Starość widzialna

Chociaż w ostatnich latach kultura masowa i reklama odkrywają istnienie starszych osób jako konsumentów, fizyczny wymiar starości nadal jest tematem tabu.

11.08.2019

Czyta się kilka minut

„Historie o starości”, widok wystawy, Galeria Arsenał elektrownia w Białymstoku / MACIEJ ZANIEWSKI / GALERIA ARSENAŁ
„Historie o starości”, widok wystawy, Galeria Arsenał elektrownia w Białymstoku / MACIEJ ZANIEWSKI / GALERIA ARSENAŁ

Białostocka Galeria Arsenał przygotowała wystawę o jednym z najważniejszych dziś tematów: o starości jako problemie społecznym, ale też cywilizacyjnym i kulturowym. Otwiera ją Jan Świdziński, jeden z najważniejszych przedstawicieli polskiej neoawangardy. Na nagraniu powtarza znane powiedzenie: „starość nie radość”. I rozkłada ręce. To gest bezradności, pogodzenia się z losem, a może uznania kolejności rzeczy? Po dzieciństwie przychodzi młodość, po młodości dojrzałość, tylko człowiek stary – jak podkreślał św. Augustyn – „nie ma przed sobą kolejnego etapu życia”. W chwili powstania pracy artysta miał 78 lat.

Stajemy się seniorami

Jak przypominają twórcy wystawy, w Polsce żyje ponad 4 tys. ludzi w wieku ponad stu lat. Według danych GUS w 2012 r. 5,5 mln mieszkańców Polski miało 65 lat i więcej. W 2016 r. było to już 6,3 mln osób, przeciętna długość trwania życia mężczyzn wynosiła 73,9 lat, a kobiet 81,9 lat. Stajemy się krajem starych ludzi.

Wystawa w Arsenale jest próbą uchwycenia różnych wymiarów starości: od biologicznego i psychologicznego po ekonomiczny i społeczny. Jej twórcy stawiają pytania: co dziś znaczy być starym człowiekiem? Jaka cezura wyznacza obecnie wiek starczy? Jak zmieniają się postawy wobec osób starszych? Jaki obraz starości przedstawiają media: od audycji publicystycznych po reklamy? Wreszcie jaką wizję starości kreuje sztuka?

„Wszystkie społeczeństwa niezależnie od przyjętej postawy obawiają się starości” – podkreśla Georges Minois. To jego książka była inspiracją dla białostockiej wystawy. Starość od zarania była wyzwaniem, bo ona – jak pisze ten francuski historyk – okazała się jedyną prawdziwie nieuleczalną chorobą. Owszem, w wielu kulturach wiekowe osoby otaczano szacunkiem. Ceniono ich wiedzę i doświadczenie. To one przekazywały wzorce kolejnym pokoleniom. Jednak fizyczny wymiar starości, ułomność, przychodząca z wiekiem słabość ciała i umysłu nieustannie budziły lęk.

W dobie fascynacji młodością, dominacji w kulturze, zwłaszcza masowej, w modzie czy w stylu życia wzorców łączonych z wiekiem młodzieńczym, sytuacja osób starszych staję się coraz bardziej skomplikowana. Do tego dochodzą zmiany technologiczne i cywilizacyjne. Coraz bardziej powiększa się luka między młodymi, dorosłymi i osobami w podeszłym wieku, związana ze sposobami adaptacji do współczesnego świata, co prowadzi do powstania coraz bardziej odrębnych pokoleniowych kultur. Ageizm dziś jest dość powszechny, nie dotyczy jedynie problemów na rynku pracy, ale nie omija intelektualnych i medialnych salonów, nie jest też obcy głosicielom i głosicielkom postępowych haseł.

Wreszcie starość staje się problemem politycznym – wraz ze wzrostem potrzeb tej właśnie grupy wiekowej, ale też zwiększającą się jej przewagą liczebną, a co za tym idzie, znaczeniem jako grupa wyborcza.

