Pośmiertne życie zimnej wojny

Gdy wolny świat objął swoimi granicami całą Europę, utraciliśmy obiekt marzeń i aspiracji. Co by było, gdyby mur berliński nie upadł, a my moglibyśmy spotkać swoich sobowtórów, żyjących w podzielonym jak kiedyś świecie?

28.01.2019

Czyta się kilka minut

J.K. Simmons w podwójnej roli Silka daje pokaz aktorskiego kunsztu / MATERIAŁY DYSTRYBUTORA
J.K. Simmons w podwójnej roli Silka daje pokaz aktorskiego kunsztu / MATERIAŁY DYSTRYBUTORA

W drugim sezonie „Homeland”, serialu przedstawiającego amerykańskie służby uwikłane w walkę z islamskim terrorem, jeden z jego bohaterów, stary, doświadczony szpieg, mówi, że tęskni za zimną wojną. „Za groźbą powszechnej nuklearnej zagłady?!” – pyta zdumiony jego kolega. „Nie – odpowiada tamten – za przewidywalnością i regułami”.

Ta nostalgia wraca w kolejnych serialowych produkcjach. Najciekawszą z nich jest „Odpowiednik” – kończąca właśnie drugi sezon serial telewizji Starz, w Polsce dostępny na platformie HBO GO.

Podwojony świat

Podobnie jak polskie „1983” – „Odpowiednik” przywołuje zimnowojenne klimaty w konwencji science fiction. W świecie filmu pod koniec zimnej wojny pewien eksperyment z dziedziny fizyki kwantowej wymknął się spod kontroli, w wyniku czego doszło do niezwykłego zdarzenia: wszechświat się „podwoił”, wytworzył swoją kopię. Obok wersji alfa pojawiła się beta. Ponad 30 lat temu obie były identyczne: od momentu rozdwojenia historia każdej toczy się odmiennym torem.


CZYTAJ TAKŻE

MARCIN NAPIÓRKOWSKI: Seriale to nie tylko sztuka opowiadania historii. To też tworzenie światów. Jak sobie z tym poradził polski serial „1983”?


Przejście między światami znajduje się w Berlinie – dawnej stolicy zimnej wojny. Strzeże go specjalna agencja zajmująca się kontaktami między dwoma światami. Ich relacje przypominają te, jakie w czasie zimnej wojny łączyły Wschód i Zachód. Oficjalnie panuje pokój i toczy się współpraca na różnych szczeblach. W cieniu każdego dyplomaty działa jednak armia szpiegów: oba światy wykradają sobie cenne informacje, umieszczają swoich agentów w kluczowych miejscach struktur władzy, planują dywersję i chronią się przed nią. W przeciwieństwie do zimnej wojny konflikt nie ma jednak publicznego charakteru. Istnienie alternatywnej rzeczywistości jest ściśle strzeżoną tajemnicą.

Świat, jaki sklonował się z naszego, świadomie przedstawiany jest przez twórców „Odpowiednika” w sposób budzący skojarzenia z blokiem wschodnim. W pierwszych odcinkach serialu fragmenty rozgrywające się w naszym świecie kręcone są w dawnej zachodniej części Berlina, eleganckich, mieszczańskich częściach metropolii, takich jak Charlottenburg. Gdy po raz pierwszy widzimy „alternatywny Berlin”, naszym oczom ukazuje się Karl Marx Allee przy Alexanderplatz – wielka, szeroka ulica w stylu znanym z radzieckich miast, z monumentalną architekturą i trochę bardziej kameralnymi socmodernistycznymi pawilonami.

Choć nic nie wskazuje, by w świecie Beta ciągle trwał komunizm, panujący w nim porządek społeczny wydaje się o wiele bardziej surowy i autorytarny od tego, jaki znamy z dzisiejszej Europy. Powodem tego jest pandemia grypy, która w latach 90. przyniosła śmierć około 7 proc. populacji alternatywnego świata. Do dziś jego obywateli na każdym kroku bombardują komunikaty o obowiązkach badań i szczepień.

„Odpowiednik” wskrzesza nie tylko zimnowojenny klimat, ale także struktury fabularne związane z charakterystyczną dla epoki konwencją szpiegowskiego thrillera. Akcja zawiązuje się, gdy Howard Silk (z tamtego świata) – przez lata budujący w naszym świecie sieć tajnych agentów – zgłasza się wbrew wiedzy przełożonych do wywiadu Alfy. Silk odkrył, że fanatyczna frakcja po jego stronie dąży do akcji terrorystycznej wymierzonej w nasz świat – czego konsekwencje mogą być fatalne dla obu. Ruch Silka uruchamia skomplikowaną, wielowarstwową intrygę, zdolną niejeden raz zaskoczyć nawet najlepiej obeznanego w gatunkowych schematach widza.

Twarzą w twarz

„Odpowiednik” nie jest jednak wyłącznie zimnowojennym thrillerem w fantastycznej dekoracji. Jak celnie napisała recenzentka „Guardiana”, Chitra Ramaswamy, „John le Carré spotyka tu Philipa K. Dicka”. Obok szpiegowskiej intrygi film podejmuje szereg filozoficznych pytań, stawianych wielokrotnie w przeszłości przez najbardziej ambitne teksty science ficion.

Ogniskują się one wokół tytułowej figury odpowiedników. Każdy, kto urodził się przed podwojeniem świata (w 1987 r.), ma w drugim swojego odpowiednika. Kogoś, kto identycznie wygląda, podobnie myśli i mówi, ma to samo DNA. A jednocześnie od momentu wyłonienia się dwóch światów biografie odpowiedników rozchodzą się, idą często odmiennymi torami. W Becie Howard Silk jest diabelnie sprawnym szpiegiem, mężczyzną o wybitnej, zimnej inteligencji, kimś, kto wie, czego chce, i potrafi postawić na swoim. Silk z naszego świata jest nieśmiałym, skromnym urzędnikiem. Pracuje w agencji zarządzającej kontaktem między dwoma światami, ale na tak niskim szczeblu, że nie ma właściwie żadnego pojęcia, w czym bierze udział. Przełożeni od lat obiecują mu awans, jednak zawsze wyprzedza go ktoś inny. „Nasz” Silk jest zwyczajnie zbyt miły i uprzejmy.

Taka konstrukcja stwarza pole do popisu dla aktorów. J.K. Simmons w podwójnej roli Silka daje pokaz aktorskiego kunsztu bijący na głowę to, co zaprezentował kilka lat temu w oscarowej roli w „Whiplash”. Dwaj odtwarzani przez niego Silkowie dopracowani są do najmniejszego szczegółu: każdy gest, krok, napięcie mięśni, mimika zmieniają się w zależności od tego, którą z dwóch postaci aktor przedstawia akurat na ekranie. Świetny jest też odtwarzający wysoko postawionego funkcjonariusza po „naszej” stronie Harry Lloyd – brytyjski aktor na ogół obsadzany w roli uprzywilejowanych, rozpieszczanych przez życie młodych mężczyzn, równie aroganckich, co ignoranckich. Jego podwójna kreacja w „Odpowiedniku” wychodzi od tego wzorca, by błyskotliwie go przekroczyć, w pełni eksponując aktorski potencjał Lloyda.

Przypadek i tożsamość

Spotkanie z figurą odpowiednika wywołuje u różnych postaci w serialu skrajne reakcje. U jednych egzystencjalną panikę i agresję wobec sobowtóra. U innych natychmiast wytwarzającą się bliską, „bliźniaczą” relację emocjonalną. U wszystkich spojrzenie w lustro „drugiego ja” wyzwala pytanie: „kim właściwie jestem?”. I wiele innych, ważnych nie tylko w egzystencjalnym, ale i filozoficznym wymiarze. „W jaki sposób stałem się tym, kim jestem?”, „Jaki wpływ na to miały moje decyzje, a jaki przypadek?”, „Czy jeśli to, gdzie i kim teraz jestem, jest głównie splotem przypadków, ma sens mówienie o esencjalnej tożsamości, o czymś w rodzaju wolnej woli?”.

