Żywi wrócą za rok

W bośniackiej Srebrenicy spokój nadal ustępuje miejsca rozpaczy, prawda rywalizuje z kłamstwem. Na miejscowym cmentarzu w dziesiątą rocznicę największego ludobójstwa w powojennej historii Europy pochowano 610 kolejnych zidentyfikowanych ofiar.

24.07.2005

Czyta się kilka minut

Modlitwa za zmarłych w Srebrenicy /
Modlitwa za zmarłych w Srebrenicy /

Piątek, 8 lipca. Kilkuset mężczyzn, którzy przeżyli lipiec 1995 r., rozpoczyna w Tuzli marsz żywych. Idą tą samą drogą, którą 10 lat temu uciekali przed Serbami, tylko w odwrotnym kierunku. Wtedy uciekali przed śmiercią: gdy serbskie wojska wkroczyły do bośniackiej enklawy w Srebrenicy, ci, którzy schronili się w bazie “błękitnych hełmów" w pobliskich Potočarach, wybrali najsilniejszych, by spróbowali dostać się do Tuzli. Nie wszystkim udało się uciec przez kontrolowane przez Serbów góry. Wielu padło z wyczerpania i ran. Inni zostali zabici. Jeszcze inni, gdy wpadli w zasadzki, wybrali samobójstwo: wkładali do ust granaty. Los wielu pozostaje nieznany.

O obchodach tej rocznicy mówiło się w Bośni od miesięcy. Zwłaszcza gdy w Hadze ujawniono taśmę wideo, nakręconą przed 10 laty przez serbskich żołnierzy (patrz “TP" nr 25/05). W Sarajewie i innych miastach na terenie Federacji Bośniacko-Chorwackiej pojawiły się plakaty: “Na zaboravite!" (“Nie zapomnijcie!") i “Dan Sjećanja" (“Dzień Pamięci").

Kilka dni przed uroczystością w Potočarach przy kamieniu upamiętniającym ofiary serbscy policjanci znaleźli bombę. Ujęto, ale z braku dowodów wypuszczono rzekomego sprawcę. Serbowie podejrzewali Bośniaków, Bośniacy mówili o serbskiej prowokacji.

Sobota. Z Sarajewa do kostnicy w Potočarach, gdzie odbędzie się pogrzeb, ruszają ciężarówki z 610 trumnami. Grupa płaczących kobiet żegna się, kładąc dłonie na plandekach.

W bośniackiej telewizji temat panuje niepodzielnie. Informacje dla wybierających się na poniedziałkowe uroczystości, filmy dokumentalne, żałobne pieśni. Pojawiają się protesty przeciw obecności na uroczystości prezydenta Serbii. “Przyjeżdżam, by oddać hołd, to także ważny dzień dla Serbów, jedyna droga do pojednania" - tłumaczy Boris Tadić. Tymczasem serbska telewizja przypomina o 3000 serbskich ofiar Srebrenicy. Nie wiadomo, czy chodzi o cywilów, czy o atakujących miasto żołnierzy. Wśród Chorwatów zamieszkujących Federację szemrania, że ziomkowie, którzy pojawią się na uroczystościach, to zdrajcy.

 

 

Gdy w niedzielę wieczorem aktywistki serbskiej organizacji “Žene u crnom" (“Kobiety w czerni") zbierają się na Placu Republiki w Belgradzie, aby jak co roku wyrazić solidarność z rodzinami ofiar masakry i wstyd za zbrodnie reżimu Miloševicia, naprzeciw stają serbscy nacjonaliści i neonaziści. Wygoleni młodzieńcy rzucają w kierunku kobiet petardy, atakują gazem łzawiącym, skandują: “Nož, žica, Srebrenica" (“Nóż, sznur, Srebrenica").

W tym czasie w Sarajewie, w ruinach spalonego podczas wojny ratusza, otwarta zostaje wystawa fotografii. Zdjęcia masowych grobów, chłodni w Tuzli, gdzie przechowywane są worki z odnalezionymi kośćmi, trumien przed pierwszym zbiorowym pogrzebem w Potočarach w 2003 r. Zastygła w rozpaczy twarz matki. Pośród gnijących pod śniegiem liści dwie czaszki. Zdjęcia tego, co znaleziono przy zwłokach: okulary, scyzoryk, zapalniczka.

Niedziela. Policyjny konwój eskortuje z Sarajewa do Potočari Tadeusza Mazowieckiego. Nova Kasaba: na boisku, gdzie rozstrzelano 150 Bośniaków, grają w piłkę serbskie dzieci. Kravica: na ścianach magazynu, do którego przywieziono mężczyzn z Potočari, ktoś zagipsował ślady po kulach. Bratunac: tu w hotelu “Fontana" serbski generał Ratko Mladić składał holenderskiemu dowódcy “błękitnych hełmów" gwarancje bezpieczeństwa dla cywilów.

Potem inny serbski generał dał rozkaz udostępnienia wszystkich autobusów z terenów Republiki Serbskiej w Bośni dla wojsk Korpusu Driny. Wywożono nimi kobiety, dzieci i starców do Tuzli, gdzie na terenie bazy ONZ były obozy dla uchodźców. Mężczyzn wsadzono do ciężarówek i rozwieziono po okolicznych wioskach. Eksterminacja trwała od 13 do 18 lipca. W Tišći, Orahovacu, domu kultury w Pilici, w bazie wojskowej w Branjevie, nad rzeką Jadar, w Kozluku i innych miejscach. W sumie 8 tys. mężczyzn. Serbowie zakopali ciała. Gdy zachodnie satelity namierzyły “duże połacie świeżo naruszonej ziemi", przenosili zwłoki. Czasem układali ciała, czasem rzucali pospiesznie albo używali buldożerów. Przemieszane kości trudno złożyć w całość, dlatego identyfikacja trwa latami.

Dotąd odkopano 44 masowe groby. Do poniedziałku pochowano 1443 zidentyfikowane ofiary. 139 osób indywidualnie. Reszta leży w Potočarach. Na ogromnym cmentarzu, który powstał przy założonym w 2003 r. Centrum Pamięci.

Niedzielna uroczystość rozpoczyna się od powitania gości przez członkinie stowarzyszenia zrzeszającego kobiety, które w 1995 r. straciły bliskich. Bohaterem dnia jest Mazowiecki. Z rąk “Matek Srebrenicy" odbiera ufundowaną po raz pierwszy nagrodę “Srebrenica 2005". Ma honorować osoby, które przyczyniły się do pokoju w Bośni. - Noe zrozumiał wiadomość od Boga i wypełnił swą arkę dla ocalenia istot żywych. Abraham zaakceptował swą ofiarę dla dobra ludzkości - mówi w laudacji mufti Bośni i Hercegowiny Mustafa Cerić. - Mazowiecki wytężył głos przeciw tym, którzy dopuścili się ludobójstwa.

Były sprawozdawca Komisji Praw Człowieka ONZ w Bośni wspomina: - Do Srebrenicy nie wolno mi było dojechać. Ale w Tuzli na lotnisku koczowały tysiące: kobiet, dzieci, rannych mężczyzn, którym udało się przedostać przez lasy. W rozmowach z nimi dojrzało moje przekonanie, co robić.

- Swoją rezygnacją oznajmił światu, że w Srebrenicy popełniono ludobójstwo - przypominał wcześniej mufti Cerić. - Matki Srebrenicy straciły w Potočari synów, ale nie utraciły nadziei na prawdę, sprawiedliwość, pokój i pojednanie. Dzięki panu i dzięki temu, że jest pan dziś z nimi w tym miejscu.

Nagrodę pieniężną (5000 euro) laureat przekazuje Fundacji “Dzieci Srebrenicy".

Na koniec goście idą na cmentarz. Leżą tu niemal tylko muzułmanie. Jeden katolik. Mufti mówi do Mazowieckiego: - Ci, którzy wierzą w Boga, nie mogą zabijać w imię Boga. Do jakiegokolwiek Boga się modlimy, jednego jestem pewien: nie akceptuje on zbrodni.

Niedziela, po południu. Elvis Selimović podczas uroczystości czytał angielskie tłumaczenia wystąpień. W Sarajewie studiuje dziennikarstwo. Dziś kończy 22 lata. Trzy lata wojny spędził w “strefie bezpieczeństwa" w Srebrenicy. - Uciekaliśmy z miasta, biegliśmy, bo widzieliśmy czetników na wzgórzu - opowiada. - W pewnym momencie zobaczyłem samolot NATO. Byłem szczęśliwy, myślałem, że zrzuci bomby na serbskie jednostki. Ale on tylko przeleciał.

