Jedno z trafniejszych pytań zrelacjonowanych przez Ewangelię: „Co ja pocznę, skoro mój pan odbiera mi zarządzanie?” (Łk 16, 3). Kim będę, kiedy przestanę być zarządcą?
To ważne pytanie, bo to ważna funkcja – greckie: oikonomos – np. ekonom diecezji; główny ekonom w danej firmie; minister finansów itp… Co jednak, kiedy ją stracisz? Kim będziesz?
Zarządca z Jezusowej przypowieści odkrywa z przerażeniem: „Będę bezdomny!”; „na ten moment nie ma nikogo, kto by mnie chciał przyjąć do swojego domu!”. „Nie ma nikogo, dla kogo byłbym ważny, skoro tylko stracę swój urząd…” (zob. Łk 16, 4).
Musi natychmiast zmienić swoje działanie; musi zrewidować swoje reguły – rządzące nim zasady: potrzebuje odkryć, że również (może nawet: przede wszystkim) w „ekonomii”/w zarządzie „niegodziwą mamoną” ostatecznie idzie o dobro ludzi, a nie o stan „kasy”.
Przypomina się list Brata Alberta do jednego ze współbraci, któremu święty zlecił prowadzenie jednego ze schronisk: „Piszę trochę może zgadując i na niepewne, bo się boję, że Brat się stara więcej o porządek w domu i w kasie, jak o miłosierdzie, a jeżeli się mylę – to dzięki Bogu”.
Kiedy w moim życiu kończy się jakaś funkcja (wcześniej czy później każda się kończy), liczy się już tylko pytanie o to, jakie ważne i trwałe relacje ludzkie (niekoniecznie zawodowe) zbudowałem w tym czasie, gdy ją sprawowałem.
Takich relacji nie tworzy się z urzędem. Takie relacje tworzy się z osobą.
Kim jestem, kiedy po dniu pracy zdejmuję wreszcie z siebie oznaki swojej funkcji czy urzędu (także swój krzyż biskupi)? Kim się staję następnego dnia rano, kiedy znów je na siebie wkładam?
No i to kluczowe pytanie: o co chodzi w moim „zarządzaniu”? Czy przekłada się ono na dobro konkretnych ludzi? Czy raczej zostają oni wyparci z mojego pola widzenia i zastąpieni jakąś abstrakcyjną rzeczywistością: bilansem, projektem, ideą, programem, planem?
Niby wszystko się zgadza: jest porządek „w domu i w kasie”, a oto nadciąga bezdomność…
Kto wie, może już nawet teraz jestem bezdomny – trudno przecież urząd nazwać domem.