Przystanek Dialog

Młodzi ewangelizatorzy wcentrum woodstockowego żywiołu. Czy "dzieci Owsiaka ici z"Przystanku Jezus to dwa osobne plemiona? Czego szukają? Co ich łączy?.

07.08.2007

Czyta się kilka minut

fot.Agnieszka Kosiec/Agencja Gazeta /
fot.Agnieszka Kosiec/Agencja Gazeta /

Rafał Gajkowski najchętniej wykrzyczałby wszystko z woodstockowej sceny. O ćpaniu, piciu, kablu trzy razy zawieszonym na żyrandolu i pobitej żonie. Powiedziałby o przystanku sprzed czterech lat. O tym, jak przyjechał do Żar, posłuchał koncertu, upił się i położył w wielkim kontenerze wypełnionym plastikowymi butelkami. Musiał wyglądać śmiesznie: ludzie przybijali mu "piątki", poili piwem i robili zdjęcia. Rafał Gajkowski z woodstockowej sceny opowiedziałby, jak kilka dni przed tamtym festiwalem zawaliło mu się życie.

Zamiast wejść na dużą scenę, idzie po wielkim polu na poligonie w Kostrzynie nad Odrą (to tu, przy zachodniej granicy, odbywa się tegoroczna edycja "Przystanku Woodstock") razem z filigranową siostrą zakonną (siostra jest nieśmiała, nie chce ujawnić swoich danych). Co jakiś czas wyciąga LM-a - pozostałość po starym życiu. Rafał i siostra nie mają tak łatwo jak klerycy w sutannach: do nich ciągle ktoś podchodzi. Rafał z siostrą grupki młodych namierzają sami.

Zamiast z wielkiej woodstockowej sceny, raz i porządnie, Rafał opowie historię swojego życia kilkadziesiąt razy. Podejdzie, rozłoży się wygodnie na trawie, wyciągnie papierosa, popatrzy na kilka spłoszonych nastolatek i zaproponuje swoje życie w pięć minut, jeśli dziewczyny chciałyby uprzejmie wysłuchać.

Środa

Gdzieś obok, na tym samym polu - Robert Pyrka: długa broda, 24 lata na karku i poukładane życie kleryka. Robert pamięta koncert Iron Maiden z katowickiego Spodka. Był w ósmej klasie - ledwo wymknął się z domu, żeby posłuchać ulubionej kapeli. Uwielbiał też Acid Drinkers, którzy za dwa dni zagrają na dużej scenie. Może - w przerwie między obowiązkami - posłucha fragmentów koncertu.

Póki co, od dziesięciu minut - razem ze starszym o rok Piotrem Bęzą (obaj są seminarzystami we wrocławskim zgromadzeniu klaretynów) - spacerują po gigantycznym woodstockowym polu. To pierwsze w życiu dziesięć minut w nowej roli: ewangelizatorów "Przystanku Jezus". Jako pierwsza chwiejnie, ale płynnie podchodzi młoda, ciemnowłosa woodstockowiczka. Na ewangelizacyjną ofertę odpowiada brawurowym odsłonięciem znacznej części i tak skąpej garderoby.

Podobnych spotkań Piotr z Robertem odbędą do soboty wiele. Wiele razy - może setki? - usłyszą pytania o ojca Rydzyka i samochody, którymi ma się rozbijać większa cześć polskiego kleru.

- Proszę księdza. Jest taki motyw. Ksiądz księdzem, religia religią, Kościół Kościołem, ale kto i kiedy zrobi porządek z Rydzykiem? - pyta łysy, do połowy obnażony woodstockowicz z butelką w ręku. - Jest jeszcze taki motyw. Kilka miesięcy temu umarł mój największy przyjaciel, nie wytrzymała mu wątroba, miał 23 lata - od dociekliwości przechodzi do spazmatycznego płaczu. - Jak skończę butelkę, wytrzeźwieję, przyjdę i poproszę księdza o Mszę za niego. Tylko niech skończę flaszkę.

Piotr i Robert mówią, że do Kostrzyna przyjechali skonfrontować woodstockowe stereotypy z rzeczywistością. Piotr swojej przyszłości duchownego nie wyobraża sobie bez pracy ze świeckimi: bez wychodzenia do ludzi i niesienia im pomocy.

"Przystanek Jezus" - kolejną edycję inicjatywy ewangelizacyjnej skierowanej do młodych ludzi uczestniczących w Przystanku Woodstock - przygotowują już od poniedziałku, wraz z ponad pięćsetką innych wolontariuszy. Są wśród nich duchowni i świeccy - tacy jak Rafał, który chciałby wykrzyczeć swoje życie na woodstockowej scenie.

