Pochwała uważności

Marian Stala, "Niepojęte: Jest". To książka o czytaniu poezji, o podążaniu w stronę prawdy mieszkającej w wierszach. Stalę interesuje zwłaszcza prawda doświadczenia w głosach poetów, prawda rzeczywistej obecności – w słowie i poprzez nie.

27.02.2012

Czyta się kilka minut

Marian Stala, Kraków / fot. Grażyna Makara
Marian Stala, Kraków / fot. Grażyna Makara

Marian Stala powiada, że „Niepojęte: Jest” to „zbiór urywków z nie napisanej książki o poezji i krytyce ostatnich dziesięcioleci”. W ten sposób autor „Chwil pewności” raz jeszcze przypomina, że jego pisarstwem rządzi poetyka pojedynczych kadrów, że bliskie są mu „szkice, notatki, interpretacyjne drobiazgi”, za sprawą których czytane dzieło zyskuje artykulację, odnajduje powierzony tylko sobie ton, odbrzmiewa w lekturze, a gest krytyka staje się gestem „nadziei, iż spoza fragmentów, okruchów, niedopowiedzeń – prześwituje od czasu do czasu jakiś głębszy zamysł, namysł, sens”.

1

W szkicu otwierającym książkę, zatytułowanym „Okruchy, niedopowiedzenia”, namysłowi nad pracą krytyka patronuje młodzieńcze i nigdy nie zrealizo-wane „marzenie o napisaniu monografii »Króla- -Ducha«”. Ta nie napisana monografia miałaby podsumować „całość wiedzy o enigmatycznym arcydziele Słowackiego”, które poeta pozostawił we fragmentarycznym czystopisie i w niezliczonych wersjach brulionowych rzutów, notacji, wariantów tworzących rozległy archipelag – rozsypany, zwielokrotniony, wyłaniający się na różne sposoby z własnych urywków, ale zarazem przecież w swojej prymarnej strukturze klarowny i czysty, podporządkowany wyrazistej intuicji, wywiedziony z pracy mocnej i głębokiej myśli. Przypominam o tym, bo sądzę, że na zanotowane przez Stalę „Urywki nie napisanej książki o poezji i krytyce” można – i zapewne trzeba – patrzeć przez pryzmat lotnej, labiryntowej struktury nie napisanego poematu autora „W Szwajcarii”. „Król-Duch” nie został ukończony i w tym sensie pozostaje nie napisany. „Niepojęte: Jest” to książka ukończona, napisana, zamknięta, ale jednocześnie pozostaje szkicem – w dający do myślenia sposób jedynie wskazuje na coś, co odzywa się pośród urywków, w nich odnajduje właściwą dla siebie formę...

Jaka byłaby ta książka, gdyby została napisana? Czy napisanie domkniętej książki o współczesnej poezji i dzisiejszym myśleniu o niej jest w ogóle możliwe? Czy w urywkach nie napisanej książki nie ma czegoś z formy koniecznej i zarazem, by tak rzec, bardziej pojemnej – formy, która pozwala uwolnić inne możliwości, inne drogi, otwiera przed nimi przestrzeń, daje im oddech, stwarza dla nich margines, prześwit, perspektywę? Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że tak właśnie jest.

2

Metoda krytycznoliteracka autora „Notatek do nie napisanego artykułu” rozpięta jest pomiędzy dwoma biegunami. Każdy z jego szkiców jest zalążkową monografią. Kilkoma pewnymi kreskami odtwarza najważniejsze rysy zawsze nieoczywistej całości, by na jej tle osadzić wziętą na warsztat kwestię szczegó-łową – dokonujący się w obrębie poezji proces, dokonania grupy poetów, poetycką drogę pojedynczego twórcy, jeden tom lub wiersz. Jednocześnie propo-nowane przez Stalę lekcje są przede wszystkim wskazywaniem możliwych ścieżek odczytań. Podpowiadają, że „to, co wydaje się oczywiste, naturalne, ko-nieczne – jest tylko spełnioną możliwością, jedną z wielu”. Pielęgnują fundamentalną wieloznaczność słów właściwie użytych i stojących za nimi figur wy-obraźni. Przypominają, że sens ważnego wiersza zawsze jest żywy, zwinny, nieuchwytny, zawsze pozostaje w ruchu, że wciąż na nowo zyskuje namacalną formę pod dotknięciem lektury, w pracy interpretacji, w jej słowach, które chcą być echem akordu wiersza, echem intensywnej ciszy, w której trwają zapisane przez poetę słowa. Powstająca w ten sposób labiryntowa struktura ma w sobie coś z palimpsestu. Rozwarstwia się i zwielokrotnia. Ale zarazem biegnie przez nią wyraźnie widoczna nić – jasny wywód, czytelny dukt tekstu, który pewnie odnajduje drogę i prowadzi.

