Słaba wiara silnego Kościoła

W dniach 9-14 września Benedykt XVI złoży wizytę w diecezjach Monachium, Ratyzbony i Pasawy. Przybędzie do mocno przetrzebionego Kościoła.

04.09.2006

Czyta się kilka minut

Wzgórze koło Ratyzbony. Benedykt XVI odprawi tu Mszę 12 września. /
Wzgórze koło Ratyzbony. Benedykt XVI odprawi tu Mszę 12 września. /

Kiedy bp Tadeusz Pieronek z grupą polskich księży relacjonował Janowi Pawłowi II reakcje rodaków na jego wybór, ten na końcu zapytał: "»A pili?«. »Tak, pili - odpowiedzieliśmy chórem. - W Krakowie dzwon Zygmunta długo nie mógł zadzwonić, bo dozorca, który miał klucz, poszedł na piwko«". Po wyborze kard. Ratzingera w dzwony bito w całych Niemczech, w bawarskich piwiarniach trącano się Paulanerem, ale wierni w monachijskiej katedrze wypełnili ją tylko po brzegi. Tylko? Tak, bo w przekładzie z niemieckiego "wypełnić po brzegi" oznacza "zająć wszystkie miejsca siedzące". Niemcy to nie Polska.

Wierzący postchrześcijanie

Chociaż... Ówczesny kanclerz Schröder jako jeden z pierwszych pospieszył z gratulacjami dla Benedykta XVI, pisząc o "wielkim zaszczycie, który spłynął na Niemcy". Co konkretnie miał na myśli, zdradził prezydent Köhler, który tuż po konklawe wypytywał kolońskiego kardynała Joachima Meisnera, czy wybór Niemca na Stolicę Piotrową można potraktować jako absolucję za wywołanie dwóch wojen światowych. W tym samym duchu bulwarowy "Bild" wyrokował na tytułowej stronie: "Wir sind Papst" (Jesteśmy papieżem).

Na wyrost! Niemców z Benedyktem XVI najbardziej łączy wspólne obywatelstwo. Nie przez przypadek najprzedniejsi przedstawiciele rządzącej w dniu wyboru kard. Ratzingera koalicji, kanclerz Schröder i wicekanclerz Fischer, w sumie ośmiokrotnie stawali na ślubnym kobiercu (Fischer niedawno ożenił się po raz piąty), nie dopatrując się w małżeństwie cienia wymiaru sakramentalnego. Obecna pani kanclerz, córka protestanckiego pastora z b. NRD, również jest rozwiedziona i powtórnie zamężna. Cała trójka wypycha religię do sfery prywatnej, a Kościoły, katolicki i protestancki, postrzega jako grupy interesów. Były szef MSZ, niewierzący Joschka Fischer, wprawdzie chętnie kokietuje katolickimi korzeniami, ale Partia Zielonych, której latami przewodził, nie dopuściła, by Papież-Niemiec celebrował Mszę kończącą ubiegłoroczne Światowe Dni Młodzieży na kolońskich błoniach Hangelarer Heide. Powodem była konieczność ochrony gatunkowej traszki grzebieniastej, trzmiela ozdobnego i ropuchy paskówki, które tutejszy biotop upatrzyły sobie na miejsce prokreacji. Ekologicznie wrażliwi Niemcy protestowali też przeciwko włożeniu przez Papieża na głowę camauro. "Krew niewinnych zwierząt plami średniowieczną czapeczkę Benedykta" - pomstowano na zrobione z wielbłądziej skóry nakrycie głowy z gronostajową otoczką.