Trzy lata za "dynię"

Gajkowski musi cofnąć się daleko przed pamiętną noc w kontenerze na butelki. Cofa się więc do szóstej klasy podstawówki, kiedy po raz pierwszy skosztował alkoholu. Cofa się do momentu, kiedy zaczął wąchać klej. No i do chwili, kiedy pierwsze miejsce na liście ulubionych narkotyków zajęła amfetamina.

Na chwilę przerywa, bo z głośników leci Dezerter - kapela jego młodości (choć dopiero za kilka miesięcy stuknie mu trzydziestka, w swojej czarnej ramonesce, z podkrążonymi oczami i długimi włosami wygląda poważniej).

- Byłem punkiem, jak wy - opowiada kolejnej grupce, która przycupnęła nieopodal głównej sceny. - Z moim punkowaniem było tak: w siedemnastym roku życia pobiłem innego punka, nie chciał stawić czoła skinom, co uznałem za tchórzostwo. Do tego zabrałem mu skórzaną kurtkę.

Jeden cios "z dyni" i kurtka dały trzy lata więzienia. Artykuł 210, paragraf 1 - przytacza precyzyjnie.

- W więzieniu siedziałem trzy lata bez pięciu miesięcy. Kiedy wyszedłem, poznałem starszą od siebie kobietę z dzieckiem. Związek zmienił się w horror: wspólny alkohol, narkotyki i bicie, ani przez chwilę nie była bezpieczna. W 2003 roku pojechałem na zarobek do Niemiec. Jak wróciłem do domu, ich nie było.

Gajkowski zawiesza głos, uważnie śledzi reakcje poprzekłuwanych na nosie i uszach dziewczyn.

Czwartek

Na woodstockowym polu ranek zaczyna się tuż przed południem. Między tysiącami różnokolorowych namiotów powoli zaczyna się ruch: na alejkach między rzędami namiotów widać coraz więcej leniwie poruszających się postaci. Woodstock nabiera wigoru - jutro zacznie się koncertowa część imprezy.

Piotr i Robert zaczną dziś od Pokojowej Wioski Kriszny (ten namiot to tradycja Festiwalu Woodstock). Robert zaczyna rozmowę z dwojgiem młodych ludzi. - Wiara tak, Kościół nie! - przekonują. - Dlaczego nie możemy rozmawiać z Bogiem sami, bez pośredników? Nasz kontakt z nim może być równie intensywny bez instytucji.

W tle dyskretna indyjska melodia z czasem przechodzi w coraz głośniejszy rytm. Słychać gwar i śpiewy. Pojawia się wielki, wysoki na 10 metrów kolorowy wóz z dwumetrowymi kołami. To krisznowcy zaczynają swoją radosną procesję - przemarsz przez woodstockowy poligon. Na wozie umieszczone jest bóstwo Kriszny - Dżaganatha (władca wszechświata). Procesji towarzyszą śpiewy i tańce. Wóz ciągną wyznawcy i porwani taneczną atmosferą goście. Kolorowy pochód przecina się z nie mniej radosnym i rozśpiewanym przemarszem uczestników "Przystanku Jezus".

W Pokojowej Wiosce Kriszny, oprócz namiotu astrologii, pamiątek, muzyki i ubrań, również namiot "Pytania i odpowiedzi". Do namiotu przychodzą woodstockowicze. Jak mówią organizatorzy Wioski, pytania są różne: od najgłupszych ("Czy w poprzednim życiu byłam mrówką czy klamką"); do poważniejszych: tych o sens istnienia. Organizatorzy Wioski mówią: stereotyp naćpanego woodstockowicza jest nieprawdziwy. Przychodzi masa trzeźwych, inteligentnych młodych ludzi.

Na festiwalu Woodstock, podczas Akademii Sztuk Przepięknych (to entuzjastycznie przyjęty projekt artystyczno-edukacyjny, wprowadzony przez ekipę Owsiaka przed rokiem) pierwsze spotkanie z cyklu "Spotkanie trzech kultur": dziś z młodzieżą spotyka się Imam Abi Ali Issa, specjalista od teologii muzułmańskiej. Prowadzący Akademię Zbigniew Hołdys mówi, że dzięki spotkaniu młodzi uwierzą, że nie każdy wyznawca Mahometa ma krew w oczach.

Do dyspozycji woodstockowiczów są też: prowadzona przez Piotra Łazarkiewicza Woodstockowa Szkoła Filmowa, organizowane przez Wojciecha Pilichowskiego warsztaty gitarowe, wokalne zajęcia ze Stanisławem Soyką i plastyczne z Dariuszem Malińskim.

