Ks. Adam Boniecki: Medytacje Drogi Krzyżowej

Kim naprawdę jestem? Kiedy odpadnie wszystko, co mnie zdobi i osłania: działalność, tytuły i urzędy, dorobek i opinia, na którą z takim trudem całe życie pracowałem, kiedy znikną i przestaną cokolwiek znaczyć wszystkie pozory i maski, kiedy nadejdzie godzina nagiej prawdy, kim się okażę?

14.04.2022

Czyta się kilka minut

Cierniem koronowanie, Caravaggio / Domena publiczna /
Cierniem koronowanie, Caravaggio / Domena publiczna /

Stacja I 

Pan Jezus skazany na śmierć

Proces. W tym procesie sporo patetycznych gestów i demagogii. Ukryte za gestami i słowami niepewność i strach Piłata, nienawiść i strach uczonych w Piśmie i kapłanów, prymitywizm i strach tłumu. Jezus skazany na śmierć.

Wyrok śmierci – bezsilność silniejszego wobec obecności, której silniejszy nie może znieść, której się lęka, więc tę obecność usiłuje unicestwić. Każdy wyrok śmierci. Wyrok na Syna Bożego w sposób szczególny. Wówczas i teraz. We wszystkich wyrokach śmierci jest obecny tamten wyrok: unicestwić Boga. Oczywiście, nikt się do tego nie przyzna: ani człowiek wierzący (jakże on mógłby dążyć do unicestwienia Boga?), ani niewierzący (unicestwić kogoś, kogo nie ma?).

Unicestwiany jest wróg, przestępca, terrorysta, psychopata, inny (Żyd, Hutu), bogacz, wróg klasowy – nigdy człowiek, nigdy dziecko Boże, umiłowane i niepowtarzalne, przeznaczone do zbawienia. Tego wymiaru nie ma. Są: patetyczne gesty, piłatowy sceptycyzm, obrządki trybunałów i egzekucji, życie tak, jakby Bóg nie istniał, strach, ślepa pasja, rabinackie kruczki dla usprawiedliwiania zabijania Boga. Myśleli, że zabijają człowieka – zabijali Boga. Straszny błąd powtarzany bez końca: usuńmy Boga z ziemi żyjących, wtedy już spokojnie będziemy mogli zabijać człowieka.

Stacja II

Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Powiedziałeś, że Twoje jarzmo jest słodkie, a jego brzemię lekkie. Może miałeś na myśli co innego, bo Twoje jarzmo bynajmniej nie było słodkie ani jego brzemię lekkie. A może chodzi o to, że największe brzemię i najtwardsze jarzmo stają się – jeśli nie lekkie i słodkie – to możliwe do uniesienia, jeśli niesienie go ma sens.

On był przebity za nasze grzechy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze.

Kto chce iść za Mną, niech weźmie swój krzyż. Więc nie chodzi o to, by tylko dźwigać krzyż, ale by dźwigać go, idąc za Nim.

I jeszcze jedna prawda: nie można pójść za Jezusem, nie godząc się na dźwiganie swojego krzyża. Jeżeli czuję brzemię mojego krzyża, to znak, że jeszcze idę za Nim. Jeśli nie, jeśli gdzieś po drodze, dyskretnie odłożyłem swój krzyż (w końcu jak długo można?!), to znak, że muszę wrócić i znów go podjąć, jeśli chcę za Nim iść.

Stacja III

Pan Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem

Nie jest łatwo całe życie towarzyszyć Panu Jezusowi. Iść za Nim, nieść swój krzyż. Zatrzymuję się czasem pośrodku drogi i pytam: to na pewno jeszcze jesteś Ty? Pytam: czyż ci, którzy w Twoim rzekomo imieniu wytyczali Twoje drogi, nie mogli się mylić? Pytam: a Ty, jak byś Ty na moim miejscu postąpił, gdybyś dzisiaj żył? Pytam: czy takie postępowanie, ta lub inna cnota są rzeczywiście tym, czego oczekiwałeś od swoich naśladowców? Pytam: czy naprawdę dla Ciebie jest ważne, że uczynię to, a nie uczynię tamtego?

Czasem krzyczę, że tego już zbyt wiele, że te wymagania idą zbyt daleko, są zbyt trudne, nieludzkie. Odpowiedzią jest ten upadek: oczywiście, ciężar krzyża był ponad siły, oczywiście, to wszystko ponad siły.