W Niemczech dobro małych zwierzątek jest ważniejsze od preferencji Papieża, który także w politycznym establishmencie republiki nie ma swoich legionistów. A dystans władzy do Kościoła podziela znaczna część społeczeństwa. Największym zaufaniem darzy ono policję (70 proc.), zaraz potem znaną w Polsce sieć handlową Aldi (51 proc.). Kościoły, katolicki i ewangelicki, z 32-procentowym zaufaniem plasują się za bankami (41 proc.), ale przed gospodarką wolnorynkową (26 proc.). Benedykt XVI zajmuje nieco wyższe miejsce (36 proc.), tuż przed Dalajlamą (35 proc.). Czy można się dziwić, skoro w ojczyźnie Papieża co roku szkolne mury opuszcza większa liczba szewców-specjalistów od butów ortopedycznych niż absolwentów seminariów duchownych? W Magdeburgu chrzci się jedynie osiem procent noworodków, w Berlinie trzy czwarte uczniów nie chodzi na religię.

Niemcy są krajem postchrześcijańskim. Ale nie niewierzącym. Dwie trzecie deklaruje wiarę w Boga, tyle że nie chrześcijańskiego. Co piąty badany upatruje powodów, dla których wierzy, w wychowaniu; co trzeci w bezradnym oświadczeniu, że "przecież jakiś wyższy byt istnieć musi". Jedynie 65 proc. katolików i 49 proc. protestantów wierzy w życie wieczne, wielu wierzy w reinkarnację, odmawia Bogu wpływu na los świata i własny. Ludzie modlą się najczęściej w środy i soboty, kiedy są losowania totolotka. Zamiast spowiedzi wybierają czat. Sensu życia upatrują w ontologicznym koktajlu: trochę Jezusa, dużo kariery, a w przypadkach wątpliwych spojrzenie w oczy swoich dzieci.

Wiara jako patchwork? Tak. Co najbardziej rzuca się w oczy wśród młodzieży. Zsekularyzowane roczniki 1979-1990, wychowane na "Vivie" i internecie, to według kard. Meisnera "metafizyczni wygnańcy". Jedynie religijne emblematy są u nastolatków en vogue. Krzyż na szyi, na koszulce Che Guevara. I różaniec, jako niezbędny gadżet dla obu płci - podpowiada młodzieżowe pismo "Max". Rzecz jasna na tegoroczny sezon letnio-jesienny.

Statystyka boli

W Kościele katolickim imponuje jego reprezentacja. Pięciu kardynałów, 93 biskupów, 7 metropolii, 27 diecezji, w tym najbogatsza na świecie kolońska (roczny budżet 678 mln euro). Opublikowane rok temu przez Konferencję Episkopatu statystyki za 2003 r. przynoszą otrzeźwienie. Na 82 miliony Niemców przypada - na papierze - po 26 milionów katolików (31 proc.), protestantów i niewierzących, przy 7 proc. wyznawców innych religii. Od 1974 r. liczba katolików systematycznie maleje (w stosunku do roku 1991, pierwszego po zjednoczeniu, spadła o trzy miliony). W rzeczonym 2003 r. z Kościoła katolickiego wystąpiło 130 tys. członków (z ewangelickiego 170 tys.), co hierarchowie tłumaczą niechęcią do płacenia podatku kościelnego. W istocie: wystąpienia i zmiana systemu podatkowego powodują wyraźny spadek dochodów; najdramatyczniejsza pod tym względem jest sytuacja diecezji Essen, która stoi na progu bankructwa. Jej ordynariusz bp Feliks Genn przedłożył już plan działania: z dotychczasowych 250 parafii powstaną 43, ponad 100 świątyń zostanie zamkniętych, armii świeckich wypowie się umowy o pracę. W całych Niemczech w ubiegłym roku sprzedano 250 z 22 tysięcy kościołów i kaplic.

Jeszcze nigdy od 1960 r. nie notowano tak niskiej liczby chrztów. W 2003 r. wyniosła ona 205 904; o 3,5 proc. mniej niż przed rokiem i 31 proc. mniej niż w 1991 r. Jeżeli sakrament małżeństwa w 1991 r. przyjęło

106 739 par, to w 2003 r. było ich 50 885, co daje 50-procentowy spadek. W niedzielnej Mszy uczestniczy regularnie 4,5 miliona wiernych. Równocześnie obniża się gwałtownie liczba księży: w 1991 r. było ich jeszcze niemal 20 tys., w 2003 r. już o cztery tysiące mniej. Spada liczba powołań: obecnie w 27 diecezjach kształci się 900 alumnów, z 13 tys. parafii jedna czwarta jest nieobsadzona. Środkiem zaradczym pozostaje ich łączenie lub import księży, m.in. z Polski.

Najczarniej rysuje się sytuacja w landach wschodnich, gdzie jedynie co trzeci mieszkaniec deklaruje wiarę w Boga. Z 15 milionów chrześcijan w początku państwowości NRD, na skutek zaprogramowanej laicyzacji do zjednoczenia dotrwało 5,5 miliona. Rok temu w Brandenburgii na tle sprawy nauczania religii w szkołach wybuchł nawet kolejny Kulturkampf. Ostatecznie spór zakończono przyznaniem uczniom prawa wyboru między religią a etyką, ale w Berlinie posunięto się o krok dalej: etykę wprowadzono obowiązkowo, a religia stała się przedmiotem nadobowiązkowym.

Wierni, ale krytyczni

Czy Niemcy to kraj utracony dla katolicyzmu? Nie do końca. Niedoceniana w Polsce niemiecka wrażliwość na biedę w krajach Trzeciego Świata przynosi pół miliarda euro rocznie, przeznaczone na pomoc humanitarną (suma większa niż środki, jakimi dysponuje Biuro Pomocy Humanitarnej całej UE). Nie ma na świecie takiej klęski żywiołowej, dla której ofiar niemieccy katolicy nie przeprowadziliby zbiórki pieniędzy i nie wysłali darów - najczęściej poprzez Caritas. Charytatywna organizacja Misereor, działająca pod parasolem Episkopatu Niemiec, przeprowadziła od 1958 r. ponad 89 tys. projektów w ponad stu krajach rozwijających się, inwestując w ich rozwój

5 mld euro. Biskupie dzieło pomocy Adveniat od 1961 r. wspomaga Kościół, dyskryminowane mniejszości i ofiary prześladowań w Ameryce Łacińskiej. Bożonarodzeniowa kolekta w kościołach co roku przynosi na ten cel 50 milionów euro. Fundacja Renovabis udziela od 1993 r. pomocy 27 byłym krajom komunistycznym, w tym Polsce, czerpiąc środki ze zbiórek przeprowadzanych w Zielone Świątki. Byli więźniowie obozów koncentracyjnych znają Dzieło Maksymiliana Kolbe, które od 1964 r. niesie pomoc materialną, a nade wszystko budzi przekonanie, że odebrana za drutami niemiecką ręką godność ludzka przez tę samą rękę zostaje zwrócona.

Siła niemieckiego katolicyzmu ujawnia się w potężnej myśli teologicznej, zgłębianej na wydziałach ponad 50 uniwersytetów, nie licząc akademii katolickich czy instytutów religioznawstwa rozlokowanych na innych uczelniach. Jeśli jednak współczesna teologia niemiecka potrafi wynieść jednego naukowca do godności kardynała (Leon Scheffczyk), innego na stanowisko przewodniczącego Episkopatu (Karl Lehmann), a jeszcze innego uczynić papieżem, to tradycja kraju Lutra napina niekiedy ramy czystości doktryny do ostatecznych granic, a czasem je przekracza. Światowym patriarchą antywatykańskiej opozycji jest Hans Küng, tuż za nim kroczy Eugen Drewermann, suspendowany przez Kościół charyzmatyczny duchowny, który egzegezę Biblii przeprowadza w oparciu o metody psychoanalizy.

