Są ofiary, nie ma winnych

24 kwietnia 1915 r. w Konstantynopolu władze tureckie aresztowały dwustu przedstawicieli lokalnej elity ormiańskiej. Wkrótce większość z nich nie żyła. Dzień ten uznawany jest za początek ludobójstwa Ormian w Imperium Ottomańskim. Współczesna Turcja nadal neguje tę zbrodnię, która pochłonęła być może półtora miliona ofiar.

24.04.2005

Czyta się kilka minut

Pozostałości po liczącej prawie 2000 lat ormiańskiej obecności we wschodniej Turcji: kościół w Ani na granicy z Armenią /
Pozostałości po liczącej prawie 2000 lat ormiańskiej obecności we wschodniej Turcji: kościół w Ani na granicy z Armenią /

Kiedy wybuchła I wojna światowa, Turcja stanęła po stronie państw centralnych (Niemiec i Austro-Węgier), stając do walki ze swym tradycyjnym wrogiem: Rosją. W ówczesnym Imperium Ottomańskim, chylącym się już ku upadkowi i zwanym “chorym człowiekiem Europy", zachodziły wcześniej głębokie zmiany polityczne. W 1908 r. członkowie tzw. ruchu młodotureckiego zmusili sułtana Abdülhamida II do ustanowienia rządów konstytucyjnych. Po kilku miesiącach “młodoturcy" osadzili na tronie Mehmeda V i faktycznie przejęli władzę. Początkowo realizowali reformy, dążąc do europeizacji kraju, jednak w 1913 r. ustanowili rządy dyktatorskie oparte na ideologii nacjonalizmu. Zamieszkujące Turcję mniejszości narodowe, wśród których najliczniejsi byli Grecy i Ormianie, miały stać się ofiarami tej polityki.

To, co wkrótce miało się wydarzyć - i przejść do historii jako pierwsze ludobójstwo XX w. - poprzedziły rzezie Ormian z lat 1895-96 oraz z 1909 r., które pochłonęły ok. 200 tys. ofiar. Chylący się ku upadkowi system sułtański chciał wtedy pokazać Ormianom, gdzie jest ich miejsce. Było to preludium do zagłady niemal całej populacji ormiańskiej w Turcji. Stworzona przez Ormian cywilizacja, istniejąca od 2000 lat na ziemiach wschodniej Anatolii, została zniszczona.

Ostateczne rozwiązanie

Wedle najniższych szacunków w 1914 r. Imperium Ottomańskie zamieszkiwało 2,1 mln Ormian. Wojna światowa dała Turcji możliwość “rozwiązania" ich “kwestii".

Ludobójstwo przeprowadzono według planu. W styczniu 1915 r. rząd wydał polecenie rozbrojenia ludności ormiańskiej; Ormianie służący w armii sułtańskiej zostali zdemobilizowani i zesłani do specjalnie powołanych batalionów pracy, gdzie stopniowo ich rozstrzeliwano. 24 kwietnia aresztowano ormiańskich przywódców politycznych i religijnych. Większość wkrótce zamordowano.

27 maja prasa opublikowała Tymczasowe Prawo o Deportacjach. Na tej podstawie między majem a sierpniem 1915 r. przeprowadzono deportacje Ormian z Anatolii do Syrii, będącej pod panowaniem tureckim. Obiecywano, że w drodze ochroni ich wojsko, że w nowym miejscu będą na nich czekać domy, zaś po wojnie wrócą w rodzinne strony. Według oficjalnej wykładni miało to być tylko “przesiedlenie", w miejsce odległe od frontu turecko-rosyjskiego.

Faktycznie ludność ormiańska została skazana na kilkusetkilometrowy morderczy marsz na pustynię syryjską. Deportowani byli narażeni na ataki tzw. Organizacji Specjalnej, konnej żandarmerii, powołanej przez młodoturecką partię “Jedności i Postępu", i bojówek kurdyjskich. W rezultacie większość zmarła z wycieńczenia lub została dobita przez wojsko. Nieliczni, którzy dotarli na miejsce, zostali zamknięci w obozach koncentracyjnych nad Eufratem i pod Damaszkiem.