Na scenie ASP furorę robi Anna Dymna. Hołdys: - Kobieta gigant. Jeśli ją tu pokażemy, na pewno coś dobrego zostanie w tych młodych ludziach. Ona codziennie pokazuje nam problemy, od których codziennie spieprzamy: karłów, ludzi bez nóg, bez oczu. Przypomina, że oni też normalnie żyją.

Robert i Piotrek wchodzą w pole po 22. Chłodna noc, coraz większe tłumy na rozświetlonym terenie. Najważniejsza rozmowa? Z ateistą, co świetnie zna Pismo Święte i mówi, że bez Boga jest mu dobrze.

Idą też Rafał i siostra zakonna. I znów: Bóg tak, Kościół nie. Księża czasami owszem, Rydzyk - broń Boże. - Przed chwilą ktoś spytał, czy Jezus żyje i czy działa - tu i teraz - relacjonuje Rafał.

Siostra dyskretnie wskazuje na trójkę młodych z "Tyskimi": dwie sympatyczne, młode bliźniaczki i ich coraz mniej obecny kolega - Kuba. Kuba spluwa pod siebie, przytula Rafała i cedzi przez zęby, jak bardzo by chciał, żeby zrozumieli go rodzice. Rafał siada na trawie i omiata wzrokiem bliźniaczki. Bardzo chciałby opowiedzieć im...

Kabel na żyrandolu

Zanim Gajkowski wylądował w kontenerze z butelkami i zanim podeszli ewangelizatorzy, żeby odmienić jego pogruchotane życie, miał po zniknięciu żony i syna dwie próby samobójcze.

- Raz do pokoju weszła koleżanka i zaczęła krzyczeć, że jestem głupi. Potem, w sypialni rodziców, spadł mi na głowę żyrandol. Była jeszcze jedna, najpoważniejsza. Ale wcześniej - opowiada - wisiałem już na kablu zwisającym z haka na żyrandolu. Wbiegł ojciec i mnie odciął. Dopiero po jakimś czasie odzyskałem przytomność.

Kiedy nie wypaliły próby samobójcze, Rafał napił się, wsiadł w pociąg i przyjechał na Przystanek Woodstock. Odreagować - jak mówi. - Zawsze lubiłem ostre granie, myślałem, że ta wizyta mi pomoże. Kiedy podeszli ewangelizatorzy i spytali, czy potrzebuję modlitwy i pomocy, odpowiedziałem, że owszem. W końcu nie miałem nic do stracenia. Dziewczyny miały na imię Milena i Jola. Nic nie mówiły. Słuchały. Potem zjawił się ksiądz i zaproponował udział w kursie. Na kursie dowiedziałem się, że Bóg kocha mnie pomimo irokeza.

Ale wilka nie da się tak łatwo oswoić - Rafał znowu zawiesza głos. - Wytrzymałem pięć miesięcy.

Piątek

Przed południem na woodstockowym polu zbierają się masy ludzi. Na skrawku pola, na którym uczestnicy "Przystanku Jezus" ustawili biały krzyż, jak spod ziemi wyrosło kilkadziesiąt nowych rzędów namiotów. Wszystko wibruje od dźwięków. Młodzi z "Przystanku Jezus" śpiewają pod krzyżem radosne pieśni. Koronkę do Miłosierdzia Bożego zagłusza znienacka głośna gitarowa solówka - to na małej scenie nieopodal trwają przygotowania do koncertu. "Kocham was! Jesteście wspaniali!" - to z oddali, z dużej sceny dobiega charakterystyczny głos Jurka Owsiaka.

W tłumie, w gorączkowym ruchu i kakofonii dźwięków dzieje się na Woodstocku Polska w pigułce: żarliwa modlitwa wiernych; porywy entuzjazmu młodych na kolejne okrzyki Owsiaka; na trawniku kolorowy dywan puszek po piwie i papierowych talerzyków z resztkami kiełbasy i musztardy. Przy białym krzyżu ktoś się przyłącza do modlitwy; ktoś uśmiecha do księży; ktoś ryczy "Czarna mafia!".

Rafał, Piotr i Robert wchodzą w gęstniejący tłum. Robert zaczyna rozmowę o życiu w czystości i krzywdach wyrządzonych przez Kościół. Potem siada z 28-latkiem, który od dawna "daje w kanał" i który zafascynował się książką o muzykach, którzy przestali ćpać i przeżyli nawrócenie.

Potem znowu: te same zaczepki i żale.

