Sąsiedzi spod Srebrenicy

Żyją znów obok siebie, w tej samej wsi Podčauš. Jak przed wojną, jak przed masakrą. Muzułmanie i Serbowie. Jak to jest: mieszkać w takim miejscu, z taką przeszłością?

18.07.2017

Czyta się kilka minut

Ramiz Selimović w dawnej fabryce akumulatorów w Potocari koło Srebrenicy, 6 lipca 2017 r. / ADAM GUZ
Ramiz Selimović w dawnej fabryce akumulatorów w Potocari koło Srebrenicy, 6 lipca 2017 r. / ADAM GUZ

Było ich pięciu, braci Selimoviciów: Ramiz, Rifet, Osman, Murat i Hasan. Trzech z nich uratowali Serbowie. Dwóch pozostałych zabili Serbowie.

Dziś, 22 lata po masakrze w bośniackiej Srebrenicy w lipcu 1995 r., jeden z uratowanych wtedy braci – Ramiz – żyje wraz z żoną Nazą w tej samej wiosce co przed wojną.

Ma tych samych przyjaciół Serbów.

Pod górkę

Upał jest nie do zniesienia. Cviko Nikolić ciężko dyszy. – Ta górka mnie wykańcza – sapie, sięgając po papierosa. Stromo pod górkę ma Cviko do Ramiza. W małej Podčaušy koło Srebrenicy różnice poziomów wynoszą kilkadziesiąt metrów. W lecie stromo w palącym słońcu, w zimie śnieg po pachy. No, ale czego się dla sąsiada nie robi...

Cviko i jego żona Milka są Serbami. Ramiz i Naza to bośniaccy Muzułmanie [dziś nazywani częściej „Boszniakami” – red.].

– No to co? To nasi najlepsi sąsiedzi na świecie. Tak było przed wojną i tak jest po wojnie. I kropka – mówi Naza.

Kobieta przynosi domową kawę, delicje szampańskie, salami, colę. Siadają w cieniu przed domem. Jak wiele domów w okolicy, jest on niewykończony. Brakuje elewacji. Sufitu w salonie nie ma, tylko boazeria, a nad nią dach. Ale ważne, że dom odbudowany, własny. Odbudowany, bo po tamtej wojnie, z lat 1992-95, zniszczony był po same fundamenty.

Jutro wypada piątek, 7 lipca. Prawosławne święto Jana Chrzciciela jest wolne od pracy, weekend będzie długi.

– Będziemy odpoczywać. Kaszka, chleb i piwo, ha, ha! – śmieje się Cviko. – Słuchaj, Ramiz, musimy się jakoś dogadać na tę wyciskarkę do rakii.

– Jak?

– No, sąsiad pytał, kiedy chcemy wziąć, trzeba się jakoś podzielić.

– Nie wiem. To nie czekamy do wrześ­nia?

– Czekać możemy, tylko czy chcesz brać? Dużo tego będziesz miał?

– A ja wiem? Jakieś te jabłka w tym roku słabe. Malutkie.

– Zacier trzeba zrobić tak czy siak. Cukier masz?

– Zobaczę, nie wiem, czy wystarczy.

Cviko wyciąga jabłkową rakiję z poprzedniego roku: – Aromatyczna, pyszna. Taką domową rakiję na takiej maszynie robi się w 22 dni. Stoi, dojrzewa na zacierze.

– Wiesz, że nie mogę. Cukrzyca... – broni się Ramiz.

– No przecież troszeczkę, na smak – Cviko nalewa. – A kiedy Mevludin przyjeżdża? Na Bajram we wrześniu? No fajnie.

Mevludin to syn Ramiza. – Znamy go od dzieciaka. 800 metrów stąd była szkoła, wszystkie dzieci z wioski razem się uczyły. Kto wtedy patrzył, kto w co wierzy... – zasępia się Cviko.

– To co, wpadniecie na ten Bajram? – pyta Naza.

Na każde święta się zapraszają. Milka Nikolić: – 7 stycznia, na nasze prawosławne Boże Narodzenie, my ich. A oni nas na oba Bajramy.

To najważniejsze muzułmańskie święto, dwa razy w roku.

Naza: – A wiesz, że bratanica Ramiza ma męża Irańczyka? Super facet. Mieszkają w Niemczech. Może przyjedzie, poznacie go. Nawet piwo pije. Ale małe, ha,ha! – śmieje się Naza. – W ogóle to moglibyście częściej przychodzić.

