Wielcy nieobecni?

Paryskie Musée d’Orsay postanowiło przyjrzeć się obecności nagiego mężczyzny w sztuce. Wystawa „Masculin/Masculin” gromadzi ponad 200 prac od XVIII wieku po współczesność. Dlaczego to mężczyźnie poświęcono odrębną wystawę?

09.12.2013

Czyta się kilka minut

David LaChapelle, „Would-Be Martyr and 72 Virgins”, 2008 r. Materiały prasowe Musée d’Orsay / Fot. Dzięki uprzejmości David LaChapelle et galerie Daniel Templon
David LaChapelle, „Would-Be Martyr and 72 Virgins”, 2008 r. Materiały prasowe Musée d’Orsay / Fot. Dzięki uprzejmości David LaChapelle et galerie Daniel Templon

W salach paryskiego muzeum – na co dzień miejsca pielgrzymek miłośników impresjonizmu – znalazły się obrazy Jeana-Louisa Davida, Théodore’a Géricaulta i Paula Cézanne’a, Pabla Picassa i Francisa Bacona. Rzeźby Augusta Rodina i Rona Muecka. Fotografie Roberta Mapplethorpe’a i rysunki Egona Schielego. Prace znanych artystów, ale też obecnie zapomnianych, czasem wybitne, ale czasem zwyczajnie grafomańskie. Łączy je wszystkie to, że przedstawiają nagich mężczyzn.

Jednak, jak podkreślają twórcy wystawy, „podczas gdy czymś całkiem naturalnym było regularne wystawianie kobiecych aktów, akt męski nie był traktowany w taki sam sposób. To bardzo znaczące, że do czasu wystawy w Leopold Museum w Wiedniu, która miała miejsce jesienią 2012 r., nie było wystawy, która (...) podejmowałaby ten temat w długiej historycznej perspektywie”.

Owa nieobecność może dziwić, bo przecież akt męski był obecny w sztuce od starożytności. Do ekspozycji włączono odlewy antycznych rzeźb oraz obrazów mistrzów baroku, jak Guido Reni czy Eustache Le Sueur, jakby chcąc podkreślić trwałość i ciągłość pewnych tradycji artystycznych, powtarzalność wzorów ikonograficznych, sposobów przedstawiania i kulturowych kodów. Jednocześnie chciano pokazać polityczne, etyczne, społeczne i artystyczne wymiary i znaczenia męskiej nagości w sztuce. Tylko czy to się powiodło?


HEROICZNI BOHATEROWIE


„Akt pozostaje ciągle najpełniejszym przykładem przeobrażenia materii w formę” – pisał w swej książce „Akt. Studium idealnej formy” Kenneth Clark. Ten głośny, kolejny po Johnie Ruskinie, Walterze Paterze i Bernardzie Berensonie krytyk i historyk sztuki, który wyznaczał gusta i hierarchie artystyczne w anglosaskim (i nie tylko) świecie, przedstawił pierwszą tak obszerną i sugestywną historię sposobów przedstawiania nagości w sztuce. Nieprzypadkowo, bo jak podkreślał: „Nagie ciało człowieka jest głównym przedmiotem zainteresowania sztuki”. Pisząc o akcie, opowiada się o dziejach twórczości artystycznej – podkreślał. I... powtórzył w swej książce wszystkie stereotypy patrzenia na mężczyznę i kobietę.

„Masculin/Masculin” skupia się na sztuce, poczynając od doby klasycyzmu. W XVIII w., wraz z powrotem do antyku, szczególny status uzyskał właśnie akt (wtedy to grecka i rzymska rzeźba zostaje ostatecznie i powszechnie uznana za wzór piękna). Nagi mężczyzna zostaje zdefiniowany jako wzorzec kulturowy. Ale też – w dobie Oświecenia – staje się uosobieniem nowych ideałów. Piękno zostaje utożsamione z ładem i rozumem. Męski akt, obiekt wyprany z seksualności, uosabiać ma „powszechnego człowieka” i jako taki może być pokazany publicznie. W odróżnieniu od nagiej kobiety, która w tradycji nowożytnej jest postrzegana jako pasywna, i jako obiekt o określonych, seksualnych konotacjach zostaje zesłana do przestrzeni prywatnej.

