Prawdy Szarego Wilka

Mehmet Ali Agca trafił do więzienia jako terrorysta i morderca. Opuścił je w miniony poniedziałek jak gwiazda - przynajmniej medialna. O wywiady z nim zabiegają liczące się gazety i stacje TV. Agca nie mówi "nie". Ale jego zgoda ma cenę, idącą w miliony dolarów.

19.01.2010

Czyta się kilka minut

Czy są media, które zdecydują się tyle zapłacić? Możliwe. 52-letni dziś Ali Agca, jako sprawca jednego z najbardziej dramatycznych aktów terroru w historii, to dla mediów łakomy kąsek. Ale nie jest to jedyny powód. Agca to wielka niewiadoma. W porównaniu z nim inni sławni terroryści - jak siedzący we francuskim więzieniu Carlos, nieżyjący już Abu Nidal czy nawet Osama bin Laden - są jak starzy znajomi, których życie znamy w detalach.

O Agcy nie da się tego powiedzieć. Niewiele o jego biografii wiadomo na pewno, między pojedynczymi zdarzeniami rozciągają się wielkie czarne dziury, a Agca nie robi nic, aby je rozjaśnić. Przeciwnie: nieustannie zmieniając swoje relacje, dokłada starań, by obraz samego siebie, swych działań i powiązań jak najbardziej zaciemnić. Zaprzeczał, jakoby miał zabić Jana Pawła II na polecenie ZSRR albo dawał do zrozumienia, że tak było. Deklarował, że chce przyjąć katolicyzm albo nazywał Watykan "wrogiem Boga i ludzkości". Nie wiadomo nawet, czy czuje cień skruchy. Przesłuchiwany setki razy, co chwila mówił coś innego. Teraz ogłosił, że wkrótce opowie całą prawdę - i każdy chce, aby tę prawdę opowiedział właśnie jemu.

Życie terrorysty

"Po wyjściu z więzienia stałem i patrzyłem na morze. Potem wmieszałem się w tłum, ale zostałem rozpoznany i wielu ludzi prosiło mnie o autograf" - opowiadał Agca przed czterema laty, gdy wskutek pomyłki (źle obliczono czas odbytej kary) został wypuszczony na wolność ze stambulskiego więzienia Kartal. Po ośmiu dniach sąd apelacyjny uchylił decyzję o zwolnieniu i wrócił za kraty.

Co zrobi teraz? Nie wiadomo. Może zamieszkać w Turcji, może wyjechać za granicę. Według tureckiej Star TV, zabiegał o prawo pobytu w ok. 20 krajach, ale wszystkie odmówiły. Może udać się do Rzymu, aby, jak mówi, "ucałować grób Jana Pawła II", którego nazywa "swym bratem duchowym". Albo do Fatimy. Czy, jak kiedyś zapowiadał, będzie się starać o obywatelstwo polskie? Ostatnio o tym nie mówi.

A zatem: co jest pewne? Po pierwsze, wczesne lata życia. Pochodzi z południowo-wschodniej Turcji, z okolic miasta Malatya, z niezamożnej rodziny. Przychodzi na świat 9 stycznia 1958 r., jest wychowywany przez matkę (ojciec zmarł, gdy miał 8 lat); ma braci i siostrę. Brak mu porządnego wykształcenia. Nie prowadzi się najlepiej: należy do młodzieżowej bandy, ma na koncie drobne wykroczenia.

Po drugie, pewna jest przynależność do "Szarych Wilków", tureckiej prawicowej organizacji ekstremistycznej. Na jej polecenie 1 lutego 1979 r. na ulicy Stambułu Agca zabija Abdiego Ipekci, szanowanego redaktora naczelnego dziennika "Milliyet". Schwytany i skazany, już w listopadzie 1979 r. ucieka z więzienia i znika bez śladu. Ponownie pojawia się pamiętnego 13 maja 1981 r. na placu św. Piotra.

Dalsze życie upływa mu w więzieniu. Ujęty na miejscu zamachu i skazany na dożywocie, we włoskich zakładach karnych spędził ponad 19 lat. W 1983 r. w celi rzymskiego więzienia Rebibbia odwiedził go Jan Paweł II. Do historii przeszło zdjęcie ich obu, pochylonych, z głową przy głowie, i papieskie słowa przebaczenia. 14 czerwca 2000 r. Agca, przy aprobacie Watykanu, został ułaskawiony przez prezydenta Włoch i przekazany Turcji. Prosto z samolotu trafił do więzienia, by odbyć karę za zamordowanie Ipekci (na mocy amnestii radykalnie skróconą: 10 lat zamiast wyroku śmierci) i za dwa dawne napady z bronią w ręku.

Czas Mesjasza

W trzecim, powięziennym etapie życia Agca widzi siebie w roli Mesjasza. Próbkę dał już w chwili, gdy w poniedziałek 18 stycznia opuszczał więzienie Sincan w Ankarze: "Ogłaszam koniec świata. W tym stuleciu cały świat zostanie zniszczony. W tym stuleciu umrą wszystkie ludzkie istoty. Ja jestem wiekuistym Chrystusem". Z ust Agcy takie słowa padły nie po raz pierwszy i nic dziwnego, że wielu obserwatorów zastanawia się, czy to przejaw niezrównoważenia, czy raczej gry prowadzonej ze światem. W jakim celu? Czy po to, aby zaintrygować, oburzyć i w ten sposób podbić swą cenę?

