Prawo taliba

„Nikt nam nie będzie mówił, jak mamy żyć” – powiadają przywódcy talibów, zachwalając publiczne egzekucje i odcinanie dłoni złodziejom.
w cyklu STRONA ŚWIATA

28.09.2021

Czyta się kilka minut

Tłum na placu w Heracie przyglądający się publicznej egzekucji, 23 września 2021 r. Fot. AP/Associated Press/East News /
Tłum na placu w Heracie przyglądający się publicznej egzekucji, 23 września 2021 r. Fot. AP/Associated Press/East News /

W sobotnie południe, na czterech placach Heratu, wielkiego, położonego na afgańskim zachodzie starożytnego miasta, dawnego ośrodka nauki i sztuki talibowie powiesili na budowlanych dźwigach czterech złoczyńców, których zastrzelili o poranku w zbrojnej potyczce.

„Rozmawiałem właśnie z klientem, kiedy obok mojego sklepu przejechał wóz terenowy talibów z czterema trupami na skrzyni – opowiadał dziennikarzowi londyńskiej gazety „Guardian” sprzedawca telefonów z Heratu. – Zatrzymali się na placu i zaczęli wołać do ludzi, że tak właśnie skończy każdy, kto umyśli sobie żyć z porywania ludzi dla okupu. Ściągnęli z samochodu okrwawionego trupa i przywiązali go sznurem do żurawia dźwigu przyciągniętego na plac z jakiejś budowy. Szybko zebrał się tłum gapiów, a jak tylko trup zawisł na podniesionym żurawiu, wielu z nich zaczęło wołać »Allahu akbar! Bóg jest wielki!«”.

Trupy trzech pozostałych złoczyńców talibowie rozwieźli na inne miejskie place i również powiesili na dźwigach przerobionych na szubienice.

Szer Ahmed Omar Muhadżir, wyznaczony przez talibów na zastępcę gubernatora Heratu, ogłosił, że ludźmi publicznie powieszonymi byli złoczyńcy, którzy kilka dni wcześniej napadli na sklep herackiego kupca handlującego paliwami i uprowadzili go razem z synem.

W sobotę o świcie talibowie wytropili kryjówkę porywaczy i po krótkiej strzelaninie odbili zakładników. W strzelaninie ranny został też przypadkowy przechodzień i jeden z talibów z interweniującego patrolu.

W Heracie, zamożnym i spokojnym jak na afgańskie warunki kupieckim mieście, sierpniowemu upadkowi afgańskiego rządu, ustanowionego przez Amerykanów, i nastaniu rządów talibów, zwycięzców 20-letniej wojny, towarzyszyła niespotykana w tym kupieckim mieście fala zbrodni. Przemierzając kraj w zwycięskim pochodzie i zajmując kolejne miasta, talibowie otwierali więzienia i wypuszczali przetrzymywanych w nich towarzyszy broni.


Strona świata to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. 


 

Przy okazji na wolność uciekali też pospolici złoczyńcy, którzy korzystając z zamieszania, natychmiast wrócili do kryminalnego procederu – zaczęły mnożyć się rabunki sklepów i co bogatszych domostw, napady z bronią w ręku oraz porwania dla okupu, zwłaszcza dzieci. Przed tygodniem talibowie odbili z rąk porywaczy uprowadzonego chłopca. Na początku września, na centralnym placu Mazar-e Szarif, stolicy afgańskiej północy, talibowie wystawili na publiczny widok trupy czterech zastrzelonych rzezimieszków i handlarzy żywym towarem. Tuzin porywaczy aresztowano też w prowincji Uruzgan na afgańskim południu.

„Wieszamy trupy złoczyńców, żeby przestrzec tych, którym przyszłoby do głowy, żeby iść w ich ślady – obwieścił zastępca gubernatora Heratu. – Niech to będzie nauczka dla wszystkich, że tak właśnie, prędzej czy później, skończą wszyscy przestępcy”.