– Robotę mamy. Kosiliśmy trawę, żeby na jutro nam nie zostało – broni się Milka. – No i wnuka mamy na głowie, w jednym miejscu nie usiedzi. Wczoraj go osa w nogę ugryzła. Słyszałaś, jak się darł? Cała wioska chyba słyszała.

– Napisz koniecznie, że Milka to moja najlepsza sąsiadka. Najlepsza! – Naza całuje Milkę.

Pomogłam, ile mogłam

Milka płakała, kiedy Naza i Ramiz musieli uciekać z ich wsi. Był rok 1992, nadciągały wojska bośniackich Serbów. Robiło się niebezpiecznie.

Naza i Ramiz uciekli do pobliskiej Srebrenicy – miejscowości ogłoszonej rok później tzw. strefą bezpieczeństwa pod kuratelą ONZ. Ta świadomość, że ONZ, sprawiła, że do Srebrenicy ściągali bośniaccy Muzułmanie z całej okolicy. Wierzyli, że tu będą bezpieczni.

Naza i Ramiz zostawili dom na pastwę losu.

– Było nam ich strasznie żal. Nie rozumieliśmy, za co ich to spotkało – mówi Milka.

Bracia Ramiza uciekli do lasu. Po kryjomu nosiła im chleb. – Tam był głód, nie było skąd jedzenia wziąć – tłumaczy Milka.

Jednemu z tych braci, Osmanowi, trochę uratowała życie. Uciekł z żoną i dziećmi, Milka i Cviko ukrywali ich u siebie. – Spał u nas kilka dni – wspomina Milka. Chowała go w swoim niewielkim domu, choć było trudno: na płaskim jak patelnia terenie (Nikoliciowie żyją w dolnej wsi), gdzie domów nie dzielą płoty, gdzie widać wszystko.

– Bałam się, że nasi żołnierze przyjdą i go zabiją. Nic nie było wtedy pewne – mówi Milka. Kiedy się uspokoiło, Osman z rodziną przeszli przez góry do Tuzli. Uratowali się. – Pomogliśmy, ile mogliśmy. I tyle – mówi Milka.

Osman był pierwszym z uratowanych przez Serbów braci Ramiza.

Drugim był Rifet. Na początku wojny bośniaccy Serbowie złapali go w miasteczku. I wtedy jeden sąsiad, też Serb, imieniem Radoja, wyciągnął pistolet, strzelił w powietrze i krzyknął: „Precz!”. Wziął Rifeta do domu, dał jeść, a potem własnym autem zawiózł poza linię wojsk. Rifet żyje do dziś.

Kierowca imieniem Gojko

Trzecim uratowanym był Ramiz. To było pod sam koniec wojny, w 1995 r.

Gdy serbscy żołnierze, którzy szturmowali Srebrenicę, w lipcu 1995 r. weszli do miasta, Ramiz razem z żoną, synową i roczną wnuczką Różą na rękach w popłochu uciekali do pobliskiego Potočari, do starej fabryki akumulatorów. Tam byli Holendrzy, żołnierze, „błękitne hełmy” z sił ONZ. Niby mieli ich uratować.

Ale kiedy się okazało, że Holendrzy są bezczynni, a Serbowie robią, co chcą, ludzie zaczęli panikować. W betonowym hangarze w Potočari Ramiz spędził dwa gorące do szaleństwa dni. Serbscy żołnierze ścisnęli tu kilkanaście tysięcy mężczyzn i kobiet. Niektórych zabijali, niektóre kobiety gwałcili.

Ramiz cały się trząsł z nerwów. Naza zdobyła skądś tabletki na uspokojenie i kazała mu połknąć, popić. Niezbyt potem wiedział, co się wokół niego działo.

To i dobrze, mówi dziś Naza. Bo gdy serbscy żołnierze podstawili autobusy dla kobiet i dzieci, a mężczyzn zaczęli odprowadzać na stronę, ci ostatni domyślali się już, co ich czeka. Później odnajdywano ich – w masowych grobach wokół Srebrenicy.

Ramiz miał iść z nimi. Ale udało się go przemycić między kobietami. Wsiadały do autobusu, który wyjeżdżał ze strefy śmierci. Za kierownicą siedział serbski kierowca z Kravicy. Na imię miał Gojko. W sumie to nawet nie znał dobrze Ramiza. Ale nie wydał go. – Był dla nas dobry. Powiedział: „Nie bójcie się, ze mną nic wam się nie stanie” – mówi Naza. Dzięki niemu jej mąż żyje.

