Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pakujemy go do aresztu pod zarzutem obrotu hurtową ilością amfetaminy. Następnie próbujemy przekonać, by posypał głowę popiołem i powiedział: „Tak, zgrzeszyłem”. Ponieważ nie ma na to ochoty, areszt przedłużamy. W procesie sądowym przeciwko niemu będą prawdopodobnie świadczyć wyłącznie zeznania świadka koronnego. Świadkowie koronni zaś, co pokazały liczne doświadczenia, mają skłonności do niesłychanego fantazjowania.
Tak właśnie polski wymiar postępuje z przywódcą radykalnego skrzydła kibiców warszawskiej Legii, Piotrem S. „Staruchem”. Żeby było jasne: nie jest mi po drodze z tym panem. Nie mam też wątpliwości, że na „Żylecie”, jak na innych polskich stadionach, ubijane są grube interesy, i nie o dostawę korkotrampek w nich chodzi. Nie zmienia to faktu, że tak poważne zarzuty, jak postawione „Staruchowi”, powinny mieć bardzo solidną podstawę. Na razie wszystko wskazuje, że nie mają.
Bardzo prawdopodobne, że „Staruch” siedzi w areszcie z innych przyczyn niż obrót narkotykami: być może państwo polskie chciało przed Euro 2012 uciszyć jednego z najbardziej wpływowych polskich kiboli. Jeśli tak, to popełniło fatalny błąd. Oczyszczenie Piotra S. z zarzutów będzie nie tylko kompromitacją wymiaru sprawiedliwości, ale też wielkim zwycięstwem Polski kibolskiej, pokaże bowiem, że prokuratura nie ma na nią nic oprócz lipnych zarzutów.