Proście Pana o żniwiarzy

Nie, to był błąd, pomyliłem się, to nie jest moja droga, to jednak nie dla mnie, to nie jest moje powołanie. Owszem, przez te parę, kilkanaście, bywa: kilkadziesiąt lat szarpałem się sam ze sobą i z Bogiem, ale teraz widzę, jestem przekonany, że nigdy powołania nie miałem.

29.06.2010

Czyta się kilka minut

Widocznie łudziłem się, może nawet oszukiwałem sam siebie, innych ludzi, a prawda jest taka, że Bóg wcale mnie nie powołał. Nie dał mi powołania i już! Podobnie mówi się o braku wiary. Nie wierzę, to znaczy chcę, ale nie mogę uwierzyć. Widocznie Pan Bóg poskąpił mi łaski wiary.

Zapewne bywa i tak. Widocznie również ateiści Panu Bogu są potrzebni i mieszczą się... - powiedzieć "w Jego planach" to za mało. A ponieważ Pan Bóg ma swoje sposoby docierania do człowieka, by nie niszcząc jego wolności, z nim się dogadać, co dla osób postronnych wcale nie musi być oczywiste, widoczne. Niemniej prawdą jest również, że człowiek nie naruszając wolności Boga, też ma prawo do dogadania się z Bogiem na swój sposób. Może więc jest i tak, że Boże wezwanie, zaproszenie, propozycja wcale nie musi do człowieka docierać w sposób mechaniczny. Bóg mówi, człowiek słyszy i przyjmuje tę propozycję lub odrzuca. Tak jakby człowiekowi pozostawało i musiało wystarczać tylko jedno wyjście, być posłusznym i w tym pokornym posłuszeństwie wytrwać.

Podejdźmy jednak do sprawy powołania od innej strony. Oto Bóg i człowiek, czyli dwie wolności, które nie tyle stoją naprzeciw siebie, co są ze sobą tak ściśle złączone, splecione do tego stopnia, że nie do pomyślenia jest oddzielenie jednego od drugiego. Jeden i drugi stanowią nierozerwalną całość, "jedno ciało i jedną duszę". Tak mocno do siebie przynależą, że nawet największa krzywda wyrządzona drugiemu nie jest w stanie tej jedności rozerwać. Dowód? Nasza ludzka umiejętność przebaczania.

Może więc z powołaniem jest tak, że przede wszystkim liczy się nasza chęć, pragnienie, tęsknota, nadzieja. Nasza, a zarazem chęć, pragnienie, tęsknota, nadzieja Boga, skoro On jest w nas, a nie obok, ponad, na zewnątrz, choćby nawet o tabernakulum czy sakramenty chodziło. Skoro nie wiemy, w jaki sposób ostatecznie Bóg dociera do człowieka, to tym bardziej winniśmy zwracać uwagę na naszą odpowiedzialność za nasze plany życiowe. One wcale nie muszą z natury być przeciwne Bogu. Po co wciąż przeciwstawiać boskie ludzkiemu, skoro i nasze "imiona zapisane są w niebie", jak nas wciąż zapewnia Jezus Chrystus. Kiedy zatem znajdziemy się w dołku i zaczynamy zbierać się do odwrotu, nie szukajmy od razu przyczyny naszego odejścia po stronie Boga. Przecież jest On w nas i nasze pragnienia też mogą być Jego pragnieniami. Warto więc pragnąć, mieć marzenia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2010