Ramiz nigdy więcej nie widział Gojka. Nie szukał, nawet nazwiska nie zna. Ale chyba nikogo to w Podčaušy nie dziwi. No bo co w tym dziwnego, że jeden człowiek uratował życie drugiemu? Co nadzwyczajnego? Dziwne było to, że się nawzajem wtedy zabijali.

Trumienka dla brata

Hasan i Murat, dwaj pozostali bracia Ramiza, nie mieli szczęścia. W 1995 r. uciekali przez góry. Zabili ich serbscy żołnierze.

Szczątki Hasana zidentyfikowano dopiero w 2013 r. – Udało się znaleźć tylko głowę. Pochowałam go razem z moimi dwoma synami – mówi Hajrija Selimović, bratowa Ramiza (dziś mieszka 10 metrów od niego). Kompletnego ciała Hasana nie odnaleziono, bo Serbowie przenosili szczątki pomordowanych z jednego masowego grobu do drugiego, żeby zatrzeć ślady zbrodni.

Szczątki Murata, młodszego brata Ramiza, zidentyfikowano dwa lata później.

Tamtego dnia, 9 lipca 2015 r., Ramiz stał w Potočari, czekając, aż wyniosą niewielką zieloną trumienkę (niewielką, bo kości nie zajmują wiele miejsca).

Takich trumien było wtedy ponad 130. Mężczyźni wynosili je z ogromnych ciężarówek i układali na betonowej podłodze dawnej fabryki akumulatorów. Rodziny mogły się przy nich pomodlić, oswoić się z tą śmiercią przez następne dwa dni. 11 lipca miał być wspólny pogrzeb. Jak co roku, już od lat, zidentyfikowane szczątki chowa się w kolejne rocznice.

Ramiz stał zatem obok jednej z trumienek, głaskał ręką zielony materiał i płakał. Nie mógł uwierzyć, że jego wielki jak niedźwiedź i przystojny brat zmieścił się w takiej małej trumnie.

– Jak ma na imię brat?

– Murat.

– Ale na tabliczce jest: Muhammed...

– Faktycznie... – Ramiz wyciera zapłakane oczy. – Płakałem nad obcą trumną, rozumiesz? – zaczyna się śmiać, takim śmiechem, który trochę przypomina płacz.

Potem znajdujemy już właściwy grób.

Prawie jak dawniej

Kiedy Ramiz i Naza, wycieńczeni, wrócili po wojnie do tego, co zostało z ich domu, sąsiedzi ich powitali. – Od razu wszyscy przyszli do nas – wspomina Naza.

Odbudowa trwała długo, ale byli między swoimi. Wielu Muzułmanów wróciło do Podčaušy.

Cviko: – No i żyjemy jak wcześniej. No, prawie...

Ramiz i Cviko mają teraz swoje kłopoty. Codzienne. Kukurydza gorzej rośnie, bo susza. Można podlewać, ale jak deszcz nie spadnie, będzie kiepsko.

Ramiz codziennie podlewa pomidory. Podwiązał je. Wyplewił marchewkę. Właśnie dojrzewa mu bób. – Wszystko mamy swoje! Zdrowe – uśmiecha się, rąbiąc drewno. – Nawet po to drewno chodzę do lasu, żeby na zimę było. Nazie się nie chce .

Niewiele im trzeba, ale też niewiele mają. Za 300-400 bośniackich marek miesięcznie, które dostają od państwa, ciężko przeżyć. A Naza ma kataraktę, czeka na kolejną operację. Słabo widzi, nie może na słońce wychodzić.

Tymczasem do zimy trzeba wszystko ogarnąć: drewno do szopy, zapas jedzenia. Jak śnieg spadnie, nawet do sąsiadów nie dojdą. – Całą zimę w domu będziemy siedzieć. Nic nie robić, bo co tu robić? – powiada Ramiz. – Ja będę wiadomości oglądał – telewizor, za oszczędzone pieniądze, kupili niedawno, płaski ekran. – A Naza będzie kapcie z wełny dziergać na drutach – dodaje. – Z nudów, bo nawet już dawać ich nie mam komu. Weź sobie te białe... – podaje.

Oprócz wspólnych zajęć Cviko i Ramiz mają też wspólnego idola: marszałka Titę, wieloletniego przywódcę komunistycznej Jugosławii. Jak wielu ich rówieśników, nadal czują się komunistami. Bo dla nich za Tity wszystko było lepsze, kraj bogaty, nikt nikomu nie przeszkadzał, ludzie mieli pieniądze. Kiedy w 1980 r. marszałek umarł – płakali.

