Różnica czasu (i inne różnice)

22.06.2003

Czyta się kilka minut

1 Nowa książka Bronisława Maja pojawia się trzydzieści trzy lata po prasowym debiucie poety, dwadzieścia dwa lata po pierwszym tomie jego poezji, dziewięć lat po tomie poprzednim... Przeliczam wszystkie te lata, wymierzam odległości pomiędzy zdarzeniami, bo już sam tytuł „Elegii, trenów, snów” zachęca do przeszukiwania czasu. Czasu poety, odsłaniającego kolejne fragmenty twórczego projektu, ale także czasu czytelnika, który od dawna przyglądał się owemu projektowi.

2. Nowa książka Bronisława Maja zawiera sto dziesięć wierszy, napisanych w latach 1973-1996. Taką konstrukcję można, zgodnie ze zwyczajem, nazwać autorskim wyborem utworów. Co do mnie - wolałbym powiedzieć, że jest to podjęta przez poetę próba całości. Albo: że jest to rekonstrukcja poezji Maja.

3. Zmierzające do rekonstrukcji zabiegi są, zdawałoby się, neutralne, nieznaczne, słabo widoczne. Tak więc: na początku zbioru umieścił poeta cztery wczesne wiersze, nieobecne w poprzednich tomach; piątym nieznanym wcześniej utworem z lat siedemdziesiątych zakończył część pierwszą; całość zamknął czterema wierszami najnowszymi, znanymi z publikacji w „Kresach”.

Poza tym: pominął część utworów, dokonał niewielkich zmian w porządku pojawiania się wierszy, znanym z kolejnych tomów, całość podzielił na siedem części. Nazwał je (poza pierwszą i ostatnią) wykorzystując tytuły wydanych poprzednio książek.

Jak powiedziałem: można uznać, że są to drobne i dość oczywiste zabiegi konstrukcyjne. Można je porównać do niewielkich poprawek składni, interpunkcji, intonacji. A jednak: ich rezultat jest zastanawiający.

Jeszcze inaczej: te drobne retusze i przesunięcia akcentów zmieniły znaną mi od lat, sprawdzaną wielokrotnie harmonię poezji Maja. Może to jest zmiana o pół tonu, o nieuchwytny odcień, ale - jest to zmiana, którą wyraźnie słyszę.

4. Trudno uzasadniać własne wrażenia.

Świadom ryzyka, kryjącego się w odsłanianiu lekturowych doznań i przeświadczeń, rzekłbym jednak, iż kluczem do zmienionego odczytania poezji Bronisława Maja, do posłyszenia w niej nowych brzmień, stał się dla mnie jeden ze wspominanych przed chwilą, nieznanych i niedrukowanych poprzednio wierszy poety. Ściślej: ten, który zamyka pierwszą część „Elegii, trenów, snów”:

To jest wszystko. Nic
już nic więcej
się nie stanie.
Na co czekasz.

Co dziwnego, pobudzającego do myślenia jest w tych czterech wersach? Dziwny jest niepokój, przenikający każde ze słów. Zastanawiająca jest nieokreśloność sytuacji mówiącego, niedopowiedzenie tego, co przeżywa, zawieszenie między milczeniem i krzykiem, między ostateczną rezygnacją i ostateczną, graniczną decyzją...

Ale, bez względu na to wszystko, co dałoby się jeszcze powiedzieć o tym wierszu (a dałoby się sporo i jeszcze do niego powrócę), najistotniejsze jest w nim coś innego. Rzecz w tym, iż poprzez swą zwięzłość, poprzez odrzucenie wszystkiego, co umieszczałoby mówiącego w konkretnej rzeczywistości, wiersz ów odsłania pewien gest językowy, który pojawia się w kilkudziesięciu innych utworach Maja - stwarzając między nimi związki, odsyłając jedne do drugich, odsłaniając podstawy jedności mówienia, widzenia, przeżywania świata...

Istotą owego gestu, owej skłonności Maja jest uparte powtarzanie słowa „to” albo konstrukcji „to wszystko”, „to jest wszystko”, a także wspierających je zwrotów: „już nic”, „już nic więcej”, „nic oprócz”, „tylko to” oraz - umieszczanie wszystkich wymienio-nych połączeń słownych w kluczowych miejscach poetyckich wypowiedzi.

Przykładów wskazanej skłonności jest w stu dziesięciu wierszach, współtworzących nową książkę Maja tak wiele, iż nie sposób wymienić wszystkich. Przywołam więc kilka incipitów: „To zdarza się zawsze, kiedy widzę nad sobą / przelatujący samolot” (s. 51); „To wszystko było nie tak, jak potem mówiono” (s. 69); „To miejsce, w którym tak kochałem” (s. 73); „To życie podwojone, potrojone, roztrzepotane” (s. 85); „To trwa zaledwie kilka minut’ (s. 87); „To miasto umarło” (s. 89); „To przemija, bez patosu i metafizyki” (s. 101); „To była chwila” (s. 108). I jeszcze kilka przykładów pochodzących z wnętrza wierszy (a więc: mocniej uwikłanych w znaczenia kontekstowe): „jest / wszystko, co tylko umie / być i tylko to jest / prawda” (s. 32); „To wszystko jest. Jest / inaczej niż mówią, / że było” (s. 69); „To, co było tylko, / tylko mną, jest poza historią” (s. 81)...

5. Każdy z nas posługuje się słowem „to” • i zwrotami typu „to wszystko”, „to jest wszystko”, „tylko to”, „nic oprócz tego”. Każdy z nas potrafiłby, zapewne, wskazać znaczenie tego słowa (tych zwrotów) i reguły posługiwania się nim (nimi). Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, jak nośne i doniosłe poetycko może być to niepozorne i słabo zazwyczaj widoczne słowo. Niedawno przypomniał o tym z wielką mocą Czesław Miłosz; wiersze Maja z lat 1973-1996 czynią to samo, chociaż czynią to inaczej. Czynią z takim uporem, że zmuszają do dalszych obserwacji i kolejnych pytań.

6. Słowem „to”, tym bardziej zaś zwrotem „to wszystko”, „to jest wszystko” można się różnie posługiwać. Ta plastyczność funkcji i znaczeń widoczna jest wyraźnie w wierszach Maja. Więcej: przyglądając się uważnie utworom poety, można dojść do wniosku, iż różny sposób posługiwania się zwrotem „to jest wszystko” wyraźnie różnicuje kolejne okresy jego twórczości.

7. Postawę Maja młodego, z pierwszej • połowy lat siedemdziesiątych (postawę wciąż dość enigmatyczną, bo słabo rozpoznaną i opisaną), podsumowuje przywołany poprzednio wiersz. Jego początek: „To jest wszystko. Nic / już nic więcej / się nie stanie” - wyraża aż nadto dobitnie doznanie bezwyjściowości istnienia, połączenie buntu z bezsilnością i obrzydzeniem. W obliczu takiego widzenia świata końcowe „Na co czekasz” stawało się pytaniem pozornym, bezprzedmiotowym. Jeśli ktoś mówi „nic więcej się nie stanie” - to nie czeka na nic. Albo: właśnie na nic czeka.

Czy Maj odsłaniał wówczas, w 1974 roku, cząstkę własnego światoodczucia? Tak mogło być, oczywiście. Możliwe są też inne odpowiedzi. W końcu: pierwszej części „Elegii, trenów, snów” nadał poeta wiele mówiący tytuł „Obcy”. To może być sygnał dzisiejszej postawy Maja wobec przeżyć bohatera jego wczesnych wierszy; to może być znak postawy tegoż bohatera wobec jego świata; to może być, wreszcie, literacka aluzja. (Dodam jeszcze, że wręczając mi w kwietniu 1982 roku wydany wówczas tom „Taka wolność” z wierszami z lat 1970-1975, Maj wymienił w dedykacji nazwiska Bursy, Szymanowicza, Camusa i Sartre' a jako współodpowiedzialnych za klimat tamtych utworów. Nie ma powodów, by nie wierzyć, że tak wyglądała lista jego młodzieńczych lektur.)

8. Jeśli wierzyć datom umieszczonym w „Elegiach, trenach, snach” - w latach 1975-1977 Maj nie pisał wierszy. Na przeżyte przez siebie samego (albo: na znalezione w literaturze) doznanie bezwyjściowości odpowiedział milczeniem. Kiedy zaś, w latach 1978-1979, wkroczył w okres intensywnego tworzenia, to nadrzędnym, określającym sposób widzenia świata sądem stało się dla niego zdanie złożone ze słów tych samych co poprzednio, inaczej jednak ułożonych. Zdanie „To wszystko jest”, z akcentem podkreślającym ostatnie słowo. Dlaczego tak się stało - pozostanie zagadką; że tak się stało, poświadczają wiersze poety.

Inaczej mówiąc: Maj stał się wówczas twórcą starającym się zbliżyć albo nawet: utożsamić pisanie wierszy ze wskazywaniem rzeczy istniejących. (Nie wszystkie-go, wielkiej całości - lecz poszczególnych istnień.) Przy czym: demonstrowaną poprzednio postawę obcości - zamienił na otwarcie wobec wszystkiego, co istnieje, na zwrócenie się w jego stronę. Tę głęboką przemianę najdobitniej, najbardziej dosłownie przedstawia wiersz „Otwieram okno...”:

Otwieram okno: jest czerwcowy dzień, są
światła błyszczące na rzece,
która nazywa się Wisła, są mosty, wieże
o kopułach zielonych jak drzewa, są drzewa
jak zielone wieże, są niebieskie tramwaje
pełne ludzi, ich głosów, są wszystkie
głosy, jakie mogą być, jest
wszystko, co tylko umie
być, i tylko to jest
prawda: nie spodziewaj się więcej,
nie pytaj, czas już dojrzeć do tego,
aby być jak dziecko na progu
tajemnicy
otwartej.

