Republika w rozsypce

Tej wojny niby nie ma. Bo kogo obchodzi państewko, od którego losów nie zależą ceny ropy? Republika Środkowoafrykańska to jeden z najuboższych krajów świata.

30.09.2013

Czyta się kilka minut

W Republice Środkowoafrykańskiej wojny i rebelie wybuchają co kilka lat. W 2003 r., po trzech latach walk, władzę przejął François Bozizé, 57-letni wojskowy, który wystąpił przeciw urzędującemu prezydentowi. Dwa lata później sam wystartował w wyborach prezydenckich i je wygrał. W kraju trwała już kolejna wojna domowa. Bozizé otrzymał wsparcie sąsiedniego Czadu, podpisano traktat pokojowy, na mocy którego rebeliantów objęto amnestią.

Ale to tylko na krótko uspokoiło sytuację. Najpierw w 2010, potem w 2012 r. doszło do nowych wystąpień, których celem było obalenie dotychczasowej władzy. Różne formacje rebelianckie stworzyły koalicję „Seleka” (Przymierze). W grudniu 2012 r. rebelianci ruszyli na stolicę kraju, Bangi. Dzięki interwencji międzynarodowej, udało się doprowadzić do rozejmu. Ale w marcu tego roku konflikt wybuchł na nowo. „Seleka” zajęła stolicę, Bozizé zbiegł. Nowym prezydentem został przywódca koalicji Michel Djotodia...

OPOWIEŚĆ MISJONARZA

Kraj biedny i skorumpowany, pod rządami „Seleki” pogrąża się w anarchii. Krążą po nim oddziały najemników, którzy sami muszą „uzbierać” sobie żołd. Nie wiadomo, kto jest przedstawicielem nowej władzy, a kto samozwańcem. W dodatku podsycane są religijne animozje; na teren RŚA ściągają niedobitki partyzantek z innych krajów.

– Pojawili się wczesnym przedpołudniem – opowiada polski misjonarz z Ndim, ojciec Robert Wieczorek, kapucyn. – Zaczęło się pozytywnie: zatrzymali się opodal, przy skrzyżowaniu wiodącym do nowicjatu, by nie siać paniki wśród mrowia ludzi na targowisku. Potem grzecznie udali się do pani burmistrz. Ja w tym czasie doglądałem budowy u sióstr i usiadłem w biurze z katechistami. Wtem wpada stróż: ludzie krzyczą, że rebelianci dobrali się do kasy oszczędnościowej i rozwalają drzwi.

– Wskoczyłem w habit i poszedłem na miejsce – mówi o. Wieczorek. – Jest ich z dziesięciu, w mundurach i pod bronią, w turbanach i opaskach. Szybko poradzili sobie z kratą i dwoma drewnianymi drzwiami. Właśnie mocują się z kasą pancerną. Widok białego zakonnika jest na tyle niespodziewany, że nikt nie protestuje przeciw mojej obecności. Pytam ich w sango [miejscowym języku – red.], co tu robią. Oni wymieniają parę zdań po arabsku. Ich arabski jest dziwny, rozumiem piąte przez dziesiąte. Ale najistotniejsze łapię: weszli tu, bo to bank państwowy. „Ależ nie”, perswaduję, „ta kasa jest założona przez Kościół dla tutejszych ludzi”. I tłumaczę im znak Caritas na arabskie mahabba. Od razu ich szef woła: „Ale popatrz, przecież nic nie skasowaliśmy”. Jak to należy do Kanisa (Kościoła), to oni wychodzą – za co im też skwapliwie „dziękuję”.

CZEKAJĄC W GOTOWOŚCI

Mieszkańcy wiosek, w których są misjonarze, mogą przynajmniej liczyć, że ktoś stanie w ich obronie. Inni po prostu ratują się ucieczką. Organizacja Lekarze bez Granic informuje, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy straciło dach nad głową ćwierć miliona mieszkańców RŚA. Półtora miliona wymaga szybkiej pomocy, ponieważ wątłe struktury państwowe się rozsypały. Tymczasem na początku września obalony prezydent rozpoczął kontrofensywę...

„Generalnie mieszkańców naszej wsi można podzielić na dwie grupy – czytam na blogu polskiej pielęgniarki, pracującej w szpitalu w Bagandou. – Pierwsza to ludzie, którzy w ramach prewencji, jak tylko usłyszeli, że rebelianci mają zostać na dłużej, wynieśli się do lasu i nie wychodzą z niego od co najmniej trzech tygodni. Biorą oni pod uwagę opcję, że jeśli »Seleka« nadal będzie grzeczna, spróbują wrócić do swoich domów. Drudzy, czyli reszta, to ci, którzy odważyli się jeszcze nie uciekać. Czekają w pełnej gotowości, mając cały dobytek pod ręką, żeby czmychnąć, jeśli tylko grzeczna »Seleka« przestanie być grzeczna”.

Polska Caritas organizuje pomoc. Potrzebne są pieniądze, bo wyżywienie i naty, czyli plecione posłania, na których mogliby spać uchodźcy, można kupić na miejscu (i tak jest taniej). Republika Środkowoafrykańska sama sobie nie pomoże, wiele zależy od innych państw Afryki – i decyzji podejmowanych w Europie i Waszyngtonie. RŚA ma bogate złoża ropy i uranu, na razie nie eksploatowane. Te złoża są dobrodziejstwem i przekleństwem: to właśnie o kontrolę nad nimi toczą się walki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2013