Refleksje cywilne

Historia mnie zmęczyła. No, nie cała. Ale ta jej część wojskowa, umundurowana, historia bitew i dowódców, formacji i rozkazów.

09.09.2019

Czyta się kilka minut

Jeszcze dziesięć lat temu może przeczytałbym ten i ów artykuł na podobny temat. Dziś, gdy namnożyło się stosownych publikacji, rekonstrukcji i gier – nie mogę.

Nie potrafiłbym wziąć udziału w żadnej rekonstrukcji, oglądać, jak dwie grupy dużych chłopców walą do siebie z daleka ślepakami, jak inni chłopcy wyprowadzają przed dom i rozstrzeliwują ludzi, jak po robocie z dumą prezentują widowni broń i mundury albo komentują na boku, co trzeba by poprawić, żeby w przyszłym roku lepiej to wyglądało... Nie, dziękuję, nie zniósłbym tego. Może to są lekcje historii, ale jakiej? Historia siły mnie nie interesuje. Nie ma w niej żadnej mądrości. To opowieść o fascynacji władzą – która, koniec końców, jest zawsze władzą nad życiem innych – i możliwościach urzeczywistniania tych fascynacji. Z oglądania czołgu od wewnątrz nikt się niczego o pokoju nie nauczy. Z oglądania niemieckich oddziałów pacyfikujących wieś też nie.

Ale przecież nie zmęczyłem się wczoraj. Kiedy więc? Wychowywałem się w domu patriotycznym. Choć raczej w kulcie twórczości niż wojska. Ofiarę z życia się szanowało, paliło lampki na grobach żołnierzy, ale w smutku, z myślą, że ich życie mogło potoczyć się inaczej. Pamiętam nagrobek Tetmajerów na Pasterniku, leżał w nim ułan poległy w wojnie z bolszewikami. Z boku wyryto wiersz: „Jak nie mamy żyć wesoło, / Gdy nie wiemy, gdzie nasz grób? / Lada kulka świśnie w czoło / i na ziemię padnie trup”. To był realistyczny opis wojny, który do mnie – małego przecież – przemawiał. Niemniej byli też „Czterej pancerni”, plastikowe żołnierzyki, w które strzelało się podebranymi mamie koralikami. Budowaliśmy potężne pałace z klocków, żeby potem je rozwalić. Była w tym jakaś dziwna przyjemność, nie ma co mówić.

Kiedy pojawiła się niechęć do munduru? Na studiach, kiedy kręciłem trochę z dziewczyną pewnego żołnierza? Nie, to musiało być wcześniej. Kluczowy był tu stan wojenny i rewolta punkowa, która wtedy doszła do głosu. Zespół Kryzys śpiewał: „To czasy zbrodniarzy, / głupców i handlarzy…”, a zespół Kobranocka: „Jeśli zobaczę cię z tym żołnierzem, / naszej miłości nic nie ocali”. Podobali mi się anarchiści palący książeczki wojskowe. Człowiek w mundurze symbolizował władzę, która chce kontrolować, nawet za cenę zbrodni. Chyba wtedy coś się przełamało. Choć dawny szacunek nigdy nie zniknął. Tyle że wiedziało się już więcej o tym, jak można człowiekiem manipulować. Po lekturze „Dobrego wojaka Szwejka” i „Soli ziemi” Wittlina za karabin chwytałby tylko wariat.

Żeby była jasność: nie pcham nikogo w stronę utopii. Anarchizm byłby dobry tylko wówczas, gdyby wszyscy – faktycznie wszyscy – pozbyli się pragnienia zapanowania nad innymi. Ale takich pragnień ludzkość nigdy się nie pozbędzie. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że są jej one potrzebne, żeby mogła się rozwijać. Do końca świata państwa będą więc potrzebowały mundurów. Do końca świata potrzebni będą ludzie, których widok munduru fascynuje i przyciąga.

Boli mnie, że umundurowana wersja historii jest dziś uprzywilejowana. Że nawet małym dzieciom o wojnie opowiada się tak, jakby to była bajka, w której występują tylko królowie i rycerze. A historia to w znacznej mierze dzieło ludzi bez władzy i bez mundurów. To opowieść raczej o domach niż o czołgach. O wybaczaniu raczej niż o gniewie. Bez wybaczania ludzkość – a w niej i Polska – nie miałaby żadnej historii. Nie byłoby jej komu opowiedzieć. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2019