Wierny, ale krytyczny laikat niemiecki, już od 1848 r. (!) zorganizowany w Związek Katolików Niemiec, a od 1958 r. w prężny Centralny Komitet Katolików (ZdK), stanowi niemałe wyzwanie dla Episkopatu, nie mówiąc już o kurii rzymskiej. ZdK organizuje co dwa lata Katholikentage - połączenie polskich dni kultury chrześcijańskiej, pielgrzymki do Częstochowy i młodzieżowej oazy - w których uczestniczy regularnie 100 tys. ludzi. "Klub dyskutantów o wszystkim i każdym z osobna" - uszczypliwie pointuje najbardziej konserwatywny hierarcha nad Renem, kard. Meisner. Katholikentage, na które zapraszano i Dalajlamę, i dysydentów religijnych, w tym Drewermanna, otwierały szeroko drzwi do oddolnych kontaktów z Kościołem protestanckim. Jednak na pierwszy ekumeniczny Katholikentag w Berlinie (2003) cieniem rzucił się papieski zakaz wspólnego uczestnictwa w Eucharystii - wydarzenia z niecierpliwością oczekiwanego po obydwu stronach. Ostatecznie w Berlinie doszło do Mszy z interkomunią, jednak główny celebrans, emerytowany profesor teologii z uniwersytetu z Saarbrücken Gotthold Hasenhüttl, został za nadużycie suspendowany i pozbawiony veni legendi. Wobec pogarszającego się zdrowia Jana Pawła II w Berlinie mówiono wówczas o unoszącym się "złym duchu Ratzingera"...

W porównaniu z Polską niemieccy świeccy znacznie intensywniej uczestniczą w życiu parafii. Na płaszczyźnie organizacyjnej to raczej rady parafialne, nie proboszczowie, są motorem życia religijnego wspólnoty. Ale zaangażowanie laikatu w działalność duszpasterską zmusiło w 1997 r. Watykan do wydania instrukcji ograniczającej praktyki wygłaszania homilii, celebrowania Liturgii Słowa czy udzielania sakramentu namaszczenia chorych przez osoby świe-

ckie. Za spiritus movens instrukcji również uznano prefekta Kongregacji Nauki i Wiary. Kard. Ratzinger naraził się także kilka lat wcześniej prężnemu laikatowi, odrzucając śmiałą propozycję przewodniczącego Episkopatu Niemiec Karla Lehmanna i dwóch innych tutejszych hierarchów, optujących za dopuszczeniem do komunii rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek cywilny. Od tej pory sympatia Niemców wyraźnie przechylała się na stronę Lehmanna, tym bardziej że Watykan długo pomijał przewodniczącego jednego z najbardziej liczących się episkopatów świata przy rozdawaniu kapeluszy kardynalskich. Cała republika kibicowała też Lehmannowi, kiedy ten próbował przekonać Watykan (Ratzingera), by finansowane przez państwo katolickie poradnictwo rodzinne mogło w ostateczności wydawać wymagane przez prawo niemieckie zaświadczenia zezwalające na przerywanie ciąży. Lehmann i ZdK nie popierali oczywiście aborcji, natomiast w stanowisku Watykanu dopatrywali się dezercji Kościoła, grożącej utratą kontaktu z kobietą "znajdującą się w sytuacji osobistego konfliktu". W końcu biskupi niemieccy podporządkowali się stanowisku kurii rzymskiej.

Habemus papam bavaricam

Ostoją niemieckiego Kościoła jest tradycyjnie Bawaria - katolicki bastion CSU, jodłujący w krótkich skórzanych portkach na szelkach i zakochany po uszy w Bayernie Monachium. Tak chce stereotyp. Od niedawna jego centrum leży w Marktl am Inn. Tu urodził się Benedykt XVI, tu został ochrzczony, tu mieszkał... dwa lata. Przed wejściem do parafialnego kościoła wisi odpowiednia tabliczka, opatrzona logo Reiffeisenbanku. Miejscowy proboszcz, duszpasterzujący również w sąsiedniej parafii, wzdycha: "Kosztowałaby nas tysiąc euro. Tyle pieniędzy nie mamy". Nieznana do tej pory miejscowość przeżywa istne oblężenie. Wszyscy chcą zobaczyć kościół, choć z czasów chrztu Papieża ostała się tylko boczna nawa, i dom, w którym się urodził. Najlepiej od wewnątrz - z tego powodu kolejna właścicielka wymontowała dzwonek, a potem posiadłość sprzedała.

