Ormianie przestają się bać

Jedni znali swoje korzenie, inni dopiero je odkrywają i poznają tragiczne losy własnych rodzin. Po latach w ukryciu żyjący w Turcji Ormianie wracają do religii przodków.

22.10.2018

Czyta się kilka minut

Ormiańska manifestacja upamiętniająca ofiary ludobójstwa z 1915 r., Stambuł, kwiecień 2018 r. / CHRIS MCGRATH / GETTY IMAGES
Ormiańska manifestacja upamiętniająca ofiary ludobójstwa z 1915 r., Stambuł, kwiecień 2018 r. / CHRIS MCGRATH / GETTY IMAGES

Abdul Gafuri mieszka w Diyarbakır. Jest Ormianinem. Dziennikarzom publicznego armeńskiego radia opowiedział, jak trudno żyć w kraju, który sto lat wcześniej dokonał masakry ludności cywilnej pochodzenia ormiańskiego.

Setki tych, którzy – tak jak rodzina Abdula – przeżyli i zostali w Turcji, latami ukrywały prawdziwą tożsamość. By jakoś funkcjonować, albo przechodzili na islam, albo tylko udawali zmianę wiary.

– Były czasy, kiedy musieliśmy być bardziej „muzułmańscy” niż muzułmanie. W domach mówiliśmy po ormiańsku, na zewnątrz nigdy – opowiadał w tamtej rozmowie Abdul Gafuri.

Mężczyzna szacował, że ormiańskich konwertytów na islam mogło być nawet około 5 mln. Odcięci od ojczyzny i współwyznawców czuli się bardziej Turkami niż Ormianami. Ich potomkowie często nawet nie znali tragicznej rodzinnej historii, bezpieczniej było bowiem ukrywać pochodzenie. Były wśród nich przysposobione przez tureckie rodziny sieroty po tych, którzy zginęli, Ormianki, które poślubiły Turków, ludzie, którzy bali się przyznać, kim są.

Słowo na „s”

Trudno im się dziwić. Wydarzenia, do których doszło w 1915 r. na terenie ówczesnego Imperium Osmańskiego, tak dawniej, jak i dziś są otwartą raną w stosunkach ormiańsko-tureckich. Już samo wypowiedzenie słowa soykırım – ludobójstwo, gwarantuje otwarcie ostrej dyskusji. Politycy, zwykli Turcy, a także wielu naukowców stoi na stanowisku, że o żadnej zagładzie nie może być mowy.

– Imperium było słabe. Ormianie wiedzieli o tym i planowali oddzielić Anatolię od reszty kraju. Ich bojówki napadały na Turków. Co mieliśmy robić, dać się zabić?! – pyta retorycznie Aslan, mój znajomy, lokalny polityk spod Izmiru.

To wersja historii, którą tureckie dzieci poznają w szkole. Nie ma w niej mowy o tym, że sułtan (wówczas Abdülhamid II) zachęcał zamieszkujących Anatolię Kurdów, by napadali na ludność ormiańską. Jest za to informacja, że w chwili wybuchu I wojny światowej część Ormian, mimo że przysięgali wierność sułtanowi, odwróciła się od Imperium i zaczęła kolaborować z jego wrogami. Choć Turcy – wierzy Aslan – ostrzegali ormiańskich patriarchów (pełniących wówczas rolę przywódców mniejszości), by ci przywołali wiernych do porządku, nic się nie zmieniło. Zasmucony sułtan zdecydował, że zdrajcy muszą wynieść się z kraju. – Gdy występują przeciwko tobie na twoim własnym terenie, bronisz się, tak czy nie?

Dowody zbrodni

Rzeczywistość, której tureckie dzieci nie poznają ani w szkołach, ani później, na uniwersytetach, wyglądała nieco inaczej i są na to dowody. Zachowały się telegramy ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Talaata Paszy. Mowa w nich o „całkowitej eksterminacji” Ormian ­zamieszkujących Turcję. „Bez względu na to, że znajdują się wśród nich kobiety, dzieci i chorzy, jakkolwiek tragiczne będą środki tej eksterminacji, bez słuchania głosu sumienia należy położyć kres ich egzystencji” – pisał do urzędników państwowych.

– To żadne dowody, tylko fałszywki spreparowane przez Zachód, by oczernić Turcję – twierdzi mój rozmówca i powołuje się na inne dokumenty. Podobno w ustawie o deportacji nie pada nawet słowo „Ormianie”. Mowa tylko o przesiedleniu wrogów ojczyzny.

– Zachód oczernia Turcję, upierając się przy tym ludobójstwie – uważa Aslan i kilkadziesiąt milionów mieszkańców jego kraju.


Czytaj także: Są ofiary, nie ma winnych: Wojciech Konończuk o ludobójstwie Ormian


Wydarzenia z 1915 r. aż 20 państw uznało za ludobójstwo. Francja wprowadziła nawet kary za zaprzeczanie, iż doszło do masowej eksterminacji ormiańskich cywili. O to, by Turcja wreszcie wzięła na siebie winę, apelują Niemcy, a gdy papież Franciszek dwukrotnie użył słowa „ludobójstwo”, prezydent Recep Tayyip Erdoğan oficjalnie go potępił (tak, potępił!): „Chcę przestrzec papieża, by nie popełniał ponownie takich błędów”.

Czas, by być sobą

Paradoksalnie jednak to właśnie za Erdoğana i AKP sytuacja Ormian się poprawiła. Nie tylko zresztą ich, wiele wspólnot i mniejszości religijnych złapało w ostatniej dekadzie wiatr w żagle. Przede wszystkim znacznie zelżał nacisk na świeckość państwa. Wspólnoty zakładając tzw. derneki (stowarzyszenia), zyskały osobowość prawną i mogą organizować liczne przedsięwzięcia czy zajmować się miejscami kultu. Niekiedy kościoły, które latami niszczały, doczekują się renowacji i znów odprawia się w nich msze. Na stronach ormiańskiego patriarchatu w Stambule opublikowane zostały listy, które prezydent Erdoğan wysyłał do patriarchy Arama Ateşyana, a nawet ich wspólne zdjęcia. Politycy AKP bywają częstymi gośćmi duchownych.

Odwilż sprawiła, że coraz więcej „ukrytych Ormian” – jak nazywają ich tureckie media – decyduje się na ujawnienie prawdziwej tożsamości. W przypadku niektórych jest to jedynie powrót do rodowego nazwiska, inni na nowo odkrywają wiarę przodków. – Jeszcze kilka lat temu w Diyarbakır na palcach jednej dłoni można było policzyć osoby przyznające się do korzeni. Dziś ta liczba rośnie. Co tydzień w kościele św. Kyriakosa spotyka się niemal setka ludzi – mówi Abdul Gafuri, który jako jeden z pierwszych przyjął przed kilku laty chrzest. Do innych ormiańskich konwertytów dotarła Sibel Hürtaş, dziennikarka „Al Monitor”. Miran opowiedziała jej historię swojej rodziny, której pradziadkowie – by uniknąć przesiedlenia – zmienili imiona i zaczęli udawać alawitów.

– Znałam swoje korzenie, wiedziałam, że jestem Ormianką, ale właściwie nie wiedziałam, co to znaczy – opowiadała. Gdy zamordowano dziennikarza ormiańsko-tureckiej gazety „Agos”, Miran (wówczas nosząca jeszcze tureckie imię Selahattin) bardzo to przeżyła. Najpierw zmieniła dowód, później, w wieku 48 lat, przyjęła chrzest.

Jako alawici przedstawiali się też rodzice 30-letniej Goncy. Ojciec był urzędnikiem i wolał udawać muzułmanina, by nie mieć kłopotów. W końcu jednak, po przeprowadzce do Stambułu, rodzina zaczęła chodzić do kościoła, a Gonca – myśleć o chrzcie.

Nareszcie wolni

Choć powrót do korzeni nie dla wszystkich jest łatwy (Miran ma koleżankę, która po tym, jak dowiedziała się od matki, że jest Ormianką, zerwała kontakty z rodziną i wyjechała z Turcji), Ormianie, zwłaszcza ci żyjący w metropoliach, nie czują się prześladowani.

Dwa lata temu, w przededniu setnej rocznicy pogromu, stacja Al Jazeera zapytała, jak żyje im się w Turcji. Odpowiedzi były zaskakujące. Niektórym ormiańskie pochodzenie nie przeszkadza w tym, by czuć się pełnoprawnym obywatelem Turcji. Inni zwracają uwagę na coraz większą tolerancję otoczenia dla ich religii, jeszcze inni zapewniają, że nie mają żadnych problemów z dostępem do wystaw, koncertów i innych kulturalnych czy religijnych wydarzeń odbywających się w języku ormiańskim. Ci, którzy po latach życia jako muzułmanie zdecydowali się na chrzest, mówią to samo: że pierwszy raz w życiu czują się naprawdę wolni. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2018