Artysta w wieku późnym

Polityczny wymiar został jednak na wystawie całkowicie pominięty. Istotny stał się inny: twórczość w wieku późnym. W samym centrum wystawy znalazła się praca Kojiego Kamojiego „Przeciąg/Starość”. Pierwsza jej wersja powstała w 1975 r. Po 43 latach Kamoji stworzył nowy jej wariant: zawieszone w przestrzeni kwadraty japońskiego białego papieru z wyciętymi pośrodku otworami tworzą efemeryczną, delikatną konstrukcję. Zaskakującą, zwiewną, kruchą. Łatwo ją uszkodzić, zniszczyć.

Jak przekonywał przed laty Mieczysław Wallis, późne dzieła cechuje mistrzostwo w posługiwaniu się środkami artystycznymi oraz swoboda w ich wykorzystywaniu. Trudno nie ulec fascynacji, mając w pamięci namalowane po siedemdziesiątce obrazy Tycjana, wykonane przez 80-letniego Fransa Halsa portrety regentów i regentki Domu Starców w Harlemie, ostatnie płótna Rembrandta, Goi czy wielki cykl „Nenufary” Claude’a Moneta. Mniej uwagi poświęca się tym, którzy na starość tworzyli dzieła ułomne, nieudane, nienadążające za zmieniającym się czasem. One nie są modnym tematem.

W Arsenale figurą wielkiej artystki, która twórcze apogeum osiąga w późnym czasie, stała się Louise Bourgeois. Monograficzna wystawa zorganizowana w 1982 r. w nowojorskim Museum of Modern Art zwróciła uwagę na twórczość urodzonej w 1911 r. artystki, a wykonane przy tej okazji przez Roberta Mapplethorpe’a zdjęcie Bourgeois, trzymającej pod pachą własną rzeźbę „Fillette” przypominającą powiększony do znacznych rozmiarów męski członek, jest jednym z ikonicznych wyobrażeń końca ubiegłego stulecia. Co najważniejsze, jej prace, oddające biologiczną bujność życia, przypominające o sferze cielesności i seksualności, okazały się niezwykle aktualne, a ona sama stała się jednym z kluczowych twórców II połowy XX wieku. Sama do końca tworzy. W latach 90. powstają jej słynne „Maman” (przedstawienia pajęczycy) oraz „Cells”, obiekty-pomieszczenia, w których umieszcza rzeczy jej bliskie, pamiątki rodzinne, fragmenty z przeszłości, czasami własne rzeźby. Louise Bourgeois umiera w 2010 r., w wieku 98 lat.

Małgorzata Niedzielko dedykuje prezentowaną w Arsenale pracę właśnie ­Bourgeois. Można na wystawie odsłuchać także niezwykłe nagranie salonu niedzielnego, organizowanego w nowojorskim domu Bourgeois. Cotygodniowe spotkania, określane przez ich gospodynię mianem „Sunday, bloody Sunday”, skupiały artystów, pisarzy, krytyków oraz studentów sztuki i były formą nieustannego kontaktu z tym, co aktualne. Jedno z nich zarejestrował w 2002 r. Dominik Lejman.

W Arsenale przypomniano jedną z najciekawszych polskich prac „Zmiana. Mój problem jest problemem kobiety” Ewy Partum. Jest to rejestracja jej wideo akcji z 1979 r. Możemy obserwować proces postarzania artystki. Na jej twarzy pojawiają się – nakładane przez charakteryzatorów – zmarszczki, bruzdy, zmiany koloru skóry. Atrakcyjna młoda kobieta zamienia się powoli w starszą osobę. Na podłodze pomieszczenia, w którym odbywała się akcja, Ewa Partum napisała: „artysta nie ma biografii. Bo artystka – inaczej niż artysta – ma biografię. U artystki jest istotne, czy jest młoda, czy stara”.