Nie zraża to pielgrzymów. W niemiec-kich Wadowicach mogą kupić "oryginalny chleb watykański", "papieskie piuski" (pocukrowane bułeczki z nacięciami), pielgrzymie kiełbaski, kawę Ratzingera. Prawdziwym hitem są jednak papieskie piwo i "torcik Benedykta", przełożony serkiem mas-

carpone i nasączony anyżowym Amaretto. Po roku tolerowania komercji Watykan napiętnował tę kulinarną dewocję - choć burmistrz miasteczka w pielgrzymkowym kiczu i hałasie dopatruje się "pozytywnej katastrofy naturalnej", a proboszcz cieszy się, że mógłby przy pełnym kościele odprawiać trzy Msze dziennie. Rzecz jasna z udziałem turystów, bo wybór krajana na Stolicę Piotrową nie zintensyfikował życia religijnego miejscowej wspólnoty. Z 2700 mieszkańców miasteczka katolikami jest 2200, ale na niedzielnej Mszy zjawia się 600. Z tą średnią statystyczną (25 proc.), właściwą Bawarii, Marktl bije na głowę Republikę. Jednak jak w całym kraju, tak w Bawarii Kościół dotkliwie cierpi na brak powołań. W diecezji Pasawa w 2005 r. wyświęcono czterech nowych księży. Wkrótce 55-letni proboszcz Marktl am Inn przejmie opiekę duszpasterską nad trzecią parafią.

Mieszkańcy największego niemieckiego landu hołdują przekonaniu, że ulepieni są z innej gliny niż reszta mieszkańców Republiki. Tą inną gliną jest w pierwszej kolejności poczucie politycznej odrębności, w drugiej - katolicyzm. Barokowe kościoły, odpowiedź na wyzwanie Lutra i wojny 30-letniej, stopiły się z górskim krajobrazem, tworząc krajobraz religijny. Do początku XX w. imię biskupa i papieża dla rolniczego ludu było ważniejsze od imienia panującego. Oficjalny hymn państwowy landu "Boże, pobłogosław twój bawarski kraj, twe rozległe połacie, naszą ziemię i ojczyznę!" do złudzenia przypomina "Boże, coś Polskę". W urzędzie czy sklepie zamiast "Guten Tag" słyszy się "Grüß Gott" (Pochwalony). Niemal do naszych czasów przetrwały zwyczaje naznaczone ludową pobożnością: pielgrzymki, przedstawienia Męki Pańskiej, krzyże na ścianach. Dopiero ostatnie 40 lat, na których piętno wycisnęła rewolucja 1968 r., druga fala industrializacji i globalizacja nadwątliły ten obraz.

W Bawarii na 12 milionów mieszkańców 7,3 mln to katolicy. Aż dwie metropolie: w Monachium (z biskupstwami Augsburg, Pasawa i Ratyzbona) i w Bambergu (z biskupstwami Eischtätt, Würzburg i Spayer), a także osobna Konferencja Episkopatu Bawarii zaświadczają o wyjątkowości prowincji na katolickiej mapie Niemiec. Ale choć i tutaj zwiększa się dysproporcja między ilością chrztów i pogrzebów, niegasnącą popularnością cieszą się np. szkoły katolickie. Również rodzice, którzy wystąpili z Kościoła, dostrzegają dobrodziejstwo wychowania w duchu wartości - dobro trudne do wyłożenia zgodnie z programem lekcji.

