Smutek drajwera

Przemęczeni, wiecznie niewyspani, koczujący w zamkniętych kabinach. Oto polscy kierowcy zawodowi.

21.09.2020

Czyta się kilka minut

Droga ekspresowa w okolicach Kościerzyny, luty 2020 r. / KAROL MAKURAT / REPORTER
Droga ekspresowa w okolicach Kościerzyny, luty 2020 r. / KAROL MAKURAT / REPORTER

Szymon marzy o tym, żeby prawda o polskim transporcie rozlała się jak paliwo z rozbitej cysterny na trasie S10. Odszukuje mnie na Facebooku i pisze:

„Kiedy danego dnia miałem 10 dostaw, wracałem do domu po 6-7 godzinach jazdy, jeszcze godzina na rozładunek auta i fajrant. Razem z załadunkiem, który też robiłem sam, miałem 11-12 godzin pracy. Gorzej, kiedy dostaw miałem 20. Koledzy zaczęli mnie pouczać, jak to robią, żeby zdążyć. Zasada pierwsza: nie przestrzegać zasad ruchu drogowego. Ograniczenia prędkości, zakazy wjazdu, drogi jednokierunkowe nie istnieją. My jesteśmy zaopatrzenie, olej to! Nie należy też robić dłuższych przerw na potrzeby fizjologiczne, bo to strata czasu. Wystarczy się zatrzymać w dowolnym miejscu, włączyć światła awaryjne i wysikać się do jakiejś plastikowej butelki albo reklamówki. Na pace. Tej samej, na której w większości są produkty żywnościowe. Nie ma butelki? Weź jakąś z koszyka od klienta i wylej zawartość. Klient, jak się doliczy braku jednej sztuki, to najwyżej zgłosi reklamację, że czegoś brakowało”.

Dziad-trans

Po drogach wojewódzkich, krajowych, ekspresowych i autostradach jeżdżą przemęczeni, wiecznie niewyspani ludzie, wyczerpani dwudniowym postojem, zimnymi prysznicami na stacjach paliw, rozłąką z rodziną, nieuczciwym szefem. A często jadący na podwójnym gazie. Szymon swoją wiadomość kończy tak: „Po naszych ulicach nie tylko kierowcy autobusów jeżdżą w stanie »po zażyciu«. Ci z zaopatrzenia jeżdżą w dodatku bardzo szybko”.

Daniel, kierowca z pięcioletnim doświadczeniem, jeździ z pasji, nie z przymusu. Ojciec był kierowcą, wujek też. Jego też od zawsze fascynowały ciężarówki. Uważa, że praca w „krajówce” – w transporcie na terenie Polski – jest jak kara, nie jak zawód.

– Auta leciwe, w firmach brakuje zaplecza, nawet zwykłych toalet przenośnych. Kierowca traktowany jest jak zło konieczne. Spedycja o wszystko robi awantury. Załadunki trwają godzinami, przewoźnicy zmuszają do manipulacji czasem pracy. Oczywiście nie w każdej firmie, jest coraz więcej normalnych przewoźników, ale tzw. „dziad-transów” nie brakuje. Podobnie zresztą jak „dziad-kierowców”, którym żal 5 zł na prysznic, bo „weekend w domu, to co się będę kąpał”.

Daniel mówi dalej, że o „dziad-transach” – firmach, które tnąc koszty stwarzają najgorsze warunki pracy dla kierowcy – można napisać książkę, nie tylko artykuł.

– Chińskie opony, uciekające powietrze z układu, bo żal pieniędzy na naprawę usterek, jazda „na magnesie”. W każdym samochodzie jest impulsator, który przekazuje impuls między ­tachografem a skrzynią biegów. Jeśli stoję, to tachograf jest ustawiony na tzw. łóżeczku, co oznacza pauzę. Jeśli jadę, wyświetla się symbol koła, jeśli wykonuję inną pracę (np. załadunek), widać tzw. młotki. Jeśli trzeba nadgonić czas i kilometry, to do impulsatora przykłada się magnes neodymowy, który zakłóca działanie tachografu i mimo że jadę, to wyświetla się łóżeczko. Najczęściej jest tak w firmach, które płacą od przejechanego kilometra.

Kwestia kwitów

Daniel często czyta, że kierowcy zarabiają „nawet” 8-10 tys. złotych. W jego przypadku to żaden pieniądz. Dlaczego? Trzeba utrzymać dwa domy – jeden prawdziwy, drugi ten na kółkach.

– Za coś w trasie muszę żyć, jakiś mandat można złapać. Na krajówce zarabia się 4,5-6 tys. zł. To przykre, że w Niemczech, robiąc taką samą robotę, zarabia się 2,5 tys. euro. U nas za 1,4 tys. jeździmy starymi autami, po dziurach, bo co prawda nasze drogi są coraz lepsze, ale daleko im do zachodnich autostrad. Jestem w trasie 23, 24 dni w miesiącu. Zarabiam 5500 zł. Na 24 dni to około 230 zł dniówki, czyli nawet nie 10 zł na godzinę. Więcej zarabia ochroniarz na bramie.

Daniela bolą stereotypy o kierowcach. – Opinia o nas wzięła się najprawdopodobniej od starych szoferów, którzy zęby zjedli na transporcie. Kiedyś kierowca był „panem”, spał w hotelu, żył jak król. Nie każdy mógł nim być, dziś to tylko kwestia zrobienia kwitów i można śmigać, poznawać świat. Stąd też awantury. Młodzi nie lubią starych, bo ci wywyższają się, gdzie to nie byli, czego nie robili, uważają się za bogów.

Mateusz zaczynał od pracy w busie jako kurier. Kilka lat później przerzucił się na ciężkie wozy u międzynarodowego przewoźnika. To była jedna z gorszych firm w jego regionie, ale takie były czasy: nikt nie przyjmował ludzi bez doświadczenia. Mateusz je miał.

– Pierwszą trasę zrobiłem z człowiekiem, który nie trzeźwiał – wspomina. – Trasa zaczynała się w Pile, załadunek papieru w drukarni. Potem trzy miejsca rozładunku – jedno w Niemczech, dwa we Francji. Ponieważ mój kolega ciągle pił, sam musiałem pokonać trasę oraz wszelkie przeciwności, auto bez Toll ­Collect [system pobierania opłat drogowych w Niemczech – przyp. red.], wykupywanie autostrady we Francji, wyszukiwanie adresu, drogi itd. Zostałem rzucony na głęboką wodę.

Bo jadę do rodziny

Daria jeździ zaledwie od pół roku, ale ma wrażenie, że ten świat poznała na wylot. Zaczynała, jak twierdzi, przez zupełny przypadek. Miała 17 lat, pojechała na wycieczkę klasową autokarem, na granicy ze Słowacją wycieczka miała przerwę. – Wyszłam zaspana z autokaru i zobaczyłam ciężarówki na parkingu – opowiada. – Od razu się zakochałam.

Zaraz po maturze zrobiła prawo jazdy. Po pół roku za kółkiem przyznaje: – W wielu miejscach jesteśmy traktowani nie jak ludzie, a jak zwierzęta.

Daniel: – Awantury są co chwilę. Czasami robią je nam inni kierowcy, czasami magazynierzy. Każdy wymaga, żeby kierowca był na czas, a potem się dziwią, że chodzi wkurzony. Ale jak ma się czuć, gdy nie ma dostępu do rzeczy zabezpieczających podstawowe prawa człowieka.

Krzysiek to doświadczony kierowca. Pracował w „krajówce” i na międzynarodowych trasach. – Zawsze brakuje czasu – opowiada. – Spedycja mówi: „Jedź szybciej, bo tam na ciebie czekają, produkcja stanie, będą kary, jak się spóźnisz”. A jak się dojeżdża na miejsce, to odbiorca nie wie, co i po co przywieźliśmy albo że towar jest zaawizowany na następny dzień i nie ma mowy o wcześniejszym rozładunku.

Do tego problem znajomości przepisów w różnych krajach i problem z miejscami parkingowymi. Kierowca, który według normy ma czas jazdy do trzeciej w nocy, jadąc przez Niemcy nie wie, kiedy zatrzymać się na parking. Zjedzie o pierwszej i znajdzie miejsce – źle, bo spedycja wyliczyła jazdę na maksa i będzie spóźnienie. Na konto firmy. A co za tym idzie – noty obciążeniowe. Będzie jechał dłużej i nie znajdzie wolnego miejsca? Dostanie karę. I co najważniejsze: załadunek. Jeśli się spóźnia, nigdy nie ma winnego. Ale na rozładunek kierowca musi dojechać w terminie ze zlecenia.

Daniel: – Uwaga, ciekawostka: zjeżdżając z Berlina do Gdańska (550 km), mogę jechać bez względu na godziny, bo zjeżdżam zza granicy. Z Bielska-Białej do Gdańska jest niecałe 600 kilometrów i nie mogę, bo wykonuję transport krajowy. W czym jesteśmy gorsi? Inspekcja Transportu Drogowego tylko czeka, by zatrzymać kogoś do kontroli. W tym roku taryfikator mandatów przewiduje 2000 zł, czyli 2/5 wypłaty. Dlaczego? Bo jadę do domu do rodziny? Nasz rząd (i wszystkie poprzednie) głosi, że rodzina to podstawa. Więc dlaczego, pytam, zabrania się nam zjechać do dzieci, żony, do domu?

W dzień się nie wyśpisz

Szymon: – Dowiedziałem się od kolegów kierowców, że owszem, zarabia się w firmie tyle, ile obiecują, ale pod warunkiem, że jeździsz na dwie zmiany. To możliwe, można się umówić z dyspozytorem, żeby ci ustawił zmianę po zmianie, tak by się łączyły czasowo. Część osób z tego korzystała. Na pytanie, jak to wytrzymują, padała zawsze ta sama odpowiedź: to nie jest praca na długo. Góra 2-3 lata, by trochę się odkuć i szukać czegoś innego. Doraźnie pomaga amfetamina.

Daria: – Czasami w nocy naprawdę chce się spać i nic już nie pomaga. W takich chwilach po prostu staję, żeby się zdrzemnąć. Chociaż pół godziny. Bo ze zmęczeniem w nocy po prostu się nie wygra. Jest szczególnie ciężko, kiedy jest upał, a muszę spać w dzień i jechać w nocy. Jestem wtedy bardzo zmęczona, bo w wysokich temperaturach człowiek się nie wysypia.

Bartosz, kierowca z kilkuletnim stażem: – Największym powodem przemęczenia kierowcy jest krótki odpoczynek dzienny. Pauza 9-11 godzin to bardzo mało. Zanim kierowca stanie, zrobi sobie coś do jedzenia i położy się spać, zostanie 6-7 godzin snu. Ciężko jest zwłaszcza latem, w upały kabina ciężarówki to po prostu sauna. Ciężarówka nagrzewa się przez cały dzień, wieczorem człowiek idzie spać i znowu się męczy.

Bo szef kazał

Bartosz kilka razy w życiu zasnął za kierownicą. Miał szczęście: nic złego się nie stało. – Ale właśnie w taki sposób można zabić siebie lub inne osoby – mówi. – W moim przypadku powodem był brak snu. Pauzy kręciłem w dzień, w upalne dni. Można odpalić auto, żeby klimatyzacja chodziła, ale za to grozi mandat.

Daniel przyznaje, że w branży zdarzają się przypadki kierowców, którzy próbują przechytrzyć tachograf. A w ten sposób ominąć przepisy i zasady higieny pracy. – Jazda na drugiej karcie pożyczonej od kolegi albo szefa to oszustwo – mówi. – Jeśli zdarzy się wypadek nie z naszej winy, to i tak jest nasza wina. Bo oszukaliśmy. Nas w tym miejscu po prostu nie powinno być.

Czy i jemu zdarzało się jechać, kiedy nie powinien, ale „szef kazał”? – Oczywiście – odpowiada Daniel. – Wtedy byłem kawalerem, miałem parcie na pieniądze. Za takie wybryki w mojej firmie lepiej płacili. Z Finlandii do Polski „na strzał”. Dziś wiem, że to głupota. Mam cudowną żonę, dzieci, nie chcę ryzykować dla kilku złotych więcej.

Rzeczywistość parkingowa

– Największą udręką tej pracy jest rozłąka, każdy dzień bez rodziny to dzień stracony – mówi Szymon. – Oczywiście są telefony, internet. Ale to nie zastępuje obecności w domu. Wiem, że czasem synowi brakuje ojca, mnie brakuje każdego dnia całej rodziny. Ale gdy pomyślę, że miałbym wrócić do patologii, jaka dzieje się w transporcie krajowym, to dziękuję. Teraz nie ma mnie w domu maksymalnie 13 dni, wracam na 7. W tym zawodzie to najlepsza z możliwych opcji.

Dla młodej singielki Darii też najgorsza jest rozłąka. Samotność. Nie ma chłopaka ani dzieci, więc nie jest jej tak trudno, jak innym. – Relacje z przyjaciółmi się rozpływają, z większością nie mam kontaktu. Zostaje telefon, bardzo dużo rozmawiam. O wszystkim. Takie zwykłe rozmowy, ale dzięki nim naprawdę jest mi łatwiej.

Do tego „rzeczywistość parkingowa”. – Staram się stawać na parkingach ze stacją, z prysznicem, ale nie zawsze jest taka możliwość – mówi Daria. – Dlatego zawsze mam ze sobą prysznic turystyczny, w razie czego kąpię się na naczepie. Zdecydowana większość kierowców zamyka się na całe weekendy, nawet nie wychodzi z kabiny. To wpływa na psychikę. Siedzą sami, piją. To jest rzeczywistość, o której się nie mówi. I nie ma w tym w sumie nic dziwnego, jakoś muszą odreagować.

– „100 proc. pasji, reszta to praca” – takie motto mam w samochodzie powieszone na szafce, codziennie sobie o tym przypominam – mówi Daniel. – Chociaż obrażają mnie, wyzywają w internecie od brudasów i śmierdzieli, to jest moja pasja. Tylko dlatego dalej jeżdżę. ©

Imiona niektórych kierowców zmieniłem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2020