Klasycyzm to także czas – za antycznymi wzorami – heroizacji i idealizacji aktu męskiego. W tak skrojony kostium odziewa się bohaterów wywodzących się z mitologii i starożytnej historii. W obrazach zgromadzonych w Musée d’Orsay oglądamy całą plejadę greckich bohaterów: Tezeusza, Achillesa, Orfeusza, Parysa... „Ubiera się” także współczesne wydarzenia. David malując legendarną „Śmierć Marata”, zasztyletowanego w wannie rewolucjonistę stylizuje na antycznego myśliciela. Nawet władcy, wzorem rzymskich cesarzy, stylizowali się na antycznych bogów. Canova wyrzeźbił całkiem nagiego Napoleona jako antyczne bóstwo.

Wypracowany wówczas model przedstawiania będzie obowiązywał w oficjalnej sztuce XIX w. Wraca też w kolejnym stuleciu, wraz z kolejnymi repetycjami klasycystycznego stylu. Przejmują go XX-wieczne totalitaryzmy: jest obecny w nazistowskich Niemczech, w faszystowskich Włoszech, wreszcie w ZSRR pod przywództwem Stalina. Tylko bohaterowie są nowi: robotnicy, żołnierze, sportowcy. Mocarni, pełni siły i potęgi. Ich posągi stają przed oficjalnymi gmachami. Zdobią ściany siedzib nowej władzy. Możemy oglądać jednego z tych nowych bohaterów, autorstwa nie byle kogo, bo Arna Brekera.

Bardzo dobrym komentarzem do obecnej sytuacji jest praca „Vive la France” (2006) duetu Pierre et Gilles. Na wykonanym przez nich zdjęciu znaleźli się trzej piłkarze. Każdy o innym kolorze skóry. Ubrani są jedynie w skarpety układające się w barwy narodowe Francji. Sportowcy stoją na murawie. Na trybunach wiwatują tłumy, a z nieba sypie się kolorowe konfetti. To bohaterowie XXI w.

Przez całą wystawę przewijają się, w ilości trochę przesadnej, prace tego duetu. Pierre et Gilles w swych wielkoformatowych fotografiach, niesłychanie wystylizowanych, będących jednym z emblematycznych przykładów ocierającego się o kicz współczesnego campu, przedstawiają młodych mężczyzn niczym dawnych bogów. Zbyt pięknych i ostentacyjnie kuszących. Ich stylistyka jest dość męcząca. Czasem ratuje je ironia, a wręcz komizm przedstawień. Trudno się bowiem z powagą odnosić do Herkulesa walczącego z plastykową Hydrą lernejską czy Adonisa otoczonego koszmarnymi, tandetnymi kościotrupami.


ODZIERANIE Z KOSTIUMU


W sztuce od zawsze jednak istniał odmienny sposób przedstawiania ciała: ciała starzejącego się, niszczonego, kalekiego. Jest ono silnie obecne w sztuce religijnej. Wielki XIX-wieczny francuski akademik Adolphe William Bouguereau maluje Anioła Śmierci unoszącego się nad zmarłym młodzieńcem, na którego ciele widać już trupią bladość.

Wreszcie w II poł. XIX stulecia akt zostaje odarty z antycznego kostiumu, a nawet z jakichkolwiek historycznych czy politycznych konotacji. Na obrazach impresjonistów i ich następców nadzy mężczyźni czy chłopcy są kolejnym motywem pozwalającym na studiowanie problemów kształtów i barw. Czasami z przejmującą bezwzględnością. Jednym z najbardziej niezwykłych obrazów na wystawie jest „Rybak” Frédérica Bazille’a, przedwcześnie zmarłego przyjaciela Moneta i Renoira. Namalował on nagich mężczyzn nad brzegiem rzeki. Jeden z nich trzyma sieci. Szykuje się do połowu. Nie ma tu ani krzty idealizacji, a nawet jest pewna brutalność.

Zgromadzono wreszcie przykłady XX-wiecznej sztuki, która poprzez przedstawienie nagiego ciała dokonuje bolesnej wiwisekcji. Oglądamy znane autoportrety Egona Schielego, w których maluje swe ciało jak niemalże pokawałkowane, ułomne, naznaczone. Do głębi obnażone. Francis Bacon przedstawia mężczyznę skręcającego się z bólu, o ciele odkształconym, w sytuacjach nadmiernie intymnych, bywa, że po prostu fizjologicznych. Rzeźba Rona ­Muecka „Zmarły ojciec” (1996-97) to niezwykle precyzyjne, wręcz werystyczne oddanie ciała martwego człowieka. Można odnieść wrażenie, że za chwilę będziemy świadkami początku procesu rozkładu.