W ten piękny wiersz, o wyjątkowo czystym tonie, wpisana jest postawa pełnego zaufania do świata, dziecięcej (wedle słów poety) afirmacji tego, co jest, i tego, co umie być. Szereg wierszy Maja z tamtych lat można potraktować jako potwierdzenie tego samego doznania. Ale: czy można temu doznaniu nadać trwałość? Czy można pozostać „dzieckiem na progu tajemnicy otwartej” - kiedy przeszukuje się czas, kiedy dodaje się do siebie kolejne aspekty i wymiary istnienia?

9. Takie pytania pojawiły się w poezji • Maja dość szybko i zaczęły przekształcać (dokładniej zaś: komplikować) wskazaną przed chwilą postawę. Uzasadnienia zmian były, jak się domyślam, wielostronne.

Po pierwsze: wiązały się one z rosnącym poczuciem nieprzekazywalności fundamentalnego doświadczenia, jakim jest spotkanie z kimś albo czymś istniejącym, z istnieniem tego, co istnieje. (To poczucie wyraził poeta raz jeszcze odwołując się do wskazywanego wielokrotnie zdania i nadając mu tym razem postać: „Tylko to, czego właściwie nie ma, nie da się zobaczyć, jest.”)

Po drugie: komplikacje wynikały z doznania zasadniczej odmienności, wzajemnego oddzielenia istnienia ludzkiego od wszelkich innych typów istnień.

Po trzecie: coraz więcej miejsca zaczęło zajmować w poezji Maja doświadczenie czyjejś śmierci; doświadczenie nie dające się w naiwno-dziecinny sposób uzgodnić z afirmacją świata.

Po czwarte: wkroczyło do tej poezji doświadczenie polityczno-historyczne, związane w oczywisty sposób z latami osiemdziesiątymi i przybierające postać nasilającego się przekonania o marnieniu rzeczywistości w jej materialnym i duchowym kształcie, o zagładzie Świętego Miasta, symbolizującego wartości uważane za wieczne, niepodległe działaniu czasu.

W spółoddziaływanie czterech przywołanych przyczyn sprawiło, że nasycony światłem obraz świata z wierszy takich jak „Otwieram okno...” zmienił się po dziesięciu latach w wizję rzeczywistości, w której wciąż możliwe i obecne są sny o świetle,ale ponad którą pojawia się też ciemna gwiazda. Rzeczywistości, w której miejsce zdania „to wszystko jest” zajmuje inne: „nic złego / nie może się stać, wszystko / już się stało” (s. 117).

Tak właśnie kończy się drugi okres twórczości Bronisława Maja, najdokładniej opisany, najpowszechniej kojarzony z jego postawą. Ta końcówka nie jest prostym powtórzeniem młodzieńczego „To jest wszystko. Nic / już więcej / się nie stanie”, ale też nie pozostawia wątpliwości: otwarcie na to, co istnieje, jest także stanięciem wobec tego, co istnieniu zagraża, dostrzeżeniem zła, które się stało i które się dzieje.

10. Trzeci okres poetyckiej twórczości Bronisława Maja otwierają cztery niezwykłe wiersze, współtworzące ostatnią część „Elegii, trenów, snów”. Te wiersze po-zostają ciągle zapowiedzią, nie pozwalają zatem na snucie ogólnego komentarza. Ale też: są mocną zapowiedzią, dodam więc na koniec, iż dosłyszeć w nich można istotną zmianę tonu wypowiedzi Maja. Miejsce rozedrganego niepokoju wczesnych wierszy, miejsce patosu z lat osiemdziesiątych - zajmuje zdystansowana, wsparta konceptem ironia.

I jeszcze jedno: w najważniejszym z tych wierszy, będącym tyleż niespodziewaną, ile wieloznaczną pochwałą poezji Philipa Larkina i jego skłonności do odsłaniania odstręczających stron rzeczywistości, powiada Maj (głosem niby należącym do angielskiego poety, ale raz jeszcze przekształcającym jego własny wiersz sprzed lat):

Dopiero, gdy toprzyjmiesz, wszystko, wiedząc
Że to właśnie jest Wszystko i na nic już nie
Masz czekać, liczyć, błagać, dopiero z tą
                     wiedzą -
Możesz mieć tak zwaną nadzieję, że Coś. Lecz
Nie wcześniej.

11. Takie tony dosłyszałem w nowej • książce Bronisława Maja, czytając ją tropem wyznaczonym przez jego wczesny wiersz. Czy ten trop prowadzi „Poprzez to wszystko i ponad tym wszystkim” - tego nie wiem. Wiem tylko, że wysokie miejsce Maja w poezji kilku ostatnich dziesięcioleci jest niewątpliwe. Myślę też, że gdyby napisał tom wierszy wedle recepty wyłożonej w wierszu o Larkinie - byłoby to istotne poetyckie wydarzenie.

Szkic ten został pomyślany i przedstawiony jako wprowadzenie do wieczoru autorskiego Bronisława Maja w Krakowie, 20 maja 2003 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2003