Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Co ja pocznę, skoro mój pan odbiera mi zarządzanie?”. Wiele razy czytałem Jezusową przypowieść o „niegodziwym” rządcy (zob. Łk 16, 1-8), ale nigdy to pytanie nie uderzyło mnie tak mocno, jak podczas ostatniej lektury. Może dlatego, że wypadła ona w piątą rocznicę mojego ingresu do katedry łódzkiej...
„Co ja pocznę, gdy przestanę być zarządcą?”. To pytanie, które łatwo może nas dopaść. Niepokoić. Zdekonspirować. Obnażyć. Zmobilizować. Postawić do pionu. Nawrócić.
Kim będę, gdy zostanie mi zabrana władza? Pozycja? Kierownictwo? Funkcja? Rola? – pytanie liderów, dyrektorów, proboszczów, biskupów, kierowników katedr, ministrów... Wszystkich, których dopadł wiek emerytalny. Czy będę jeszcze kimś? Czy będę cokolwiek znaczył? Czy będę komuś potrzebny?
To przedziwne! Zawsze, gdy czytałem tę przypowieść, rozmyślałem niemal wyłącznie o tym, co jest (niewątpliwie) jej przekazem zasadniczym – to znaczy o tym, że przychodzi w życiu moment, gdy „kończy się mamona” (Łk 16, 9). Dziś jednak usłyszałem, że nie tylko mamona się kończy; kończy się również władza – „zarządzanie”. Tak. Z całą pewnością w niebie nie ma hierarchii; nie ma rządzących i rządzonych – wszystko doskonale poddane jest jedynie Bogu, i wszystkim we wszystkich jest Chrystus. Niebo jest „demokratyczne”.
Co więcej, w jakiejś mierze demokratyczna jest również dopiero co wspomniana emerytura: na niej przestajesz już rządzić; liczy się nie tyle, ilu i jakich masz podwładnych, lecz po prostu to, kim jesteś. Jakim jesteś człowiekiem – sam w sobie, nie przez kontrast w stosunku do innych. Jaką masz pasję? Czemu (Komu!) oddajesz życie? Co robisz z wolnym czasem? Czy jeszcze się rozwijasz?
I to jest moment daleko i głęboko skrutacyjny – prześwietla nie tylko twoje „teraz”, ale i cały okres poprzedni – cały czas, kiedy byłeś „rządcą”.
Kiedy przychodzi „zdać sprawę ze swojego zarządu”, liczy się nie to, ilu ludzi ci podlegało i ile na tym zyskałeś; liczy się, komu pomogłeś. Ilu zyskałeś prawdziwych przyjaciół. Komu twoje „zarządzanie” przyniosło dobro.
W ostateczności – bez używania równie górnolotnych, co moralizatorskich fraz – przypowieść mówi po prostu, że władza jest służbą. I jest nią na chwilę (dłuższą, krótszą). Bez niej nie jesteśmy mniej warci i niepotrzebni. ©