Przewodnik po Wielkanocy

Materią tych świąt może być nasza zabiegana i niedoskonała codzienność.

09.04.2017

Czyta się kilka minut

Święcenie ognia w Wielką Sobotę, Zwierzyniec k. Lublina, marzec 2015 r. / Fot. Jakub Orzechowski / AGENCJA GAZETA
Święcenie ognia w Wielką Sobotę, Zwierzyniec k. Lublina, marzec 2015 r. / Fot. Jakub Orzechowski / AGENCJA GAZETA

W większości kalendarzy na czerwono zaznaczone są dwa dni Wielkanocy: niedziela i poniedziałek. Jeśli jednak wnikniemy w istotę tych świąt, ujawniającą się w innej ich nazwie – Święta Paschalne – zorientujemy się, że dni zaznaczone w kalendarzach nadchodzą, gdy właściwy czas święty minął. W perspektywie wiary chrześcijańskiej bowiem wszystko, co najważniejsze, dzieje się w czasie Triduum Paschalnego, które zaczyna się w czwartek, a kończy w sobotnią noc.

Triduum Paschalne to rozbudowana celebracja liturgiczna, pełna głębokich symboli. Liturgia paschy Pana rozpoczyna się Mszą Wieczerzy Pańskiej. Ta jednak – w przeciwieństwie do innych mszy – nie ma zakończenia i rozesłania. Po mszy Najświętszy Sakrament przenosi się w procesji do „ciemnicy”, obnaża ołtarz, a tabernakulum zostawia puste i otwarte. Wierni rozchodzą się indywidualnie – jedni od razu, inni po dłuższej lub krótszej chwili indywidualnej modlitwy.

Wielkopiątkowa Liturgia Męki Pańskiej nie zaczyna się znakiem krzyża, ani nie kończy błogosławieństwem. Celebransi w milczeniu podchodzą do ołtarza i w milczeniu padają na twarz, po czym następują kolejne modlitwy – znak, że liturgia, nawet jeśli jakby w uśpieniu, trwa od poprzedniego dnia. Ostatnim widocznym liturgicznym działaniem, w jakim wspólnie uczestniczymy tego dnia w kościele, jest przeniesienie Najświętszych Postaci do symbolicznego grobu. Niektórzy wychodzą do domu, inni zostają na milczącej adoracji. Ale liturgia trwa nadal.

Bez wyraźnego momentu rozpoczęcia milczącym oczekiwaniem w ciemności nocy zacząć się powinien także ostatni akt wspólnej celebracji Paschy – Liturgia Wigilii Paschalnej. To w tej ciszy i ciemności rozlegają się słowa prowadzącego celebrację, który zaprasza do nocnego czuwania, a następnie święci rozpalony przed kościołem ogień, żłobi krzyż w wosku paschału, ozdabia go ziarnami kadzidła.

Nieustanne trwanie Liturgii Świętego Triduum ujawnia się jeszcze wyraźniej poprzez liturgię godzin tych dni, celebrowaną na tzw. Ciemnych Jutrzniach. One wszystkie stanowią jedność, prowadząc uczestników przez jedno Wydarzenie – przejście naszego Pana przez śmierć do Życia. By dać się tej liturgii prowadzić w Tajemnicę, najlepiej byłoby zatem wyjść z rytmu codziennego życia już w Wielki Czwartek i w jakiejś chrześcijańskiej wspólnocie przeżyć te dni jakby w formie zamkniętych rekolekcji.

Taka forma świętowania Wielkanocy zyskuje coraz większą popularność. Dla wielu z nas jednak rodzinne powołanie człowieka świeckiego, którego istotnym elementem jest też praca zawodowa, nie pozwala na „luksus” zamkniętych „rekolekcji paschalnych”. Mają one też inną „wadę” – wiążą się z opuszczeniem lokalnej chrześcijańskiej wspólnoty, np. parafii. A przecież jednym z istotnych aspektów znaczenia Paschy jest to, że gromadzi i jednoczy Kościół. Nawet jeśli jakość parafialnych celebracji pozostawia wiele do życzenia – i to nie tylko ze względu na słabą oprawę muzyczną, albo niezbyt dobre kazanie, ale także dlatego, że nie wszystkie liturgiczne znaki są w niej obecne (np. brak obrzędu umycia nóg w Wielki Czwartek lub pora rozpoczęcia Wigilii Paschalnej – wbrew znakom i przepisom liturgicznym – jest absurdalnie wczesna).

Nie ma jednak takich okoliczności zewnętrznych, które mogłyby przeszkodzić w przyjściu Boga do człowieka. Życie codzienne, wraz z niedoskonałościami naszych wspólnot, nie musi wcale uniemożliwić głębokiego przeżycia Świętego Triduum. Na pozór paradoksalnie – może stać się środowiskiem naszej przemiany.

I Praca

Takim środowiskiem mogą być rozmaite formy pracy, którą musimy podejmować w Wielki Czwartek. Pierwszy dzień Triduum jest bowiem dniem Eucharystii i kapłaństwa. Jeśli zastanowimy się zaś głębiej nad tym, czym są w istocie te sakramenty, będziemy w stanie dostrzec, że istnieje sposób przeżywania pracy czy domowych przygotowań, który jest inicjacją w świętą rzeczywistość wyrażaną przez symbole tych misteriów.

