Reklama

Ładowanie...

Rospuda przez papierek

Rospuda przez papierek

29.09.2007
Czyta się kilka minut
Z odkrywaniem rajów trzeba uważać. Zazwyczaj jest tak, że informacje o kolejnym zakątku świata, w którym nasza cywilizacja nie narobiła jeszcze bałaganu, wywołują wzmożone zainteresowanie biur turystycznych, poszukiwaczy nieskażonego niczym piękna przyrody, amatorów awifauny itd. Taki właśnie uboczny efekt obserwujemy przy okazji batalii o Rospudę. Nad dziką, niepozorną rzekę meandrującą w Puszczy Augustowskiej zjeżdżają tłumy spragnione dzikości. Poszła fama, że nad Rospudą jest dziko i niedostępnie, a łosie biegają stadami. Wszystko nieprawda - to trudny teren, a swoich skarbów przyroda strzeże tam bardzo zazdrośnie.
Z

Zamiast więc penetrować trzcinowiska i bagna, na których i tak niewiele widać, lepiej wybrać wariant bezpieczniejszy, a dla przyrody Rospudy nie tak dolegliwy. Wydawnictwo Biały Kruk przygotowało znakomitej jakości album przyrodniczy, dokumentujący skarby tamtych terenów. Waldemar Bzura i Peter Scherbuk sfotografowali dziesiątki gatunków roślin i zwierząt niepospolitych, ginących lub po prostu pięknych, od storczyków, wielosiłu błękitnego, perłowca wielkiego (motyl, którego gąsienica żeruje na fiołkach), poprzez rudziki, wydry, wilki, czaple, żurawie, błotniaki, na bieliku i łosiu kończąc. Dotarli do źródeł Rospudy w mitycznej Puszczy Rominckiej, tam, gdzie przypomina ona jeszcze górski potok.

Jest też w albumie warstwa nieoczywista: to zdjęcia wykonane z lotu ptaka, pokazujące, że tereny wzdłuż Rospudy należą do coraz rzadszej w Europie kultury małorolnej. Składa się na nią patchwork pól i poletek, miedze, łany, lasanki (tak na Suwalszczyźnie nazywa się niewielkie zadrzewienia), domy poutykane w pustce i oczywiście garbaty, polodowcowy teren. Nad Rospudą zachowała się jeszcze równowaga pomiędzy potrzebami człowieka i przyrody. Warto jednak zwrócić uwagę na zdjęcie ze strony 28: bela siana na wielkiej łące, na tle romantycznych wierzb. Kulturowy krajobraz tamtej części Suwalszczyzny również zmienia się na naszych oczach, mimo że nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Zamiast stogów siana, ten sam szczegół, co w Hiszpanii albo Niemczech.

Oglądanie albumów przyrodniczych przypomina trochę lizanie cukierka przez papierek. Fotografia, choćby najdoskonalszej jakości, nie odda zapachów, dźwięków, widoku pijackich piruetów czajki nad rozlewiskami. Na pewno jednak dla niezwykle płochliwego bociana czarnego lepiej będzie, gdy obejrzymy go w albumie niż w plenerze. Decyzja, czy zadowalać się namiastką przyrody, czy też wchodzić w nią z butami i zorganizowaną wycieczką, wydaje się oczywista.

Na marginesie: ten album może być świetnym prezentem dla urzędników Ministerstwa Środowiska. Zamiast męczyć się po lasach, mogą obejrzeć skarby Doliny Rospudy, nie ruszając się zza biurek. Obejrzeć i, ciągle miejmy nadzieję, ochronić.

Waldemar Bzura, Peter Scherbuk, Jerzy Kruszelnicki, "Dolina Rospudy", Kraków 2007, Wydawnictwo Biały Kruk.

Autor artykułu

Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]