Sprawa Kępińskiego

Urodzonego przed stu laty psychiatrę można czytać jak współczesnego uczonego. Co takiego wniósł do nauki Antoni Kępiński?

26.11.2018

Czyta się kilka minut

Edvard Munch, Melancholia (1894/95). / AKG-IMAGES / EAST NEWS
Edvard Munch, Melancholia (1894/95). / AKG-IMAGES / EAST NEWS

16 listopada 2018 r., w stulecie urodzin Antoniego Kępińskiego, w Warszawie odbyła się poświęcona mu konferencja (VII Otwarte Seminarium Filozoficzno-Psychiatryczne). Jej uczestnikami byli nie tylko historycy medycyny, lecz także psychiatrzy, filozofowie, kognitywiści czy etycy. Pokazali oni, że chociaż mija już prawie pół wieku od publikacji „Schizofrenii”, „Melancholii” czy „Rytmu życia”, to myśl ich autora wciąż jest aktualna. Kępińskiego można czytać, jakby był współczesnym specjalistą.

Kępiński nie należy tylko do historii polskiej psychiatrii. Ale też nie zdobył on takiej sławy w kręgach psychiatrycznych, jak mogłaby sugerować wciąż rosnąca liczba wznowień jego prac. Żadna z jego książek nie doczekała się tłumaczenia na język angielski. Mimo to o jego badaniach pisze się coraz częściej w specjalistycznych czasopismach. Zwłaszcza o prekursorskim podejściu do zespołu stresu pourazowego, o pionierskiej terapii byłych więźniów obozów koncentracyjnych czy o nowoczesnej, autorskiej koncepcji metabolizmu informacyjnego.

Filozofia człowieka

Trudno zrozumieć dokonania Kępińskiego na polu nauki i praktyki psychiatrycznej bez uwzględnienia jego bogatego życiorysu, obejmującego walki na frontach drugiej wojny światowej i internowanie w hiszpańskim obozie koncentracyjnym. Po dokończeniu w Edynburgu rozpoczętych przed wojną studiów medycznych i powrocie do Polski Kępiński dał się poznać jako świetny lekarz, słynący z opartego na szacunku podejścia do pacjenta psychiatrycznego. W jego biografii Jan Masłowski napisał o „niemal magicznej umiejętności wzbudzania u ludzi dodatnich uczuć, sympatii, dobroci, zaufania, wierności, pewności, spokoju, życzliwości, oddania. Jest to jedna z najważniejszych kart w jego życiu”. O tej karcie napisano już wiele stron. Wciąż za mało pisze się jednak o kartach napisanych przez samego Kępińskiego. O jego pracach poświęconych psychiatrii, które proroczo kwitował słowami: „będzie to dzieło pośmiertne”. Miał rację, bo niemal wszystkie książki Kępińskiego ukazały się dopiero po jego śmierci. I szybko okazały się bestsellerami.

Jeszcze do niedawna Kępińskiego czytano jednak przede wszystkim jako krytyka współczesnej mu cywilizacji; kontestatora, który kategorie psychiatryczne potraktował jako narzędzia pozwalające na analizy społeczne. Józef Tischner pisał, że twórczość Kępińskiego jest „uniwersalnie mądrą” filozofią człowieka. Opublikowany sześć lat temu w „Tygodniku” artykuł Wojciech Bonowicz kończył słowami: „Niezależnie od tego, czy Kępiński będzie wzorem dla kolejnych pokoleń psychiatrów, w powszechnej pamięci pozostanie jako znak tego, że »skok wolności« nie jest ponad siły człowieka”. Z jednej strony takie wypowiedzi zapewniły Kępińskiemu ważne miejsce wśród wybitnych postaci kultury polskiej. Z drugiej – nie oddały mu należytego miejsca jako uczonemu, a jego wkład w dziedzinę psychiatrii został doceniony dopiero współcześnie.

Moda na schizofrenię

Jak policzył Stefan Chwin, po śmierci Antoniego Kępińskiego „w latach 1972-1978 ukazało się prawie sześćdziesiąt tekstów poświęconych jego twórczości”. W większości były to artykuły apologetyczne, graniczące ze ślepą fascynacją tą postacią. Był też jednak wyjątek. W 1973 r. na łamach tygodnika społeczno-politycznego „Walka Młodych” Anna Bojarska zaatakowała „Schizofrenię” Kępińskiego. Według eseistki jest to książka „pisana przez człowieka o mentalności czternastolatka”. A sam Kępiński pod ostrzem Bojarskiej stał się głównym winowajcą wprowadzenia u nas niebezpiecznej „mody na schizofrenię”. Bo też jego dzieło w przystępny, a przy tym drobiazgowy sposób opisywało objawy psychozy, przyczyniając się tym samym do „zabawy w chorobę psychiczną”. Wrażliwych i niedocenianych młodych ludzi Kępiński miał uwieść zwłaszcza dedykacją swojej słynnej książki: „Tym, którzy więcej czują i inaczej rozumieją, i dlatego bardziej cierpią, a których często nazywamy schizofrenikami”. I jak tu nie chcieć być chorym na schizofrenię? – pytała prowokująco Bojarska, szydząc z czytelników: „Kogo nie stać na uporanie się z własnym życiem, ten szlocha nad książką profesora Kępińskiego. A potem dostaje jedwabne spodnie i magnetofon, albo – jeśli rodzice mają wyjątkowe chody – trafia na przebadanie do Tworek”.

Ale fenomen lektury książek Kępińskiego czytanych w celu pogłębionego samopoznania i jako sposobu autoterapii nie obejmował jedynie lat 70. XX w. Sukces prac Kępińskiego rozciągnie się również na początek lat 80., m.in. za sprawą kultowej antologii „Galernicy wrażliwości” pod redakcją Marii Janion i Stanisława Rośka. A potem kolejne pokolenia – w tym i moje – ulegną urokowi „Schizofrenii”.

I chociaż jego książki wciąż można czytać niczym pasjonujące powieści, a określenie, które przylgnęło do autora „Melancholii” w latach 70. – „nasz Dostojewski” – nadal się broni, to Kępiński wywiera obecnie wpływ przede wszystkim na sposób myślenia specjalistów o zaburzeniach psychicznych.

Syndrom poobozowy

Kiedy Kępiński, pod koniec lat 50., wraz ze swoim przyjacielem Stanisławem Kłodzińskim stworzył obraz kliniczny syndromu poobozowego, nazwanego zespołem KZ, mało kto wiedział, że on sam był więźniem obozu koncentracyjnego w Miranda de Ebro w Hiszpanii. A to właśnie osobiste doświadczenie Kępińskiego z dwuipółrocznego osadzenia w miejscu zorganizowanym na wzór niemieckich obozów koncentracyjnych doprowadziło go do tego odkrycia.

Jednym z charakterystycznych objawów syndromu KZ miało być gromadzenie żywności pomimo braku zagrożenia głodem. Ale byli więźniowie obozów koncentracyjnych, oprócz chowania pod poduszką kawałków chleba, borykali się ze znacznie poważniejszymi zaburzeniami. Doświadczali zarówno nawracających mimowolnych wspomnień z kacetu, jak i koszmarów sennych. Napięcie lękowe przeplatało się u nich z uczuciami wyczerpania i bezradności. Kiedy Kępiński pisał o syndromie poobozowym, nikt nie mówił jeszcze o zespole stresu pourazowego (posttraumatic stress disorder, PTSD) jako o formie reakcji na skrajnie stresujące wydarzenie. Rozważania nad PTSD pojawiły się dopiero w latach 70. przy okazji badań nad psychicznymi następstwami udziału amerykańskich żołnierzy w wojnie w Wietnamie. Nikt też szczególnie nie przejmował się specyfiką psychoterapii Ocalonych. Kępiński był pierwszy.

I właśnie dokonania krakowskiego psychiatry na tym polu zostały prawdziwie docenione. Jednak stało się tak dopiero w ostatnich latach. Stosunkowo niedawno też uznano zasługi Kępińskiego w wydawaniu pisma „Przegląd Lekarski – Oświęcim”, poświęconego medycznym, psychologicznym i społecznym skutkom prześladowań w obozach koncentracyjnych. W końcu, „Refleksje oświęcimskie” Kępińskiego są dziś czytane nie tylko jako szczególny przypadek „filozofii po Oświęcimiu”, ale i pierwsza pełnowymiarowa wizja psychopatologii po Zagładzie.