Pan Jezus podnosi się z pierwszego upadku i dalej dźwiga swój krzyż.

Stacja IV

Pan Jezus spotyka swoją Matkę

Ewangelie nie mówią o tym spotkaniu. Lecz jeśli potem stała pod krzyżem, to trudno przypuścić, że przyszła tam jakąś inną drogą, że nie towarzyszyła Jezusowi. Przecież zawsze Mu towarzyszyła. Musiała tam być. Zawsze blisko Syna. Od początku do końca, do wypełnienia. On musiał być w tym, co należy do Ojca, Ona – w tym, co należy do Syna.

Ból, Tak, im większa miłość, tym większy ból współcierpienia. Niosła w sobie ból matek wszystkich wieków bezradnie patrzących na cierpienie dzieci. Tego nie pojmie ten, kto nie przeżył bólu cierpienia dzieci. Tego nie pojmie ten, kto nie przeżył bólu współcierpienia.

Matka na krzyżowej drodze Syna.

Teraz, kiedy tamten ból przemienił się w radość zmartwychwstania, wniebowstąpienia, wniebowzięcia, ukoronowania. Teraz, na krzyżowych drogach braci swego Syna jest, spotyka nas, modli się za nami grzesznymi, tak jak Ją prosimy, w dwóch momentach, które naprawdę się liczą: teraz i w godzinę naszej śmierci.

Stacja V 

Szymon Cyrenejczyk pomaga Panu Jezusowi w dźwiganiu krzyża

Przymuszony pomocnik. Przypadkowy, który nawet nie wiedział, kim jest Ten, któremu pomaga. Pierwszy w dziejach człowiek, który idzie za Nim, niosąc krzyż.

Trudno przypuszczać, by ta sytuacja wprawiła go w zachwyt (Szymon z Cyreny wracał z pola, zatrzymali go, włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem).

Ileż razy nagle, jakby z przypadku, spada na mnie cudzy ciężar krzyża, ciężar krzyża obcego człowieka. Jestem na to zupełnie nieprzygotowany, i bez tego dostatecznie obciążony krzyżem przeznaczonym dla mnie.

Nie, nie jestem zachwycony; tak, próbowałem uciec; tak, próbowałem się wymówić. Byłem zmęczony, właśnie wracałem z pola, po ciężkiej pracy… Dlaczego to się musiało przytrafić właśnie mnie?

Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść, byłem spragniony, a nie daliście Mi pić, byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie, byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie, byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie. Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście Mnie nie uczynili.

Stacja VI

Weronika ociera twarz Pana Jezusa

Uczniowie – wszyscy z wyjątkiem Jana – uciekli. Pozostały kobiety. Kobiety wierne do końca. Jedna z nich, nazwana potem Weroniką, na zawsze pozostanie symbolem odwagi. Odwagi potrzebnej do tego, by pójść przeciw prądowi. Jest symbolem świętej spontaniczności, poddania się impulsowi dobrego serca. Wszyscy byli przeciwko Niemu. Przyjaciele? Cóż w takiej chwili mogli dlań uczynić przyjaciele? Krzyż pomagał już nieść jakiś obcy człowiek.

A jednak co można było zrobić? Można było wykonać ów gest, wobec ogromu męki pozornie mały i nieważny, a przecież Skazanemu tak bardzo potrzebny.

Jakże trudno się zdobyć na odwagę świadczenia wbrew wszystkim i wszystkiemu, wbrew nastrojowi wrogości i pogardy, wbrew modzie, wbrew opinii wszystkich naokoło. Jakże czasem trudno pójść za odruchem dobrego serca. Jakże czasem trudno być dobrym.

Każdego, kto mnie wyzna przed ludźmi, wyznam i Ja przed Ojcem moim…

„To jest moje codzienne zadanie: podchodzić do udręczonych ludzi, do Chrystusa cierpiącego w braciach naszych i ocierać Jego świętą twarz”.

Stacja VII

Pan Jezus upada po raz drugi

Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgardzony od ludu.

Poniżony, abyśmy my byli wywyższeni.

Wywyższonym za taką cenę nigdy nie wolno na nikogo spoglądać z góry, nikim gardzić, nikogo poniżać, nad nikogo się wywyższać.