Teraz Cviko nie chodzi do cerkwi, a Ramiz do meczetu.

Ramiz: – Jestem muzułmaninem, ale nie chodzę. Po co kłamać? Zawsze byłem komunistą, jak mój ojciec. Bo wiesz, komunista to ktoś taki, kto nie zna nienawiści. Jak ja. Zapytaj we wsi, kogo chcesz, to ci powiedzą, że jestem dobry i spokojny człowiek. Nigdy nie zrozumiem tych, co się modlą po cerkwiach, meczetach i kościołach, a potem zabijają.

Groby to co innego

Za każdym razem, kiedy Ramiz przychodzi na grób brata Murata w Potočari, po drugiej stronie widzi betonowy budynek dawnej fabryki akumulatorów. Przedsionek śmierci, z którego wtedy cudem się wyrwał.

Jak myśli, czy teraz wojna znów byłaby możliwa?

– Nie! Na litość boską, nie... – mówi Ramiz.

W Potočari, na największym cmentarzu ofiar masakry w Srebrenicy, gdzie Ramiz ma pochowane pół rodziny, brakuje tylko jego syna. Ten najmłodszy, Nesmir, leży samotnie. Parę kilometrów dalej, na niewielkim cmentarzu. Niedaleko miejsca, gdzie rozerwał go serbski granat.

Nesmir miał 19 lat, blond włosy i podobno wcale nie chciał służyć w armii bośniackich Muzułmanów. Ale kto go tam wtedy pytał: chce czy nie chce.

Pytamy Milki i Cvika, czy pojadą z nami jutro na grób Nesmira i Murata.

– Możemy pojechać.

Jednak następnego dnia Milka ma zafrasowaną minę. Cviko też. Nie pojadą.

– Przyjaźnimy się, ale... Zrozum nas dobrze, groby to co innego. Moglibyśmy mieć kłopoty. Tutaj, w Podčaušy, znamy się i lubimy. Ale gdzie indziej... Nie wszyscy sąsiedzi by nas dobrze zrozumieli...

Pistolet

Państwo dało Ramizowi i Nazie jednorazowe odszkodowanie za śmierć syna Nesmira, żołnierza: 500 marek (równowartość ok. 1100 zł).

Postanowili sprawić sobie coś na pamiątkę po synu.

– Kupiliśmy to – Ramiz rozwija z czerwonej ściereczki srebrny pistolet z napisem „Yugoslavia”. Pokazuje, gdzie naboje, gdzie kurek.

– Kiedy dziecko się rodzi albo kiedy jest ślub, wtedy strzelam... U nas taka tradycja. Prawie wszyscy na wesele strzelają, w powietrze, na szczęście. To i ja też.

Tylko po to?

– Ramiz, czujesz się tu bezpiecznie? – pytam.

– Tak, tak... Ja nie potrafię nienawidzić. Ale... bezpieczniej czuję się z tym. ©


Masakra w Srebrenicy uznawana jest za największe ludobójstwo w Europie po II wojnie światowej.

Od początku wojny w 1992 r. w Srebrenicy chronili się bośniaccy Muzułmanie z pobliskich wiosek i miasteczek. Także z pobliskiej Podčaušy, rodzinnej wioski Ramiza Selimovicia.

Srebrenica, tzw. strefa bezpieczeństwa ONZ, w latach 1992-95 otoczona, została zdobyta przez armię bośniackich Serbów (dowodzoną przez gen. Ratka Mladicia) w lipcu 1995 r. Serbowie podwieźli kobiety i dzieci na tereny kontrolowane przez wojska bośniackich Muzułmanów i puścili wolno. Natomiast ponad 8 tys. mężczyzn, chłopców i starców zamordowali. Poszukiwanie i identyfikacja szczątków ofiar trwa do dziś. Co roku, 11 lipca, odbywają się wspólne pogrzeby tych, których udało się znaleźć i zidentyfikować. MP ©


CZYTAJ TAKŻE:

EWA KLONOWSKI, antropolog sądowy, od ponad 20 lat pracująca przy identyfikacji ofiar wojny w Bośni: Chcemy ich znaleźć i ustalić, kim byli. Tak, by rodzina mogła ich godnie pochować. Zostało jeszcze dwa i pół tysiąca niezidentyfikowanych szczątków >>>

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2017