To jeden z najciekawszych procesów zachodzących w sztuce: przechodzenie ku temu, co realne. Pokazywanie bez upiększeń, a nawet demaskatorsko. Takie ciało ukazywali artyści w dziesiątkach performensów i innych działaniach od lat 60. ubiegłego stulecia czy w fotografii ostatnich dekad. Jednak przykładów takich postaw w Musée d’Orsay jest niewiele: na wystawie panuje wręcz dyktat estetyki.


BEZ SKANDALU


Na wystawie jest też erotyka. Akt służy tu pokazywaniu napięć, emocji, pragnienia i pożądania. Jednak na wystawie ten erotyzm jest przede wszystkim zabarwiony homoseksualnie. Pokazano dzieła z XVIII i XIX w. odwołujące się do mitów Hiacynta, Endymiona, Ganimeda. Są dzieła artystów ujawniających swój homoseksualizm, jak David Hockney, lub też po prostu podejmujące tę problematykę. Można jednak zapytać o inny erotyzm, o kobiece pożądanie. W Musée d’Orsay są tylko nieliczne przykłady takiego spojrzenia.

Z dzieł słynnej Louise Bourgeois, artystki, która szczególnie uważnie przyglądała się kobiecej seksualności, wybrano przewrotne „Arch of Hysteria” – oto bezgłowe męskie ciało, w nieco akrobatyczny sposób wygięte. Histeria tradycyjnie była uznawana za patologiczny stan kobiet. Bourgeois zmienia role, i pokazuje – słusznie – że tego typu projektowanie służyło i służy deprecjacji płci uznawanej za poślednią.

Zgromadzenie tych wszystkich aktów, nawet jawnie homoerotycznych, zdaje się nie budzić w Paryżu jakichś specjalnych emocji, chociaż przez wystawę przewijają się ogromne tłumy. Inaczej niż nad Wisłą, gdzie jakiekolwiek wspomnienie o nagości, nie mówiąc już o homoseksualizmie, wprawia rzesze naszych polityków, publicystów i komentatorów w lekko zagadkowy stan poruszenia.

Jeżeli już w przypadku paryskiej wystawy pojawiły się kontrowersje, to odmiennej natury. Philippe Dagen na łamach „Le Monde” zauważył: „Trudno jest zaakceptować w tej samej sali obecność »Życia aktywnego« Arna Brekera – postaci sportowca, wykonanej w 1939 r. – i studium Antoine’a Bourdelle’a do pomnika w Montauban, upamiętniającego wojnę francusko-pruską w latach 1870-71”.

Okazuje się, że nadal nie jest do przyjęcia obecność w instytucji publicznej oficjalnego rzeźbiarza III Rzeszy, twórcy wysławiającego nazistowskich zdobywców i nowy porządek, ulubieńca Hitlera (to Breker prowadzał Führera po okupowanym Paryżu). Dagen przypomina, że estetyka to nie wszystko. I dodaje, że jeżeli już pokazywać nazistowskiego twórcę, to obok obecnego także na wystawie obrazu Aleksandra Dejneki z 1944 r., typowego przykładu sowieckiej propagandy. Twórczości, zwłaszcza takiej, nie powinno się bezkarnie wyrywać z politycznego i społecznego kontekstu, w którym była tworzona.

Ostatecznie w Paryżu powstała bardzo estetyczna i bezpieczna wystawa. Ale czy to jedyna przyczyna, dlaczego jej odbiorowi nie towarzyszą jakieś zasadnicze kontrowersje? Pierre Commoy, czyli połowa duetu Pierre et Gilles, zapytany, dlaczego taka ekspozycja jest dziś możliwa, zauważa, że nawet w czasie powrotu bardziej pruderyjnych postaw (a taki proces możemy obserwować w ostatnich dekadach) ludzie „godzą się zobaczyć nagich mężczyzn”. Godzą się, bo są oni po prostu obecni w kulturze, także masowej, w mediach, w reklamie. Może po prostu przestano wstydzić się ludzkiego ciała. I nie ma powodu, by bić w dzwony trwogi. 


„Masculin/Masculin. L’homme nu dans l’art de 1800 à nos jours”, Paryż, Musée d’Orsay, wystawa czynna do 2 stycznia 2014 r. Kurator: Guy Cogeval i inni.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2013