Zobaczyć

Ewa Partum zwraca uwagę na istotne różnice kulturowe w postrzeganiu artystów i artystek, ale też szerzej, kobiet i mężczyzn. Ale jest to także praca o postrzeganiu (i przeżywaniu) starości. Ten właśnie wymiar – przemijania, starzenia się – jest na wystawie najciekawszy. „Kiedyś były czarne” (2018/2019) Krystyny Piotrowskiej to zbiór kilkudziesięciu portretów osób w różnym wieku. Są tu dzieci, młodzi, dorośli. O ich wieku informuje rok urodzenia zamieszczony pod każdą fotografią: „Władysława 1919”, „Jolanta 1951”, „Józef 1928”... Wszystkie zdjęcia wykonano przed laty. Dziś sportretowani mają znacznie więcej lat: najmłodsi 70, najstarsi 90. Krystyna Piotrowska nie pokazuje ich dzisiejszych wizerunków – zabiera nas w odległą często przeszłość.

Inaczej postąpiła Magdalena Moskwa. Jej obraz z 2003 r. przedstawia starego człowieka z obwisłą skórą, pomarszczoną twarzą, przebarwieniami na ciele. To portret ojca artystki. Brutalny, bez upiększeń. Obraz starości, na który zazwyczaj nie chcemy patrzeć. Bo chociaż w ostatnich latach kultura masowa, reklama czy rynek powoli odkrywają istnienie starszych osób jako konsumentów, to nadal fizyczny wymiar starości jest niemalże tematem tabu (wystarczy przywołać kontrowersje, jakie wzbudza podjęcie przez media tematu seksu seniorów).

Nie chcemy widzieć starości. Można nawet powiedzieć, sięgając po określenie socjologa Eviatara Zerubavela, że wokół niej panuje zmowa milczenia. Niezawiązana wokół tego, czego nie widać, ale kwestii rzucającej się w oczy. Jednak usilnie staramy się ją ignorować.

Sztuka bywa przestrzenią, która przełamuje ten pakt. W Arsenale znalazła się jedna z wersji pracy wideo „Święto wiosny” (1999–2002) Katarzyny Kozyry. Przed laty wywoływała ona kontrowersje. Dziś widać, jak wiele zarzutów stawianych artystce było kompletnie niedorzecznych, a same dzieło okazuje się jednym z najważniejszych (i najbardziej przejmujących) w dziejach polskiej sztuki ostatnich dekad.

Katarzyna Kozyra sięgnęła po słynny balet – nie tylko po muzykę Igora Strawińskiego, ale też choreografię Wacława Niżyńskiego (zrekonstruowaną przez amerykańską choreografkę Millicent Hodson). Bo ta wersja najlepiej oddawała pierwotny zamysł baletu – oddania barbarzyńskiego, dawnego charakteru obrzędu. Niżyński sprowadził tancerzy do roli marionetek. Wykonywali oni ruchy na granicy ludzkiej możliwości, konwulsyjnie, jakby wpadli w jakiś trans. Katarzyna Kozyra wzmocniła ten efekt – taniec wykonują starsze osoby, jakby z trudem, chwilami niezdarnie. Zarejestrowany obraz fascynuje, ale też może budzić lęk. Widzimy ciała w ich przemijaniu.

„Historie o starości” pokazują to, czego nie chcemy widzieć. Odddają starości widzialność. Integralną częścią ekspozycji jest pokaz prac członków sekcji malarskiej PĘDZEL, działającej przy Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Białymstoku. To amatorskie prace, ocierające się niekiedy o kicz. Jednak to przestrzeń, w której starsze osoby pokazują siebie i to, co dla nich ważne: własną twórczość. ©

 

HISTORIE O STAROŚCI, Białystok, Galeria Arsenał, wystawa czynna do 15 września br. Kuratorka: Magdalena Godlewska-Siwerska

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2019