Przemyśl, Panie Ministrze – list do Mariusza Błaszczaka

Kilkanaście dni mija od napaści w Przemyślu. Ukraińska procesja została zatrzymana i zelżona.I zapadła cisza. Jakby nic się nie stało. Rzeczywiście nic?

06.07.2016

Czyta się kilka minut

Ukraińska procesja w Przemyślu, 26.06.2016 r. /  / Fo. Kamil Krukiewicz/REPORTER/EASTNEWS
Ukraińska procesja w Przemyślu, 26.06.2016 r. / / Fo. Kamil Krukiewicz/REPORTER/EASTNEWS

To pytanie do polityków, ministrów, a zwłaszcza szefa MSW, pana Błaszczaka, odpowiedzialnego nie tylko za porządek publiczny, ale i za relacje z mniejszościami. 

Ukraińcy – jak co roku – szli na cmentarz w Pikulicach. Symbole religijne. Duchowni w szatach liturgicznych. Flagi: ukraińskie, polskie, unijne. Oddawali hołd leżącym na cmentarzu żołnierzom Semena Petlury – sojusznika Polski. Żołnierze Petlury przelewali krew razem z naszym wojskiem w wojnie z bolszewikami. 

Mówiąc zwyczajnie, Panie Ministrze, Petlurowcy dla nas to „dobrzy Ukraińcy”. Ale na cmentarzu leżą też szczątki członków UPA, którzy zginęli w Birczy (powiat przemyski). Pochowano ich tam legalnie, za zgodą polskich władz. Problem w tym, że ci drudzy leżący na cmentarzu to w naszych oczach „źli Ukraińcy” – można ich tak nazwać? 

Uczestnicy procesji – ich prawo – oddają hołd „dobrym Ukraińcom”. Ale czy w duchu lub półgębkiem nie modlą się również za „złych”? Skąd pewność? To właśnie podejrzewają narodowcy z Przemyśla i okolic. Dlatego pisali do prezydenta miasta, by powstrzymał podejrzaną procesję. Dlatego zmawiali się na Facebooku na kontrmanifestację. 

Procesja ruszyła z archikatedry greckokatolickiej. Na ulicy Słowackiego powitał ją okrzyk: „Znajdzie się kij na banderowski ryj!”, „Przemyśl zawsze polski!”. 

Fakt, w procesji nie było symboli UPA. Jednak pewien niemłody mężczyzna był w czarnej koszuli z czerwonym haftem. Ludowa wyszywanka skojarzyła się narodowcom z barwami UPA. Zaatakowali, koszulę zdarli. A policja? Cóż, nie zdołała przeszkodzić. 

Funkcjonariusze podkreślają, że zatrzymali 23 osoby, że byli sprawni i szybcy. Ale to nieprawda. Nie działano sprawnie i szybko. Procesja została zatrzymana. Na jej czele doszło do szarpaniny. Ludzie stali i słuchali krzyków „Jebać UPA i Banderę!”, „Wypierdalać!”, „Rezuny!”. 

W odpowiedzi padło gromadne „Sława Ukrainie”, „Herojom sława”. I pojedyncze „Jeszcze Polska nie zginęła, ale musi zginąć. Jeszcze Polak...”. 

Do dziś nie wiadomo co „jeszcze Polak...”, bo zagłuszyli to kibowszechpolacy: „Polska antybanderowska”, „Stepan Bandera to prostytutka Hitlera”.

Kontrdemonstranci byli z tyłu pochodu, byli z boku pochodu, z transparentem „Ludobójstwo pamiętamy, banderowców potępiamy”. 

Zaś policjanci wyglądali na zdziwionych, że nikt nie jest w stanie skutecznie rozdzielić wrogo nastawionych do siebie grup. 

Kilka pytań do Pana Ministra:

Dlaczego nie udało się powstrzymać kilkudziesięciu krótko ostrzyżonych chłopa przed zakłóceniem legalnej uroczystości religijnej? Pytam, bo wiem, że dobre działanie policji leży Panu na sercu – gdy funkcjonariusze zatrzymali córkę Pana partyjnej koleżanki, reagował Pan natychmiast. 

