Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pod opiekę na miarę Boga. Dlatego więź Jezusa ze światem nigdy nie może ulec osłabieniu, a tym bardziej zniszczeniu. Świadczy o tym „krew Jego krzyża”. Przelać własną krew – to tyle, co ofiarować drugiemu siebie. Przypomina o tym każda msza, obrzęd zawarcia małżeństwa, składania ślubów zakonnych czy celibatu. Jezus nie zraża się naszymi słabościami i grzechami; czyni wciąż wszystko, by nas pojednać z nami samymi, z innymi, a tym samym z Ojcem. Po to właśnie Jego Duch działa w nas i – nie niszcząc naszej wolności – budzi z uśpienia rozum i serce. Skłania człowieka do opieki nad światem. Każdy z nas jest nowym Adamem lub nową Ewą, dzieckiem Boga; a każdy chrześcijanin – nowym Chrystusem, któremu Bóg, jako Panu ewolucji, mówiąc za Pierre’em Teilhardem de Chardin, powierzył świat.
Trwanie w czasie nie jest więc przekleństwem, gdyż czas jest darem Boga i największym skarbem człowieka. Dzięki temu, że mam tę oto chwilę, mogę stworzyć niebo. A także, niestety – piekło. Jednak nawet jeśli rozpalę piekielny ogień w sobie i w innych, to przecież wystarczy chwila, by ów płomień zacząć gasić. Jeśli czas jest darem Bożej miłości, to jakże inaczej powinniśmy patrzeć na naszą i innych, oraz całego Kościoła, grzeszność! „Nie powinniśmy się gorszyć. Takie jest życie Kościoła”. Wszyscy jesteśmy święci, ponieważ mamy Ducha Świętego, ale wszyscy jesteśmy też grzesznikami”, mówi papież Franciszek. Jezus nie gorszył się, nie potępiał, lecz spieszył z pomocą.
W piątej modlitwie eucharystycznej prosimy Jezusa: „Niech [chrześcijanie] promieniują w świecie radością i ufnością, niech postępują w wierze i w nadziei. (…) Uczyń nas otwartymi i pełnymi gotowości wobec braci, których spotkamy na naszej drodze, abyśmy mogli dzielić ich bóle i strapienia, radości i nadzieje, oraz postępować razem na drodze zbawienia. (…) Niech Twój Kościół będzie żywym świadectwem prawdy i wolności, sprawiedliwości i pokoju, aby wszyscy ludzie otworzyli się na nadzieję nowego świata”.
Nadzieja na nowy świat… „Mam czasem wrażenie, że ludziska, oczywiście ci, co się mają dobrze, bardziej dbają o ciałko niż o duszę i diety oraz wszelkiego rodzaju ćwiczenia stanowią dla wielu swoistą religię, i to wymagającą ascezy i samodyscypliny. Mało w takim przypadku pozostaje miejsca na myślenie o bliźnich, bo myśli się o własnym ciele. Mniej też pozostaje czasu dla innych”, mówi s. Małgorzata Chmielewska. I tak człowiek, zawłaszczając czas tylko dla siebie, sam siebie osamotnia.
Pamiętamy, jak to było z tym człowiekiem napadniętym przez bandytów. Religia nie pozwoliła, jak mówią młodzi, kapłanowi i lewicie udzielić pomocy poszkodowanemu. Na szczęście znalazł się Samarytanin, którego niewiele, jeśli w ogóle, obchodziły dylematy teologiczne ówczesnych biskupów, kapłanów i teologów. Dla Samarytanina, jak dla Franciszka, przed doktryną jest człowiek, twarz Boga. ©