Bp Edward Dajczak, główny organizator "Przystanku Jezus", nie ma wątpliwości, że dobry ewangelizator ma słuchać, a nie bronić Kościoła przed atakami. - Dialog możliwy jest dopiero wtedy, gdy wszystko z siebie wyrzucą. Część ma przecież prawdziwe rany zadane przez Kościół. A część operuje medialnymi stereotypami. Z obiema grupami należy rozmawiać. Nawet jeśli rozmowa ograniczy się do agresywnych, a ewangelizator tego łagodnie wysłucha, w oczach młodego człowieka zawali się stereotyp Kościoła atakującego, potępiającego.

Ewangelizator jest dla ludzi na Woodstocku. Biskup, jak mówi, jest dla ewangelizatorów. - Oni potrzebują mojej obecności. Muszą wiedzieć, że to dzieło, to nie ich hobby. Że ma głęboki sens i wsparcie ze strony Kościoła.

Na Woodstocku Tomasz Lis mówi, że "tu jest Polska" (nawiązanie do słynnej już wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego). "Polska mniej znana. Nie ta z telewizji". Lis apeluje do młodych: Idźcie na wybory! - Od 1989 r., od czerwcowych wyborów jestem wzruszony, jak wrzucam kartkę do wyborczej urny - mówi. - A sam Woodstock jest inny niż go sobie wyobrażałem. Teraz - inaczej niż kilka dni temu - nie bałbym się puścić tu moich dzieci. "Przystanek" to fantastyczna polska instytucja.

Na Spotkaniu Trzech Kultur rozmowa młodych z Michaelem Schudrichem - Naczelnym Rabinem Polski. Hołdys: - W 1968 r. płakałem na Dworcu Gdańskim, kiedy wyjeżdżał wyrzucany z Polski jeden z moich przyjaciół. Polska mu powiedziała: nie ma tu dla ciebie miejsca. Nie tylko sami powinniśmy więcej o judaizmie i Żydach wiedzieć. Jesteśmy też im winni swego rodzaju hołd.

Do Piotra i Roberta podchodzi coraz więcej ludzi. - Trzeba selekcjonować rozmówców, bo nie da się dyskutować z kilkoma naraz - mówi Piotr. - Coraz więcej ludzi prosi o spowiedź. Wtedy żałuję, że nie jestem jeszcze księdzem, że muszę odsyłać do kogoś innego.

Robert ma inne zmartwienia: co zrobić, żeby ludzie nie postrzegali go jako tego, który poucza, który jest wyżej. - Chciałbym im wyrazić szacunek, że mają odwagę się przede mną otworzyć.

Rafał i siostra siadają porozmawiać z Marcinem (imię zmienione). Tata Marcina jest katolikiem, mama - świadkiem Jehowy. Marcin opowiada o fascynacji buddyzmem i filozofią Wschodu. Przyłącza się ksiądz Adam. Opowiada o wspólnych dla chrześcijaństwa i buddyzmu źródłach cierpienia człowieka - źródłach tkwiących w pragnieniu i pożądaniu.

Świadectwo nawrócenia? Czemu nie? Marcin chętnie posłucha opowieści o wyprostowanym życiu.

Irlandia

- Wróciłem do alkoholu i amfetaminy - ciągnie Rafał. - Denerwowała mnie ta miłość, którą dostawałem.

- Ale do Boga modliłem się nawet naćpany. Brać musiałem, więc modliłem się, żeby coś się stało, żeby powyrywał nogi wszystkim dealerom, albo mnie. Chciałem, żeby zwrócił mi rodzinę, żeby żona wróciła z dzieckiem. Ale zamiast tego Bóg wysłał mnie do Irlandii, w której nie było amfetaminy. Tam spróbowałem kokainę, miała być podobno lepsza od mojej amfy, ale okazała się przereklamowana.

We wrześniu mama przysłała mi do Irlandii komputer. Popijałem i szukałem kogoś na GG - ciągle byłem samotny. No i w sieci poznałem dziewczynę, w której zdjęciu (przysłanym na skrzynkę e-mailową) od razu się zakochałem. Przez telefon przegadaliśmy 16 tysięcy złotych! W końcu zdecydowałem się pojechać do Krakowa, zobaczyć się z nią. Powiedziałem, że całe moje życie się zmieniło i że chcę mieć normalną rodzinę, taką z modlitwami przed obiadem.

Mamy dziecko, pobraliśmy się dziesięć dni temu.

