Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeśli ktoś miał wątpliwości, że MEN wrzuciło nauczycieli na głęboką wodę bez uprzedniego zorganizowania kursu pływania, teraz dostaje kolejny dowód: ogłoszony pod koniec ub. tygodnia raport Instytutu Badań Edukacyjnych na temat międzynarodowego badania umiejętności 15-latków PISA 2018. Raport będący skądinąd fotografią spektakularnego sukcesu: polscy nastolatkowie są w światowej czołówce i w rozumieniu tekstu czytanego, i w rozumowaniu z dziedziny nauk przyrodniczych, i w matematyce.
Ale świeże opracowanie IBE pozwala też na bardziej szczegółowy wgląd w mniej dotąd znane aspekty życia szkoły – np. korzystanie z nowych urządzeń. I tak np. polscy uczniowie uważają, że umiejętności odbioru tekstów cyfrowych zyskują głównie poza szkołą; że na lekcjach polskiego nie korzysta się z urządzeń cyfrowych (nieco ponad połowa pytanych); że równie niechętnie po tego typu metody sięgają matematycy: aż 58 proc. uczniów nie pamiętało, by nastąpiło to choćby raz w ciągu typowego tygodnia.
Marnym pocieszeniem jest fakt, że nie zawsze korzystanie z nowych technik ma związek z nabytymi umiejętnościami (w przypadku matematyki związku brak) lub że wiele innych krajów równie opornie wprowadza urządzenia cyfrowe do klas. Marnym zwłaszcza teraz, gdy edukacja zawisła na internetowych łączach, a MEN – nie bacząc na cyfrowe wykluczenie wielu dzieci – rozkazało uczącej się i nauczającej Polsce realizować programy tak, jakby nic się nie stało. ©℗
CZYTAJ TAKŻE: Szkoła wobec koronawirusa >>>