Nigdy nie wolno spokojnie patrzeć na to, jak poniżają innych.

Nigdy nie wolno szydzić z tego, kto się podnosi z upadku i potem znów upada… Biada szydzącym z poniżonego. Błogosławiony, kto uczynił wszystko, by przygniatający drugiego człowieka ciężar poniżenia zmniejszyć.

Stacja VIII

Pan Jezus spotyka płaczące niewiasty

Nie nade Mną płaczcie, ale nad sobą i nad synami waszymi. Niezwykle długie, jak na te okoliczności, przemówienie; ostatnie pouczenie Mistrza: Nie płaczcie nade Mną, ale nad sobą i nad synami waszymi.

Nie płaczmy więc nad klęską Pana Jezusa, nie płaczmy nad porażkami Kościoła. Nie płaczmy, że przegrywa w walce z księciem tego świata. Nie płaczmy nad śmiercią Boga. Bo On żyje. Bo drzewo jest zielone i jeszcze wyda owoce, bo to, co się wydaje końcem, jest przedświtem początku – zmartwychwstania. Ciągle od nowa.

Płaczcie nad sobą i czuwajcie. Błogosławieni są słudzy owi, których Pan, kiedy powróci, zastanie czuwających. Płaczmy nad sobą, nad naszym brakiem nadziei. A jeszcze lepiej, zamiast płakać, stańmy się – jak tamte niewiasty – świadkami zmartwychwstania.

Stacja IX

Pan Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem

Upada, dźwiga się z upadku, idzie dalej, aby dopełnić ofiary. W zniechęceniu, wobec braku uznania od ludzi, wobec bezowocności wysiłków, kiedy – jak się zdaje – nie ma żadnych perspektyw, w zmęczeniu codziennością, kiedy przychodzi fala niepowodzeń, w momentach klęski, w smutku, że nie wytrwaliśmy, i w bólu samotności, pomyślmy o trzecim upadku Pana Jezusa. A także kiedy jesteśmy zadowoleni z siebie, kiedy czujemy się od innych lepsi, odporni na wszelkie pokusy, bardzo mocni, i kiedy zabieramy się do osądzania innych, którzy nisko upadli, pomyślmy o trzecim upadku Pana Jezusa. Upadać jest rzeczą ludzką, szatańską – trwać w upadku.

Stacja X 

Pan Jezus z szat obnażony

Kim naprawdę jestem? Kiedy odpadnie wszystko, co mnie zdobi i osłania: działalność, tytuły i urzędy, dorobek i opinia, na którą z takim trudem całe życie pracowałem, kiedy znikną i przestaną cokolwiek znaczyć wszystkie pozory i maski, kiedy nadejdzie godzina nagiej prawdy (godzina śmierci), kim się okażę? Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym. Błogosławieni miłosierni… Kiedy odarty z szat i z pozorów stanę przed obliczem wszystkowiedzącego Boga, co pozostanie? Pozostanie Jego miłosierdzie.

Stacja XI

Pan Jezus przybity do krzyża

Ręce, które czyniły dobrze, błogosławiły, których dotyk ślepym przywracał wzrok, a głuchym słuch, które tak wiele dawały, a tak mało otrzymywały, unieruchomione. Stopy, które się zatrzymywały przy każdym cierpiącym, unieruchomione.

Kres publicznej działalności. Bolesny kres. Abyśmy wiedzieli, że działalność nie jest sama w sobie kresem, kresem jest miłość i ofiara. Jak mówi Izajasz: On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści.

Stacja XII

Pan Jezus umiera na krzyżu

A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie. To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.

Ostatnie słowa. Zawsze ostatnie słowa umierającego mają dla kochających go szczególną wagę.

Słowa dobroci. Modlitwa za oprawców: Odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią. Do skruszonego łotra: Dziś jeszcze będziesz ze Mną w raju (pierwszy chrześcijański święty!). Do Matki i umiłowanego ucznia: Niewiasto, oto syn Twój… Oto Matka twoja. I przerażający krzyk tych, którzy dotknęli dna rozpaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?

Wykonało się.

Pod krzyżem najwierniejsi: Jego Matka, Jan, Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, Salome, Maria, żona Kleofasa, i wiele innych (jak zanotował św. Marek). Niektóre z tych kobiet staną się pierwszymi świadkami zmartwychwstania i z tą nowiną będą posłane do uczniów. Mąż jednej z Marii, Kleofas, wkrótce opuści smutny Jerozolimę: A myśmy się spodziewali…

To wszystko będzie później. Teraz z krzyża rozlega się donośne wołanie. Jezus skonał, oddał ducha.