A może policja reagowała w zasadzie prawidłowo? Bo choć czarne wyszywanki są w Polsce legalne, a odzieranie ludzi z czarnych wyszywanek to przestępstwo – to jednak co innego prawo, a co innego sprawiedliwość. Prawo było po stronie procesji, ale sprawiedliwość (dziejowa) po stronie kibiców? Tak, Panie Ministrze? 

Przecież jedyną Pana reakcją był zakaz wjazdu dla ukraińskiego zespołu Ot Vinta.

Narodowcy znów mają swoje podejrzenia. Tym razem podejrzewają muzyków o sprzyjanie UPA i Stepanowi Banderze, czyli o to, że są „złymi Ukraińcami”.

Pod ich naciskiem zespołu nie wpuszczono do Przemyśla. Zaproszono ich więc do stolicy, ale przyjazd zablokowała już Pana decyzja. 

W sumie opowiedział się Pan po stronie narodowców, a przeciw gloryfikatorom UPA. 

A więc warto przypomnieć, że muzycy z Ot Vinta to wierzchołek góry lodowej. Na Ukrainie UPA ma wielu zwolenników. Wśród „złych Ukraińców” jest Petro Poroszenko, który mówił o walczących w szeregach UPA jak o bohaterach. I Rada Najwyższa, która uznała członków UPA za bojowników o wolność. I ci, co walczą na froncie, bo i tam widać bardzo często czarne i czerwone barwy. 

Jak mówi Miron Sycz w ostatnim wywiadzie dla TP: 

– Naszymi naturalnymi sojusznikami są Ukraińcy, którzy nie gloryfikują Armii Czerwonej i chcą być częścią naszego świata.

Jeśli więc chce Pan być konsekwentny, musi Pan przygotować wiele zakazów wjazdu. 

Dodam, że wielu z tych polityków, którzy określali UPA organizacją zbrodniczą (nazwijmy ich dla uproszczenia „dobrymi Ukraińcami”), jest dziś po drugiej stronie frontu. Popierają Noworosję, widywałem ich też na Krymie, gdzie namawiali ukraińskich żołnierzy do poddawania się Rosji. 

Taki paradoks. Pełno ich w naszej historii. Stefan Batory? Tu władca, tam kat. Bohdan Chmielnicki? Zupełnie odwrotnie. 

Tak jest i z UPA. Na przykład wspomniana już Bircza. W ukraińskiej świadomości Bircza to posterunek MO, garnizon wojska oraz siedziba komisji przesiedleńczej. Ataki na Birczę to straceńcze szturmy na komunistów odpowiedzialnych za wyrzucanie z domów, za deportacje niewinnej ludności cywilnej. W ramach stalinowskiej odpowiedzialności zbiorowej i czystek etnicznych. 

A w polskiej świadomości? To zdradzieckie napady band na spokojną miejscowość, od lat terroryzowaną przez faszystowskie bojówki. Zwykła samoobrona.

Los walczących w Birczy był różny. Obrońcy Birczy mają pomnik. Na tablicy jest napis: „»Żywi to pamiętają, żywi dziś czuwają« – poległym w walkach z faszystowskimi bandami UPA w latach 1944–1947 żołnierzom WP, WOP, KBW, funkcjonariuszom MO, ORMO w XV rocznicę powstania Milicji Obywatelskiej Społeczeństwo”. (Ciekawostka – uważny obserwator dostrzeże, że między MO i ORMO zostało sporo wolnego miejsca. Tam był kiedyś jeszcze inny skrót: SB.)

Zaś członków UPA, którzy zginęli w walce i po walce (niektóre szczątki miały ślady po strzale w tył głowy) zakopano w dole. Bez krzyża, kamienia, śladu. Ekshumowano ich w 1999 r. i przeniesiono na cmentarz wojenny w Pikulicach. 

No i co z nimi robić? 

W sumie skoro to „źli Ukraińcy”, którym cześć chcą oddawać inni „źli Ukraińcy”, to może ich wykopać? I znów wrzucić do dołu na pastwisku w Birczy? Albo oddać ich Ukraińcom? 

Tylko co będzie, gdy oni zaczną oddawać naszych? Do czego nas to doprowadzi? 

Nieważne – bo skoro w Przemyślu nic się nie stało, to trzeba być konsekwentnym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej