicznych w Iraku otwartych dla zwiedzających. Na północy Hatra i Niniwa są pod kontrolą Państwa Islamskiego. Drogi do Samary na północ od Bagdadu i do Babilonu lub Ktesifonu na południe od stolicy są niebezpieczne. W dni świąteczne bywają zwiedzający, mówi Dhaif. Ale przez większość czasu on i jego ośmioosobowa rodzina żyją tu samotnie. Jeszcze jego brat mieszka tu, z rodziną. – Dla moich dzieci to trudne. Mnie samotność nie przeszkadza. Dużo czytam. Ale dobrze by było, gdyby przyjeżdżali turyści. Nie ma piękniejszego miejsca. W każdym razie czekam na nich.

Dhaif Muhsin ma jeszcze jedno życzenie. Od 1963 r. w Ur nie prowadzono nowych poszukiwań. Tymczasem dotąd przebadano tylko niewielką część, pięć procent miasta, którego historia sięga 6500 lat przed Chrystusem. – Wielki skarb czeka na odkrycie: grobowce, tablice z pismem klinowym i wiele innych rzeczy – mówi samouk. Jeśli kiedyś dojdzie do nowych wykopalisk, chciałby w tym uczestniczyć: – Chcę koniecznie tego dożyć. To byłoby fantastyczne.

Dhaif bez wątpienia na to zasłużył.


INGA ROGG jest korespondentką dziennika „Neue Zürcher Zeitung”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2014