Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tylko jeden dzień wytrwała Dominika Długosz na stanowisku małopolskiego konserwatora zabytków. Oficjalnie zrezygnowała z powodów osobistych, ale wiele wskazuje na to, że prawdziwą przyczyną były jej wpisy w internecie, niechętne rządowi, oraz doktorat na temat adaptacji zabytkowych kościołów do nowych celów. Nie wiadomo, czy bardziej oburzać się na to, że konserwator musi mieć jedynie słuszne przekonania, czy też obśmiewać władzę za brak rozeznania w środowisku.
Powyższe to jednak tylko anegdota, której by nie było, gdyby wcześniej z tego samego stanowiska nie usunięto (również powołanej za czasów PiS) Moniki Bogdanowskiej, która przez 2,5 roku pracy zyskała szacunek mieszkańców Krakowa za upór w walce z inwestorami dewastującymi zabytki w mieście. Odwołana została nagle, a o dymisji dowiedziała się od dziennikarzy.
Nie jest tajemnicą, że Bogdanowska zadarła z szefostwem PKP PLK, realizującym w centrum Krakowa ogromny projekt wymagający odrestaurowania zabytkowego wiaduktu. Niestety, inwestycja od początku się wlecze, a dziś grozi jej utrata części dotacji. Uznano więc, że szybciej i taniej będzie wiadukt rozebrać, zbudować konstrukcję na nowo oraz wykończyć uratowaną ceramiką. Tyle że do tego potrzebna była decyzja Bogdanowskiej o wykreśleniu obiektu z rejestru zabytków, a na to nie chciała się zgodzić, obawiając się bezpowrotnych zniszczeń. W końcu okazało się, że dbałość o historię to w ustach władzy frazes, a liczy się kasa. Bogdanowską odwołano, wiadukt rozebrano. ©℗