Reklama

Ładowanie...

Słowo, które boli

Słowo, które boli

26.09.2011
Czyta się kilka minut
Kłopoty sądu z Nergalem stanowią dobry przykład niewystarczalności języka prawa dla klasyfikacji i oceny pewnych odmian mowy publicznej, odbieranej jako agresywna i krzywdząca.
P

Publiczne zniszczenie Biblii jest wypowiedzią, która - według zranionych nią - wymaga powstrzymania i kary, zaś według sądu podlega ochronie w imię wolności słowa. Powstaje więc impas między poglądem, że przestrzeń publiczna ma być wolnym rynkiem idei i przekonań, a oczekiwaniem, że państwo powinno chronić pewne grupy społeczne przed działaniem krzywdzącej mowy.

Książka amerykańskiej filozofki Judith Butler mówi o ranieniu słowami, a więc doświadczeniu powszechnym, ponieważ "bycie przezwanym, to jedna z pierwszych form językowego zranienia, jakich się uczymy". Nie chodzi jednak o każdą obelgę, zniesławienie, szyderstwo itp. ale o takie wypowiedzi, które są czynami, o "postępowanie werbalne". Butler pisze przede wszystkim o "mowie nienawiści". Ten typ raniącego języka ma dwoistą naturę: jest słowem, ale i czynem ze względu na krzywdę, jaką wyrządza - dlatego traktujemy jego przykłady bardziej jak postępowanie niż jako mowę.

Autorka pyta, jak to się dzieje, że taka mowa powstaje, jakie musi spełnić warunki, aby zyskać moc krzywdzącego czynu i wreszcie: jak się jej przeciwstawić, nie kwestionując zarazem wartości demokratycznego społeczeństwa. Książka Butler niesie wsparcie niewystarczalności prawa i naszej obywatelskiej bezradności. Przychodzi ono z zaskakującej i lekceważonej często strony: retorycznych i filozoficznych koncepcji języka.

Patronem "Walczących słów" jest John Austin, który w rozprawie "Jak działać słowami" nazwał tę odmianę wypowiedzi "performatywami". Pozwalają one "robić rzeczy za pomocą słów" (np. "Ja ciebie chrzczę", "Biorę sobie ciebie za żonę"), tzn. oznaczają i działają jednocześnie, realizując to, o czym mówią. Performatywna mowa nienawiści krzywdzi, bo zapowiada czyn lub przypomina podobne krzywdy. Szczęśliwie, nie każda raniąca wypowiedź ma taką moc, czy - jak mówi Austin - nie każdy performatyw jest fortunny. Obietnica lub przysięga, których nic nie gwarantuje, nie mają mocy, okazują się niewypałami. Aby działały, potrzeba konwencji, rytuału lub władzy. Oznacza to, że ten, kto używa mowy nienawiści, rzadko jest jej autorem, natomiast powtarzając ją, ożywia nienawiść i krzywdę, przez co sam zostaje nazwany (rasistą, bluźniercą, seksistą itp.).

Butler nie proponuje jednak poprawnopolitycznego rewanżu. Nie wierzy też w możliwości regulacji problemu za pomocą cenzury. "Co zatem robić?" - pytamy zirytowani i bezsilni. Z pewnością nie polegać wyłącznie na państwie, sądach, cenzurze. Należy dodatkowo niszczyć performatywną siłę krzywdzącej mowy pozbawiając ją oczywistego kontekstu (konwencji, rytuału, władzy, odwiecznej tradycji). W ten sposób sprowadzamy ją tylko do języka - do głupiej, obraźliwej, poniżającej swego użytkownika wypowiedzi, która nieskutecznie udaje działanie.

Autor artykułu

Literaturoznawca, eseista, profesor w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego, od 2020 r. jego rektor. W 2010 roku otrzymał Nagrodę Literacką Gdynia w kategorii „Eseistyka” za...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]