"Mówię do całej ludzkości jako Mesjasz Mehmet Ali Agca, pierwszy sługa świata i rzecznik Boga, który świat stworzył i nim kieruje" - pisał w jednym z listów z więzienia. Gdy policjanci, pod których pieczę trafił po powtórnym aresztowaniu w styczniu 2006 r., zapytali go, co to właściwie znaczy, wyjaśnił: "Powiedziałem papieżowi, że jestem Mesjaszem. Milczał. Pogładził mnie tylko po głowie. To znaczy, że papież zaakceptował, że jestem Mesjaszem".

Jest to wątek, do którego wraca niemal obsesyjnie, podobnie jak do wizji końca świata ("Wieku XXII nie będzie"). Na zadane mu wówczas pytanie, dlaczego nosi wyłącznie niebieskie koszule, odparł: "Kolor niebieski jest kolorem armii trzeciej wojny światowej, a ja jestem jej dowódcą. Nigdy nie czytam Koranu, nie modlę się. Po co? Wy możecie, ale ja jestem Mesjaszem, a Mesjasz tego nie robi".

W tę taktykę wpisał ujawnioną przez Kościół treść tzw. trzeciej tajemnicy fatimskiej. Od tej chwili Agca głosi, że strzelał do Jana Pawła II, bo... nie mógł inaczej: był tylko narzędziem w rękach Boga. "Już chciałem opuścić plac św. Piotra, wrzucić pistolet do Tybru, wsiąść do pociągu do Zurychu i zniknąć - opowiadał włoskiej telewizji RAI. - Ale zobaczyłem papieża 50 metrów ode mnie i usłyszałem, jak coś mi powtarza: Musisz to zrobić, musisz to zrobić!". I dalej: "Spełniłem obowiązek, jaki nałożono na mnie tysiąc lat temu. Strzelałbym do papieża, nawet gdyby znajdował się on na Księżycu".

Wiedza zamachowca

A więc: profesjonalny zabójca czy człowiek chory psychicznie? Włoski prokurator Rosario Priore, który przesłuchiwał Agcę, uważa, że jest on niezwykle bystry, o wysokiej inteligencji. W jego dziwacznych wypowiedziach Priore widział "krypto-przesłanie skierowane do konkretnych ludzi".

Czas spędzony w więzieniu Agca wykorzystał na intensywną lekturę - przez 30 lat przeczytał podobno 1500 książek. Nie zaniedbywał też kontaktów ze światem. Wysyłał listy do Watykanu i dziennikarzy, udzielał wywiadów.

Z obrazem człowieka, który w sposób budzący kontrowersje, ale przemyślany, buduje swój wizerunek i podstawy przyszłego życia, kontrastuje jednak obraz, jaki nakreślili policjanci ze Stambułu. Agca zapisał się w ich pamięci jako bezradny i przerażony człowiek o trzęsących się rękach. Budził litość. Ich wrażenie pasuje do opinii wydanej przez wojskowy instytut medycyny, według którego Agca cierpi na głębokie zaburzenia w kontaktach społecznych. Diagnoza ułatwi mu uchylenie się od służby wojskowej, której dotąd nie odbył - co w Turcji jest poważnym obywatelskim uchybieniem (wiek Agcy, który właśnie ukończył 52 lata, nie stanowiłby przeszkody do jej odbycia).

Ale w więzieniu nie tylko czytał. Mówi, że napisał dwie książki: "Kod Watykanu" (w tej sprawie próbował nawiązać kontakt z Danem Brownem, guru literatury, w której religia splata się z sensacją) i "Biblię doskonałą", czyli plon swych przemyśleń religijnych, opis "prawdziwej" wiary chrześcijańskiej. Zamierza je zaoferować renomowanym światowym wydawnictwom i zainkasować wysokie honoraria.

Planuje też napisanie autobiografii, pod roboczym tytułem "The Subcontractor of the Christ" ("Wykonujący wolę Chrystusa" - dosłownie: "podwykonawca"). Ma to być rodzaj spowiedzi, w której, jak deklaruje, opowie wszystko, nie wyłączając najbardziej ponurych i zagadkowych spraw, jak porwanie Emanueli Orlandi. 15-letnia córka watykańskiego urzędnika została uprowadzona w centrum Rzymu w czerwcu 1983 r., za jej uwolnienie zażądano wypuszczenia Agcy na wolność. Kim byli ludzie, którzy kontaktowali się z policją - agentami KGB, Stasi, zwykłymi bandytami? Emanueli Orlandi nigdy nie odnaleziono.

Nie wiadomo, ile wie Ali Agca. I nie tylko to się liczy. Gdy przed czterema laty na parę dni odzyskał wolność, jego życie było w niebezpieczeństwie. Według włoskiego dziennika "La Repubblica", Agca-spiskowiec sam stał się celem spisku, który jednak w porę wykrył turecki wywiad. Dziś Agca zapewne może to i owo ujawnić - jeśli wie, jeśli zechce i jeśli będzie żyć.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2010