3

„Niepojęte: Jest” to książka o czytaniu poezji – o podążaniu w stronę prawdy mieszkającej w wierszach. Stalę interesuje zwłaszcza prawda doświadczenia odzywająca się w głosach poetów, prawda rzeczywistej obecności – w słowie i poprzez nie. Wyczulenie na takie rejestry poezji sprawia, że „Urywki...” stają się książką o potrzebie uważności istnienia – uważności poszukującej tego, co istnieje w sposób istotny, uważności życia wobec tajemnicy świata, który w niepojęty sposób jest, i wobec tajemnicy naszego zaistnienia w takim świecie. Stąd w myśleniu Mariana Stali tak istotną rolę odgrywa poczucie, że obcowa-nie z literaturą to „w gruncie rzeczy budowanie własnego istnienia”. Stąd szczególna pozycja wierszy zmierzających „w stronę takich ludzkich sytuacji, które trudno nazwać, zrozumieć, zmieścić w dostępnych każdemu formułach”. Tak określony azymut krytyki czyni z niej drogę „kształtowania przestrzeni wewnętrznej, budowania świadomości i wyobraźni” – drogę życia powierzonego oddechowi długich zdań, drogę uważnego istnienia, które formę „autentycznego bycia i autentycznego słowa” odnajduje w poezji i z niej bierze dla siebie miarę.

4

Uważne spojrzenie na „poezję i wpisane w nią doświadczenie” w tekstach autora „Pejzażu człowieka” idzie w parze z celnym wyczuciem formy rzeczy waż-nych i koniecznych, wartych „wewnętrznego wysiłku poznania, dialogu”, ale zarazem na wskroś nieoczywistych, ukrytych „pośród gestów rezygnacji, wyco-fania, zaniechania”, na różne sposoby zatrącających o „sprzeczność, paradoks, tajemnicę”. Wszystko to odnajduje swój głos w dykcji pytań. I to właśnie pytanie wchodzi w kontakt najbardziej intymny z poezją – „z zaszyfrowanym w słowie, konkretnym i niepowtarzalnym gestem poety, który kieruje uwagę czytelnika właśnie w tę, a nie żadną inną stronę” – i w ten sposób porządkuje na chwilę (albo na zawsze) jego myśli i wyobraźnię.

Wierność takiej intuicji każe pamiętać, że powinnością krytyka jest czuwać nad miejscem, z którego „odzywa się głos poety”. To miejsce obecności poety, miejsce wiersza – jest miejscem poezji. W nim spełnia się jej wewnętrzna konieczność i długie trwanie jej głębokich pokładów. Dlatego, jak sądzę, raz jeszcze wskazuje Stala najważniejsze być może źródło poezji nowoczesnej – liryki lozańskie. Dlatego przypomina, że Starzy Mistrzowie ostatnich dekad „przyszli z Dwudziestolecia” międzywojennego, a niezwykła siła ich głosu jest w niemałej mierze echem „duchowej mocy” sprzed dziesięcioleci. W ten sposób autor „Drugiej strony” dowartościowuje spojrzenie wstecz. Nakaz uważności wzmacnia nakazem pamięci – żywej, otwartej na nowe dopływy, zdolnej „głębiej odczuwać i lepiej rozumieć”. Pamięć jest dla niego ważną formą duchowego bycia w świecie – między innymi dlatego, że spełnia się w niej paradoks spotkania „z tym, co radykalne, oddzielone, niedostępne”.

Ale ta sama pamięć jest też rozwijającą się nieprzerwanie materią poezji, której nurt biegnie od lozańskich brulionów Mickiewicza, od brulionowych wersji „Króla-Ducha” – w stronę wierszy drukowanych na łamach „bruLionu” w pierwszych latach wolności przez poetów pokolenia przełomu. Rzecz nie w bezpośrednich filiacjach, ale w tym, co od stu kilkudziesięciu lat stanowi wewnętrzny puls pisanych po polsku wierszy i umożliwia – jak czytamy w „Notatkach do nie napisanego artykułu” – „budowanie w miarę spójnego obrazu dwudziestowiecznej (modernistycznej, nowoczesnej) polskiej poezji”. Czym jest ten puls? Co ożywia jego rytm? Co z sobą niesie? Na te pytania nie ma oczywistych odpowiedzi. Szukać ich trzeba nie pośród mocnych stwierdzeń, ale w tym, co wyznacza i podtrzymuje zapisany w „Urywkach...” tok lektury. Choćby w napięciu organizującym serię interpretacyjnych zbliżeń.

Ich sekwencję otwiera konterfekt Miłosza – medytacja nad dziełem definitywnie zamkniętym przez śmierć. Wieńczy zaś szkic o początku poetyckiej drogi, o pierwszej książce nowej poetki – Magdaleny Bielskiej. Nagłos zbudowanej w ten sposób struktury tworzą więc uwagi o „poezji czuwającej przy bycie”, wiernej życiu, zmierzającej do „objęcia wszystkiego, co istnieje”, ale zarazem mierzącej się – w „Wierszach ostatnich” – z doznaniem „przedłużającego się przebywania w pobliżu śmierci, na trudnej do uchwycenia granicy istnienia i nieistnienia”. W wygłosie pojawia się lektura książki opisującej świat obcy i niedostępny, coraz bardziej jałowy, odarty z głębi – świat, w którym „oddychanie staje się niemożliwe”, a my raz po raz „wkraczamy w przerwę w istnieniu”. Zaznaczone w taki sposób bieguny ściśle do siebie przylegają – niczym dwie strony tej samej monety. Ich wzajemne oddziaływanie obejmuje przestrzeń, w którą wpisany został zarys mapy (i chronologicznej osi) współczesnej poezji.

Zaznaczanie punktów orientacyjnych rozpoczyna Stala od namysłu nad „metaforą interpunkcyjną” u Szymborskiej, od wskazania wagi i siły najdrobniej-szych znaków pisma w wierszach autorki „Dwukropka”, od wczytania się w enigmatyczny sens niepozornego słówka „tutaj” wysuniętego przez poetkę na tytuł tomu z roku 2009. Kolejne szkice wychodzą naprzeciw wydobytym z wieloletniego milczenia głosom Krynickiego i Polkowskiego. Obaj poeci zajmują ważne miejsce w szkicowanej panoramie, ale to autor „Kamienia, szronu” okaże się szczególnie istotną postacią – Stala poświęci mu aż trzy szkice i od niego weźmie formułę tytułową swojej książki.

Następne ogniwo stanowią opisy trzech ścieżek wyobraźni, którymi podąża nowa poezja – mocno obecna na literackiej scenie po roku 1989. W ten sposób nawiązują ze sobą nieoczywisty i dający do myślenia dialog poeci tak różni jak Świetlicki, Bonowicz i Honet. W zderzeniu ich dykcji odzywa się wewnętrzny dynamizm nowoczesnej liryki, jej niegasnąca żywiołowość. Ale w tym spotkaniu odmiennych sposobów mówienia słychać również echo rozmowy, którą nieustannie prowadzą między sobą pisane po polsku wiersze. I krytyka jest dla autora „Przeszukiwania czasu” uważnym wsłuchiwaniem się w tę rozmowę.

5

W jednym ze szkiców pomieszczonych w „Przeszukiwaniu czasu” pojawia się takie oto wyznanie: „Marzy mi się czasem długa rozmowa o tym, czym jest, czym może być, czym powinna być poezja w czasie, który jest naszym czasem”.

Pośród tekstów składających się na „Niepojęte: Jest” są również zapisy rozmów. Tych, które z autorem „Drugiej strony” przeprowadził Andrzej Franaszek. I tych, które Stala prowadzi za pośrednictwem swoich tekstów z ważnymi dla niego krytykami – z Piotrem Śliwińskim, ze wspomnianym przed chwilą autorem „Przepustki z piekła”, a zwłaszcza ze szczególnie mocno wyeksponowanym w „Urywkach...” Janem Błońskim. We wskazaniu na autora „Odmarszu” można widzieć gorzką diagnozę – przewrotne rozpoznanie „dzisiejszej sytuacji literatury oraz miejsca, z jakiego przychodzi o niej mówić krytykowi”. Ważniejsze jednak wydaje mi się coś innego.