Metabolizm informacyjny

Kim jeszcze jest Kępiński z dzisiejszej perspektywy? Z pewnością autorem koncepcji metabolizmu informacyjnego – do niedawna niedocenianej, a dziś szeroko komentowanej w międzynarodowych akademickich kręgach. Rozwinięta przede wszystkim w dziele „Melancholia” teoria metabolizmu mówi o tym, że nasze życie psychiczne polega na wymianie informacji z otoczeniem w formie symbolicznej. Ta wymiana tworzy subiektywne, emocjonalno-racjonalne przeżycia psychiczne. Według Kępińskiego podstawą podejmowanych przez nas decyzji jest właśnie koloryt nastrojowy początkowej fazy wymiany. To odkrycie, jak i wyraźne podkreślanie przez krakowskiego psychiatrę ewolucyjnego pochodzenia procesów emocjonalnych, zbliża pochodzącą sprzed pół wieku koncepcję do poglądów współczesnego neurobiologa Antonia Damasio i jego ­wpływowej koncepcji tzw. markerów somatycznych. W ostatnim czasie analogia ta wielokrotnie była podkreślana.

Wprowadzone przez Kępińskiego pojęcie metabolizmu informacyjnego zostało dziś na nowo odzyskane przez kognitywistów. Co więcej, ta kluczowa dla twórczości Kępińskiego koncepcja, dzięki swej prostocie i interdyscyplinarności, posiada obecnie wielu zwolenników wśród przedstawicieli filozofii psychiatrii. Szczególnie w nurcie określanym mianem fenomenologicznej psychopatologii, dla którego rzetelnie przeprowadzony przez Kępińskiego opis doświadczenia cierpienia psychicznego stanowi główny punkt odniesienia.

Antoni Kępiński / ARCHIVE PL / ALAMY STOCK PHOTO / BEW

Polski typ histeryczny

Jak jeszcze czytamy dziś prace Kępińskiego? W ścisłym związku z jego biografią pozostają rozwiązania administracyjno-terapeutyczne, jakie wprowadzał krakowski psychiatra. M.in. pod wpływem doświadczeń klinicznych w Szkocji, Kępiński jako pierwszy docenił u nas rolę pielęgniarki psychiatrycznej. Ale większość życia autor „Poznania chorego” spędził w Polsce, dlatego nie dziwi fakt, że w pewnym momencie zajął się charakterem narodowym Polaków.

„Wśród narodów europejskich Polacy są zaliczani do histeryków” – pisze Kępiński. Dlatego polski psychiatra szczególnie dużo powinien wiedzieć na temat pacjentów histerycznych. Po pierwsze, autor „Psychopatologii nerwic” przekonywał, że „niesłusznie miano histerii przylgnęło wyłącznie do kobiet”, równie często osobowość histeryczną prezentują mężczyźni. W polskim środowisku psychiatrycznym był to wciąż mało popularny pogląd. Po drugie histerię, podobnie jak inne zaburzenia, Kępiński definiuje przez odwołanie do systemu wartości. W histerii dochodzi do wewnętrznego zakłamania, pochodzącego z niemożności pogodzenia sprzecznych systemów wartości.

Ale obok histeryków w rodzimym gabinecie psychiatrycznym równie często spotkać możemy psychasteników. „Polski psychastenik – to jakby typ polskiego kmiecia, cichy, spokojny, pracowity”. Natomiast polski histeryk „to typ w zasadzie szlachecki – polskie »zastaw się a postaw się«”. Rozróżnienie to we współczesnych tekstach o polskiej narracji tożsamościowej uchodzi już za klasyczne. Np. podkreślając pęknięcie wizerunku polskości na część „pańską” i „chłopską”, profesor Izabella Bukraba-Rylska podpiera swoją opinię diagnozą Kępińskiego.

Niedzisiejsza schizofrenia

Oczywiście nie wszystkie poglądy Kępińskiego oparły się działaniu czasu. Paradoksalnie XXI wiek zdewaluował przede wszystkim część obserwacji krakowskiego psychiatry w temacie, z którego był najbardziej znany: schizofrenii.

Kępiński wniósł do psychiatrii takie rozumienie schizofrenii, w którym istotę zaburzenia stanowi odwrócenie hierarchii wartości. W psychozie to, co jednostkowe, traci ważność, a pierwszoplanowe stają się sprawy ostateczne: sens życia, istnienie raju czy koniec świata. Ujęcie biologiczne schizofrenii było dla Kępińskiego zbyt jednostronne i zawężające. Co więcej, autor koncepcji metabolizmu informacyjnego pisał, że schizofrenia polega właśnie na zaburzeniu wymiany informacyjnej, prowadzącym do naruszenia podstawowych elementów struktury osobowości. W chorobie tej dochodzi więc nie tylko do patologii porządku wartościującego, ale i porządku czasowo-przestrzennego, do patologii „ja”.

O ile powyższe poglądy trudno zweryfikować, o tyle postulowany przez Kępińskiego „defekt schizofreniczny” nie został obecnie potwierdzony. Kępiński pisał jeszcze, niczym lekarze z XIX w., że swoistym skutkiem schizofrenii jest trwała zmiana osobowości na skutek przebytej choroby, czyli właśnie tzw. defekt schizofreniczny, rozumiany również jako proces zwyrodnieniowy mózgu. Aktualne dane, także dane patomorfologiczne, nie potwierdzają poglądu, jakoby schizofrenia była zaburzeniem o charakterze postępującym. Obecnie przyjmuje się, że jest ona chorobą o charakterze epizodycznym.

Nie oznacza to jednak, że dziś lektura „Schizofrenii” Kępińskiego jest dla psychiatrów pracujących z pacjentami psychotycznymi stratą czasu. Najlepiej przekonuje nas o tym współczesny psychiatra, znany z pomocy osobom cierpiącym na schizofrenię. Andrzej Cechnicki w tekście „Czego dziś uczymy się od Antoniego Kępińskiego?” pisze, że autor „Rytmu życia” pokazuje przede wszystkim, iż „trzeba przestać pisać historię choroby i zacząć pisać historię życia”. Kępiński uczy nas, że symptomy chorego na schizofrenię mają zrozumiały związek z jego życiem wewnętrznym, a zadaniem osób leczących jest poznać i zrozumieć świat przeżyć cierpiącego na psychozę. Cechnicki twierdzi, że we współczesnej psychiatrii powinien nastąpić powrót do humanistycznego podejścia w duchu Antoniego Kępińskiego, do pogłębienia wrażliwości psychiatry na fundamentalne potrzeby pacjentów. W czasach Kępińskiego tego typu podejście do osób cierpiących na schizofrenię należało do rzadkości. I niestety tak jest do dzisiaj.

Koniec sprawy?

Można powiedzieć, że tzw. sprawa Kępińskiego – by użyć trafnego określenia Stefana Chwina na możliwość odmiennych sposobów interpretacji prac krakowskiego psychiatry – toczy się nadal. Dzieła Kępińskiego są i pewnie jeszcze długo będą czytane. Zarówno przez laików, jak i specjalistów. Czytane raz tak, jak się czyta literaturę piękną, innym razem jak dzieła filozoficzne, jeszcze innym jak prace specjalistyczne z zakresu psychiatrii. Jednym książki Kępińskiego pozwolą utożsamić się z „bohaterami” „Schizofrenii”, „Melancholii” czy „Psychopatii”, drugim pomogą zmniejszyć lęk przed zaburzeniami psychicznymi.

Sprawa Kępińskiego z pewnością nie skończy się wraz z obchodami stulecia jego urodzin. ©

Autorka jest adiunktem w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Ostatnio opublikowała książki: „Historia polskiego szaleństwa. Tom 1. Słońce wśród czarnego nieba. Studium melancholii” (2018) oraz „Niezabliźniona rana Narcyza. Dyptyk o nieświadomości i początkach polskiej psychoanalizy” (2018) (wraz z Bartłomiejem Dobroczyńskim).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2018