Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A z zewnętrznego wyglądu uznany za człowieka, uniżył siebie samego, stając się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci na krzyżu”.
Podejmując wyzwanie rzucone Mu przez ludzi, zgodził się na męczeńską śmierć, której mógł uniknąć. Nie przez cierpienie przecież, ale przez miłość wybawił nas od złego. Czasami można jeszcze usłyszeć, że to cierpienia, jako zadośćuczynienia, zażądał od Niego Ojciec. Syn musiał umrzeć, czyli złożyć siebie w krwawej ofierze, żeby w ten sposób uśmierzyć gniew Ojca.
Oczywiście taki obraz Boga ma zakorzenienie w Piśmie. Czy jednak nie stoi w sprzeczności np. z tym, co o Bogu powiedział Jezus Nikodemowi? „Tak bardzo bowiem Bóg umiłował świat, że dał swojego jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, lecz miał życie wieczne. Bóg przecież nie posłał swego Syna na świat, aby go sądził, lecz aby go zbawił”. Dlatego Bóg nie odpłaca nam według miary naszych grzechów, gdyż tam, gdzie jest miłość, trudno mówić o karze, ale przychodzi do człowieka, żeby go ratować, a nie wymuszać posłuch.
Podobnie rzecz się ma z uniżeniem, którego Syn Boży miał doznać, stając się człowiekiem. Znaczenie tego wydarzenia trafnie opisał Anioł Ślązak. Twierdzi on, że Syn Boży, stając się człowiekiem, w niczym nie uszczuplił swojej boskości. Przeciwnie, dołączył do niej człowieczeństwo. Dzięki czemu mógł powiedzieć apostołom: „Już nie nazywam was sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan. Nazwałem was przyjaciółmi, gdyż dałem wam poznać wszystko, czego dowiedziałem się od Ojca”.
Jeśli już trzymać się owego posłuszeństwa, to komu tak naprawdę Jezus je okazał, i to w stopniu najwyższym? Nam, ludziom, a zwłaszcza tym, którzy bezpośrednio brali udział w Jego prześladowaniu i uśmiercaniu. Jednak to wyrządzanie krzywdy Bogu nie ustało wraz ze śmiercią Jezusa, nadal trwa, gdyż od Jezusa wiemy, że złe traktowanie ludzi jest zawsze złym traktowaniem Boga. To myśmy zażądali Jego życia i Jezus nam je oddał. Tym samym potwierdził prawdziwość i charakter swojej więzi z Bogiem i z nami. Pokazał, że nie rzuca słów na wiatr, ale sam robi to, co zaleca innym. Nakazując nam miłość nieprzyjaciół, sam oddaje się w ich, w nasze ręce.
„Byliśmy umarli z powodu grzechu i niezdolni zbliżyć się do Ciebie – czytamy w pierwszej modlitwie eucharystycznej o tajemnicy pojednania – ale Ty dałeś nam najwyższy dowód swego miłosierdzia, gdy Twój Syn, jedyny Sprawiedliwy, wydał się w nasze ręce i pozwolił się przybić do krzyża”. Dlatego w niedzielę świętujemy jednocześnie mękę, śmierć i życie Boga-człowieka. ©