Przywróćmy metropoliom religijność ludową

Spotkania przy osiedlowych kapliczkach i msze na stadionach mogą lepiej wyrażać wiarę w obecność Jezusa niż procesja na wsi, gdzie nie ma już ani jednego rolnika.

14.07.2014

Czyta się kilka minut

Podwórko na warszawskiej Pradze / Fot. Chris Niedenthal / FORUM
Podwórko na warszawskiej Pradze / Fot. Chris Niedenthal / FORUM

Początek lata to w Polsce czas pobożności ludowej. Tradycja nakazuje w maju śpiewać litanię loretańską, w czerwcu – litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Reaktywację tego zwyczaju w mieście zaproponował niedawno magazyn „Dywiz”, organizując nabożeństwa przy warszawskich kapliczkach. Niestety, spotkał się z niezrozumieniem. Na portalu Christianitas.org pomysł uznano za „zbożne zabawy intelektualistów”.

Szkoda. Nie był to bowiem kaprys miejskich intelektualistów, tylko próba przywrócenia pobożności ludowej miastu.

Ludowa czy ludu

Tomasz Dekert z „Christianitas” studził zapał organizatorów pisząc, że ich inicjatywa z pobożnością ludową „nie ma zbyt wiele wspólnego”. Co więcej – że „prawdziwa wiejska pobożność ludowa okazałaby się dla nich trudna do przełknięcia”.

U źródeł krytyki tkwi jednak nieporozumienie. Dekert najwyraźniej utożsamia pobożność ludową z pobożnością wsi, a przecież pomysłodawcom nabożeństw przy kapliczkach chodziło o pobożność ludu. Nie chcą oni przenosić do miasta religijności wsi, lecz jedynie przywrócić właściwe miejsce czemuś, co w miastach zostało zaniedbane. Byli tacy proboszczowie, którzy na fali (źle rozumianej!) odnowy soborowej likwidowali wszystko, co nie było w sensie ścisłym liturgią – także nabożeństwa majowe i czerwcowe.

Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii, wydane przez Kongregację ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w 2002 r., mówi o konieczności rozróżnienia między „pobożnością ludową” a „religijnością ludową”. Ta pierwsza definiowana jest jako „manifestacje kultyczne o charakterze prywatnym bądź wspólnotowym, które w ramach wiary chrześcijańskiej są przeważnie wyrażane nie na sposób liturgii, lecz w formach wywodzących się z ducha poszczególnych narodów lub grup społecznych i ich kultur”. Mówiąc inaczej, pobożność ludowa to wiara wyrażana w sposób właściwy danej kulturze czy środowisku, której formy rodzą się w dużej mierze oddolnie, stając się uzupełnieniem dla liturgii.

Z kolei treścią „religijności ludowej” jest, jak przypomina dokument, „rzeczywistość uniwersalna”, która nie musi mieć związku z chrześcijańskim objawieniem. Sytuuje się ona raczej w obszarze religijności naturalnej – ta może się dopiero stać fundamentem dla „katolicyzmu ludowego”, w którym „współistnieją elementy pochodzące z religijnego sensu życia, z własnej kultury danego narodu oraz z objawienia chrześcijańskiego”. Bywa, że w praktyce te sfery trudno odróżnić. Na pewno jednak pobożność ludowa to pobożność ludu wiernego, a nie wsi.

Modlitwa: reaktywacja

W wywiadzie dla Christianitas.org Ewa Kiedio z „Dywizu” wyjaśniała: „Coś, co przez wiele lat było naturalne, teraz wymaga odkrycia na nowo. Ale mamy to już, nie musimy niczego wymyślać, tylko odkryć to dla wrażliwości dzisiejszego człowieka. Przypomnieć o tym”.

Pomysł „Dywizu” polegał przede wszystkim na tym, by przywrócić modlitwę przestrzeni miejskiej („Staraliśmy się wprowadzić majowe w nowy kontekst” – mówiła Kiedio), podobnie jak to ma jeszcze miejsce na wsi. Podróżując przez Polskę zdarza się nam widzieć ludzi modlących się przy krzyżu czy kapliczce, a nie w kościele.

Na marginesie tych rozważań powstaje zresztą pytanie, czy przestrzeń pozasakralna nie jest w jakimś sensie naturalniejsza dla tego typu modlitwy? Kto chciał, mógł bez problemu znaleźć w Warszawie kościół, gdzie śpiewano litanię. Chodziło jednak – jak mówi Kiedio – o modlitwę „na ulicach i w podwórkach dużego miasta, (…) w ten sposób wciąż przypominamy sobie, że z Bogiem spotykamy się nie tylko w kościele jako budynku, ale także w innych przestrzeniach naszego życia”.

Publiczna modlitwa była niegdyś naturalnym elementem życia wspólnotowego społeczności. Obecnie wycofało się ono w przestrzeń sakralną, z której wychodzi rzadko, najczęściej przy okazji procesji Bożego Ciała czy mszy z okazji wielkiego narodowego wydarzenia. „Majowe czy czerwcowe pod warszawskimi kapliczkami to jakiś krok, by uzupełnić tę lukę” – mówi Kiedio. Co więcej: jest to naturalny sposób powrotu w tę przestrzeń, bo poprzez sięgnięcie po zwyczaj wciąż jeszcze zakorzeniony w świadomości.

Mentalność miasta

Publicystka „Dywizu” wskazuje na jeszcze jeden kontekst: pojawienie się wielu inicjatyw kulturowych w małych społecznościach miejskich: „Ludzie spotykają się na podwórkach czy na ulicach, malują coś, dyskutują, umawiają się na flash moby – przestrzeń wspólna jest mocno ożywiana”.