Struktura Eucharystii polega wszak na tym, że przynosimy do ołtarza chleb i wino, owoce przyrody i rezultat pracy ludzkich rąk – i oddajemy je tam z dziękczynieniem, by zostały przemienione w Boskie Ciało i Krew. W języku liturgii chleb i wino symbolizują wszelką naszą pracę przekształcającą stworzony świat. Sakramentalna Eucharystia jest więc znakiem tego, jak można pracować w sposób eucharystyczny. Chodzi o skupienie w każdej chwili na tym, co robimy, o pełne zaangażowanie w podejmowane działanie, lecz bez przywiązania wagi do korzyści, którą dana czynność może nam przynieść. Istotna jest tu również świadoma akceptacja straty czasu i sił, będącej zawsze jednym z aspektów pracy.

Ważna jest też wolność od pragnienia kontroli rezultatów naszego działania. To ostatnie jest bowiem bardziej subtelną formą szukania własnej korzyści: choć nawet na pewnym poziomie intencji pracujemy dla innych, poczucie kontroli nad światem, jakie daje nam dobrze wykonane zadanie, może stać się uzależniającym egocentrycznym doświadczeniem. W pracy „eucharystycznej” robimy jak najlepiej, co do nas należy, akceptując z wdzięcznością niedoskonałości wynikające z naszych ograniczeń. Oddajemy wszystko Jemu: zarówno samą wykonywaną czynność, jak i jej owoc, pozwalając, by On przemienił nasz wysiłek oraz zmiany, jakie on wnosi w świat, w rzeczywistość swojego Boskiego Życia.

Pracując w ten sposób, celebrujemy w życiu to samo, co w sposób sakramentalny dzieje się w Liturgii Eucharystii. Tym samym jednak spełniamy także posługę kapłańską. Kapłan bowiem jest osobą, która składa w ofierze bóstwu elementy codziennej rzeczywistości, sprawiając w ten sposób, że Świętość wkracza w świat, a rzeczywistość profanum przemienia się w miejsce obecności sacrum. Jeśli zaś komuś kapłaństwo kojarzy się wyłącznie z posługą biskupa, prezbitera czy diakona, to trzeba przypomnieć, że teksty Nowego Testamentu termin „kapłan”, „kapłaństwo” odnoszą albo do Chrystusa, albo do wszystkich chrześcijan. W historii z wieczernika Dwunastu reprezentuje zaś cały Kościół, który ma spełniać polecenie „to czyńcie na Moją pamiątkę” (por. Łk 22, 19) i wypełniać nowe przykazanie: „abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem” (por. J 13, 34).

Zdolność do pracy w sposób eucharystyczny, tj. do uważnej zmiany świata bez potrzeby kontroli efektów naszego działania, wiąże się ze zdolnością do przyjmowania rzeczywistości taką, jaka jest. Dlatego do paschalnej „eucharystycznej pracy” należy też uczestnictwo w liturgicznych celebracjach, które łączy uważne i pełne zaangażowanie w akcję liturgiczną z wolnością od nadmiernych oczekiwań wobec tego, jak ma ona wyglądać.

II Post

W Wielki Piątek na pierwszym planie pojawia się krzyż. W czasach Jezusa było to narzędzie najbardziej haniebnej i jednej z najokrutniejszych śmierci. Piątek zatem – jakkolwiek by to zabrzmiało – jest celebracją umierania. Choć chrześcijaństwo jest religią zmartwychwstania i życia, to przejście przez śmierć – w różnych sensach tego słowa – jest zmartwychwstania i życia warunkiem.

Symboliczne znaczenie krzyża niesie też w sobie przesłanie jedności: pionowej jedności nieba z ziemią, czyli tego, co boskie, z tym, co ludzkie, oraz poziomej jedności świata, stworzeń i ludzi. Na głębszym poziomie oba znaczenia – śmierci i jedności – łączą się ze sobą, na siebie wskazują i wzajemnie pogłębiają. I można dotrzeć do tego sensu w Wielki Piątek przeżywany jeszcze w pracy, wśród domowych przygotowań, a nawet wtedy, gdy liturgia w której uczestniczymy, jest celebrowana w sposób daleki od doskonałości.

Drogą wejścia w wielkopiątkową tajemnicę może być poważne potraktowanie tego, że Wielki Piątek jest dniem postu. Aby żyć, musimy jeść. Post – rezygnacja z jedzenia – jest działaniem kwestionującym podstawowe dążenie do biologicznego przetrwania jednostki. Przetrwanie to bowiem dokonuje się zawsze jakimś kosztem: przez zużywanie zasobów ziemi, a nawet za cenę życia innego stworzenia. Post jest świadomym aktem choćby częściowego wycofania się z walki o byt, aktem, w którym składamy w ofierze swoje „ja” (ego), zostawiając innym więcej miejsca, zasobów, życia.