Te pytania o przypadek i tożsamość wracają przez całą serię. W przedostatnim odcinku drugiego sezonu, odsłaniającym po raz pierwszy początki rozdwojenia, widzimy, jak pozornie drobne przypadki, różnice w szczegółach i detalach powodują coraz dalsze rozchodzenie się dwóch rzeczywistości i biografii zamieszkujących je osób.

W podejmującym podobne co „Odpowiednik” problemy „Przypadku” Krzysztof Kieślowski wydawał się wierzyć, że niezależnie od kierujących naszymi losami przypadków w człowieku jest jakaś niezależna od zbiegów okoliczności moralna tożsamość, substancja. Bohater filmu, Witek Długosz, w zależności od tego, czy zdąża, czy nie na pociąg, trafia do partii, do opozycji albo wraca do życia politycznie niezaangażowanego medyka. W każdym wypadku wydaje się zachowywać niezależny od wszystkiego moralny kompas, wewnętrzną tożsamość. Twórcy „Odpowiednika” wydają się być znacznie ostrożniejsi w deklaracjach, czy coś takiego jak niezależna od przypadku substancja jednostki istnieje.

Polityka nostalgii

Oglądając serial, warto też postawić pytanie o polityczne konteksty jego zimnowojennego klimatu. Powroty zimnowojennych wątków w popkulturze w mniej lub bardziej bezpośredni sposób niosą bowiem polityczne treści. „1983” można czytać jako wyraz lęków o przyszłość liberalnej demokracji. O to, czy w XXI w. układem domyślnym porządku społecznego nie staną się różne, odpowiednio podkolorowane wedle lokalnej specyfiki wersje „modelu chińskiego”: autorytaryzmu gwarantującego rozwój gospodarczy i konsumpcję za cenę podstawowych wolności.

„Zawód: Amerykanin” pokazuje świat, gdzie paranoja jest po prostu zdrowym rozsądkiem. Nikomu w nim nie można ufać, nikt nie jest tym, za kogo się podaje, najlepiej zakładać podwójne lojalności i złe intencje, nic nie jest pewne, wszyscy stąpają po ruchomych piaskach. Czy ten klimat nieufności nie jest czymś, czego Ameryka doświadcza w tym stuleciu, naznaczonym przez kolejne podważające zaufanie do elit i instytucji katastrofy: wojnę z terrorem, katastrofalny kryzys finansowy, eksplozję populizmu?

W „Odpowiedniku” świat „klonuje się” tuż przed upadkiem żelaznej kurtyny. Wydarzenie to przyniosło wolność połowie Europy, ale też pozbawiło nas czegoś bardzo cennego: poczucia, że dla znanego świata jest całościowa alternatywa – nawet jeśli jest ona straszna. Slavoj Žižek – jak ma w zwyczaju, nie do końca serio – powiedział kiedyś, że ludzie nigdy nie byli tak szczęśliwi jak w bloku wschodnim tuż przed upadkiem muru berlińskiego. Reżim nie był już specjalnie represyjny, dawał żyć, a tuż za jego granicami rozciągał się wolny świat – raj, o którym można było marzyć.

Gdy wolny świat objął swoimi granicami całą Europę, utraciliśmy obiekt marzeń i aspiracji. Pocieszenia w codziennych problemach nie przynosi fakt, że tuż obok jest miejsce, gdzie wszystko jest inaczej, lepiej. Wiemy, że najbardziej dojrzałe demokracje nie są rajem, znamy i dzielimy z nimi ich problemy. Analogicznie mieszkańcom krajów zachodnich otuchy dodawać mogło poczucie, że żyją w „najlepszym ze światów”, że sąsiadująca z nimi alternatywa wydaje się być pod każdym względem gorsza.

Sklonowany świat z „Odpowiednika” z pewnością nie jest rajem, wręcz przeciwnie. A jednak poczucie, że istnieje jakaś, choćby najbardziej koszmarna, całościowa alternatywa dla naszego świata, jest dziwnie fascynująca, na swój sposób wyzwalająca – w świecie, gdzie przez kilka ostatnich dekad powtarzano nam, że nie ma żadnej alternatywy. Tak jakbyśmy potrzebowali lustrzanego, koszmarnego obrazu naszego świata, by móc docenić – jakkolwiek pogrążony byłby dziś w kryzysie – ten, w którym żyjemy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2019