Szubienice pokoju

Przywrócenie surowych praw i okrutnych kar, które talibowie stosowali, gdy poprzednim razem rządzili w Kabulu (1996-2001), zapowiedział niedawno jeden z ich emirów, mułła Nuruddin Turabi. Jednooki i jednonogi (większość pierwszych przywódców talibów jest kalekami z czasów, gdy jako partyzanci walczyli w latach 80. z okupującą Afganistan Armią Radziecką), ćwierć wieku temu dowodził cieszącą się złowrogą sławą obyczajową policją z Ministerstwa Wspierania Cnoty i Walki z Występkiem. Teraz został wyznaczony na szefa więziennictwa.

„Wiem, że wielu ludzi na świecie niepokoją nasze prawa, na przykład prawo nakazujące odejmować dłonie złodziejom czy też odejmować dłonie i stopy rabusiom, napadającym podróżnych i kupców na drogach – powiedział w wywiadzie, udzielonym amerykańskiej agencji Associated Press. – Ale w Afganistanie ludzie domagają się, by takie właśnie prawo stosować. Jeśli odetnie się dłoń złodziejowi, więcej po cudze nie sięgnie, nie popełni już przestępstwa. Odcinanie dłoni złodziejom będzie przestrogą dla innych. Jest więc konieczne z punktu widzenia bezpieczeństwa”.

Dodał, że przywódcy talibów rozważają, czy odcinanie dłoni złodziejom i publiczne egzekucje powinno się przeprowadzać publicznie, jak dawniej, gdy zabójców rozstrzeliwali krewni ofiar na oczach setek, a czasami tysięcy widzów zebranych przez talibów na sportowych arenach. „Ludzie stali się zepsuci, kradną, domagają się łapówek – żalił się mułła Turabi. – Ale my przywrócimy pokój i porządek. Jak tylko zaprowadzimy nasze prawa, nikt nie ośmieli się ich łamać”.

Pod koniec zeszłego stulecia, jako szef obyczajowej policji z Ministerstwa Wspierania Cnoty i Walki z Występkiem, mułła Turabi kazał swoim podwładnym rekwirować telewizory, radia, magnetofony i magnetowidy jako narzędzia rozrywki, a więc grzechu, pilnować, by mężczyźni nie golili bród i nosili turbany i pięć razy dziennie modlili się w meczetach. Zagranicznej dziennikarce, która przyszła na jego konferencję prasową, kazał się wynosić precz i uderzył w twarz dziennikarza, który stanął w jej obronie. Teraz, przeniesiony z Ministerstwa Wspierania Cnoty i Walki z Występkiem do resortu więziennictwa, udzielił pierwszego wywiadu właśnie kobiecie, Amerykance Kathy Gannon, która od ponad trzydziestu lat pisze korespondencje z Afganistanu i Pakistanu.


Czytaj nasz serwis specjalny poświęcony sytuacji w Afganistanie


 

„Cóż, wszyscy żeśmy się kapkę zmienili” – przyznał jej mułła, dodając, że tym razem talibowie nie będą nikomu zakazywać telewizji, telefonów komórkowych ani fotografii. „Ludzie są do tego przywiązani, a my bardzo poważnie ich potrzeby traktujemy (…). W dawnych czasach mieliśmy dostęp do setek ludzi. Dziś, dzięki telewizji, internetowi i telefonom komórkowym możemy dotrzeć do milionów. Jeśli któryś z widzów nagra publiczną egzekucję i upubliczni film, zobaczą go miliony, a dzięki temu efekt odstraszający zostanie wzmocniony”.

Na wieść o tym, że talibowie zamierzają przywrócić stare prawa i kary, Ned Price, rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu, zapowiedział, że będą one oznaczały pogwałcenie praw człowieka, a talibowie nie zostaną uznani za prawowite afgańskie władze.