Pościć w Wielki Piątek możemy nawet idąc do pracy, sprzątając dom, gotując świąteczne potrawy. Owszem, każdy ma tu indywidualną miarę – ktoś nie będzie nic jadł cały dzień, ktoś inny zje raz do syta. Warto jednak, byśmy poszcząc byli naprawdę głodni. Głód bowiem, biologiczny sygnał braku koniecznego pożywienia, i wiążące się z nim inne niedomagania: ból głowy, rozdrażnienie itp., dają wyraźny sygnał, że nasze ego walczy o życie. Proces to nieustanny, ale często pozostajemy go nieświadomi i – zadowoleni – sądzimy, że nie ma w nas egoizmu. Poszcząc możemy świadomie odnieść się do tego procesu, w wolny sposób choć trochę się z niego wycofać.

Ale ponieważ nie chodzi o zniszczenie siebie, lecz złożenie w ofierze, by inni mogli być i żyć pełniej, post musi łączyć się z uważnością na to, co nas otacza, i na tych, wśród których żyjemy. Dlatego w tradycji chrześcijańskiej post zawsze był związany z jałmużną – był odmówieniem sobie pożywienia, by dzielić się nim z innymi. Wielkopiątkowy post jest więc nie tyle głodówką, lecz przede wszystkim świadomym (a głód, jak zadra, tę świadomość powinien wyostrzać) usuwaniem siebie z centrum uwagi, zacieraniem ustanowionych granic: „moje, nie twoje”, jednoczącym wczuwaniem się w sytuację, potrzeby, pragnienia bliźnich. Szukaniem, na wzór Jezusa, nie tego, co dla nas dogodne, lecz co dobre dla nich (por. Rz 15, 2-3). Adoracja Krzyża – centralny moment Liturgii Wielkiego Piątku – jest kontemplacją tego właśnie procesu: Bóg-człowiek umiera dla siebie, swoim czyniąc życie świata.

III Cisza

Wielka Sobota jest dniem ciszy i oczekiwania. Kościół celebruje tylko liturgię godzin; żadnej mszy, żadnego nabożeństwa – Liturgia Wigilii Paschalnej, choć w wielu naszych kościołach rozpoczynana późnym popołudniem, jest celebracją nocną i przynależy już do niedzieli. Owszem, w polskiej tradycji święcimy w tym dniu pokarmy. Owszem, sobota przed świąteczną niedzielą, zwykle wolna już od pracy, jest okazją do ostatnich porządków, wypieków, przygotowań. Czasami już także spotkań rodzinnych. Wszystko to jednak nie powinno zakłócać ciszy.

Właściwie najlepiej byłoby w tym dniu nie powiedzieć nic – ani jednego słowa. Pozwolić, by spełniał się opis zawarty w „Starożytniej homilii na Wielką i Świętą Sobotę”, czytanej w wielkosobotniej Godzinie Czytań: „Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań”.

Zgodnie ze starożytną chrześcijańską tradycją, silną zwłaszcza na Wschodzie, gdzie ikona zmartwychwstania, „Anastasis”, przedstawia Chrystusa wyprowadzającego Adama z otchłani, zmartwychwstanie dokonuje się w ciszy Wielkiej Soboty. Gdy na ziemi nie ma jeszcze żadnych namacalnych tego sygnałów, gdy radosne „Alleluja” jest jeszcze pieśnią przyszłości, gdy – choć świeci słońce – w naszych duszach, w naszym życiu jeszcze noc... Światło świeci w ciemności, życie rodzi się w śmierci – aby to usłyszeć, potrzeba milczenia i ciszy. Uważnego oczekiwania, otwarcia bez wstępnych warunków i przedzałożeń, ograniczenia ekspresji „ja”, wyrażającej się także w gadatliwości, wpychaniu się w pole uwagi innych.

Nawet jednak, jeśli mamy coś do zrobienia, możemy działać wyciszając myśli, raczej przyjmując nadchodzącą w każdej chwili rzeczywistość i dostosowując się do niej, niż forsując własną jej wizję. Jeśli spotykamy się z ludźmi, możemy nastawić się na słuchanie. A przede wszystkim możemy wyciszyć pokusę osądzania tych, z którymi się spotykamy, zgodnie z mądrą uwagą jednego z ojców pustyni, abby Pojmena: „Bywa człowiek, który niby to milczy, ale jego serce osądza innych: ten mówi nieustannie. Ale bywa i taki, który mówi od rana do wieczora, a zachowuje milczenie: to znaczy nie mówi nic niepożytecznego”.

Im bardziej uważne i wyciszone będą nasze serce i umysł, tym wyraźniej będziemy słyszeć szmer zmartwychwstającego Życia: tak w ciszy lasu, jak w szumie miasta, tak w spokoju pustelni, jak w rozgardiaszu odkurzanego mieszkania; w każdej postaci liturgicznych symboli. Także podczas snu, gdy skończą się przygotowania, spotkania, i mniej lub bardziej uroczyste wielkanocne kościelne czuwanie. Jest szansa, że przebudzenie w wielkanocny poranek będzie także przebudzeniem ducha. ©℗


Więcej artykułów do czytania na Wielkanoc >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2017