Samobójstwo w kokpicie

Zamach? Samobójstwo? Choć o przyczynach tragedii niemieckiego samolotu wiadomo już sporo, pytanie „dlaczego?” jest bez odpowiedzi.

26.03.2015

Czyta się kilka minut

Kwiaty przed kwaterą główną Germanwings na lotnisku w Kolonii, 26 marca 2015 r. /  / fot. AFP / EAST NEWS
Kwiaty przed kwaterą główną Germanwings na lotnisku w Kolonii, 26 marca 2015 r. / / fot. AFP / EAST NEWS

Całe Niemcy były w głębokiej żałobie. Na budynkach publicznych flagi opuszczono do połowy masztów, w Bundestagu posłowie wezwali obywateli do uczczenia minutą ciszy ofiar katastrofy airbusa we francuskich Alpach, nawet piłkarze z narodowej „jedenastki” zagrali w meczu z Australią z czarnymi opaskami na rękawach.

Tak było jeszcze wczoraj. Teraz, od piątku, od godzin południowych – konkretnie: od konferencji prasowej francuskiego prokuratora badającego katastrofę samolotu German Wings, lot numer 4U9525, ze 150 osobami na pokładzie – Niemcy są w szoku.

Zbiorowy szok, kolektywne niedowierzanie, bezradność: mało kto jest w stanie przejść do porządku dziennego nad tragedią, której obraz wyłania się z zapisów rejestratora dźwięków, odnalezionego w jednej z „czarnych skrzynek” w szczątkach samolotu i błyskawicznie przeanalizowanego przez francuskich śledczych.

Oto drugi pilot na kilkanaście minut przed katastrofą zamyka się w kokpicie airbusa A320, po czym – nie reagując na krzyki i dobijanie się do zaryglowanych drzwi przez kapitana samolotu (ten przed chwilą wyszedł z kabiny) – świadomie kieruje maszynę ku ziemi, i rozbija ją, zabijając siebie i 149 innych osób.

Tyle bezspornych faktów. Teraz Niemcy, całe Niemcy, szukają rozwiązania dramatycznej zagadki: jakie motywy skłoniły 28-letniego mężczyznę, Andreasa L., do popełnienia tak straszliwego, tak tragicznego czynu?

Czy mógł to być samobójczy zamach terrorystyczny, dokonany przez człowieka, który – uwiedziony przez ideologię lub/i religię – tak konsekwentnie, tak długo i skutecznie udawał przed otoczeniem kogoś innego? „Nie ma żadnych przesłanek, które pozwoliłyby nam powiedzieć, że chodzi tutaj o zamach terrorystyczny” – mówił francuski prokurator.

A zatem – samobójstwo, popełnione przez osobę niestabilną, wręcz zaburzoną psychicznie? „Drugi pilot bez problemu zaliczył wszystkie konieczne testy i z powodzeniem wylatał wcześniej ponad 600 godzin” – mówi szef Lufthansy, właściciela German Wings.

Choć więc wiadomo już sporo, nadal jest wiele pytań bez satysfakcjonujących odpowiedzi.

Wiadomo za to na pewno, że tuż przed uderzeniem samolotu o alpejskie zbocze na pokładzie rozgrywały się dramatyczne sceny. Z informacji pochodzących od śledczych wynika, że w ciągu ostatniej pół godziny lotu najpierw, przez około dwadzieścia pierwszych minut, obaj piloci prowadzili w kokpicie zupełnie normalne, zwyczajne rozmowy – na przykład o lądowaniu Düsseldorfie. W pewnym momencie słychać, jak kapitan samolotu prosi drugiego pilota, aby objąć dowództwo nad maszyną – i wychodzi z kabiny, najwyraźniej do toalety.

Wtedy drugi pilot, pozostawiony samotnie, rozpoczyna szybkie schodzenie. Drzwi pozostają zamknięte, być może zaryglowane od wewnątrz. Słychać, jak zza nich kapitan woła do drugiego pilota, by otworzył – bez efektu, bez żadnej odpowiedzi. Dalej słychać, jak kapitan uderza w drzwi, usiłuje je wyważyć. Tymczasem przez kolejne minuty, aż do uderzenia, drugi pilot milczy – rejestrator dźwięków zapisał tylko jego oddech, spokojny, miarowy i, jak twierdzą śledczy, nie wykazujący oznak paniki. Był przytomny – i, jak wszystko na to wskazuje, świadomie uderzył samolotem w ziemię. Że tak było, nie może być już chyba żadnych wątpliwości.

Na szczęście – takiego określenia użyli francuscy śledczy – pasażerowie samolotu dopiero na krótko przed uderzeniem o ziemię zauważyli, co się dzieje. Tak można wnosić z okrzyków przerażenia, które rejestrator dźwięku zapisał tuż przed samą katastrofą.

Kanclerz Angela Merkel, która wcześniej wspólnie z prezydentem Francji Francois Hollande’m i hiszpańskim premierem Mariano Rajoy’em przyjechała na miejsce katastrofy, teraz stanęła naprzeciw dziennikarzy i, wyraźnie poruszona, mówiła o tragedii o „niewyobrażalnych rozmiarach”. Obiecała, że tragedia zostanie do końca wyjaśniona.

W piątek po południu niemiecka policja rozpoczęła rewizję w rodzinnym domu drugiego pilota – w nadziei, że znajdzie może jakieś ślady, które pozwolą zrozumieć motywy Andreasa L.

Joachim Trenkner (Berlin)

Przełożył WP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej