Recepta na kompromitację

Czy pacjenci jeszcze rozumieją, o co lekarze spierają się z rządem i NFZ w sprawie recept? Na pewno wiedzą już, że to oni płacą za brak chęci porozumienia. I że pomysły na rozwiązanie konfliktu są z piekła rodem.

02.07.2012

Czyta się kilka minut

Pierwsza niedziela lipca była gorącym dniem w ministerstwie zdrowia. Nie tylko dlatego, że żar lał się z nieba – w Warszawie było prawie 34 stopnie, a meteorolodzy zapowiadali nawałnice i burze. Początek wakacji okazał się też początkiem kolejnych wyładowań na linii resort zdrowia–lekarze, którzy – protestując przeciwko nowym zapisom umów z NFZ – ogłosili, że będą wypisywać pełnopłatne recepty, mimo że pacjentom należą się leki z refundacją.

Choć na zewnątrz tropikalne upały, my poczuliśmy się jak w styczniu, bo sytuacja nie poprawiła się od początku roku, kiedy z gabinetów wychodziliśmy z receptami z pieczątką „refundacja do decyzji NFZ”. Wtedy medycy nie zgadzali się m.in. na karanie ich za wypisywanie leków ze zniżką osobom nieubezpieczonym, dziś protestują przeciwko jakimkolwiek karom za błędy na receptach. A jednocześnie bronią się: – Nie jest tak, jak mówi propaganda rządowa, że chcemy wspierać oszustów. Nie, oni powinni być karani – tłumaczy Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. – Jednak kary zostały tak sformułowane, że nawet najuczciwszy i staranny lekarz musi je zapłacić. System refundacji został tak skomplikowany, że każdy lekarz popełni pomyłkę. Zresztą niech pan premier odpowie, do czego służą kary zapisywane w umowie z lekarzami: do ścigania oszustów, czy do zastraszania lekarzy?

Pytania proste, ale tylko pozornie. Bo choć nikt nie popiera oszustów, to przecież od lat dowiadujemy się o wystawianych na fikcyjnych pacjentów receptach na anaboliki, środki narkotyczne, psychotropowe i na potencję (jakżeby inaczej...), których refundacja pochłonęła setki tysięcy złotych. Nie słyszałam natomiast, żeby samorząd lekarski albo inny związek zawodowy pozbył się nieuczciwych ludzi ze swego grona.

***

Tak wygląda sytuacja z jednej strony. Jest też druga. W niedzielę Bartosz Arłukowicz chcąc – jak sądzę – wszystkich uspokoić, radośnie poinformował: lekarze będą karani tylko w wyniku kontroli, a tych jest bardzo mało.

W ubiegłym roku na 170 milionów wystawionych recept NFZ przeprowadził zaledwie 102 kontrole – dowiedzieliśmy się podczas konferencji prasowej ministra.

O cóż więc minister toczy wojnę, skoro sam przyznaje się, że nie ma pojęcia o skali problemu? Tym bardziej że efekty tej wojny pokazują dane firmy PharmaExpert. W stosunku do maja 2011 r. wartość pełnopłatnych leków na receptę wzrosła o 17,4 proc., a leków na recepty refundowane – spadła o 16,8 proc.!

Co to oznacza? Że lekarze na kary od początku roku się nie godzą. Jeśli lekarz ma 10 leków na daną chorobę na liście refundacyjnej i jeden tak samo działający poza listą, dla świętego spokoju i w obawie przed karami zapisuje ten jedenasty. Kto za ten cichy, pełzający protest płaci? Wiadomo: pacjent. O to chodziło?

Ta sytuacja ma tylko jedną dobrą stronę: dziś wprowadzenie leku na listę refundacyjną nie gwarantuje sukcesu finansowego firmie farmaceutycznej. Do tej pory było tak, że na opiniach zachwalających budżetowi zalety lekarstwa profesura i konsultanci zbijali fortunę. To się skończyło, zobaczymy, na jak długo.

***

Bartoszowi Arłukowiczowi i Agnieszce Pachciarz trzeba dziś zadać pytanie: skoro nie wiecie do końca, z czym walczycie, to czy wasze metody są adekwatne do skali problemu?

Pytanie o tyle zasadne, że skoro nie ma twardych danych, jak wielka jest skala nieprawidłowości, po co tak upierać się przy karach? Mówi się o dwustu złotych za wykrycie jakichkolwiek błędów na recepcie: w numerze pesel, datach czy innych cyferkach. Ale też za wypisanie leku na podstawie doświadczenia lekarza i potrzeb pacjenta zamiast na podstawie dokumentacji rejestracyjnej medykamentu.

– Lekarz nie jest w stanie analizować wielostronicowej dokumentacji rejestracyjnej – wyjaśnia istotę sporu Wiesław Latuszek z krakowskiego wydawnictwa Medycyna Praktyczna. – Jest to marnotrawstwo czasu i środków publicznych kosztem rzeczywistej opieki nad chorym. Dokumentacja rejestracyjna, dostarczana przez producentów, jest w większości przypadków ukierunkowana na najczęstsze sytuacje zastosowania leku i nie obejmuje wnikliwej analizy złożonych sytuacji, w których lek jest dla chorego niezbędny. Badania kliniczne, na których jest oparta, prowadzi się bowiem tylko na wybranych grupach chorych. Sposób jej zredagowania również budzi niekończące się wątpliwości.

Ministerstwo zdrowia i NFZ chciały się dobrze przygotować do protestu lekarzy. W sobotę odbyły się ostatnie negocjacje Fundusz–Izba Lekarska. W ślad za nią poszła niedzielna konferencja prasowa w ministerstwie, podczas której dowiedzieliśmy się, że:

protestuje tylko część lekarzy prowadzących prywatne praktyki;

mamy prawo żądać recepty refundowanej od lekarza z kontraktem z NFZ;

jeśli jej nie otrzymamy, bądź otrzymamy ją na niewłaściwym druku lub z błędami uniemożliwiającymi jej realizację w aptece, mamy prawo domagać się jej poprawienia u kierownika placówki, powinniśmy też zgłosić sprawę do właściwego oddziału NFZ i Biura Rzecznika Praw Pacjenta;

apteki powinny wywiesić w widocznym miejscu listę placówek, w których po badaniu lekarz wystawi prawidłową receptę;

przy ministerstwie zdrowia została uruchomiona całodobowa infolinia dla pacjentów: pod numerem telefonu: 22 831 17 94 czeka informacja, do których placówek zgłaszać się po pomoc.

Zaczęłam od telefonu na tę infolinię. Pracownik ministerstwa poinformował, że jeśli dostałam nieprawidłowo wypisaną receptę, mogę zgłosić się do szpitala – tu wymienił nazwy kilku SOR-ów w Krakowie, gdzie lekarz przepisze mi receptę na czysto. Jak to przepisze? – zapytałam. – No, zbada i napisze poprawnie – usłyszałam.

Wydawałoby się, że szpitalne oddziały ratunkowe nie są od przepisywania recept, tylko od ratowania życia...

– Podpisały specjalne umowy, będą przyjmować takich pacjentów – tłumaczy mi pan z infolinii.

Jak się okazało w piątek po południu, oddziały NFZ w całym kraju rozesłały do szpitali pisma, w których za 25 złotych od przypadku proponują przepisywanie na czysto recept strajkujących lekarzy. Część szpitali zgodziła się, inne propozycję odrzuciły. Tak postąpiła np. dyrekcja największego szpitala w Krakowie, Uniwersyteckiego.

– Odmówiliśmy, bo jak jeden lekarz ma poprawiać recepty po innym? A co, jeśli zbada pacjenta i diagnoza będzie inna? Kto weźmie odpowiedzialność za takie historie? – pyta Stefan Bednarz, zastępca dyrektora ds. medycznych tej placówki.

Obym się myliła, ale moim zdaniem pacjenci na tym pomyśle nie skorzystają: wygra solidarność zawodowa lekarzy. A taki sposób rozwiązania problemu oznacza kolejny konflikt.

***

Jak długo będzie trwał ten spór i czy sytuacja jest bez wyjścia? Może potrzebna jest abolicja? – Przy obecnych skomplikowanych zasadach wystawiania recept żadne kary nie są do przyjęcia przez środowisko lekarskie. Moim zdaniem najlepszym przejściowym rozwiązaniem byłaby abolicja do czasu uproszczenia zasad wystawiania recept – podsuwa pomysł Wiesław Latuszek z Medycyny Praktycznej. – Można to przygotować wraz z nowym obwieszczeniem refundacyjnym, które wejdzie w życie 1 września.

To nie jest zły pomysł, o ile komuś naprawdę zależy na zakończeniu tej historii. Bo skoro od stycznia nic się nie zmieniło, to dlaczego miałoby być lepiej od września? 


IWONA HAJNOSZ jest dziennikarką „Gazety w Krakowie”, dodatku do „Gazety Wyborczej”. Specjalizuje się w problematyce ochrony zdrowia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2012