„Smaki” Pawła Bravo: Chwała chemii

Pożegnawszy truskawki, w oczekiwaniu na pierwsze jabłka i porządne śliwki, możemy w pierwszej połowie lipca skupić się na nowych warzywach, których wreszcie pełno.

27.06.2022

Czyta się kilka minut

 / ADOBE STOCK
/ ADOBE STOCK

O połowę spadły w ostatnim roku plony herbaty na Sri Lance. W przypadku ryżu jest trochę lepiej, ale są regiony, gdzie zbiory ledwo starczyły na wyżywienie rolnika z rodziną i nic więcej. Nawet jeśli wydaje się wam, że Ceylon Orange Pekoe to jakiś dziwny napar z kwiatem pomarańczy, a ryż basmati wolicie kupować z Persji (do czego namawiam, jeśli macie taką możliwość), posłuchajcie przez chwilę, bo to nie jest pierwszy lepszy news o kryzysie żywnościowym na dalekiej wyspie.

Jej nieszczęście jest tylko w drobnym stopniu wynikiem ogólnej zwyżki na rynkach energii, inflacji, deficytów budżetowych i zmian klimatu. Tak naprawdę chodzi o ideologiczny szał, polityczne cwaniakowanie i logiczny analfabetyzm. Prezydent kraju zdobył władzę, jadąc na platformie wyborczej o wdzięcznej nazwie „Wizja dobrobytu i obfitości”. Obiecywał m.in. zamianę wyspy w jedną wielką oazę rolnictwa organicznego. Kiedy po pandemicznym załamaniu się turystyki rezerwy walutowe kraju mocno spadły, pomyślał sprytnie, że zaoszczędzi dewizy, a zarazem wdroży jedną ze swoich obietnic. Zakazał więc wiosną zeszłego roku importu nawozów sztucznych (oraz wielu środków ochrony roślin). Cofnął też dotacje na ich zakup, które były wszak od kilkudziesięciu lat podstawą tzw. Zielonej Rewolucji.

W ślad za zakazem poszły zapewnienia, że państwo wspomoże rozwój alternatywnych metod wzbogacania gleby i wsparcia upraw. Ale żadna realnie dająca się uzyskać bez wielkich zmian ilość kompostu i podobnych „naturalnych” środków nie była w stanie wpłynąć na fakt, że z dnia na dzień wszystko przestało rosnąć. Co się tyczy obornika – szacowano, że aby wyrównać wyrwę w bilansie azotowym roślin, należałoby go rozrzucić pięć do siedmiu razy więcej niż dotąd. Siedem razy więcej bydła – to dopiero zgnoiłoby wyspę i jej dotychczas jako tako zrównoważone ekosystemy.

Nawet jeśli po paru miesiącach, jeszcze w zeszłym roku, zakaz w pewnym zakresie cofnięto, to nagłego ubytku w plonach oraz luki w finansach rodzin i firm szybko się nie wypełni. Ktoś mógłby ocenić, że to tylko problem z pośpiechem, a np. o połowę mniejsze zbiory herbaty da się sprzedać drożej na prestiżowym rynku organicznych produktów w bogatych krajach... Otóż nie – produkcja herbaty na wyspie jest większa niż cały rynek organicznych herbat na świecie. Gdyby nagle „made in Sri Lanka” zaczęło z definicji oznaczać organiczny status listków, ceny ­takiego surowca spadłyby natychmiast.

Żeby wyłożyć się nawet na tak prostej matematyce, starczy mieć rozdęte poczucie słuszności nieskażone realiami. A one są takie, że bez względu na znane nam niepożądane skutki tzw. chemii w naszym ziemskim gospodarowaniu jest ona po prostu częścią naszego świata i nie da się z tego wyplątać w ciągu roku czy nawet dekady. Fritz Haber i Carl Bosch... może ktoś kojarzy ich z liceum, ale łatwośmy pozapominali. Wypijcie za ich zdrowie dziś wieczorem – spora część waszych komórek zawiera azot uzyskany dzięki opracowanej przez nich metodzie. Mniej więcej sto lat temu zmieniła ona wszystko, jeśli chodzi o łatwość tworzenia nawozów, które do dziś wzbogacają gleby w przyswajalną postać tego pierwiastka. Czasopismo „Nature” poświęciło kiedyś sporo miejsca na wyliczenie, że połowy obecnej ludzkości by nie było – nikt by nie był w stanie jej wykarmić – gdyby nie wynalazek tych dwóch noblistów.

To są dla mnie prawdziwi bohaterowie pro-life. Niestety, Nobla dostali z chemii, a nie literackiego czy choćby pokojowego – choć głód na pewno sprzyja wojnie. Dlatego nikt nie nazwie kolejnego gmachu instytucji unijnych na ich cześć. Tym bardziej że Unia dociska, przynajmniej w sferze deklaracji, antychemiczny pedał. Za osiem lat areały organiczne mają stanowić jedną czwartą całości. Nie brzmi to tak lekkomyślnie, jak eksperyment na Sri Lance, ale pamiętajcie, że wokół powrotów do tzw. natury kręcą się największe kłamstwa dzisiejszej polityki. Obiecywane rolnictwo 3.0 (a może 4.0, ­straciłem rachubę) może się obyć bez części nawozów i pestycydów, ale kosztem naszpikowania go biotechnologią, elektroniką i genetycznymi modyfikacjami, przy których metoda Habera-Boscha (niezbyt skomplikowana, wymagająca tylko znacznej energii) będzie wyglądać ­niewinnie. Z ­antropocenu nie ma wyjść awaryjnych. ©℗

Pożegnawszy truskawki, w oczekiwaniu na pierwsze jabłka i porządne śliwki, możemy w pierwszej połowie lipca skupić się na nowych warzywach, których wreszcie pełno. Bób – no cóż, trzeba go ugotować, po czym dodać mięty i/lub dymki, nic lepszego nie wymyślimy. Ale fasolka szparagowa – o, tę łatwo zmarnować długim gotowaniem i zbyt obfitą zasmażką z bułki. Gotujemy 250 g fasolki szparagowej w osolonym wrzątku, około 5-7 minut, powinna po wyjęciu być jeszcze całkiem twarda. Przekładamy ją prosto z garnka na dużą patelnię, gdzie rozgrzaliśmy 1 łyżkę oliwy z ząbkiem czosnku. Podlewamy paroma łyżkami wody z gotowania i dusimy na średnim ogniu pod przykryciem, kontrolując, czy już mięknie. Zazwyczaj potrzeba kwadransa i jeszcze paru łyżek wody. W trakcie duszenia dodajemy skórkę z jednej cytryny. Pod sam koniec posypujemy natką lub kolendrą (szczodrze!). Zostawiamy pod przykryciem, żeby się aromaty dobrze przegryzły. Smakuje najlepiej na zimno, dokwaszona sokiem z cytryny. Hugh Fearnley-Whittingstall, wielki dla mnie autorytet warzywny, o którym nie raz tu wspominam, radzi zamiast natki dać miętę i pół na pół oliwę z masłem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Chwała chemii