Pomarańcze i realpolitik

W Kijowie mamy dziś czterech uczestników gry: opozycję, obóz władzy, demonstrantów na Majdanie Nezałeżnosti i czas. Czas, który ciągle zmienia konfiguracje i podkręca dramaturgię. Po ogłoszeniu werdyktu Sądu Najwyższego o powtórzeniu II tury wyborów wzrosły szanse na wygraną obozu demokratycznego. Ale jeszcze wiele może się zdarzyć.

12.12.2004

Czyta się kilka minut

Warto się przyjrzeć, kim są główni aktorzy. Przywódcy “pomarańczowej drużyny", która dopomina się o godność obywateli i poszanowanie demokratycznych wartości oraz zapowiada wielkie zmiany, jeszcze nie tak dawno należeli do obozu władzy.

Wiktor Juszczenko był najpierw prezesem banku centralnego, a potem premierem z namaszczenia prezydenta Kuczmy. Radykalna Julia Tymoszenko, “numer dwa" w opozycji, była w rządzie Juszczenki wicepremierem. A dwaj stratedzy opozycyjnego bloku - szef kampanii wyborczej Ołeksandr Zinczenko (do niedawna wiceprzewodniczący Rady Najwyższej) i właściciel opozycyjnej stacji TV “Kanał 5", szef sztabu wyborczego Petro Poroszenko - wywodzą się z Socjaldemokratycznej Partii Ukrainy (zjednoczonej), której liderem jest ich największy dziś przeciwnik: szef Administracji Prezydenta Wiktor Medwedczuk. Wśród wspierających opozycję warto też zauważyć Ołeksandra Moroza, lidera socjalistów i wytrawnego polityka, byłego przewodniczącego parlamentu.

Nie są to nowicjusze na scenie politycznej. Obie strony znają się dobrze, obie uważnie patrzą sobie na ręce. Czy ta wiedza pomoże opozycji w starciu z twardym przeciwnikiem, ich niegdysiejszym zwierzchnikiem Leonidem Kuczmą?

Ustępujący prezydent postanowił po wielu dniach milczenia wrócić do gry, potasował karty i chciał je rozdać od nowa. W przełomowym momencie - przed ogłoszeniem werdyktu Sądu Najwyższego - poleciał do Moskwy na spotkanie z Putinem i publicznie (z nim w duecie!) podawał w wątpliwość możliwość powtórzenia drugiej tury wyborów. Orzeczenie Sądu zmieszało szyki obozowi rządzącemu i wzmocniło opozycję. Ale czy wszystkie karty wypadły z rąk Kuczmy? Dziś wydaje się, że stracił on inicjatywę, że jego ekipa wyczerpała możliwości prawne powstrzymania marszu opozycji do władzy. Czy tak jest rzeczywiście, pokażą najbliższe tygodnie.

Jeszcze przed wyborami w prasie ukraińskiej i rosyjskiej krążyły pogłoski, że Kuczma ma przygotowane scenariusze na wszystkie ewentualności, a jego celem jest... utrzymanie się przy władzy. W przedwyborczych obliczeniach Kuczmy (ich autorstwo przypisywano Medwedczukowi, szarej eminencji prezydenckiej kancelarii) nie wzięto najwyraźniej pod uwagę tak entuzjastycznego i masowego ruchu społecznego w obronie demokratycznych zdobyczy. A trzeba tu z całą mocą podkreślić, że zgromadzenie na Chreszczatyku stało się oddzielnym podmiotem politycznym, z którym musi się liczyć każdy rozgrywający. Otoczenie Kuczmy musi teraz przygotowane scenariusze zmieniać w biegu . Ale cel zdaje się dla nich pozostawać ten sam: władzy nie wypuścić. A po przeprowadzeniu reformy konstytucyjnej (która nie udała się wiosną br., ale może udać się teraz), zmniejszającej kompetencje prezydenta i zwiększającej zakres władzy premiera, znowu rządzić. Rządzić oczywiście zgodnie z zasadami “sterowanej demokracji" i znanymi metodami: zapalania Bogu świeczki, a diabłu ogarka.

Co może mu przeciwstawić obóz opozycji? Kuczma zna i Juszczenkę, i Tymoszenko. Ich charaktery, temperamenty, możliwości. Liczy więc na to, że Juszczenko w sytuacji przeciągającego się pata będzie skłonny raczej do poszukiwania rozwiązań prawnych, do politycznego wyjścia z impasu, niż radykalnych posunięć. Natomiast Tymoszenko będzie dążyć do tego, by ruszyć w bój i pociągnąć za sobą zgromadzonych na Majdanie Nezałeżnosti demonstrantów (w rosyjskiej prasie, niechętnej przywódcom Pomarańczowej Rewolucji, można spotkać karykatury przedstawiające Tymoszenko jako “Wolność wiodącą lud na barykady" - parodię znanego płótna Delacroix).

W czasach, gdy Juszczenko był premierem, a Tymoszenko wicepremierem, ukraińscy komentatorzy z uciechą pisali, że w tym tandemie portki nosi bojowa Julia. Juszczence przypisywano brak zdecydowania, niechęć do decyzji, ugodowość i unikanie konfrontacji, nadmierne filozofowanie.

Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Juszczenko urósł dziś do rangi symbolu walki o demokratyczne zasady, o wartości, o poszanowanie wyboru obywateli. Uosabia dążenia tej części społeczeństwa, która identyfikuje się z Europą i jej standardami życia - tego zwykłego, ludzkiego, a także politycznego. To daje mu siłę. I odwagę. Juszczenko nauczył się też podejmować decyzje. I to bez podpowiedzi, a czasem wbrew podpowiedziom ludzi ze swego otoczenia.

Kiedy w 2001 r. Kuczma pozbawił go funkcji premiera, Juszczenko nie od razu zdecydował się na przejście do opozycji. A kiedy już przeszedł, zachowywał się ostrożnie, nie dawał wciągać w akcje, które co rusz organizowała niespożyta “żelazna Julka" (najważniejszym z działań opozycji była akcja “Ukraina bez Kuczmy").

Stopniowo, ale coraz wyraźniej, Juszczenko formułował program niezgody na porządki w państwie: protestował przeciw oligarchicznemu układowi wspierającemu Kuczmę i przeciw wyprzedawaniu interesów narodowych. Jego hasłem wyborczym stało się rozliczenie “przestępczej władzy". Sięgał też po hasła nacjonalistyczne. Rosjanie próbują przykleić mu łatkę “agenta wpływu USA" (jego żona jest Amerykanką ukraińskiego pochodzenia, w przeszłości pracowała w Departamencie Stanu), rosyjska państwowa TV powtarza, że demonstracje w Kijowie finansuje Ameryka. Z drugiej strony, Rosja nie ukrywa poparcia (także finansowego) dla kandydata władzy: Wiktora Janukowycza. Podczas gdy poparcie dla opozycji, co podkreślają krytykowani przez Moskwę mediatorzy zagraniczni, jest poparciem dla wartości, a nie personaliów. To zasadnicza różnica.

Warto przypomnieć, że Juszczenko nawet za trudnych czasów, gdy był premierem i próbował przeprowadzić niepopularne reformy, cieszył się dużym zaufaniem i sympatią wśród społeczeństwa. I jeszcze jedno: zawsze podkreślał ważność dobrych kontaktów z sąsiadami. Nie tylko z Rosją, także z Polską. Latem przyjechał na pogrzeb Jacka Kuronia i położył mu na trumnie ukraiński wyszywany ręcznik.

Zapleczem politycznym Juszczenki jest “Nasza Ukraina": luźna koalicja partii i ugrupowań prawicowych (wśród nich także o orientacji nacjonalistycznej, choć trzeba podkreślić, że awanturnik, szowinista Tiahnybok, został z hukiem z “Naszej Ukrainy" wyrzucony). Sam Juszczenko nie jest członkiem żadnej z partii tworzących blok.

Do najważniejszych osób wśród członków gwardii przybocznej Juszczenki należy Ołeksandr Zinczenko. Ma opinię trzeźwego i zdolnego polityka, który potrafi elastycznie dopasowywać się do sytuacji, nie stroni od kompromisów i jest zręcznym graczem. Jako szef kampanii miał nie lada orzech do zgryzienia. Na progu kampanii - obliczonej na bezpośredni kontakt z wyborcami pozbawionego dostępu do mediów Juszczenki - okazało się, że jego stan zdrowia nie pozwala na udział w wiecach. Juszczenko wylądował w szpitalu, istniało zagrożenie jego życia. Tymczasem sztab, lekceważąc chorobę szefa, starał się realizować plany. Zinczenko po wyborach znacznie się zradykalizował i stał bliższy Julii Tymoszenko niż wyważonemu Juszczence.

Popierający Juszczenkę biznesmeni nie należą do pierwszej ligi (na Ukrainie najbardziej wpływowi są oligarchowie z Doniecka, a ci jednoznacznie popierają Janukowycza, który był gubernatorem obwodu donieckiego). Nieoficjalnie mówi się, że liczą oni na zapowiadane przez opozycję zmiany (hasło kampanii wyborczej Juszczenki brzmiało: “Czas na zmiany"). Do grona wspierających Juszczenkę biznesmenów należy m.in. Petro Poroszenko, którego stacja telewizyjna jako jedyna w czasie kampanii wyborczej popierała Juszczenkę, a demonstracjom w Kijowie towarzyszyła z kamerą i - znowu jako jedyna ukraińska stacja - nadawała długie bezpośrednie relacje z ich przebiegu. Poroszenko jest uważany za głównego doradcę Juszczenki.

W “Naszej Ukrainie" królem-słońce jest Juszczenko, widoczna jest Tymoszenko, poza tym brakuje obdarzonych charyzmą polityków, partie tworzące blok są często ze sobą skłócone, ich przywódcy nadmiernie ambitni (rolę stabilizatora może pełnić rozsądny lider socjalistów Moroz).

Może wspaniała Pomarańczowa Rewolucja, która mimo mrozu trwa już dwa tygodnie, zdoła na dłużej zapalić drużynę Juszczenki do wspólnego działania. Oby tak się stało. Wszak krucha jedność tych szeregów może się złamać nie tylko pod naporem twardej realpolitik obozu przeciwnego, ale także - w razie wygranej - pod wpływem własnych słabości.

Świat widziany przez pomarańczowe okulary jest lepszy niż szara rzeczywistość. I niechby tak zostało.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2004