Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na odbywającym się w siedzibie Parlamentu Europejskiego w Brukseli seminarium o energii odnawialnej i geotermalnej, wobec ok. 30 osób, dyrektor Radia Maryja powiedział to, co mówi zawsze: że decyzja rządu PO-PSL o rozwiązaniu umowy z 2007 r., zapewniającej jego fundacji Lux Veritatis państwowe dotacje na odwierty geotermalne w Toruniu, jest skandalem i dyskryminacją jego działalności religijnej. "To jest totalitaryzm" - powiedział i dodał, że mówi serio. Nareszcie mógł ujawnić światu nasz narodowy dramat: "Tragedią Polski jest, że od 1939 r. Polską nie rządzą Polacy. Nie chodzi tu o krew ani przynależność. Oni nie kochają po polsku, nie mają serca polskiego".
Jednak nie sam fakt ujawnienia (nareszcie!) światu tragicznej sytuacji Polski jest sukcesem. Przypuszczam bowiem, że Ojciec Dyrektor nie był pierwszym jasnowidzącym demaskatorem, który zjawił się w siedzibie Parlamentu. Takie miejsca zawsze przyciągają licznych samorodnych niedocenianych geniuszy i proroków, którzy odkryli receptę na zażegnanie kryzysu oraz ratowanie świata. Jest ich tylu, że przestają robić wrażenie. Tak więc sukcesem nie jest to, że w sercu UE przemówił jak ks. Skarga, ale ranga, jaką w Polsce nadano temu wystąpieniu.
Cały tydzień w artykułach i debatach ze śmiertelną powagą roztrząsano słowa proroka. Wielu zwróciło uwagę na to, że posiadanie w piersi "niepolskiego serca" przypisał on także tym, którzy pieniądze na odwierty mu przyznali. Ze zgrozą pytano, co to znaczy? Czyżby wszyscy, bez wyjątku?... Powiało tak wielką grozą, że sam minister, po naradzie z prymasem i nuncjuszem apostolskim (jak doniesiono) wystosował notę do Stolicy Apostolskiej, która - co też wyjaśniono - "nadzoruje zakony". Teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać na głos Następcy Piotra. Na ekskomunikę? Na suspensę? Nie wiadomo. Ale tego, że katolicki duchowny na europejskim seminarium o energii odnawialnej i geotermalnej odmawia komuś "polskości serca", że komuś zarzuca totalitaryzm, Stolica Apostolska przecież nie może znieść spokojnie.
I tak Księdza Dyrektora podniesiono do rangi wielkich herezjarchów (jedni), albo księdza Skargi (drudzy - nie ja to wymyśliłem). Dla wszystkich, którym dotacji nie przyznano, których skrzywdzono, którzy swoich praw w sądach nie doszli, stał się "głosem wolnym, wolność ubezpieczającym".
Czy nie byłoby lepiej skargi naszego Skargi puścić mimo uszu? Wypowiedź Ojca Dyrektora w najmniejszym stopniu nie wpłynie przecież na ocenę tego, czy w Polsce jest totalitaryzm, czy go nie ma. Ocena "polskości serc" i "polskości kochania" naszych rządzących ekip też nikogo na świecie specjalnie nie wzruszy.
Ten szum, ten krzyk, ten rozpaczliwy gest wysłania do Watykanu noty dyplomatycznej to może elementy strategii przedwyborczej, ale nade wszystko - oznaki bezradności. Czy nie ma innego sposobu prowadzenia sporu z medialnym strategiem z Torunia? Czy skuteczną bronią musi być sięganie po (jak się powszechnie mniema) jedyną możliwą u nas jeszcze cenzurę... kościelną?
Co będzie dalej? Dyplomatyczna nota, za pośrednictwem Świętej Kongregacji Zakonów, dotrze do ojca generała redemptorystów. Ojciec generał napomni współbrata, by od polityki trzymał się z daleka (takie napomnienie już otrzymał w 2006 r.) i wszystko pozostanie tak, jak było do tej pory.