Majestat w powijakach

Kłopot z uznaniem Chrystusa za Króla Wszechświata nie polega tylko na tym, że królowie stanowią dziś polityczny folklor.

18.11.2008

Czyta się kilka minut

Podczas Mszy z udziałem papieża Benedykta XVI, Kraków, Błonia, 28 maja 2006 r. /fot. Grzegorz Kozakiewicz /
Podczas Mszy z udziałem papieża Benedykta XVI, Kraków, Błonia, 28 maja 2006 r. /fot. Grzegorz Kozakiewicz /

Problemem jest to, że gdy jedni chcą być jako bogowie i sami stanowić o dobru i złu, inni chcieliby, by Bóg "okazał moc swego ramienia" i jednym po­cią­gnięciem załatwił wszelkie problemy doczesności.

Ci pierwsi, niosąc w sobie dziedzictwo społeczeństwa bez ojców, z natury nie uznają autorytetów, przekraczają tabu i nie słuchają rozkazów. Tym bardziej nie chcą mieć nad sobą kogoś, kto ma władzę absolutną, kto będzie sądził żywych i umarłych, mówiąc jednym: "Weźcie w posiadanie królestwo przygotowane wam od założenia świata!", a drugim: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny". Nadużycia władzy świeckiej i kościelnej sprawiają, że alergicznie reagują oni również na panowanie Jezusa, w którym są gotowi dostrzec co najwyżej współczującego brata, miłosiernego pocieszyciela czy mądrego proroka.

Na drugim biegunie sytuują się ci, którzy - widząc te same niedoskonałości ludzkiej władzy - chcieliby, by Jezus "strącił władców z tronu" i sam na nim zasiadł, ustanawiając królowanie dobra i porządku, sprawiedliwości i pokoju, bezpieczeństwa i dobrobytu. Niektórzy tęsknią za intronizowaniem Boga, by jako członkowie partii nieskalanych mogli zasiadać po Jego lewicy i prawicy, by mocą boskiego mandatu przywoływać do porządku upadłych grzeszników.

Dotychczasowa praktyka Boga oraz wiara Kościoła mówią, że na razie Jezus ani nie zagrozi jednym, ani nie spełni tęsknot drugich. "Moje królestwo nie jest z tego świata" - powiedział przed Piłatem. Ludzkość nie musi się obawiać boskiego totalitaryzmu ani nie może liczyć na boską monarchię. Jezus nigdy nie był, nie jest i nie będzie zainteresowany władzą polityczną. Uzurpacją byłoby osadzanie go na najwyższym nawet, ale tylko doczesnym tronie. Królestwo Boże "przyszło do swojej własności, a swoi go nie przyjęli". Tak się dzieje do dziś, bo Chrystus chce królować nad ludzkimi sercami, ale tylko wtedy, gdy zostanie przyjęty dobrowolnie. Nigdy się nie ucieka do siły ani manipulacji, nie stosuje propagandy ani PR-owskich sztuczek.

Królewska służba

W dniach, w których szukałem obrazu mogącego zilustrować sposób królowania Jezusa Chrystusa, dostałem e-mail od Moniki, matki dziewięciomiesięcznego Alanka. "Malutki jest tak praco- i czasochłonny, że gdy już zasypia (między 23.00 a 0.00), to padam na pysk. Na pocztę ani na nic innego nie mam czasu ani siły. Jest takie Słowo: »Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity«. Bycie posiadanym przez dziecko jest właśnie takim doświadczeniem. Następuje wyssanie - fizyczny, psychiczny i społeczny zanik człowieka. Dziecko wykorzystuje pobrany ze mnie materiał do tworzenia siebie, przerobiwszy go uprzednio na coś zgoła innego niż źródło. Wszystko to, co było moim życiem: małżeństwo, przyjaźnie, praca, podróże, tworzenie, doświadczanie - wymaga czasu i siły, a te w 100 procentach angażuje dziecko. Najbardziej boli utrata wolności. Taka śmierć za życia. Podobnież Droga polega na tym, żeby oddawać życie po to, by mogli żyć inni. Może taki sens w tym jest. Nie wiem. Próbuję się go doszukiwać, bo inaczej toby zwariować przyszło".

Monika powierzyła swoje życie Alankowi. Mimo zmęczenia i niepewności jest królową, w której ręku spoczywa los malca, i jego służebnicą, która spełnia zachcianki niemowlaka. Jej władza rodzicielska łączy się nierozerwalnie z macierzyńską służbą. To ona decyduje, kiedy syn będzie jadł i w co będzie ubrany, kiedy pójdą na spacer, a kiedy zostaną w domu. Jednocześnie jest na każde jego skinienie, każdy płacz i nocne przebudzenie. Daje mu siebie bezgranicznie, rezygnując z wszystkiego, co do tej pory stanowiło treść jej życia. W perspektywie zadbania o siebie, realizowania pasji, robienia kariery zawodowej czy korzystania z przyjemności - z każdym dniem traci. W drodze, na której najważniejsza jest miłość, jej strata oznacza zysk, jest obumieraniem ziarna, z którego wyrośnie nowe życie. Jej cierpienie ma królewski sens, który może teraz najwyżej podejrzewać.

Królowanie w poniżeniu

Panowanie w tym świecie różni się od tego w królestwie niebieskim. Otóż władza ziemska tworzy hierarchię, na szczycie której stoi ten, kto posiada najwięcej pieniędzy, wpływów, układów... Im kto ma mniej, tym bardziej musi służyć możniejszym, aby zapewnić sobie środki niezbędne do życia. Dokładnie odwrotny jest porządek zaproponowany przez Chrystusa, który "istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi".

Syn Człowieczy, mając władzę nad wszystkim, co stworzył, "nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu". Jego uczeń wie, że im więcej posiada braci i sióstr, pieniędzy i kosztowności, wiedzy i talentów, tym bardziej jest powołany, by wspierać tych, którzy mają mało lub nic. W królestwie Boga im kto uboższy, słabszy, mniejszy, bardziej bezbronny, tym większe ma prawo oczekiwać, że bogatsi i mocniejsi wspomogą go miłością, majętnością i każdym innym dobrem, które pozostaje w ich dyspozycji.

Taka logika sprawowania władzy oznacza zgodę na bycie wykorzystanym i odrzuconym, przegranym i poniżonym. Jezus, proklamując przed Piłatem królestwo nie z tego świata, zgadzał się na krzyż. Jego naśladowanie polega na przyjęciu postawy pokornego sługi, który jest gotowy się uniżyć, aby ktoś mógł wzrastać. Stąd obecny w ikonografii obraz Chrystusa na krzyżu w złotej koronie i królewskim płaszczu - Jego królowanie najpełniej objawiło się w momencie największego poniżenia. To, co w oczach świata wydawało się ostateczną klęską, w perspektywie wieczności było zwycięstwem nad grzechem i śmiercią, wyrywaniem człowieka spod władzy otchłani.

Sprzeczność między tym, co można dostrzec, a tym, w co można uwierzyć, jest przyczyną zamieszania, o którym wspomniałem na początku. Jednych gorszą królewskie atrybuty Chrystusa na krzyżu - bo są sprzeczne z pokorą sługi Jahwe. Inni zachwycają się majestatem Jezusa i chcą, by poprowadził hufce prawowiernych, by zetrzeć w proch i pył barbarzyńców i niecnotów. I jedni, i drudzy nie potrafią objąć pełni Chrystusa, który godzi człowieczeństwo z bóstwem, uniżenie z wywyższeniem, służenie z królowaniem.

Czy miłość zwycięży egoizm?

Nie wiem, czy Monika za życia będzie oglądać tryumf swojego królowania, czy będzie dumna z osiągnięć syna i czy odbierze od niego synowską miłość. Może się bowiem okazać, że syn się zagubi, wyjedzie, zapomni o matce. Wtedy jej serce przeszyje miecz boleści i będzie żyć z poczuciem przegranej. Może zostanie wyśmiana, bo poświęciła wszystko, a nic w zamian nie zyskała. Nie wiedząc tego, wierzę, że ryzyko jej bezinteresownego daru dla syna będzie jej chwałą, że Chrystus, Król Wszechświata, powróci na końcu czasu, by powiedzieć do niej: "Byłem głodny, a dałaś mi jeść, płakałem, a utuliłaś mnie, robiłem w pieluszki, a ty mnie przewijałaś. Umniejszałaś siebie, bym ja mógł wzrastać. Każda chwila twojego trudu była zasiewem na życie wieczne".

Jezus zapowiada, że na Sądzie Ostatecznym będzie miał pretensje do tych, którzy nie poznali go w głodnych, spragnionych, nagich, chorych, emigrantach i więźniach. Warto zatem uczyć się rozpoznać królowanie Chrystusa w Monice i tysiącach matek i ojców dających swoje życie dzieciom, w milionach ludzi, którzy dają siebie innym.

Taka szkoła wiecznej wrażliwości przydałaby się każdemu, kto ulega pokusie, by w chwilowym tryumfie skuteczności widzieć szczyt możliwości człowieka. W królowaniu Chrystusa nie chodzi o to, czyje będzie na wierzchu, ale o to, czy miłość przezwycięży egoizm. Jego królestwo to nie obszar, ale stan ducha, w którym człowiek ma w sobie tyle wolności, by zapomnieć o sobie, tyle odwagi, by przezwyciężyć lęk o swoją przyszłość, tyle miłości, by uznać czyjeś istnienie za ważniejsze od swojego.

Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata

Wprowadził ją do liturgii papież Pius XI encykliką "Quas Primas" w 1925 r. Papież, pragnąc przeciwstawić się tendencjom ateistycznym i laickim, wskazał na Chrystusa jako Króla mającego władzę nad człowiekiem i całym światem.

W dzień uroczystości (do 1969 r. była to ostatnia niedziela października) we wszystkich kościołach po głównym nabożeństwie przed wystawionym Najświętszym Sakramentem należało odmówić litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz akt poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu. Po II Soborze Watykańskim uroczystość przeniesiono na ostatnią niedzielę roku liturgicznego dla podkreślenia, że wszystko ma swój początek i koniec w Chrystusie.

We współczesnym formularzu liturgicznym uroczystość nabiera charakteru bardziej duchowego i eschatologicznego. Czytania biblijne ukazują Chrystusa jako Dobrego Pasterza troszczącego się o swoje owce i Pana, który otwiera człowiekowi drogę do Królestwa Niebieskiego. Jego królowanie wyraża się w zbawieniu człowieka.

Wśród niektórych środowisk konserwatywnych popularne jest rozumienie królowania Jezusa w sensie politycznym. Najgłośniejszym tego przejawem w ostatnich latach była inicjatywa 46 posłów z PiS, LPR i PSL z grudnia 2006 r.: wnieśli oni projekt uchwały o nadaniu Chrystusowi tytułu króla Polski. Abp Sławoj Leszek Głódź komentował wtedy: "Niech murarz buduje mieszkania, krawiec szyje ubrania, a posłowie niech nie wtrącają się do tego, na czym się nie znają". Nieprzychylne opinie biskupów doprowadziły do fiaska inicjatywy. Do Episkopatu wciąż trafiają jednak podobne petycje podpisywane przez osoby prywatne.

MaM

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2008