Sobota

Przed południem homilię podczas Eucharystii w siedzibie Przystanku Jezus wygłasza - z przerwami na rzęsiste brawa - arcybiskup Józef Życiński, kolejny gość Spotkania Trzech Kultur na Przystanku Woodstock. Arcybiskup mówi o potrzebie naśladowania Jana Chrzciciela.

Po Eucharystii arcybiskup jedzie na wspólną konferencję prasową z Jerzym Owsiakiem. Dziennikarze mówią, że jego wizyta w siedzibie Woodstocku to wydarzenie prawie tak doniosłe, jak sam Woodstock.

- Dziękuję Jerzemu Owsiakowi za wszystko, co robi dla budowania wspólnoty. Byłem zaproszony na spotkanie biskupów w Stanach Zjednoczonych, ale od braku jednego biskupa za oceanem świat się nie zawali - mówi na konferencji arcybiskup. - Przyjechałem tu, żeby pokazać, że polskie podziały są absurdalne i niepotrzebne. Musimy razem, mimo różnic, szukać wartości. Zresztą musimy się przecież różnić. Gdybyśmy od innych oczekiwali, że będą kopiami nas samych, byłby to narcyzm.

Chwilę później metropolita lubelski jest już na spotkaniu z woodstockowiczami. Spod wielkiego zielonego namiotu wylewają się tłumy słuchaczy. - Dziękuję za maile od woodstockowiczów - przywitanie arcybiskupa przerywają oklaski. - Piszecie o swoich obawach: że widząc, co się tu dzieje - zrezygnuję. Byłem najdalszy od rezygnacji.

Arcybiskup opowiada młodym z "Przy­stanku Woodstock", jak to się stało, że w trudnych dla Kościoła czasach komunizmu młody chłopak chciał zostać duchownym. Potem woodstockowicze zadają pytania: o to, czy był układ między Episkopatem a komunistami, że nie będzie w Polsce lustracji ("Układ taki byłby absurdalny, nic mi o nim nie wiadomo"); o to, dlaczego tak wielu duchownych uważa Woodstock za samo zło ("Sam zadaję sobie to pytanie. To chyba pozostałości po marksistowskim sposobie myślenia - budowanie tożsamości poprzez ciągłe szukanie wroga" - aplauz na widowni); czy da się utemperować ojca Rydzyka ("Lepiej pokazujmy dobre wzory. Zestawmy działanie Anny Dymnej, która chroni życie, bo dzięki jej działaniom chłopak rezygnuje z eutanazji, z wypowiedziami, by pani prezydentowa na eutanazję się zdecydowała. Zastanówmy się, gdzie są ideały chrześcijaństwa" - aplauz); czy dla współczesnego Kościoła nie byłoby lepiej, gdyby zniesiony został celibat ("Sytuacji w liczbie powołań nie poprawi się przez zniesienie celibatu").

Padają pytania o Deklarację "Dominus Jesus", o niemieckich biskupów podczas II wojny światowej i o to, dlaczego Kościół, walcząc o pokój, godzi się na działania kapelanów wojskowych.

Kolejnym akcentem ocieplającym stosunki między "Przystankiem Woodstock" a "Przystankiem Jezus" (kilka lat temu spór wydawał się żywy i trudny do rozwiązania - namiot "Przystanku Jezus" został usunięty z terenu pola) był mecz piłkarski między dwiema reprezentacjami (po raz drugi wygrany przez "Przystanek Jezus").

Abp Życiński: - Kiedy, żegnając dziś pielgrzymów wyruszających z Lublina, powiedziałem, że pozdrowię od nich uczestników "Przystanku Woodstock" i "Przystanku Jezus", usłyszałem rzęsiste brawa.

Owsiak: - Mówimy do tych samych młodych ludzi. Co z tego, że się inaczej nazywają.

Tymczasem z woodstockowego pola nie schodzą Piotr, Robert i Rafał.

- Rozmawialiśmy bez przerwy przez osiem godzin - cieszy się Robert. - I były to coraz poważniejsze rozmowy.

Rafał po raz kolejny opowiada swoją historię.

Telefon

Kilka dni temu do Rafała odezwało się jego stare życie. A ściślej: to on odezwał się do starego życia. Odnalazł telefon byłej dziewczyny (tej, którą bił i która uciekła podczas jego pobytu w Niemczech).

- Wszystko jest już inaczej. Nie musisz się bać. Chcę zobaczyć naszego syna - mówił jej do słuchawki po czterech latach niewidzenia.

Poskutkowało po trzecim telefonie: zaraz po Woodstocku Rafał pojedzie samochodem do Płocka. Po raz pierwszy od czterech lat przytuli syna ze swojego starego życia

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2007