Deportacje były pretekstem, by pozbyć się z “nowej" Turcji ludności ormiańskiej (dotknęły one także tureckich Greków: w czasie wojny i po niej wygnano do Grecji 2 mln osób). Około 300 tys. Ormian, głównie z prowincji Wan, zdołało uciec na ziemie ormiańskie, znajdujące się pod panowaniem Rosji. Inni udali się na emigrację do Europy i USA. Kiedy w 1917 r. do wschodniej Turcji wkroczyły wojska rosyjskie, Ormian już nie było. Zostały ruiny miast o 2000-letniej historii. W 1922 r. na ziemiach byłego Imperium Ottomańskiego doliczono się tylko 150 tys. Ormian.

Zbrodnia bez kary

Ludobójstwo okazało się możliwe w sytuacji, gdy Europa pochłonięta była wojną. Jednak - mimo że rząd młodoturecki stosował blokadę informacyjną - państwa zachodnie wiedziały o sytuacji ludności ormiańskiej. Dyplomaci, misjonarze i obcokrajowcy przebywający w Turcji informowali rządy swych krajów o zagładzie. W kwietniu 1915 r. na dworze sułtańskim interweniował ambasador USA Henry Morgenthau (jego wydane później wspomnienia są jednym z dowodów ludobójstwa). Już w 1915 r. pracę o ludobójstwie Ormian napisał też, przebywający wtedy w Turcji, Arnold Toynbee, jeden z największych historyków XX w.

Jeszcze w maju 1915 r. ministrowie spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji wystosowali do rządu tureckiego wspólną notę protestacyjną, żądając zaprzestania pogromów i grożąc ukaraniem wszystkich “odpowiedzialnych za tę zbrodnię przeciw ludzkości i cywilizacji". Turcja czuła się jednak bezkarna, na co wpływał brak reakcji reszty Europy i poparcie Berlina (do dziś kwestia niemieckiej współodpowiedzialności za to ludobójstwo pozostaje sporna).

Jesienią 1918 r., gdy stało się jasne, że Turcja i państwa centralne przegrały wojnę, przywódcy reżimu młodotureckiego uciekli na emigrację. Był to początek rozpadu Imperium Ottomańskiego. W kwietniu 1919 r. nowy rząd zorganizował w Konstantynopolu trybunał wojskowy do osądzenia przywódców młodoturków. Przedstawiono im zaocznie oskarżenia o wciągnięcie Turcji do wojny i o ludobójstwo Ormian. Po trzech miesiącach zapadł wyrok: Mehmet Talaat (szef MSW), Ismail Enver (minister wojny) i Ahmed Dżemal (minister floty i gubernator Syrii) zostali skazani na śmierć. Sąd stwierdził, że Organizacja Specjalna miała charakter zbrodniczy, a jej zadaniem była realizacja postanowienia partii “Jedności i Postępu" o wyniszczeniu narodu ormiańskiego.

Wyroków nigdy nie wykonano. W kwietniu 1920 r. powstał, konkurencyjny wobec władzy sułtana, rząd Kemala Paszy (Atatürka), który wkrótce stał się jedynym ośrodkiem politycznym i zaczął radykalną modernizację kraju. Niemal jednocześnie wybuchła wojna Turcji z Armenią, która proklamowała niepodległość na niewielkim obszarze, wchodzącym wcześniej w skład carskiej Rosji. Konflikt przyniósł nowe rzezie Ormian, trwające (na mniejszą skalę) do 1922 r.

Powstała w 1923 r. republika turecka ogłosiła amnestię, która objęła również winnych masakr Ormian. Jednocześnie zaczęto kwestionować sam fakt ludobójstwa. Oficjalna interpretacja “rzekomego ludobójstwa" powtarzała propagandę reżimu młodotureckiego, wedle której “przesiedlenia" spowodowane były zdradą Ormian na rzecz Rosji, a liczba “ofiar chorób i głodu" nie przekroczyła 300 tys.

Ta wykładnia obowiązuje do dziś: Turcja neguje odpowiedzialność za eksterminację Ormian. Są ofiary, winnych nie ma.

Hitler: "Kto ich pamięta?"

Do takiego rozwoju wypadków przyczyniły się także rządy państw Ententy, w tym Anglia. W 1919 r. w brytyjskim więzieniu na Malcie osadzono ponad stu funkcjonariuszy reżimu młodoturków, odpowiedzialnych za zagładę Ormian, z zamiarem postawienia ich przed trybunałem międzynarodowym. Nigdy jednak do tego nie doszło, zwyciężył interes polityczny: Brytyjczycy ułożyli się z nowym rządem tureckim i więźniów uwolniono.

Nie mogąc doczekać się sprawiedliwości, Ormianie sami zaczęli ją wymierzać. W 1921 r. zginął w Berlinie Mehmet Talaat, główny architekt zbrodni. Zamachowiec - uratowany z zagłady Ormianin, Salomon Teilirian - stanął przed niemieckim sądem, ale wyrok był zaskakujący: sędziowie uniewinnili Teiliriana, uznając, że motywem jego działania była zemsta za faktyczne cierpienia ludności ormiańskiej. Tymczasem szczątki Talaata sprowadzono w 1943 r. do Turcji i pochowano z honorami.

Do zakończenia II wojny światowej wydawało się, że turecka wersja historii zaczyna dominować. Jednak za amnezję, obejmującą tragedię z lat 1915-1916, inne narody miały zapłacić wysoką cenę. Na ostatniej odprawie wyższej generalicji przed atakiem na Polskę Hitler nakazał, aby “bez litości posyłać na śmierć mężczyzn, kobiety i dzieci polskiego pochodzenia". I zapytał retorycznie: “Kto dziś jeszcze pamięta o eksterminacji Ormian?".

Stosunek społeczności międzynarodowej do ludobójstwa Ormian niewiele zmienił się po 1945 r. Ankara skutecznie blokowała próby podjęcia dyskusji o wydarzeniach sprzed lat, a świat był w szoku po zbrodniach III Rzeszy. W 1948 r. ONZ przyjęła konwencję w sprawie karania zbrodni ludobójstwa. Jeden z jej autorów, polski prawnik Rafał Lemkin (twórca pojęcia “ludobójstwo", genocide), już od lat 30. badał sprawę eksterminacji Ormian i był przekonany, że tylko tak można ją kwalifikować. Wobec fałszowania tragedii Ormian nigdy nie powstało jednak pojęcie tożsame z “kłamstwem oświęcimskim".

“Sprawę ormiańską" pogarszała też geopolityka. Trwała “zimna wojna", a Turcja była kluczowym sojusznikiem USA w tej części świata. Grzegorz Kucharczyk, autor pierwszej polskiej książki o ludobójstwie Ormian (“Pierwszy holocaust XX wieku", Warszawa 2004) zauważa, że “sprawie ormiańskiej nie służyły także zamachy terrorystyczne, organizowane przez nową generację ormiańskich mścicieli". W latach 70. i 80. dokonali oni kilkudziesięciu ataków na placówki dyplomatyczne Turcji, zabijając m.in. ambasadorów w Jugosławii i Iranie.

Czekając na przełom

Przełom nastąpił, gdy w 1985 r. Komisja Praw Człowieka ONZ przyjęła uchwałę, określającą rzezie Ormian jako ludobójstwo. Sprawie sprzyjał również fakt, że diaspora ormiańska zaczęła zyskiwać znaczenie polityczne, przede wszystkim w USA i Francji. Do 1991 r., kiedy po rozpadzie ZSRR Armenia odzyskała niepodległość, diaspora stanowiła bowiem namiastkę państwa ormiańskiego. Na amerykańskich uniwersytetach zaczęły powstawać centra badań na ludobójstwem, opublikowano wiele książek i dokumentów. W 2004 r. rozpoczęto budowę muzeum ludobójstwa Ormian w Waszyngtonie.

W 1987 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której stwierdził, że “tragiczne wydarzenia w latach 1915-1917 obejmujące Ormian mieszkających w Imperium Ottomańskim były ludobójstwem". Wezwał też szefów państw ówczesnej Wspólnoty (dziś Unii) Europejskiej do “uzyskania od rządu tureckiego przyznania ludobójstwa" i uznał, że odmowa uznania przez Ankarę tego faktu jest przeszkodą w jej staraniach o przyjęcie do Wspólnoty.

Prócz tego fakt ludobójstwa Ormian zaczęły uznawać poszczególne kraje w formie specjalnych uchwał parlamentu. Jako pierwszy uczynił to Urugwaj (1965), następnie m.in. Argentyna (1993), Rosja (1995), Włochy (2000), Kanada (2004) i Słowacja (2004). Do dziś podobne rezolucje uchwaliły parlamenty 13 państw. W kilkudziesięciu innych specjalne oświadczenia wystosowali prezydenci. Do tego doliczyć trzeba kilka organizacji międzynarodowych i 32 stany amerykańskie. Prezydent Kwaśniewski powiedział podczas wizyty w Erewaniu w 2001 r.: “Ludobójstwo Ormian z 1915 r. jest faktem. My, Polacy, dobrze rozumiemy, co się wydarzyło".

Wszelako najbardziej znacząca była deklaracja francuskiego Zgromadzenia Narodowego z 2001 r., głosząca, że “Francja publicznie uznaje ludobójstwo Ormian z 1915 r.". Zapoczątkowała ona dyskusję w Europie i wywołała gniewną reakcję Turcji. W latach 2000 i 2002 Parlament Europejski znów wezwał Turcję, by uznała swą odpowiedzialność za ludobójstwo.

Wreszcie, od początku lat 90. każdy kolejny amerykański prezydent występuje corocznie 24 kwietnia z orędziem do narodu ormiańskiego. W 2004 r. George W. Bush mówił: “Tego dnia wspominamy jedną z najstraszniejszych tragedii XX w.". Waszyngton nigdy jednak nie uznał oficjalnie ludobójstwa: dla Stanów Turcja jest zbyt ważnym sojusznikiem.

Co Turcja na to?

W 1980 r. turkolog Tomasz Wituch pisał, że “brak potępienia zbrodni ludobójstwa, brak dystansu moralnego do wydarzeń z lat 1915-1916 nadaje tureckiej nowoczesnej świadomości narodowej specyficzny i wymowny ton", a “cień zbrodni pada na nową kartę dziejów narodu i państwa tureckiego".

W istocie, choć Turcja broni się przed wzięciem odpowiedzialności za ludobójstwo, od lat toczy się w niej dyskusja w tej sprawie - ostatnio szczególnie burzliwa.

Z tonu prasy - i coraz bardziej nerwowych działań władz tureckich - można wnioskować, że Ankara z niepokojem czeka na 90. rocznicę ludobójstwa. Bacznie obserwowana jest reakcja USA i działania diaspory ormiańskiej. Atmosferę tę oddaje komentator “Turkish Daily News": “Do naszych brzegów zbliża się ogromne ormiańskie tsunami", które “w przypadku, jeśli nie zastosujemy odpowiednich zabezpieczeń, może pociągnąć daleko idące konsekwencje".

Ankara obawia się też, że wydarzenia sprzed 90 lat mogą skomplikować negocjacje z Unią, mimo że Bruksela oficjalnie niczego od Turcji w tej sprawie nie wymaga. Niemniej przeciwnicy przyjęcia Turcji do Unii widzą tu możliwość opóźnienia procesu akcesyjnego. Przykładem projekt rezolucji, jaki w marcu wniosła do Bundestagu przewodnicząca CDU Angela Merkel, znana z niechęci do członkostwa Turcji (tekst głosi, że “nieuznawanie faktu ludobójstwa Ormian jest sprzeczne z wartościami europejskimi"). W tym samym czasie niższa izba parlamentu Holandii wezwała rząd, by w negocjacjach z Turcją naciskał na uznanie ludobójstwa.

Nie wydaje się jednak, aby dyskusja ta skłoniła Ankarę do kompromisu. Wśród tureckich elit odosobnione są głosy nawołujące do uznania odpowiedzialności i zamknięcia problemu. Co nie znaczy, że Turcja niezmiennie będzie trwać przy swoim stanowisku. W marcu premier Recep Tayyip Erdogan wezwał historyków, by “studiowali problem rzekomego ludobójstwa ponad 1 mln Ormian". Zaskakującą (jeśli jest prawdziwa) informację podaje z kolei dziennik “Hurriet": w 1991 r. prezydent Turgut Ozal chciał podobno doprowadzić do uznania ludobójstwa, w czym przeszkodzili mu jednak jego doradcy. W komentarzu gazeta pyta, czy nie lepiej byłoby postawić w końcu kropkę nad “i" w tej sprawie.

Czy rząd turecki pójdzie tym śladem? Czy zostanie do tego zmuszony przez wspólnotę międzynarodową? I czy wspólnota ta będzie mieć dość determinacji?

Wojciech Konończuk jest słuchaczem podyplomowego Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2005