Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Nowej Białej, jadąc od Łopusznej, trzeba skręcić w prawo, w kierunku Białki Tatrzańskiej. Po kilkuset metrach trafia się na niewielki parking. Potem wchodzi się w zarośla, a kiedy już przejdzie się na drugą stronę, trafia się w inny świat. Takie rzeki widuje się w Kanadzie, u podnóża Gór Skalistych. W Polsce jest tylko jedna. I nic dziwnego, że to miejsce – przełom Białki w rejonie Obłazowej (jest tam także jaskinia, gdzie archeologowie odkryli najstarszy na świecie bumerang, a rok temu znaleźli figurkę kobiety z czasów epoki lodowcowej) – ma status rezerwatu przyrody i objęte jest ochroną programu Natura 2000.
Miejsce to od kilkunastu dni wygląda inaczej. Pod pretekstem usuwania szkód powodziowych nad Białką pojawił się ciężki sprzęt, koryto rzeki jest regulowane w celu „odbudowy brzegów” i ochrony okolicznych terenów przed kolejnymi szkodami. Działania Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie ignorują przy tym zarówno projekty ochrony przed powodzią (zakładające inwestycje, m.in. w wały, poza obszarem chronionym), jak zalecenia przyrodników: siedliska chronionych gatunków ryb i roślin są zasypywane, ciężarówki i koparki niszczą naturalne ukształtowanie terenu. Naturalne to znaczy także formowane przez samą rzekę, która podczas powodzi potrafi płynąć z taką siłą, że obecna regulacja nie będzie w stanie jej powstrzymać.
Czy ktoś jest w stanie powstrzymać niszczenie krajobrazu? Przed siedzibą RZGW w Krakowie 14 grudnia odbył się protest ekologów z koalicji Ratujmy Rzeki. ©℗