Przykazanie Niepoprawnego Optymisty

W czasach, gdy świat był czarno-biały, dzielony na “my" i “oni", nuciłem słowa piosenki Kaczmarskiego: “Każdy wyrok Twój przyjmę twardy, przed mocą Twoją się ukorzę, ale chroń mnie, Panie, od pogardy, od nienawiści strzeż mnie, Boże" i patrzyłem z wyższością na partyjniaków, ubeków i zomowców. Im dłużej żyłem, tym bardziej przekonywałem się, jak trudno dobrze czynić tym, którzy nienawidzą, błogosławić tych, którzy złorzeczą i modlić za tych, którzy oczerniają.

22.02.2004

Czyta się kilka minut

---ramka 323674|prawo|1---Miłość nieprzyjaciół zawsze mnie zachwycała. Tak jak łańcuchy Himalajów: porażająco piękne i zupełnie poza moim zasięgiem. Podobnie jak zaproszenie, by nadstawić drugi policzek albo dać rękę, gdy ktoś chce palec. Nie daję sobie rady z czynieniem dobra tym, których kocham. Wezwanie Jezusa, by miłować tych, którzy źle mi czynią, tym bardziej przekracza moje pojmowanie. Nie będę Ci pisał, jak przykroić wymagania do formatu, który pozwala je wypełnić. Nie będę też przytaczał chwalebnych przykładów tych, którym udało się przyjąć zaproszenie na drogę błogosławieństw. Napiszę tylko o tym, co mi się mieści w głowie: jak dziś oswajam to przykazanie, starając się nie stępić jego ostrza.

Słyszę w nim wyznanie miłości Boga do mnie, gdy sprawiam mu zawód moim osądzaniem, raniącymi słowami, złymi czynami albo zaniedbaniami. Umierający Jezus udowodnił, że nie tylko stawia mi wymagania, ale sam je wypełnia w stosunku do mnie. Tylko w przestrzeni, w której jestem absolutnie kochany, przyjęty bez warunków wstępnych, nieosądzony po moich niepowodzeniach, mogę się ważyć na podejmowanie tego wyzwania.

Słyszę w nim wielkie zaufanie. Bóg musi być niepoprawnym optymistą, skoro mówi, że miarą mojej doskonałości ma być miłosierdzie Ojca, który jest w niebie. Ten tekst jest jak zaproszenie, by zdobywać szczyty w towarzystwie najlepszych alpinistów. Jeśli je przyjmuję, to tylko dlatego, że wiem, iż oni nie pozwolą mi zginąć, naprawią moje błędy, wciągną na górę, gdy zabraknie mi sił.

Zdolność odpłacania miłością na nienawiść nie jest - jak kiedyś uważałem - przywilejem wielkich świętych i herosów ducha. To konieczność, jedyna droga, by ocalić samego siebie i nie przejść na stronę ciemności. Nie sądzę, byś potrafił pozbyć się myśli o rewanżu i zemście. Nie twierdzę, że uda Ci się zrealizować Jezusowe słowa. Biada Ci jednak, gdybyś nie próbował. Jeśli zgodzisz się na logikę sprawiedliwości: oko za oko, ząb za ząb - w Twoim sercu zamieszka zło; przyznasz złu rację. Nie wiem, czy Twoje staranie przemieni serca nieprzyjaciół, nie wiem, czy dodasz światu trochę światła. Wiem jednak, że jeśli podejmiesz wysiłek miłowania nieprzyjaciół będziesz mógł nadal pozostać człowiekiem, któremu zaufał Bóg.

---ramka 323673|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2004