Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nigdy nie przestanę się dziwić, że jedną z najważniejszych „książek zbójeckich” mojego pokolenia stała się powieść napisana przez Rosjanina, w dodatku opublikowana ponad ćwierć wieku po jego śmierci. Dorastałem z bułhakowowskim arcydziełem, stopniowo odkrywając rozmaite jego poziomy i sensy. Najpierw był rok 1969 i lektura pożyczonego pierwszego wydania (seria Nike, obwoluta różowa), potem własny już egzemplarz wydania drugiego (seria Nike, obwoluta zielona) i podróż z nim do Moskwy (w nagrodę za drużynowe zwycięstwo w międzylicealnym konkursie wiedzy o... Krakowie). I jeszcze scena z wiosny ’80: rozklekotany autokar uniwersytecki zatrzymuje się na rynku w Kruszwicy, wyskakują z niego młodzi ludzie i pędzą w stronę jednej z kamienic. To studenci historii sztuki objeżdżający zabytki przedromańskie i romańskie Wielkopolski – kruszwicką kolegiatę zwiedzą później, teraz biegną do księgarni (ta egzotyczna dziś instytucja znajdowała się wtedy w niemal każdym miasteczku). Zająłem trzecie miejsce i miałem szczęście, bo egzemplarzy „Mistrza i Małgorzaty” w pierwszym wydaniu bez skreśleń cenzorskich było tylko pięć...
Wprowadzenie liryczno-sentymentalne nie jest od rzeczy. Dla młodszego ode mnie Grzegorza Przebindy, profesora filologii rosyjskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, który wraz z żoną i synem dokonał nowego spolszczenia, „Mistrz...” to także przygoda całego dojrzałego życia, rozpoczęta 35 lat temu; przypadek zrządził, że równie długo trwa nasza znajomość. Nie będę tu zdawkowo oceniał pracy przyjaciela – choć przyznam, że znów zatonąłem w tej powieści – mogę tylko zachęcić: bierzcie i czytajcie! Zobaczcie, jak wypada porównanie z klasycznym już tłumaczeniem Ireny Lewandowskiej i Witolda Dąbrowskiego, a także z późniejszym (1995) przekładem Andrzeja Drawicza, skądinąd mistrza Przebindy. Sprawdźcie, co uzupełniono, co i dlaczego zmieniono i jaki zamęt może wprowadzić korekta jednego znaku dokonana najpewniej przypadkowo przez wdowę.
Dowiecie się, że Berlioz nie zgniata jednak wpół swojego eleganckiego kapelusza i że wampirzyca Hella nie odlatuje z diabelskim orszakiem nie dlatego, że autor o niej zapomniał, tylko dlatego, że sam ją z tej sceny usunął. W przypisach znajdziecie rozszyfrowanie symboli i aluzji literackich, historycznych i kulturowych, albo przynajmniej propozycje możliwych odczytań, wskazanie źródeł (pewnych i prawdopodobnych), z których czerpał Bułhakow, szczegółową topografię powieściowej Moskwy.
Wspaniała lektura! ©℗
MICHAIŁ BUŁHAKOW, MISTRZ I MAŁGORZATA, przełożyli Leokadia Anna Przebinda, Grzegorz Przebinda, Igor Przebinda. Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, ss. 540.