6 lipca 1995 r. Serbowie rozpoczęli atak na miasto. Gdy ostrzelali posterunki ONZ i obóz uchodźców, dowódca stacjonującego w bazie w Potočarach holenderskiego oddziału zadzwonił do francuskiego gen. Bernarda Janviera z prośbą o wsparcie lotnicze. Otrzymał odpowiedź odmowną. Prośbę ponawiał parokrotnie. 11 lipca Serbowie wkroczyli do miasta.

Wczoraj Elvis był tu po raz pierwszy od 10 lat:

- To jeden z najtrudniejszych dni w życiu. Przypomniał mi, że w tamtym domu byłem ostatni raz z całą rodziną. Z ojcem. Wszyscy razem. Szczęśliwi mimo wojny. Wczoraj jego tam nie było.

Zginęli także dwaj bracia ojca i wielu kuzynów. Elvis: - Ocalałem, bo byłem niskim chłopcem. Serbowie w Potočari zabrali mojego przyjaciela. Był dwa lata starszy, ale wyrośnięty.

12 lipca 1995 r. Serbowie rozpoczęli w Potočari selekcję. Od kobiet, dzieci i starców oddzielali mężczyzn w wieku 16-65 lat. Oceniali na oko. Według sprawności fizycznej i wzrostu powyżej 1,50 m. Mierzyli go sznurkiem, prawie jak w Auschwitz. Najmłodszy pochowany w Potočarach miał 12 lat, najstarszy 77.

- Nie czuję nienawiści - mówi Elvis. - Ale nie lubię Serbów. Dokładniej czetników. Nie wszyscy Serbowie to czetnicy, ale wszyscy czetnicy to Serbowie.

Elvis widział film, na którym Serbowie mordują Bośniaków ze Srebrenicy: - W tym momencie nienawidziłem wszystkich Serbów. Ale nie chcę spędzić życia w nienawiści. Chcę być dobrym człowiekiem, to mój rewanż.

Kilkuminutowy film powtarzany jest w bośniackiej telewizji tego dnia parokrotnie. Bez cenzury. Serbowie bawią się, strzelając do zwłok. Potem pieką barana. Równie często pokazywany jest łkający podczas procesu w Hadze żołnierz Dražen Erdemović: tłumaczy, że gdyby nie wykonał rozkazu, zostałby zabity. Przyznał się do winy. Już go zwolniono. Za zgładzenie co najmniej 75 Bośniaków dostał 5 lat.

Wysocy oficerowie Radislav Krstić i Vidoje Blagojević też zostali skazani: Krstić na 46 lat. W Hadze jest Dragan Jokić, zastępca komendanta brygady zwornickiej. Oficerowie armii i policji Drago Nikolić, Ljubomir Borovčanin, Vinko Pandurević i Vujadin Popović czekają na procesy. Za zbrodnie odpowiedzą też generałowie Radivoje Miletić i Milan Gvero. Główni oskarżeni: Karadžić, Mladić, gen. Zdravko Tolimir są na wolności.

Poniedziałek. Z całej Federacji do Potočarów odjeżdża ok. 200 autobusów. Najwcześniej, o trzeciej w nocy, z Sanskiego Mostu i Prijedoru na północy. Z Mostaru o 4.00. O 5.30 z Sarajewa. Z Tuzli, Zvornika, Bratunaca. Około 8.00 na drodze tworzy się korek. Konwój przebija się z trudem. Policjanci salutują przed samochodem wiozącym Mazowieckiego. Serbskie rodziny obserwują ruch na drodze z balkonów, sprzed sklepów, z okien. Patrzą przed siebie, jak co dzień. Bo co można tu robić?

W Potočarach tłum. Wreszcie jest tu więcej żywych niż martwych. Będzie 50 tys. ludzi, głównie rodzin, przyjaciół, muzułmanów z całego świata, dziennikarzy. Politycy, zanim przyjdą na cmentarz, mają swoje obchody. Jest Jack Straw z Wlk. Brytanii, Paul Wolfowitz i Richard Holbrooke z USA. Uczestniczyli w otwarciu kolejnej masovnej grobnicy. Przysłuchują się konferencji naukowej. Zwiedzają hale potočarskiej fabryki. Na ścianach zachowały się napisy po Holendrach.

Niebawem ruiny fabryki staną się częścią Centrum Pamięci. Aida Daidžić zaprojektowała Halę Pamięci. W labiryncie ze światłami symbolizującymi umarłych znajdą się przedmioty znalezione przy zwłokach.

- Kiedy myślę o Srebrenicy, pojawia się kontekst Auschwitz. Ludobójstwo jest zawsze tym samym, różnice są tylko w technice i liczbach - mówi Daidžić.

Idziemy na cmentarz. Uroczystość ochraniają policjanci z Republiki Serbskiej. Pewnie niejeden był w wojsku w czasie wojny.

Wielu z tych, którzy stracili bliskich, przyjechało z zagranicy. Wiele dziewczyn specjalnie zawiązało na głowach chusty. Jak Sabina i Medina. Pierwsza, urodzona w Srebrenicy, mieszka w Szwajcarii. Druga w Jacksonville na Florydzie. Dwaj jej wujkowie zaginęli, ciał nie odnaleziono. Obie piękne. Obie zbyt młode, by pamiętać tamte okrucieństwa.

Grupa chłopców niesie flagę Republiki Bośni i Hercegowiny. Na koszulkach podobizna Nasera Oricia - obrońcy Srebrenicy, który trafił do Hagi za mordy na Serbach. Napis: “Czy on broni zbrodni?". Z tyłu słowa: “Daytoński układ jest pisany krwią ofiar ludobójstwa Srebrenicy".

Taką koszulkę ma na sobie 20-letni Enes, dla niego Orić jest bohaterem. Senada uważa, że manifestowanie poparcia dla Oricia nie jest dobrym pomysłem:

- Jesteśmy tu, by czcić pamięć ofiar, a nie urządzać demonstracje. Kuzyn Senady, Alvir, ma koszulkę ze zdjęciem płaczącej kobiety. Kierownictwo firmy, w której pracuje w Tuzli, podarowało na dzisiejszą uroczystość takie koszulki wszystkim pracownikom.

Mufti Cerić rozpoczyna modlitwę za zmarłych; wyjątkowo kobiety modlą się razem z mężczyznami. Dla 8106 zamordowanych istnieje pełna dokumentacja. Nie ma jej dla ok. 500. Ciężko ją zdobyć, bo czasem ginęły całe rodziny. Według Międzynarodowej Komisji ds. Poszukiwania Zaginionych dla 7900 ofiar jest pokrycie krwią, daną przez rodziny. Jeśli szczątki zostaną wykopane i próbka zanalizowana, jest szansa na identyfikację przez DNA.

- Wiele rodzin mieszka w Australii, w USA, Kanadzie. Jeszcze nie dali krwi. Możliwe, że tych, dla których nie ma dokumentacji, nie będzie można zidentyfikować - tłumaczy Ewa Klonowski, patolog polskiego pochodzenia, która od 1996 r. identyfikuje tu kości. Dwa tygodnie temu została podpisana identyfikacja nr 2079. Dziś pogrzebanych zostanie kolejnych 610 zidentyfikowanych. Zwłok, czasem pojedynczych kości. Trumny pokryte zielonym kirem wędrują na rękach tłumu na miejsce spoczynku. Ponad godzinę trwa odczytywanie nazwisk.

Šerifa Mustafić czekała na syna przez lata, teraz całuje jego trumnę, nim mężczyźni umieszczą ją na dnie grobu i chwycą za łopaty. Nijaz zmiękcza ziemię, wykopaną pod trumnę brata. Tłum gęstnieje. Wszyscy próbują dotrzeć na miejsce pochówku.

Poniedziałek wieczorem. Na każdym grobie baszluk: zielona deska z półksiężycem i tabliczką z nazwiskiem, miejscem odnalezienia zwłok, datami. Porzucone łopaty, kwiaty. Wieńce złożono przy ascetycznym, kamiennym pomniku. W rzędach nieliczne przerwy między grobami: pozostawiono je tam, gdzie jest nadzieja na odnalezienie ciał bliskich.

Pozostało 5,5 tys. niezidentyfikowanych lub nieodnalezionych. Około 30 masowych grobów zostało do odkopania. - Robota na lata - mówi Ewa Klonowski. - Rocznie można wykopać kilka grobów.

W Potočarach pochowana jest jedna kobieta. Ciało Hasiny Špiodić odnaleziono wraz z ciałem jej chłopca, Šemsudina Jugovicia. Kości się przemieszały. Klonowski je identyfikowała. Żałuje, że nie pochowano ich razem. Leżą kilkanaście metrów od siebie, ale groby łatwo poznać po bukietach sztucznych różowych kwiatów.

Wtorek. Do Kravicy, gdzie mają odbyć się uroczystości upamiętniające serbskie ofiary wojny, jadę taksówką. Kierowca wojnę spędził we Włoszech. Ma żonę Szwajcarkę, syn ma szwajcarski paszport. - Na szczęście. Jak coś, będzie mógł stąd uciec - mówi. - Tu już taka bałkańska mentalność. Każdy ma w domu broń. Na wszelki wypadek. W Bośni żyją piękne kobiety i głupi mężczyźni. Oni wywołują wojny.

W serbskich uroczystościach uczestniczy 300 osób. Nie ma polityków. Miejscowy ksiądz prawosławny mówi, że uroczystość ma charakter religijny. Jednak dokoła kręcą się mężczyźni w czarnych koszulkach z czetnickimi symbolami. Co robili 10 lat temu? Na jednym z aut flaga z trupią czaszką. Znajomy z Vukovaru opowiadał, że pod takimi flagami mordowano Chorwatów.

Na rożnie piecze się cielę. Przygrywa zespół turbofolkowy. Rade Mijatović z Viteza sprzedaje butelki wina pomalowane złotą farbą, oklejone etykietami z ikoną Chrystusa i zdjęciami Mladicia i Karadžicia: - Ich lubią wszyscy Serbowie - mówi. - To ludzie z wielkim sercem. Gdyby nie oni, nie byłoby już bośniackich Serbów.

- Widzi pan, co się stało w Londynie - dodaje. - Świat wie, że komórki Al-Kaidy są też w Bośni. A międzynarodowa społeczność ochrania muzułmanów.

Wtóruje mu Zoran Plemić-Pleki. Przyjechał spotkać się z przyjaciółmi i uczcić pamięć zabitych przez Oricia. Pytam, czy Serbowie są winni ludobójstwa? - Nie - odpowiada. - Serbowie nigdy nie atakowali pierwsi. Tylko się bronili.

Czy widział taśmę wideo? - Nie. Nie ma dowodów. Żadnego ludobójstwa nie było.

Wtorek, w południe. Srebrenica. Smutne miasto. Po wojnie odbudowano zaledwie kilka budynków. Dwa cmentarze: muzułmański i prawosławny, po dwóch stronach drogi. Na prawosławnym pasą się kozy. Z małego dworca autobusowego codziennie odjeżdżają dwa autobusy do Sarajewa. Jeden do części serbskiej, drugi do bośniackiej.

Bo do Srebrenicy po wojnie wróciło trochę muzułmanów. Dwóch założyło knajpki. Mieli pieniądze, wojnę spędzili w Niemczech. “U Abdullaha" jadają też Serbowie. Tłumy były wczoraj, dziś knajpa świeci pustkami. Do Srebrenicy rzadko ktoś zagląda. Prócz ruin, które są w całej Bośni, nie ma czego oglądać.

Srebrenica leży 15 km od serbskiej granicy, w dolinie Driny. W 1991 r. na terenie gminy było 37 tys. mieszkańców, z czego 73 proc. stanowili Bośniacy, a 25 proc. Serbowie. W kwietniu 1992 r. wojska serbskie zajęły Srebrenicę, ale po miesiącu odbili ją Bośniacy. Srebrenica i sąsiednia Žepa, enklawy bez połączenia z terytorium kontrolowanym przez władze Bośni. Liczba mieszkańców wzrosła do 60 tys., ściągali tu uchodźcy. Aż 2 lipca 1995 r. gen. Milenko Živanović wydał rozkaz ataku.

Wtorek. W autobusie, który o 16.30 odjeżdża ze Srebrenicy, niemal sami Bośniacy. Wracają wspomnienia z wczorajszego dnia. Indira pomagała jako tłumaczka w fabryce w Potočarach. Do Sarajewa jedzie odwiedzić kuzyna. Kilku innych kuzynów leży na cmentarzu, przy którym zatrzymuje się autobus. Ojca tam nie ma. Po raz ostatni widziała go w fabryce. Kości nie znaleziono. A może nie zidentyfikowano?

Po szybie ścieka deszcz. Indira miała wtedy 10 lat. Niewiele pamięta. Nie chce.

Wsiada kilka kobiet. Przyjechały raz jeszcze odwiedzić synów, pożegnać mężów.

Znowu jest tu więcej martwych niż żywych.

Żywi wrócą za rok.

---ramka 356227|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2005