Między tymi pomysłami jest wiele punktów stycznych. Przede wszystkim mobilizacja lokalnej społeczności do współdziałania i nawiązania relacji, bez których nie ma więzi we wspólnocie Kościoła. Po każdej modlitwie uczestnicy spotykali się w kawiarni czy pubie, by te więzi wzmacniać. Że tak się działo, świadczy fakt, że proszono o powtórzenie nabożeństwa przy tej samej kapliczce.

W Zielonej Górze od dłuższego czasu intrygował mnie plakat z hasłem „Żywe kultury ulicy”. Okazało się, że reklamuje program rewitalizacji społecznej realizowany przez MOPS. Wydaje się, że nasze miasta domagają się „rewitalizacji” w perspektywie religijnej: wprowadzenia w nie „żywych kultur” miejskiej pobożności. Przed miastem stoi jednak konieczność wypracowania tych form na nowo. Zapewne nie wszystkim będą odpowiadały.

Nową formą religijności wielkomiejskiej są mityngi modlitewne na stadionach, a także coraz bardziej popularne marsze ewangelizacyjne. Rozbudowane formy adoracji i uwielbienia spełniają rolę właściwą dla pobożności ludowej, tzn. stanowią uzupełnienie wobec liturgii. W jakimś sensie tworzą alternatywę dla wielkich odpustów, które odbywają się w sanktuariach, a które gromadzą dziś mniejsze grupy wiernych. Tam też są kramy i dewocjonalia, ale z innym asortymentem: zamiast świętego obrazka ewangelizacyjny t-shirt. Tradycyjne pieśni religijne zastępowane są przez worship music, chorągwie kościelne ustępują miejsca flagom, a zamiast feretronów pojawiają się transparenty. Pewno trzeba będzie się przyzwyczaić do haseł typu „Jezus na stadionie” czy „Jezus na lodowisku”, które bardziej odpowiadają wielkomiejskiej mentalności.

Wiara na ulicy

Ma rację Tomasz Dekert, gdy pisze, że pobożność ludzi wsi „nie wyczerpuje się w takiej czy innej formie modlitwy (…), ale wiąże się z czymś znacznie głębszym. To obiektywny kształt myślenia i obrazu świata oraz praktyki życiowo-religijnej”. Forma pobożności odpowiada kształtowi pierwotniejszej od niej religijności. Wspomniane Dyrektorium mówi, że w religijności ludowej obecne są „elementy pochodzące z religijnego sensu życia”. To elementy, które mają jeszcze charakter naturalny i przedchrześcijański, a które zostały włączone w religię objawioną.

I właściwie tutaj dopiero zaczyna się istotny problem. Czy istnieje religijność (nie pobożność!) ludowa typu miejskiego? Dekert zdaje się twierdzić, że nie: że to coś obcego dla „kartezjańskiego” katolicyzmu miasta, w którym indywidualna świadomość idzie przed kolektywnym przeżywaniem świata i doświadczenia religijnego. Czy na pewno?

Autor „Christianitas” pisze, że religijność ludowa „wypływa z integralnej jedności wiary i życia codziennego, i jest przekazywana rytualnie wewnątrz obiektywnych więzi rodzinnych i społecznych, mocno określonych ról”. Czy to rzeczywiście niemożliwe w mieście? Czy „reaktywowanie” tradycyjnych form pobożności przez grupę osób nie jest właśnie symptomem tej jedności, całościowej wizji wiary wpisanej w życie i przekazywanej także na sposób rytualny?

Ta modlitwa – choć w skali mikro – ma ogarnąć miasto. Religijność ludowa może się ujawniać w zróżnicowany sposób: nie tylko jako pobożność ludowa, tzn. pobożność właściwa dla wsi, ale także poprzez pobożność miejską, choć religijny folklor miasta jest chyba wciąż jeszcze bardziej in statu nascendi niż w miarę ukształtowaną formą.

Metamorfoza form

Wykreowanie pobożności ludowej miasta wydaje się konieczne. Religijność człowieka domaga się bowiem wielorakich sposobów wyrażania się – nie da się jej ograniczyć wyłącznie do liturgii. Tworzenie się nowych nabożeństw, paraliturgii i rytuałów jest tego najlepszym przykładem. Nie jest też tak, że to jedynie miasto stoi przed koniecznością wypracowywania nowych form wyrazu. Jakie znaczenie dla niektórych mieszkańców wsi mają dziś procesje w pola na dni krzyżowe? Paradoksalnie, inicjatywa „Jezus na stadionie” może lepiej wyrażać wiarę w obecność Jezusa pośród codzienności niż procesja błagalna wsi, gdzie nie ma już ani jednego rolnika.

Dekert pisze, że „nasza wiara ma u pobożności ludowej dług nie do spłacenia. A skłonny byłbym postawić tezę, że od jej przetrwania zależy również wiara przyszłych pokoleń”. Jeśli łączy pobożność ludową z określoną strukturą społeczną jako jej naturalnym wehikułem i fundamentem, to trudno się z tą tezą zgodzić. Nie liczy się ona bowiem z rzeczywistością.

Na naszych oczach zmieniają się struktury tkanki społecznej, zmienia się charakter wsi, która w dużej mierze przestaje być rolnicza, a staje się noclegownią miasta. Z kolei miasto zaczyna budować swój własny folklor. Pobożność ludowa – w teologicznym, a nie socjologicznym znaczeniu – musi się zmieniać wraz ze zmianą „ludu”. Wiara przyszłych pokoleń zależy zapewne od tego, czy będziemy potrafili utrzymać stare, a jednocześnie stworzyć nowe formy pobożności ludowej, tak w mieście, jak i na wsi. Bo to kultura jest naturalnym wehikułem wiary.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2014