Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Starostę powiatu starachowickiego i zarazem szefa miejskiego SLD powiązanego z miejscowym gangiem przestępczym uprzedził telefonicznie o zamierzonym przez Centralne Biuro Śledcze aresztowaniu szef powiatowego SLD, wiceszef wojewódzkiego SLD i równocześnie poseł SLD Andrzej Jagiełło. W owej rozmowie - legalnie, czyli za zgodą sądu podsłuchiwanej i nagranej przez policję -Jagiełło powołał się na informacje uzyskane od wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Zbigniewa Sobotki, który też jest posłem SLD (a niegdyś był zastępcą członka Biura Politycznego KC PZPR). Komendant Główny policji złożył o tym wydarzeniu meldunek wiceministrowi spraw wewnętrznych i administracji nadzorującemu policję - czyli... temuż Sobotce. Prokuratura otrzymała doniesienie w kwietniu i nie zrobiła dosłownie nic. Starosta siedzi w areszcie od marca, ale jest nadal urzędującym starostą, bo radni SLD nie chcą go pozbawić stanowiska.
Gdyby nie dziennik „Rzeczpospolita”, nadal by się w tej sprawie nic nie działo, ponieważ mamy państwo w znacznym stopniu upartyjnione, a władzę trzyma układ kolesiów. Ten układ jest niezdolny do samonaprawienia i do samooczyszczenia, póki do akcji nie wkroczą niezależne środki przekazu. Tak było w aferze Rywina, tak jest w aferze starachowickiej. Doszło do tego, że obywatele i policja muszą podsłuchiwać i nagrywać ludzi trzymających władzę i ich wysłanników, by się uchronić przed korupcyjnymi propozycjami i bezprawiem.