„Wszyscy krytykowali nas, gdyśmy przeprowadzali egzekucje na stadionach, a my nigdy nie ocenialiśmy niczyich praw ani kar – powiedział na to mułła Turabi. – Żaden obcy nie będzie nam mówił, jakie mają być nasze prawa. Będziemy postępować zgodnie z naszą wiarą, a źródłem naszych praw będzie Koran. Swoimi uczynkami dowiedziemy, że nie jesteśmy jak Amerykanie, którzy w kółko powtarzają, jak to zależy im na prawach człowieka, a popełniają zbrodnię za zbrodnią. Pod naszymi rządami nikt nie będzie poddawany torturom, nikt nie będzie cierpiał głodu. Poprawimy konstytucję, a wraz z nią prawo cywilne i karne. Pod naszymi rządami więźniów będzie znacznie mniej niż dotąd, ponieważ będziemy się rządzić prawami islamu, a więc prawami mającymi na względzie ludzkie dobro”.

Cnota i występek

W nowym rządzie talibów szefem Ministerstwa Wspierania Cnoty i Walki z Występkiem został pobożny mułła Mohammed Chalid, a na kwaterę przywróconego po 20 latach ministerstwa wybrał sobie budynek rozwiązanego teraz ministerstwa od spraw kobiet.

Mułła Mohammed Szebani, podwładny ministra od cnoty i występku i jego przedstawiciel w Kandaharze, kolebce talibów, pokazał dziennikarce „Guardiana” „podręcznik”, w jaki wyposażeni zostaną wszyscy komendanci nowej policji obyczajowej. Podręcznik zaleca im przede wszystkim cierpliwość i umiar. „Wpierw ludzi trzeba oświecić, pokazać im, co robią nie tak, jak grzeszą, dopiero potem można zacząć przekonywać ich, by zmienili swoje postępowanie” – można w nim przeczytać. „Jeśli jednak mimo to nadal będą oporni, można rozważyć użycie przemocy”. Podręcznik przykazuje jednak, że patrolowi policji obyczajowej pod żadnym pozorem i w żadnym wypadku nie wolno naruszyć świętości domowego ogniska. „Nawet jeśli łamane jest prawo, jeśli słyszycie muzykę czy dźwięki telewizji dochodzące z jakiegoś domu, nie wolno wam do niego wchodzić – przestrzega się w podręczniku. – Wolno wam za to nie wypuszczać z domu jego mieszkańców”.


Paweł Pieniążek z Kabulu: Nowe władze jeszcze nie stworzyły aparatu państwowego z prawdziwego zdarzenia. Na razie korzystają z tego, że ze strachu przed nimi Afgańczycy sami się ograniczają.


 

Podręcznik nakazuje, by Afgańczycy modlili się pięć razy dziennie w meczetach, a mężczyźni nosili brody długie tak, by ich koniuszki wystawały z zaciśniętej pięści. Stwierdza też, że kobietom wolno opuszczać domostwa jedynie w odpowiednim przyodziewku (czyli w burce, powłóczystej szacie zasłaniającej ciało i twarz) i wyłącznie w towarzystwie dorosłego krewnego (rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid zapewniał, że obowiązek męskiej asysty konieczny będzie dla kobiet jedynie w dalekich, dłuższych niż 3 dni podróżach). Talibowie opowiadają się za ścisłą segregacją płci i uważają, że kontakty między mężczyznami i kobietami są dopuszczalne tylko w domu i najbliższej rodzinie.

„Niektórzy uważają nas za fanatyków. Zwłaszcza dziennikarze wypisują o nas niestworzone rzeczy i rozgłaszają je potem na cały świat” – żalił się kandaharski mułła Szebani dziennikarce „Guardiana”. „Nie jesteśmy żadnymi fanatykami, nasza religia jest religią umiaru, niczego za wiele, niczego za mało, wszystkiego w sam raz. Zajmujemy się miastami, bo nastaliśmy w nich dopiero niedawno. Ludzie na wsi znają nas i nasze prawa znacznie lepiej, przestrzegają ich i według nich żyją”.

