Polska traci w światowym rankingu szkolnym, odchodząca PiS-owska władza woli to wypierać

Wyniki nowej edycji międzynarodowych badań PISA każą włożyć między bajki snutą przez ostatnią dekadę opowieść o polskim edukacyjnym cudzie.

11.12.2023

Czyta się kilka minut

Slabe wyniki polskich uczniów w testach PISA
Nowa matura z matematyki w gdańskim liceum. 8 maja 2023 r. / fot. Karol Makurat / REPORTER

Jest nadal nieźle: tak by można powiedzieć, analizując – w oderwaniu od kontekstu – wyłącznie tegoroczną odsłonę tych uznawanych za miernik efektywności systemów edukacyjnych badań. Przecież polscy piętnastolatkowie (badacze „wyłapują” w różnych krajach świata reprezentatywne, kilkutysięczne grupy uczniów właśnie w tym wieku, bo chcą tuż przed ich wejściem na rynek pracy sprawdzić, jak opanowali kluczowe umiejętności) wypadają wciąż wyraźnie lepiej niż średnia OECD. Co więcej, zarówno w rozumowaniu matematycznym, które stanowiło wiodącą dyscyplinę tej edycji PISA, jak i w czytaniu oraz naukach przyrodniczych jesteśmy w drugiej dziesiątce stawki złożonej z 81 krajów. Co mają począć np. Niemcy i Francja, zdegradowane do pułapu światowych średniaków? 

Tyle tylko że właśnie ten kontekst jest kluczowy – a są nim nasze osiągnięcia w poprzednich edycjach PISA. Nie licząc odsłony pierwszej, tej z 2000 r. (wtedy to my byliśmy średniakami), rezultaty polskich nastolatków były co trzy lata niezłe, a począwszy od roku 2012 aż do 2018 r. – wybitne. Krążąc w każdej z trzech dyscyplin w okolicach 10. miejsca na świecie, polscy uczniowie w Europie dawali się istotnie wyprzedzić tylko Estończykom, nic dziwnego więc, że o „polskim edukacyjnym cudzie” zdarzało się donosić zagranicznym mediom (za chwilę jeszcze mocniej wybrzmi opowieść o „cudzie estońskim”, skoro pozycja tego kraju w rankingach PISA jest nadal świetna). Teraz – choć polskie lokaty nie są wcale dużo niższe niż w edycji z 2018 r. – nasz dystans do ścisłej czołówki krajów znacznie się zwiększył. Owszem, na pandemii, która spowodowała zresztą roczne opóźnienie w realizacji odbywającego się zwyczajowo co trzy lata badania, stracili niemal wszyscy – eksperci mówią nawet o wyrwie będącej odpowiednikiem roku nauki – ale Polska straciła ponadstandardowo. W matematyce przeciętny polski piętnastolatek uzyskał wynik słabszy od tego sprzed czterech lat o 27 pkt (średnia dla innych krajów to ubytek 17-punktowy), w rozumieniu tekstu czytanego 23 (inni 11), a w przyrodzie 3 (pozostali średnio trzykrotnie więcej). 

A przecież główne, obiegające światowe media rezultaty PISA nie dają pełnego obrazu tego, jak się mają w różnych krajach szkoły i uczniowie (krytycy przeceniania tych międzynarodowych badań powiedzą nawet więcej: nie tylko nie dają pełnego obrazu, ale nakręcają zgubne dla edukacji tendencje – do rywalizacji i przeliczania wszystkiego na punkty oraz rankingowe lokaty). O niskim poczuciu przynależności do swojej szkoły można przeczytać w wynikach ankiet PISA – i tu od lat nie mamy się czym chwalić, lądując na szarym końcu zestawień. O tym, że polscy uczniowie byli w pandemii osamotnieni bardziej niż ich rówieśnicy z innych krajów, nie mogąc za bardzo liczyć na wsparcie – można wyczytać z wyników ankiet bieżącej edycji badania. O tym, że mamy falę psychicznych kryzysów, a polski uczeń nastawiony jest raczej na indywidualne osiągnięcia, a nie na współpracę – wiemy od lat sami. Gdyby więc dziś spojrzeć na badania PISA, zestawić je z tym, co o polskiej edukacji wiadomo bez nich, a system oświaty porównać obrazowo do – powiedzmy – trzydziestoosobowej klasy, to opowieść o niej mogłaby wyglądać tak. Przez lata wybitna i pokazywana w szkole jako wzór, teraz dużo słabsza, choć nadal niezła: uczniów z kłopotami jest o kilkoro więcej niż kiedyś, tych tzw. wybitnych o kilkoro mniej (te „przesunięcia” w proporcji najsłabiej i najlepiej sobie radzących piętnastolatków to jeden z ważniejszych wniosków tegorocznej edycji PISA w odniesieniu do Polski). Duża część klasy chodzi do szkoły trochę jak na skazanie, średnio ją lubiąc i jeszcze słabiej się z nią utożsamiając; sporo uczniów – w związku z natłokiem zajęć i zadań – goni resztkami sił. 

Co w takim razie, poza lockdownem, stało się z tą naszą klasą? Eksperci zwracają uwagę na nieszczęśliwy moment przeprowadzania badania – ankieterzy PISA byli w polskich klasach w marcu i kwietniu 2022 r., w samym apogeum chaosu i niepewności wojennej – ale dominuje hipoteza wiążąca regres naszych uczniów z reformą edukacji PiS. W tej edycji po raz pierwszy od 2000 r. badano nie polskich gimnazjalistów, ale – po likwidacji tych szkół – uczniów szkół ponadpodstawowych. Tymczasem, jak oceniała na gorąco tuż po ogłoszeniu wyników badania na naszej stronie internetowej Agnieszka Sułowska, matematyczka sama sprawdzająca zadania PISA, „gimnazjum oferowało coś unikatowego: przejście po sześciu latach szkoły podstawowej do nowego środowiska – z nowym otwarciem, nowymi uczniami i nowymi impulsami do pracy. A także nowymi nauczycielami, którzy naprawdę stanowili dobrą, wyspecjalizowaną w pracy z nastolatkami kadrę”. Ekspertka dodawała, że „w gimnazjach matematyka była zdecydowanie bardziej życiowa, a więc bliższa temu, jak się na nią patrzy w PISA”, badaniu sprawdzającym przecież nie wiedzę, ale praktyczne umiejętności. Podobnie, tyle że w odniesieniu do testu z czytania, mówi o sytuacji sprzed i po likwidacji gimnazjów prof. Krzysztof Biedrzycki, literaturoznawca UJ, od lat członek zespołu opracowującego polski raport PISA. – Reforma nie tylko zlikwidowała gimnazja, ale też zmieniła programy nauczania, znacznie zwiększając liczbę lektur obowiązkowych – mówi „Tygodnikowi”. – W gimnazjum było ich niedużo, nauczyciele mieli swobodę dobierania książek wedle swego uznania. Dydaktyka gimnazjalna była nastawiona na rozumienie tekstu, literackiego i nieliterackiego, a więc na to, co bada PISA.

Odchodząca oświatowa władza tę ostatnią przyczynę regresu spektakularnie wypiera. Anna Zalewska, czyli autorka niesławnej reformy, w wypowiedzi dla Polsatu News stwierdziła, że Polska nie straciła w PISA więcej niż inni (choć przeczą temu fakty), zaś wśród przyczyn punktowego ubytku wymieniła… nauczycielski strajk, odbywający się trzy lata przed wejściem ankieterów PISA do szkół. Z kolei wysłany na konferencję ogłaszającą wyniki badań wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski powiedział, że „PISA nie jest badaniem, które mówi o tym, czy taki lub inny model edukacji jest lepszy lub gorszy”. Ten sam Piontkowski poprzedni, wybitny wynik międzynarodowego pomiaru fetował jako minister (w MEN), zaś na bliźniaczej konferencji stwierdził m.in., że ów wynik „to wyraźna wskazówka, że dzieje się dobrze w polskiej edukacji”. 

Nowa władza gimnazjów nie przywróci, ale do zrobienia ma i tak dużo (o głównych obietnicach złożonych przez koalicjantów piszemy tutaj). Na czele z przywróceniem rujnowanego – i to solidarnie przez większość ekip III RP – prestiżu zawodu nauczyciela. Bez tego o lepszy wynik w kolejnej edycji PISA będzie trudno. 

Przyglądamy się polskiej edukacji nie tylko przy okazji początku i zakończenia roku szkolnego. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Co się stało z naszą klasą