Owszem, Błoński – jak czytamy – „uosabiał pewien sposób myślenia o literaturze, krytyce i krytyku, który wraz z przemianami kultury wyraźnie odchodzi w przeszłość”. Jeśli jednak był krytykiem starej daty, jeśli mówi do nas z bezpowrotnie minionej epoki, to pozostał też mistrzem – kimś, kto potrafi „narzucić innym przeświadczenie, iż rzeczą istotną jest zarówno literatura, jak i pisanie o niej”. Czy nie taka waśnie jest dziś stawka krytyki? Czy jej prawdziwą miarą nie jest „dar mówienia – by tak rzec – z sygnaturą własnej osobowości, która ręczy za mówiącego”? I czy w krytyce nie odzywa się wciąż na nowo – tak ważne dla autora „Romansu z tekstem” – „pragnienie zbliżenia się, wyrażenia zachwytu, zawładnięcia – z wszystkimi tego niebezpieczeństwami”?

6

Marian Stala powie, że autor „Mieszanin” potrafi mówić „językiem ludzkiego doświadczenia”, że pod jego piórem odsłaniają się „duchowe perspektywy literatury”, że jest „krytykiem realizującym własny projekt rozumienia literatury i widzenia świata poprzez ogromną ilość cząstkowych ujęć”. Zestawiam te formuły, bo mam wrażenie, że można je odnieść nie tylko do Błońskiego. Mówią też chyba coś istotnego o autorze „Chwil pewności”. Rzecz jasna „Niepoję-te: Jest” czytane w całości przynosi portret bardziej skomplikowany i nieoczywisty. Jest to portret kogoś, kto pielęgnuje w sobie „pragnienie, by na bez-kształtny, rozmyty, zatruty przez ideologię świat zewnętrzny – odpowiedzieć uporządkowanym, skoncentrowanym życiem duchowym”.

Pragnienie to idzie w parze z otwarciem na „świat podszyty czymś niepokojącym, groźnym, ciemnym”. Sprzymierzone jest z wyczuleniem na ton nie-pokoju, na zimne tchnienie tej wyrwy w istnieniu, która pochłania nas i nasze życie, zagarnia i unicestwia wypowiadane przez nas słowa i ich sens. W tym wyczuleniu ma swoje źródło nigdy nie słabnące poczucie, że najgłębsze rozpoznania krytyki zawsze są „niepełne i prowizoryczne” – zawsze bowiem biorą na siebie wpisane w tak wiele nowoczesnych wierszy „doświadczenie obcości, osamotnienia, wygnania, wykluczenia ze wspólnego świata” i zawsze wychodzą naprzeciw tej „zagadkowej ucieczce istnienia”, która odsłania nieludzki rdzeń otaczającej nas rzeczywistości. Takie spojrzenie wymaga nie lada przenikliwo-ści i odwagi. Jest rzadkim darem, któremu niełatwo sprostać, ale to właśnie dzięki niemu rzeczy przejmujące i ważne mogą od czasu do czasu zamieszkać pośród słów.

7

Jak to powiedzieć? Raz jeszcze sięgam do „Przeszukiwania czasu” i powtarzam za przywoływanym tam Amielem: „Krytyka jest przede wszystkim darem, taktem, wyczuciem, intuicją; nie uczy i nie dowodzi: to sztuka”.

To zdanie przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o krytyce uprawianej przez Mariana Stalę. Ale nie tylko ono. Przypomina mi się też inna fraza Amiela – również pojawiająca się w „Przeszukiwaniu czasu”: „Prawdziwy krytyk stanowi punkt oparcia dla wszystkich”. W tych słowach odzywa się marzenie o krytyce, która odnajduje, zmierza gdzieś dalej, prowadzi. Taka krytyka jest poręką, chwyta to, co istotne, prawdziwie znaczy, choć nie przestaje przy tym mówić we właściwy sobie sposób – dyskretnie, głosem ściszonym, na granicy milczenia, ze świadomością, że nie wolno odsłaniać „wszystkiego, co się wie...”. Jak powiada Gadamer: „Rzecz nie w tym, że poeci milkną, ale w tym, czy nasze uszy dość są czułe, aby słyszeć”. Sądzę, że wolno te słowa odnieść także do wybitnej krytyki, do jej rzeczywistej obecności, a to znaczy – również do książki „Niepojęte: Jest”.

Marian Stala, Niepojęte: Jest. Urywki nie napisanej książki o poezji i krytyce, Wrocław 2011, Biuro Literackie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2012