Państwo talibów

Fryzjerzy z południowej prowincji Helmand twierdzą, że talibowie zabronili im golić brody, a nawet przystrzygać je na „amerykańską modłę”. Niektórzy fryzjerzy ze stołecznego Kabulu też przyznają, że otrzymali już wcześniej podobne zalecenia. W Heracie wielu fryzjerów w ogóle odmawia klientom golenia bród.

Obejmując rządy w Kabulu emirowie talibów zapowiadali, że będą szanować prawa, jakie afgańskie kobiety wywalczyły sobie podczas trwającej 20 lat amerykańskiej i zachodniej okupacji. Talibowie dodawali co prawda, że prawa te, jak wszystkie inne w afgańskim państwie, muszą być zgodne z Koranem i że nic tak nie troszczy się o dobro muzułmańskich kobiet jak szarijat, muzułmańskie prawo i zwyczaj.

Dziewczęta, w przeciwieństwie do chłopców, nie wróciły jednak do szkół. Talibowie nie zabraniają im nauki, ale tłumaczą, że będą mogły kontynuować naukę dopiero wtedy, gdy „będą do tego odpowiednie warunki”, czyli gdy będą w stanie zapewnić segregację płci, odrębne klasy i szkoły, w których nauczycielkami dziewcząt będą wyłącznie kobiety, a chłopców – mężczyźni. Na niektórych prywatnych wyższych uczelniach w Kabulu wznowiono we wrześniu naukę i dziewczęta siadały na salach wykładowych w odrębnych ławkach, oddzielonych od męskiej części specjalnym przepierzeniem. Z czasem odesłano je jednak do domów i kazano czekać na dalsze polecenia.


Paweł Pieniążek z Kabulu: Mieszkańcy afgańskiej stolicy wciąż próbują odnaleźć się w nowej sytuacji. Nie są pewni, na co mogą sobie pozwolić pod rządami talibów.


 

Do domów odesłane zostały też kobiety pracujące w kabulskim ratuszu (stanowiły trzecią część z prawie 3 tysięcy osób zatrudnionych przez stołeczne władze). Hamdullah Namani, wyznaczony na urząd burmistrza (władał miastem za poprzednich rządów talibów), ogłosił, że do pracy mogą przychodzić jedynie te spośród kobiet, których nie da się zastąpić mężczyznami. „Niech czekają w domach na dalsze polecenia, a do pracy przychodzić mogą kobiety, których zajęć mężczyźni wykonywać nie mogą, na przykład sprzątaczki z damskich szaletów na miejskich bazarach” – powiedział burmistrz.

Dziennikarzy ostrzeżono, że nie wolno im pisać artykułów, które byłyby sprzeczne z przykazaniami muzułmańskiej wiary albo były obraźliwe wobec przywódców państwa. I że najlepiej byłoby, gdy wszystkie dziennikarskie tematy uzgadniali z odpowiednimi urzędnikami, wyznaczanymi przez talibów. Z braku pieniędzy (korzystały z zachodniego wsparcia) w zaledwie ciągu miesiąca zamkniętych zostało ponad sto kabulskich gazet i rozgłośni radiowych, a nawet największe gazety przestały wychodzić w tradycyjnej, papierowej wersji i ukazują się jedynie w internecie.

Talibowie zabronili też urządzania jakichkolwiek zgromadzeń protestacyjnych i wszelkich protestów przeciwko nowym rządzącym. „Kraj dopiero niedawno wyszedł z głębokiej zapaści i sytuację mamy nadzwyczajną” – ogłosił rzecznik Zabihullah Mudżahid i dał do zrozumienia, że wszyscy, którzy występują przeciwko rządom talibów, są „sterowani z zagranicy”. Ogłosił, że w państwie talibów, aż do odwołania, dozwolone będą tylko te wystąpienia antyrządowe, na które rząd wyrazi wcześniejszą zgodę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej