Proszę, nie ośmieszaj mnie w jego obecności

Te dramaty opowiadają o życiu i miłości, których częścią są także lepkie płyny ustrojowe i pocące się, starzejące, odmawiające posłuszeństwa ciało. O wojnie, krzywdzie i okrucieństwie.

09.03.2010

Czyta się kilka minut

Krum wrócił z zagranicy, gdzie nic nie osiągnął. Jego przyjaciel Tugati od ćwierć wieku nie może się zdecydować, czy lepiej gimnastykować się rano, czy wieczorem. Laczek Bobiczek poluje na ciocię Szrację i wujka Raszesa, aby ich zawiadomić, że mama umarła, a pogrzeb o czwartej, ci zaś uciekają aż w Himalaje, żeby żałoba nie zepsuła wesela ich córki Welwecji. Żebrak Hojbitter wydaje całe oszczędności na numerek z prostytutką Broncacki, ale nie może się rozgrzać i pozostają mu marzenia o dziwce z Ohio. Człowiek, który odziedziczył po ojcu dziesięć tysięcy prezerwatyw, szuka miłości z aptekarką...

Wszyscy ci ludzie to postaci z teatru zmarłego w 1999 roku Hanocha Levina, najczęściej granego w Izraelu dramatopisarza. Małomiasteczkowi, pospolici, marzący o forsie za wszelką cenę i o seksie za niską cenę. Gotowi do okrucieństwa, do zbrodni. Także - mężczyźni pragnący kobiet i kobiety pragnące mężczyzn. Ludzie pragnący uniknąć poniżenia. Hiob, który nie chce zrezygnować ze swoich przekonań, wbijany na pal przed cyrkową widownią. Stary furman, który od dwóch tygodni szuka kogoś, kto wysłuchałby jego opowieści o śmierci syna.

W 2005 roku Krzysztof Warlikowski wystawił w Teatrze Rozmaitości i Starym Teatrze "Kruma" Levina. W 2007 roku Iwona Kempa wyreżyserowała w Toruniu "Pakujemy manatki. Komedię na osiem pogrzebów". Teatr Cameri z Tel Awiwu prezentował gościnnie w Warszawie i Łodzi sztuki "Requiem" oraz "Jakobi i Leidental". "Ja i Ty i następna wojna", wybór jedenastu sztuk Levina, przełożonych w większości z hebrajskiego oryginału, opatrzony wstępem Agnieszki Olek, pozwala lepiej poznać świat tego niezwykłego pisarza.

Leidental przemawia do swojej walizki: "Chodź, walizko, wyjdziemy trochę poudawać, że jesteśmy zajęci". Tego samego dnia odwrócił się od niego najbliższy przyjaciel, Jakobi: "Ja, Itamar Jakobi, lat 40, niniejszym oświadczam, że nagle uświadomiłem sobie, iż urodziłem się, żeby żyć. Jeszcze dziś wieczorem pójdę zniszczyć moją przyjaźń z moim najlepszym przyjacielem Leidentalem. Więcej już nie napiję się u niego herbaty, nie zagram z nim w domino. Sprawię mu ból i zranię go, wymierzę kopa w jego przyjaźń, żeby zrozumiał, gdzie jest on - a gdzie ja. Sprawię mu ból i zranię go. Zranię go i sprawię mu ból. Serdecznie życząc sobie sukcesu, gorąco siebie całuję - ja, Itamar Jakobi". "Jakobi i Leidental" to sztuka o bólu i upokorzeniu, o wstydzie i o próbie zachowania godności. A zarazem opowieść o dwóch przeciętnych ludziach, którzy nie znają większej przyjemności nad śledzie i herbatę na balkonie.

Obaj rywalizują o względy łasej na pieniądze Szahasz, posiadaczki wielkiego tyłka: "Jakobi (do Szahasz): Proszę, nie ośmieszaj mnie w jego obecności. Dziękuję (schyla się po kapelusz, ale Szahasz nadal stoi na nim). Nie w jego obecności, proszę, dziękuję (schyla się raz jeszcze). Posłuchaj, możesz mnie ośmieszyć od czasu do czasu, przywykłem już do tego, ale proszę - nie przy nim. Dziękuję. Zawstydziłaś mnie". W sztuce przeplatanej groteskowymi scenkami i kupletami (szkoda, że w przekładzie nie zawsze udaje się zachować rym), Levin dotyka spraw podstawowych i bolesnych. Jakobiemu brakuje Leidentala - jako skali, na której mógłby zmierzyć swoje powodzenie. Leidental natomiast potrzebuje choćby i poniżenia przed Jakobim, powodzenie przyjaciela pozwala mu przynajmniej użalać się nad własną porażką.

W dramatach Levina nie brakuje małych, bezwstydnie chciwych, knujących przeciwko sobie albo niewybaczalnie naiwnych ludzi, noszących prześmiewcze, często z polska brzmiące imiona: Laczek Bobiczek, Popoczenko, Sprol, Cingerbaj. Ale jest też umierająca matka, Alte, która chciałaby, żeby ludzie przyszli na jej pogrzeb: "no bo jednak byłam tutaj, na ziemi. Byłam, prawda? Zajmowałam jakieś miejsce. Oddychałam powietrzem, trochę mówiłam, przygotowywałam jedzenie. Byłam. Bo jednak będą grzebali »kogoś«" ("Zimowy pogrzeb"). Śmieszni mali oszuści, prostytutki, ludzie, którzy nic nie osiągnęli - także oni mają głęboko ludzką potrzebę bycia "kimś", kogo traktuje się poważnie, pożąda, kocha i podziwia.

Żeby dobrze przyjąć sztuki Hanocha Levina, trzeba zostawić za drzwiami swoje zażenowanie, przekroczyć barierę wstydu. Pojawiają się tu ogromne białe tyłki i piersi z męskich fantazji. Zawstydzające fizyczne pragnienie, ale także wymiociny, niemożność wypróżnienia się i impotencja. Levin pisze ostro, o życiu i miłości, których częścią są także lepkie płyny ustrojowe i pocące się, starzejące, czasem odmawiające posłuszeństwa, grożące upokorzeniem ciało.

Sprośności Levina są śmieszne, a zarazem poruszające, jak choćby piosenka "Tunel do szczęścia" ze sztuki "Sprzedawcy gumek": "Trach, trach, trach / Ryjemy tunel do szczęścia, / trach, trach, trach, / W małą brudną dziurkę, ach. / Uderzamy jak ślepcy w ciemnościach, / Małym młotkiem w stanie natchnienia, / czterdzieści lat bez wytchnienia, / Trach, trach, trach". Śmiejemy się czytając o przygodach żebraka Hojbittera ("Dziwka z Ohio"). Ale jest coś przejmującego w historii starego ulicznika-impotenta, który wspomina białą pierś pięknej Eweliny, chce jeszcze raz mieć erekcję i wstydzi się jej braku. Hojbitter śni o niesamowitym tyłku dziwki z Ohio, a musi zadowolić się ulicznicą Broncacki. Ona z kolei marzy o amerykańskim turyście i wykładanym marmurem basenie w Los Angeles.

Są też sztuki Levina, w których trudno o uśmiech. Żadna z nich nie jest ściśle polityczna, jednak czytając je można zrozumieć, dlaczego budziły w Izraelu takie kontrowersje. "Morderstwo" to dramat przerażająco aktualny, nie tylko w kontekście wciąż dalekiego od rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Opowiada o każdej wojnie i o człowieku, który może się zmienić w bestię. Żołnierze pochylają się nad umierającym chłopczykiem i stwierdzają, że "tak naprawdę to jeszcze dzieciak, co potrzebuje banana". Jeden z nich, wskazując czubkiem buta na krocze chłopca, sugeruje "zerwij mu banana i wsadź mu go w usta". Ojciec chłopca będzie szukał zemsty - równie monstrualnego i bezsensownego okrucieństwa wobec niewinnych, które i tak nie ukoi jego bólu. A przy tym, jak zauważa jeden z żołnierzy, ci, którzy na wojnie mordowali sobie nawzajem dzieci, w czasie pokoju będą sąsiadami, jakby nigdy nic.

Także w "Śniącym chłopcu" oglądamy teatr wojenny, żołnierzy, dowódców i uchodźców. Dokonuje się tu nawet selekcja tych, którzy zostaną ocaleni: wpuszczeni na statek i na wyspę. Doznana krzywda - zdaje się mówić Levin - nie budzi wrażliwości na cudze cierpienie, ale raczej resentyment, a współczucie nie jest naturalnym, ludzkim odruchem. Kapitan, który sam stracił kiedyś córeczkę, tłumaczy matce, że będzie mogła żyć bez swojego syna: "A przecież będziesz mogła! A przecież będziesz żyła, nawet jak umrze! / A przecież będziesz oddychać i jeść i kąpać się i wydzielać / Soki! Będziesz żyć bez swojego syna, będziesz żyć! / I to jest całe sedno tej poniżającej sprawy: / że możemy dalej żyć / Bez tego, co nam najdroższe".

Szczególnie mocno zapisują się w pamięci "Męki Hioba". Dotknięty wszelkimi nieszczęściami Hiob twardo zaprzecza istnieniu Boga. Przyjaciele, którzy starają się go przekonać, przypominają mu obraz jego własnego czułego ojca. Oszalały z bólu Hiob przyzywa Ojca. To sztuka okrutna, bez pocieszenia. Warto na koniec przywołać monolog dyrektora cyrku, który nieco się spóźnił na miejsce kaźni: "sam fragment wbijania na pal, / zdejmowania spodni, wrzaski strachu oraz poniżanie i żenadę, / a to najsoczystszy kawałek, już straciliśmy. / Kij już głęboko w brzuchu, pozostała mu ledwie godzina cichych cierpień; / ileż biletów można sprzedać za godzinę powściągliwej męki? / Któż dziś chce oglądać jak w milczeniu cierpi człowiek? Jak wiadomo publiczność płaci, / żeby usłyszeć trochę śpiewu"...

Hanoch Levin, Ja i Ty i następna wojna Przekład: Irit Amiel, Agnieszka Olek, Jacek Poniedziałek, Michał Sobelman, Warszawa-Kraków 2010, Agencja Dramatu i Teatru ADiT, Wydawnictwo Austeria.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 1-2 (11/2010)