Zostań z nami

Jak na razie Benedykt XVI rozczarował tylko... swoich niemieckich przeciwników. Po "pancernym kardynale" ani śladu. Z papieskiego herbu zdjął tiarę, zastępując ją zwykłą biskupią mitrą. W rzymskiej kurii zapowiedział reformę, zmniejszył liczbę rad, mianował kilkunastu nowych kardynałów, w tym - ku przerażeniu kurialistów - tylko trzech weteranów z ich grona. I ani jednego Niemca, co uwalnia go od podejrzeń o forowanie frakcji teutońskiej. Na trudnym polskim terenie egzamin zdał na piątkę. Papieska encyklika nie była reakcyjnym manifestem, tylko hymnem o miłości, w którym nie padło ani słowo o antykoncepcji - drażliwym dla Niemców temacie. Nic dziwnego, że aż 6 milionów widzów zasiadło w niedzielny wieczór 13 sierpnia przed telewizorami, śledząc godzinny wywiad, którego Benedykt udzielił czterem niemieckim stacjom telewizyjnym. Z półek księgarskich już od ponad roku znikają teologiczne pisma prof. Ratzingera. "Kazania na niedziele" świeckiego kaznodziei Petera Hahnesa zawojowały tutejszą listę bestselerów. Niewątpliwym sukcesem były ubiegłoroczne Światowe Dni Młodzieży.

Ale czy od Benedykta powiało wiatrem nadziei? Kard. Meisner nie ma wątpliwości. Przyszłość Kościoła, "dzieci rodziców z pokolenia 1968, już na zasadzie sprzeciwu wobec generacji ojców i matek, hołdującej samorealizacji i emancypacji, a w efekcie rozwodzącej się, odrzucą ich wartości. Nie trzeba będzie więcej wstydzić się katolicyzmu. Z podniesioną głową będzie można iść przez Niemcy, naszą biedną Ojczyznę".

Beckenbauer Kościoła

Przez Bawarię czy przez Niemcy? Czy najznamienitszy syn tego kraju jest Bawarczykiem czy Niemcem? Sam Benedykt przyznał, że poprzez urząd należy do świata, ale "serce bije mu po bawarsku". Z jego piersi wyrwał się bawarski hymn, którym solo pożegnał osłupiałą delegację CSU, składającą mu wizytę w Watykanie jesienią 2005 r. Ale niepodważalnego argumentu o tożsamości Benedykta niespodziewanie dostarczył światu nowy sekretarz stanu, kard. Tarcisio Bertone, prywatnie fan piłki nożnej. Papieża zna świetnie, przez lata pracowali razem w Kongregacji Nauki Wiary. "Benedykt to Beckenbauer Kościoła, genialny reżyser gry, libero, który dalekimi podaniami z głębi pola potrafi uruchomić boski atak". Bawarczycy, zakochani w futbolu i legendzie Bayernu Monachium, pewnie przyznają mu wkrótce honorowe członkostwo klubu...

Kiedy papież Benedykt 9 września wysiądzie na monachijskim lotnisku F. J. Straussa z samolotu, przywitają go prezydent i kanclerz Niemiec oraz premier Bawarii. "Jasne - przyznaje z szelmowskim uśmiechem ten ostatni - że wizyta w Bawarii jest również wizytą w Niemczech". Ale podczas powitania na lotnisku załopocze morze biało-niebieskich flag, zabrzmi bawarski hymn, a machać chusteczkami będą ludzie w spodniach do kolan. Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że "Beckenbauer Kościoła", gdy nie mniej wzruszonym jak w Polsce sercem ogarnie bawarskie pole bramkowe, to równocześnie z troską spojrzy też na odległą i bliską mu zarazem drugą połowę przetrzebionego boiska.

ARKADIUSZ STEMPIN jest doktorem historii na Albert-Ludwigs-Universität we Freiburgu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2006