Stacja XIII

Pan Jezus zdjęty z krzyża i złożony w ramionach Matki

Martwe ciało. Ciało bez życia. Tego, który jeszcze przed chwilą był z nami – nie ma pośród żyjących. Zgasło spojrzenie, które nadawało nowy sens sprawom dnia codziennego. Zamilkł tak dobrze znany głos. Do tego, co zostało powiedziane, już niczego nie można dodać, już nie można o nic zapytać, już się nie usłyszy upragnionej odpowiedzi. Czasu, którego się poskąpiło na czuwanie z Nim – już nie można oddać. Już nic nie można uczynić. Nic dobrego ani złego. Wszystko się wypełniło.

Ciało Syna, zdjęte z krzyża, skrwawione i umęczone, złożono w ramionach Matki. By spoczął w Jej ramionach, jak wtedy, kiedy nad Betlejem świeciła niezwykła gwiazda. Trzymała Go także w ramionach, kiedy usłyszała słowa Symeona: Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu… Teraz utraciła wszystko, aby wszystko odzyskać, stając się Matką Kościoła, chwalebnego ciała Chrystusa. Wykonało się.

Stacja XIV

Pan Jezus złożony do grobu

Oto jest noc. Zda się, wszystko przepadło. Oto jest godzina wiary. Samej wiary. On niepokoił się, czy kiedy przyjdzie, odnajdzie ją na ziemi.

Grób był wykuty w skale, nowy, nikt w nim jeszcze nie leżał. Dobry i sprawiedliwy Józef z miasta Arymatea, członek Wysokiej Rady, załatwił potrzebne formalności, by móc pochować Jezusa. Kupił płótno, owinął w nie ciało, które następnie złożył w grobie.

Na ulicach Jerozolimy pusto. Pilnujący grobu żołnierze śpią, pełni lęku i rozpaczy uczniowie zabarykadowali się w jakimś domu. Niewiasty nie idą do grobu, by namaścić ciało, dwaj zawiedzeni uczniowie nie opuszczają miasta w kierunku Emaus. Uczeni w Piśmie, rodziny i przyjaciele współukrzyżowanych i ci, co krzyczeli: Ukrzyżuj Go – wszyscy, zgodnie z przykazaniem, zachowują spoczynek świąteczny. Nikt nie wie, co przyniesie jutro.

Stacja XV

Zmartwychwstanie

Żołnierze nie zostawili żadnego świadectwa, bo świadectwo przepłaconego kłamstwa nie jest żadnym świadectwem. Kobiety widziały z pewnością grób, nie grób pusty, ale zajęty przez młodzieńca ubranego w białą szatę. On im objawił prawdę. Wiara w zmartwychwstanie nie zrodziła się z pustego grobu, ale z objawienia tego, czego Bóg dokonał. Bóg, bowiem działanie człowieka kończy się przy grobie. Tu przebiega granica ludzkich możliwości. Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? To pierwsze wskazanie dla wszystkich szukających Boga.

Drugie: Idzie przed wami do Galilei. Tego, który nas wyprzedza, nie możemy zdobyć, możemy mieć nadzieję, że On na nas czeka. Przed narodzeniem był oczekiwany przez ludzkość, teraz On czeka, a człowiek musi odpowiedzieć na Jego oczekiwanie. Trzecie wskazanie płynie ze zdumienia i strachu kobiet, które uciekły w popłochu. Te dzielne kobiety były gotowe zająć się zwłokami, które przez dzień i dwie noce spoczywały w grobie, nie wytrzymały jednak objawienia o żyjącym. Nie da się bowiem tajemnicy spokojnie zamknąć w stare schematy. A tu schemat – narodziny, życie, śmierć – został naruszony. Naruszony wtedy i na zawsze. Śmierć okazała się narodzeniem; nie końcem, lecz nowym początkiem.

Zmartwychwstanie jest światłem, którego nikt ani nic nie zdołało przysłonić, choć świat jest ciągle jak niewierny Tomasz, do którego przecież Pan Jezus specjalnie przyszedł, żeby mógł uwierzyć.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej